Skocz do zawartości
Nerwica.com

Leki zwiększające zadowolenie z życia


montechristo

Rekomendowane odpowiedzi

Witajcie,

 

 

Walczę z depresją i nerwicą - leki 50 dzień Trittico(225 mg) plus 50mg sulpirydu.

Terapia równolegle i praca nad soba.

Ale mam takie momenty smutku, taki brak zadowolenia - rozmawiałem o tym z psychiatrą i ustaliliśmy że narazie czekamy na pełne działanie Trittico. Ale mi się wydaje że już powinno mi wrócić zadowolenie i radość.

 

Macie jakieś sgestię? Jaki lek mógłby pomóc?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

posłuchaj lekarza i czekaj i wiedz jedno ze funkcją tych leków jest powrót chorej osoby do normalności a nie wyzwalanie w niej stanów euforii!!!

 

 

Ok Freddie - zgadzam się z Toba.

Ale ja jeszcze nie jestem w pełni sił i formy - ja byłem naprawde zadowolony, spełniony facet - serio.

Już staję na nogi, mam więcej siły i więcej mi się chce - ale nie mam takiej radości, spontanicznego zadowolenia...

 

Napiszcię jakieś Wasze sugestię..

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

posłuchaj lekarza i czekaj i wiedz jedno ze funkcją tych leków jest powrót chorej osoby do normalności a nie wyzwalanie w niej stanów euforii!!!

Ok Freddie - zgadzam się z Toba.

Ale ja jeszcze nie jestem w pełni sił i formy - ja byłem naprawde zadowolony, spełniony facet - serio.

Już staję na nogi, mam więcej siły i więcej mi się chce - ale nie mam takiej radości, spontanicznego zadowolenia...

Napiszcię jakieś Wasze sugestię..

Ja Go chyba rozumiem. Jemu chodzi o to, ze zapomnial jak to jest sie cieszyc, imprezowac z kumplami, bawic sie i cieszyc w jakiejs wiekszej grupie, albo i bez grupy, odczuwac zwykle zadowolenie z malych i prostych rzeczy. To cos jak ponowna nauka chodzenia po zdjeciu gipsu z nogi. Ja mialem podobnie: najpierw emocjonalna hustawka, ale bez dołów, a potem wszystko spowszednialo, nabralem swiadomosci wlasnych bledow i wlasnych ograniczen, ale tez dystansu do siebie samego. Jeszcze pozniej przyszlo zwykle zadowolenie z malych drobnych rzeczy: z ladnej pogody, udanego zdjecia w plenerze, milego weekendu, dobrze wykonanej pracy itd. Ale z czasem wszytsko sie jakos poukladalo, na dzien dzisiejszy oczywiscie nie jestem tym samym czlowiekiem co dawniej, epizod z choroba odmienia jednak na zawsze, ale nie czuje sie ubozszy ;)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Ja Go chyba rozumiem. Jemu chodzi o to, ze zapomnial jak to jest sie cieszyc, imprezowac z kumplami, bawic sie i cieszyc w jakiejs wiekszej grupie, albo i bez grupy, odczuwac zwykle zadowolenie z malych i prostych rzeczy. To cos jak ponowna nauka chodzenia po zdjeciu gipsu z nogi. Ja mialem podobnie: najpierw emocjonalna hustawka, ale bez dołów, a potem wszystko spowszednialo, nabralem swiadomosci wlasnych bledow i wlasnych ograniczen, ale tez dystansu do siebie samego. Jeszcze pozniej przyszlo zwykle zadowolenie z malych drobnych rzeczy: z ladnej pogody, udanego zdjecia w plenerze, milego weekendu, dobrze wykonanej pracy itd. Ale z czasem wszytsko sie jakos poukladalo, na dzien dzisiejszy oczywiscie nie jestem tym samym czlowiekiem co dawniej, epizod z choroba odmienia jednak na zawsze, ale nie czuje sie ubozszy ;)

 

Majster - dokładnie tak. Brakuje mi takiego właśnie zadowolenia, tęsknię za nim i to bardzo. Mam wiele powodów żeby sie cieszyć ale jakoś tak nie moge. Psycholog (super babka) mówi że jeszcze czas....ale ile mam czekać???

