Skocz do zawartości
Nerwica.com

proszę o pomoc...


maggie88

Rekomendowane odpowiedzi

Witajcie. Zdecydowałam się rozpocząć nowy temat i szukać pomocy wśród osób mających ten sam problem, co ja. Parę dni temu, po długich latach obaw, zdecydowałam się wybrać do psychologa. Zmobilizował mnie mój przyjaciel, a głównie jego mama, pielęgniarka przez jakiś czas współpracująca z psychiatrą. Niestety, wyglada na to, że tylko ta dwójka mnie rozumie...

 

Pani psycholog potwierdziła moje podejrzenia. Zdiagnozowała stany depresyjne oraz nerwicę natręctw. Po powrocie do domu, powiedziałam rodzicom wszystko, czego się u niej dowiedziałam (choć o moich podejrzeniach co do choroby poinformowałam rodziców tydzień temu). Tata mnie okrzyczał, stwierdził, że sama sobie wymyślam choroby, że jestem hipochondryczką i powinnam dostać na tyłek, to od razu przestałabym tak głupio myśleć i zmieniłabym nastawienie do życia. Dziadek co 5 minut wchodzi do mnie od paru dni do pokoju i powtarza 'nie myśl, nie przejmuj się'; babcia twierdzi, że to TYLKO depresja, a jej przyczyną jest niedobór magnezu; przynosi mi codziennie jakieś gazetki z apteki, w których ani słowa nawet o depresji ;/

mama, która na samym początku była mi oparciem i sama była za wizytą u psychologa, zmieniła swoje nastawienie o 180stopni. Twierdzi, że 'każdy tak ma', że natrętne myśli są normą i ona też je miewa (i tu podaje mi przykłady ze swojego życia, które nijak mają się do tego, co dzieje się w mojej głowie). Lecz gdy mówię, że to nie to samo, wszyscy się na mnie obrażają i mówią, że nie ufam rodzinie, tylko głupim psychologom, którzy tak naprawdę na niczym się nie znają i nie są w stanie mi pomóc. "bo co ci powie psycholog? zacznie się wymądrzać, a ty wyjdziesz stamtąd głupsza niż jesteś teraz'.

Chcę się leczyć, choć wiem, jaką złość wywoła to wśród członków mojej rodziny. Bo sama sobie nie poradzę, czego oni nie są w stanie zrozumieć!

Marzę, by wyprowadzić się do Poznania. Wciąż jednak rodzice tłumią moje marzenia twierdząc, że nie poradzę sobie łącząc studia zaoczne z pracą. W pewien sposób oni również przez to obniżają moją samoocenę :( Jestem jedynaczką i chcą mnie mieć jak najdłużej w domu, obok siebie...

Atmosfera w domu mnie przygnębia... Nie mam ochoty słuchać po raz kolejny, że nie mam się przejmować, bo każdy ma tak samo, że każdy ma depresję, ale to nic takiego. Wykańczam się psychicznie, a gdy tylko wspomnę o chęci podjęcia leczenia, spotykam się z gniewem, krzykiem i niezrozumieniem ;(

czy jest ktoś kto jest choć trochę podobny do mnie? kto jest w stanie cokolwiek mi doradzić? Nawet mój chłopak mnie nie rozumie :( a mnie po prostu coraz bardziej nie chce się żyć :( jak wytłumaczyć rodzicom, by cokolwiek zrozumieli? :(

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Najlepiej nie tlumaczyc, bo i tak nie zrozumieją po prostu. Trzeba sie pogodzić z tym zamiast walić glowa w mur. Oni sa juz dojrzali i maja poukladane w glowie, ciezko jest zmienic cos w ich sposobie patrzenia na sprawe. Jesli uwazaja ze to blachostka ok, wazne zebys Ty miala na ten temat wlasne zdanie i walczyla o siebie bez wzgledu na to co mysla Twoi rodzice. A z chlopakiem to powiem tak....chyba sie trzeba zastanowic jakim on bedzie partnerem skoro nie potrafi z wyrozumialoscia podejsc do takich rzeczy.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

maggie88 z tego co napisałaś to myslę, iż zachowanie Twojej rodzinki to zwykły strach. Oni wolą to zwalić na brak magnezu, czy złe Twoje samopoczucie niż stanąć twarzą w twarz z prawdą, niż uświadomić sobie, że ich "idealna" córeczka może mieć taki problem i to problem, który zazwyczaj jest odbierany jako wstydliwy. Dla ludzi z roczników naszych rodziców pomoc psychologa kojarzy się tylko z jednym czyli jakimś wariactwem. Tylko dlatego, że teraz dość często się mówi o depresji i pokazuje, że każdego może to spotkać oraz czym to jest naprawdę, ludzie dopiero zaczynają się przełamywać do psychologów, do korzystania z tego rodzaju formy pomocy.

Myślę, iż jesteś dla swojej rodzinki bardzo ważna dlatego tym bardziej jest to dla nich trudne, bo przyznając Ci rację muszą pogadzić się z faktem, że potrzebujesz leczenia, a więc dzieje się z Tobą coś w czym oni czują się bezradni. Myślę, iż boją się że może Ci być coś poważnego, więc wolą bagatelizować problem ludząc się, że zniknie. Możliwe, że boją się też tego że chcąc chodzić do psychologa sama się nakręcasz, próbując na siłe w sobie coś znaleźć nie tak. Chcą wierzyć, że jesteś zdrowa i boją się, że kiedy zaczniesz chodzić do psychologa to dopiero staniesz się chora bo sobie to wmówisz. To są ich obawy.

Osobom, które nie mają nerwicy ciężko jest pojąć, to co się z nami dzieje. Wydaje im się często, że jak się zmusimy do pracy nad samymi sobą to wszytsko to zniknie. Myślą, iż wystarczy odrzucić złe myśłi, czymś się zająć, a będzie OK. Myślą tak bo u nich to działa, nie są w satnie wyobrazić sobie co my tak naprwadę myślimy, przeżywamy. A właśnie nerwica ma to do siebie, że nie wystarczy wiedzieć, czy sobie powiedzieć nie chcę tak myśleć i da się to zrobić, to jest silniejsze od nas.

Zastanawia mnie tylko taka rzecz. Czy w związku z tym, że masz nerwicę Twoja rodzinka nie dostrzega sama tego, że np. dzieje się z Tobą coś nie tak?

Nie wiem czy to coś da, ale może spróbuj na spokojnie pogadać z tą osobą z Twojej rodzinki, z którą masz najlepszy kontakt, która jest Ci najbardziej przychylna, wyrozumiała. Powiedz jej co naprawdę czujesz i co się z Tobą dzieje i może pokaż jej jakieś artykuły z netu opisujące czym jest nerwica aby w ogóle zapoznała się z tym tematem. Najbardziej nas zawsze przeraża to czego nie znamy i nie mamy o tym pojęcia.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×