Skocz do zawartości
Nerwica.com

niskie poczucie wartości


matematyczka

Rekomendowane odpowiedzi

Witam

mój problem przedstawia sie nastepująco; mam 16 lat, chodzę do liceum do klasy matematyczno-informatycznej. Jestem najlepsza w klasie, i stwarza to na mnie niezwykła presję. stresuje sie przed każdym sprawdzianem, a nawet po, gdy juz czekam na wynik. Stresuje sie nie tym ze nie wiem ( bo zawsze cos wymyśle) ale tym ze zawiode moich kolegów i koleżanki ale przedewszystkim nauczyciela/lkę. Szczególnie zdołowana czuje sie przez matematykę, baedzo lubie ten przedmiot, a nauczycielka , przynajmniej tak czuje, poklada we mnie nadzieje na coś ponadprzecietnego. zaczełam rozwiazywać zadania z olimpiady matematycznej, i nie moge rozwiazac wiekszosci zadań. Na każdej lekcji matematyki czuje się mądra, bo umiem to co omawiamy, albo szybko łapie o co chodzi. Jednak na kółkach matematycznych jest mi strasznie głupio, bo nie rozumiem wiekszosci przykladów, które są przecież analogiczne do tego co juz umiem. wszystko to mnie przytlacza. nie moge rzucic tych zadań, bo zawiodę wszystkich wokół, ale zrobić ich też nie potrafie. wiem że to wszystko jest glupie, bo ludzie którym o tym opowiadałam zwyczajnie mnie wysmiewają. czaami czuje sie tak "wyrzuta" że nie potrafie zrobic zadnego zadania, ale wiem że powinnam je umieć. Jest mi źle, poradźcie cos :<

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Stresuje sie nie tym ze nie wiem ( bo zawsze cos wymyśle) ale tym ze zawiode moich kolegów i koleżanki ale przedewszystkim nauczyciela/lkę. :<

 

Musisz wszystkich zadowolić swoimi wynikami? Co sie stanie jak coś pójdzie Ci gorzej? Przecież każdy ma prawo mieć lepsze i gorsze dni, raz dostać 6 a raz pałę. Uczysz sie dla siebie a nie po to aby nie rozczarować kolegów. Może psycholog pomógłby Ci radzić sobie z takimi odczuciami.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Musisz coś z tym zrobić, idz do psychologa. Masz to szczęście że uświadomiłaś to sobie dosyć wcześnie. Ja przez 3 lata liceum nie zauważyłem że miałem dość podobny problem to znaczy bałem się porażki, bałem się że wyjdzie że czegoś nie umiem, że będzie nagle oooo ty czegoś nie umiesz. W rzeczywistości sam zaciskałem pętle na swojej szyi. Nigdy nie mogłem być nieprzygotowany, nigdy nie mogłem popełnić błędu, nigdy nie mogłem dać sobie na luz. Ja co prawda specjalnei się przed sprawdzianami nie stresowałem, po prostu na ogól byle na tyle przygotowany że czułem się dość pewnie. Pisemnie zawsze byłem mocny. Mnie natomiast stresowały te lekcje na których w trakcie brali do tablicy (matma, chemia), lub pytali w trakcie (angielski). Mimo że coś umiałem to często miałem wtedy czarną dziurę, a jak był nowy temat i brali do tablicy to zawsze się stresowałem bo często ja tak szybko tego nie załapywałem i wtedy przy tablicy mogło wyjść że: oooo jednak nie jesteś tak dobry jak na sprawdzianach. Tak, dziś wiem to było chore, a co lepsze ja tego nie widziałem, wtedy tego sobie nie uświadamiałem... Zdałem sobie z tego sprawę pewien czas po ukończeniu szkoły. Przez to wszystko straciłem naprawdę wiele, dopiero teraz widzę swoją głupotę i żałuję tamtego okresu bo mogło to wyglądać zupełnie inaczej. Nie popełnij tego samego błędu i nie zostawiaj tej sprawy samej sobie bo sama się nie rozwiąże.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

dobrze znaleźć kogos kto był w podobnym połozeniu. duzo moich znajomych nie rozumie jak (zbyt) dobre oceny mogą byc powodem do zalamania (pośrednio oczywiscie). To jest niesamowity ciężar to zagrozenie tym "oooo a jednak nie jesteś taka(taki) dobra(y)" . Najdziwniejsze w moim przypadku jest to że nikt mi nie narzuca tego zeby byc najlepszym, przeciwnie, mówia mi zebym nieco przyluzowała,ale.... nie potrafie :