Walczę, staram się, piszę swoje aktywności dzienne, nazywam uczycia, realizuję poprostu terapię, ale nie jestem zadowolony, mam takie momenty smutku.

Ile to moze trwać? a moze powinno sie włączyć jakieś leki inne? czy czekać?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Majster - dokładnie tak. Brakuje mi takiego właśnie zadowolenia, tęsknię za nim i to bardzo. Mam wiele powodów żeby sie cieszyć ale jakoś tak nie moge. Psycholog (super babka) mówi że jeszcze czas....ale ile mam czekać???

Walczę, staram się, piszę swoje aktywności dzienne, nazywam uczycia, realizuję poprostu terapię, ale nie jestem zadowolony, mam takie momenty smutku.

Ile to moze trwać? a moze powinno sie włączyć jakieś leki inne? czy czekać?

Mysle, ze czas. Czescia terapii, jak mowisz, jest spisywanie Twojej dziennej aktywnosci. Nie sprawia Ci frajdy jak na tej liscie pojawia sie coraz wiecej pozycji? Mysle, ze z czasem wroci zwykla umiejetnosc cieszenia sie z dupereli ;) A jak tam Twoje stado? Jakichs kumpli masz? Warto sie czasem poudzielac w grupie :) Powodzenia :)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Majster - dokładnie tak. Brakuje mi takiego właśnie zadowolenia, tęsknię za nim i to bardzo. Mam wiele powodów żeby sie cieszyć ale jakoś tak nie moge. Psycholog (super babka) mówi że jeszcze czas....ale ile mam czekać???

Walczę, staram się, piszę swoje aktywności dzienne, nazywam uczycia, realizuję poprostu terapię, ale nie jestem zadowolony, mam takie momenty smutku.

Ile to moze trwać? a moze powinno sie włączyć jakieś leki inne? czy czekać?

Mysle, ze czas. Czescia terapii, jak mowisz, jest spisywanie Twojej dziennej aktywnosci. Nie sprawia Ci frajdy jak na tej liscie pojawia sie coraz wiecej pozycji? Mysle, ze z czasem wroci zwykla umiejetnosc cieszenia sie z dupereli ;) A jak tam Twoje stado? Jakichs kumpli masz? Warto sie czasem poudzielac w grupie :) Powodzenia :)

 

 

Mam trochę znajomych, narazie nie pracuję - (może niedługo zacznę) to moze będzie lepiej, albo gorzej:)

Myśle cały czas o jakimś leku który by likwidował anhedonię - bo to jest to co jeszcze mi nie mineło -

 

Jakieś zdanie w tej kwestii? może leki działające na dopaminę?? Jak myślicie?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Ja bym to skonsultowal z psychiatra, ale nie narzucaj mu nic i nie odrzucaj tego co juz wywalczyles. Moze za szybko i za duzo bys chcial od razu? Albo popatrz tak: Twoje zniecierpliwienie i chec siegniecia po wiecej to nie jest czasem jakis pozytywny sygnal? Moze poprzestan na samej chęci, reszta przyjdzie z czasem. Dlaczego ja nie wprowadzalbym teraz niczego dodatkowo? Bo to mogloby rozbujac rownowage jaka juz wypracowales, poza tym zawsze moga sie pojawic interakcje.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Ja bym to skonsultowal z psychiatra, ale nie narzucaj mu nic i nie odrzucaj tego co juz wywalczyles. Moze za szybko i za duzo bys chcial od razu? Albo popatrz tak: Twoje zniecierpliwienie i chec siegniecia po wiecej to nie jest czasem jakis pozytywny sygnal? Moze poprzestan na samej chęci, reszta przyjdzie z czasem. Dlaczego ja nie wprowadzalbym teraz niczego dodatkowo? Bo to mogloby rozbujac rownowage jaka juz wypracowales, poza tym zawsze moga sie pojawic interakcje.

 

 

Ok masz więcej doświadcznia w te klocki. I widzę że rozumiesz sytuację. To jest pozytywny sygnał że mi się więcej chce. Ale to idzie baaaaaaaaaaaardzooooooooooooooo powooooollllllllllllllliiiiiiiiiiiiiiiiiiiii.............

 

I łąpie takie dołki - wczoraj tak miałem że mi się prawie płakać chciało i się bałem.

Dziś jest lepiej - wogóle obserwuje że jestem jakiś taki kruchy psychicznie - że to nie ten sam facet - samiec alfa jak kiedyś.

 

Moze jakies dodakowe leki by wzmocniły poprawę - psychiatra mówił że jak będzie słabo na następnej wizycie - to ruszamy ,,ostro" wymienił ANAFRANIL - co o tym myślisz/myślicie? da zadowolenie?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Wiesz każdy reaguje inaczej. Mogę tylko powiedzieć jak działał na mnie. Otóż, niwelował lęki, za co jestem bardzo wdzięczna, niestety nie dawał mi żadnego "kopa". Raczej byłam ciągle śpiąca i zmęczona, czasami były dołki. Więc raczej nie takiego efektu oczekujesz, ale na Ciebie może wpływać zupełnie inaczej.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Dziś jest lepiej - wogóle obserwuje że jestem jakiś taki kruchy psychicznie - że to nie ten sam facet - samiec alfa jak kiedyś.
I nadal chcialbys byc alfa? Nie znudzilo Ci sie jeszcze?

 

Moze jakies dodakowe leki by wzmocniły poprawę - psychiatra mówił że jak będzie słabo na następnej wizycie - to ruszamy ,,ostro" wymienił ANAFRANIL - co o tym myślisz/myślicie? da zadowolenie?

Tak po mojemu to z chorob psychicznych nie wychodzi sie "ostro". Mysle, ze lekarz uzyl takiego sformulowania zebys mial lepsza motywacje. Anafranilu nie jadlem wiec sie nie wypowiem. Ale na Twoim miejscu nie spieszylbym sie az tak z wychodzeniem z choroby, ja w trakcie wychodzenia popelnilem mase bledow, wlasnie przez to nagle poczucie "ozdrowienia". oczywiscie rozumiem, ze stan marazmu calkiem Ci obrzydl, ale na Twoim miejscu raczej delektowalbym sie kazdym zdrowym odruchem, a nie polykal je bez gryzienia i smakowania.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

A tak w ogóle to Majster ma rację, nie ma co liczyć ,że jakieś prochy momentalnie przywrócą Ci radość życia. 50 dni to bardzo krótko na wychodzenie z takiej choroby, więc jeśli leki , które bierzesz Ci pomagają to cierpliwie poczekaj na więcej.

 

 

Zgadzam sie z Wami i z wszystkimi lekarzami że depresja to choroba i już. Ale ja cały czas nie mogę togo(tej świadomości) do siebie dopuścić, że to wymaga czasu, leczenia, itd....

 

Dostałem leki, chodzę na psychoterapię, pracuję nad sobą, ale postępy są maluuuuuttttnnnnkie - szukam jakiś zdecydowanych postępów, szukam poprstu siebie sprzed lat. Tylko tyle? a może faktycznie aż tyle...

 

Może faktycznie będzie lepiej za jakiś czas, może te leki mają jakoś się skumulować, czy coś....

A moze tak jest z tą przeklętą depresją że to ma trwać - 2 miesiące, 3 miesiące, illlleeee?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Wiesz , ja zawsze powtarzam: nerwica czy depresja to choroby na które "pracowaliśmy" przez całe życie, więc nie ma co liczyć ,że da się z nich wyleczyć po paru tygodniach. Aczkolwiek życzę Ci ,żeby trwała jak najkrócej.

 

 

Z tą ,,pracą" to masz rację - ja się wybitnie postarałem sam, i też los mnie zaatakował kilkom extra trudnymi sprawami - i życie wystawiło rachunek - ok. zapłacę.