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

U mnie też nie było żadnego ciśnienia na dobre wyniki w nauce. Rodzice mówili żebym się uczył, ale nie mówili musisz mieć same 5 czy pasek na świadectwie. Zresztą najlepsze że ja tak jak piszę sam sobie nie zdawałem sprawy że wytwarzam na sobie takie ciśnienie. Zawsze myślałem ze podchodzę do tego na spokojnie, dopiero jakiś czas po ukończeniu szkoły zdałem sobie sprawę z tego że tak naprawdę sam się nakręcałem, sam narzucałem sobie chorą presję. Ale tak właśnie było. Sprawdziany pisemne mi wychodziły dobrze, oceny miałem dobre, i zaczynałem się pilnować by na lekcjach nie zaliczyć wpadki, by nie było tego właśnie: oooo ty czegoś nie wiesz, co się stało itd. itp. Wiadomo uczysz się dobrze i nauczyciel może cię spytać bo ty na pewno wiesz. Nie mówię tu o takim typowym pytaniu na początku lekcji na ocenę, to też mnie stresowało bo zawsze miałem problem odpowiadać przy całej klasie, ale to było pytanie z ostatnich tematów, można się było nauczyć, przygotować. Nawet jak zdarzała się ta czarna dziura to coś tam zawsze świtało i potrafiłem coś wymyślić mimo że stres był ogromny. Mnie chyba najbardziej stresowało takie wyrywkowe pytanie w trakcie lekcji, właśnie chemia, matma itp. Wiadomo wzroki, regułki, formułki można się wyuczyć i zapomnieć, a przy takim wyrywkowym pytaniu (często nie na ocenę) czasem trzeba coś improwizować. Czasem trzeba się cofnąć kilka lekcji wstecz (na przykład do tematu z których na sprawdzianie miałeś 5) i wykorzystać to teraz. Ja tymczasem nauczyłem się, zaliczyłem i po prostu zapominałem. I nagle się okazuje że nie umiesz czegoś z czego miałeś 4 czy 5, że nie umiesz czegoś niby podstawowego i ogólny przypał.

 

Naprawdę musisz coś z tym zrobić. Jedno już zrobiłaś, wyłapałaś to, a nie jest to łatwe, ja tego nie potrafiłem i dziś żałuję. Tak jak pisałem przez to straciłem wiele, życie w ciągłym stresie by nie popełnić błędu. Sporo czasu spędzonego nad książkami i dzień w dzień przejmowanie się tym czy mnie spytają czy nie. Nie zostawiaj tego problemu, bo możesz spieprzyć sobie cały okres w liceum.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Doskonale Cię rozumiem.

Może nie przejmuję się tym, aż tak bardzo jak Ty, ale mam podobnie i to właśnie z matematyką.

W podstawówce i w gimnazjum szło mi z niej przeciętnie, dość dobrze.

W liceum bardziej mnie ona zainteresowała i zaczęłam dostawać dobre stopnie.

I też jest mi przykro jak dostanę słabszą ocenę, mam takie poczucie, że zawiodłam siebie, kolegów, którzy myśleli, że jestem dobra i nauczycielkę.

Też nie wiem w sumie jak zmienić swój sposób myślenia.

Z innych przedmiotów w sumie, aż tak nie mam, po prostu wybrałam sobie matematykę i koniec.

Co ciekawsze jestem w klasie humanistycznej :]

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Może potrzebujesz więcej czasu aby zrozumieć zadania trudniejsze niż te co robiłaś do tej pory? Z tego co piszesz jesteś w nowej dla siebie sytuacji. Moim zdaniem bierzesz na siebie za dużo. Za wszelką cenę chcesz zadowolić wszystkich. A Ty sama, Twoje zdrowie? Moi przedmówcy mają rację: nie zostawiaj tego problemu. Masz kogoś przychylnego w Twoim otoczeniu (koleżankę, kogoś z rodziny, może psycholog szkolny)? Porozmawiaj z nim na początek.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×