 

Ale chce to zrobić jak najszybciej, nie chce być słaby, kruchy, chwiejny, i nie dokońca szybko myślący. Oczekuję postępów i chce żeby nadeszły jak najszybciej, stąd pomysł z dołączeniem jakiegoś leku - takiego hardcorowego - mówię serio - dlatego szukam wsród Was info - co to mogło by być. Trittico to jakiś nowy lek, niby zaczą działać, ale to nie to - moze ktoś ma info jak można suplementować tego typu lek innym? może takim który by działał na dopaminę? lub noradrenaline?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Zgadzam sie z Wami i z wszystkimi lekarzami że depresja to choroba i już.
Tu nie chodzi o nazewnictwo, chociaz po mojemu dobrze pojeta i okreslona swiadomosc choroby to taka zwrotnica ktora kieruje Cie na wlasciwa droge w terapii.
Ale ja cały czas nie mogę togo(tej świadomości) do siebie dopuścić, że to wymaga czasu, leczenia, itd.... Dostałem leki, chodzę na psychoterapię, pracuję nad sobą, ale postępy są maluuuuuttttnnnnkie - szukam jakiś zdecydowanych postępów,
Pobawimy sie w takim razie w rysowanie scenariuszy, oki? Zalozmy ze dostaniesz teraz jakis kolejny lek, zaczniesz go brac, a za miesiac uznasz, ze wszystko jest OK, w ogole po co Ci lekarze, leki tez juz niepotrzebne, i odstawiasz na wlasna reke. Po tygodniu jest wzglednie znosnie, ale po 2-3 juz mniej a po 4ech masz podrecznikowy nawrót. Celowo przekolorowalem zebys mniej wiecej wiedzial co moze sie stac. Albo z innej beczki: zalozmy ze chcesz wszystko juz teraz, nagle. Zalozmy, ze nie bierzesz nic nowego, ale tracisz zaufanie do lekarza i zaczynasz majstrowac przy ustalonych lekach - sam regulujesz dawki, bierzesz w kratke, podwajasz je czasem - a po miesiacu masz ten sam efekt jak wyzej. Farmakoterapia to nie jest dieta. To nie jest poranna kawa do ktorej dolewasz mleka gdy masz ochote.

 

szukam poprstu siebie sprzed lat. Tylko tyle? a może faktycznie aż tyle...
To za duzo. Tego juz nie dostaniesz, zapomnij. Epizod depresji odmienia dosc konkretnie, niekoniecznie na lepsze/gorsze, na pewno na inne..

 

Może faktycznie będzie lepiej za jakiś czas, może te leki mają jakoś się skumulować, czy coś....

A moze tak jest z tą przeklętą depresją że to ma trwać - 2 miesiące, 3 miesiące, illlleeee?

Moja deprecha trwala 3-4 ... lata, wliczajac w to nawrót jaki Ci wyzej opisalem :mrgreen::mrgreen:

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

montechristo

 

Jesteś niecierpliwy. Ja też. A poobserwowałeś siebie podczas takiej niecierpliwosci? Zadałeś sobie np. pytanie dlaczego chesz juz powrócić do pelnego zdrowie? Nie chodzi mi o odpowiedź w stylu " bo mnie męczy ten stan, jestem przygnębiony itp". Mam na myśli plany jakie wiążesz po powrocie do zdrowia. Jak Ci przejdą przez myśl......to sobie odpowiedz na pytanie........czy dobrze by było gdyby te plany trochę oddalić w czasie. Wiesz...człowiek cały czas tkwi w starych wzorcach postepowiania.

Mnie sie nasuwa taka myśl....pisałeś,że wczoraj gościł u Ciebie smutek, chciało sięTobie płakać. Nie uważasz,ze to dobry znak? Może potraktuj go w kategoriach pozytywnych, widzisz.....pojawił sie u Ciebie jakiś stan emocjonalny.......smutek.Osoby w silnej depresji nawet nie są skłonne do płaczu. a Ty go jednak poczułeś. A druga sprawa.....moze terapia zaczyna działać co?

Musisz też dać sobie czas na wyleczenie. Całe życie pracuowałeś na efekt dzisiejszego swojego samopoczucia. Jak sobie ustawisz ramy czasowe np. "daję sobie czas do kwietnia" .....to też nie jest dobre rozwiązanie. Dlatego,z=że możesz się rozczarowac. Utrata poczucia choroby nie przychodzi z dnia na dzien. To skomplikowany proces. Chodzi o to,zebyś się nawet nie zorientował kiedy wyzdrowiejesz. Rozumiesz co mam na myśli? Nastawienie się na konkretny termin wyjścia z choroby...np. wiosna, moze wywolać kolejną frustrację. A to uaktywni kolejne ogniwko lęku. To takie moje przemyślenia montechristo.

Myślisz,że ja nie mam chwil zwątpienia?

Nie wiem jak Ty, ale ja juznawet zaczęłam traktowaćte moje zaburzenia jako coś zbawiennego. Powaznie mówię. To przecież alarm, niektórzy naukowcy traktują nerwicę w kategoriach samorozwoju człowieka. Napewno cośw tym jest. Choroba pojawia sie w nas,żeby zmienic siebie, swoje wzorce, które nam niestety nie służą, a które to mamy wpojone, wyuczone jak odruchy.

Wyjdziesz z tego...napewno. Masz samozaparcie. Wiesz,ze życie jest piękne, masz w sobie wolę życia...a to dobre sygnały.

Co do leków....ja nie wiem.....mi ten mój Velaxin jakoś nie odpowiada, wydaje mi się,że powoduje takie napięcie. Ale 26.01 porozmawiam o tym z moim lekarzem.

Będzie dobrze.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Montechristo

 

Przykro mi , ale muszę Cię rozczarować. Nie ma cudownych leków, które wszystko załatwią szast prast. Niektórzy z nas borykają się już z ta chorobą latami. Rozumiem Cię w pewnym sensie bo tez jestem "w gorącej wodzie kąpana", ale moja nerwica nauczyła mnie już trochę pokory.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Przede wszystkim pokora, ale w kategoriach dobra naszego.

Wyzbycie się starych wzorców postępowiania...typu szybko, jestem mocny, szybkomyślacy, nie chcębyć chwiejny....a zastąpienie ich właśnie czymś innym, nowymi wzorcami, które wyzwolą w nas myśli o wyzdrowieniu.

Wiesz....bo jest tak,że jak z czymś na siłę walczymy...to tak naprawdę wiązemy sie z tym jeszcze bardziej. Nie możesz walczyc robiąc sobie jednoczesnie na złość. Chodzi mi o udowodnienie sobie,że jednak powrócisz do poprzedniego stanu. Tak jak napisał Majster.......do poprzedniego stanu nie powrócisz mając teraz doświadczenia z teraźniejszego stanu. Przyszły stan będzie inny...może lepszy....bardziej świadomy. Ale napewno Cię nie upośledzi.

Ja już nastawiłam się,że tak będzie.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Montechristo po pierwsze jak chcesz zmian - zmieniaj leki. Bierzesz słabiutkie,usypiające trittico w niewielkiej dawce i 50 mg sulpirydu (który nie jest typowym antydepresantem). Chcesz zmian wyraźnych, dużych, namacalnych? Proszę bardzo-20 mg paroksetyny prawdopodobnie da radę. Ja się czułem po niej świetnie,niemal euforycznie wręcz, mimo efektów ubocznych. Oczywiście może być inaczej,ale mimo wszystko to najsilniejsze SSRI na rynku. Pytanie tylko co chcesz osiągnąć? Po SSRI generalnie jest się trochę innym człowiekiem. Jeśli chcesz uzyskać mniej spektakularny "wystrzał" ale pozostać sobą to polecam agomelatynę. Działa bardzo dobrze na nastrój, ale gorzej na lęki.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

pete_27

 

Sory , ale nie pisz takich bzdur!!! To jest forum dla ludzi leczących się , a nie szukających mocnych wrażeń. Jeśli jakiś lek pomaga to należy się cieszyć. Nie życzę Ci moich doświadczeń, ale wiedz ,że wiele lat szukałam leku , który tłumił by moje lęki. Gdybyś naprawdę pocierpiał z powodu nerwicy czy depresji doskonale byś to rozumiał!!!

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Chcę jeszcze dodać jedno-piszesz, że chcesz wrócić do siebie sprzed lat. Tylko czy jest to możliwe? Nie ma już kogoś takiego jak "stary ja". To było kilka lat temu, byłeś uboższy o masę doświadczeń z innymi wzorcami myślenia, być może innymi priorytetami. Nie da się do tego wrócić, rozwój osobowości jest ciągły, nieprzerwany, doświadczenia ludzkie cały czas go kształtują. Mam wrażenie, że dokopujesz sam sobie i stwarzasz potencjalny problem w przyszłości - pod nazwą rozczarowanie, że tamten stary ja nie wrócił, albo jest inny, nie taki sam (lub coś jeszcze innego w Twoim przekonaniu). Przekonania kształtują życzenia i oczekiwania, są wg mnie ukrytą formą lęku, że coś może nie wypalić. Przyjmij za pewnik, że zmieniasz się cały czas i możesz być "alfa", ale na pewno nie będziesz identyczny jak kiedyś.

 

[Dodane po edycji:]

 

pete_27

 

Sory , ale nie pisz takich bzdur!!! To jest forum dla ludzi leczących się , a nie szukających mocnych wrażeń. Jeśli jakiś lek pomaga to należy się cieszyć. Nie życzę Ci moich doświadczeń, ale wiedz ,że wiele lat szukałam leku , który tłumił by moje lęki. Gdybyś naprawdę pocierpiał z powodu nerwicy czy depresji doskonale byś to rozumiał!!!

 

 

To zależy jak bardzo zwracasz uwagę na słowa. Wystrzał to bardzo dobre samopoczucie, nieistotne lęki, optymizm i bardzo duża wiara w siebie etc. itp. itd. Ja autentycznie po paroksetynie tak się czułem, dlaczego nie mam zatem tego napisać? To są moje doświadczenia. Dlaczego nazywasz je bzdurami?Autor pisze, że jego lek pomaga minimalnie, że coś tam się dzieje ale pomalutku. Nie wiem ile już lat chłopak ma problemy,ale jak się bierze leki to jednak po to by pomogły.A jak nie pomagają to po co wrzucać w siebie tą chemię? Lek powinien dawać efekt terapeutyczny a jak go nie daje to się go zmienia.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

No dla mnie wystrzał to euforia. Jeśli tak się czułeś , to mogę Ci tylko pozazdrościć. Dla mnie stopniowa poprawa jest już stanem bardzo satysfakcjonującym i mówię tak z własnego doświadczenia, ale również i z doświadczenia wielu innych osób, które znam osobiście albo wirtualnie.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Dla mnie paroksetyna oznaczała zmianę bardzo dużą i to w krótkim czasie. Po 2 tygodniach usłyszałem od kolegi-"jesteś innym człowiekiem". Tak samo, jak ją odstawiłem, tyle, że to oznaczało już coś innego. Nie wiem jak "wygląda" hipomania,ale to było coś na kształt-tak mi się wydaje. W pracy szef i pracownicy mi mówili, że świetnie pracuję, niczym się nie przejmuję i tak było. Byłem super efektywną MASZYNĄ. Przez rok brania leku może miałem kilka dni gorszego samopoczucia. Tylko, że taki stan też nie jest na dłuższą metę superdobry:

 

-obniżony samokrytycyzm i nadmierny optymizm powodowały, że pieniądze wydawałem bardzo lekką ręką-do dziś mam długi

-z grubsza rzecz ujmując,jak to ujął mój brat - miałem"na wszystko wy..b", wszystko po mnie spływało

-dopiero po odstawce "obudziłem się" i zobaczyłem, że praca jednak nie jest taka wcale zajebista, szef nie taki fajny i kasa nie ta-3 miesiące później już gdzie indziej się realizowałem

-bardzo dobry nastrój, ale emocje płyciuteńkie, w zasadzie bez szans na miłość w takim stanie.

-spłycone libido-odmawiałem swojej kobiecie seksu :shock: BA!! Udawałem nawet nie raz orgazm haha. :D

 

Czasem tęsknie do tego leku, ale nie wróciłbym już do niego.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

kurczę kochalem ten stan po serotaxie naprawdę...Jak wspominam czasy kiedy bralem go przez 18 miechow to az lezka w oku potrafi się zakrecić.Ten spokoj ducha kiedy to nic a nic nie moglo wyprowadzic mnie z rownowagi.Jak przebywalem sam czulem sie panem świata az czasem osoby dziwnie to odbierały...No ale niestety rexetin tez troche za bardzo nakrecal mnie w relacjach z ludzmi i bylem zbyt pobudzony.;/ .Żeby nie ten minus to juz nigdy nie zrezygnowalbym z tego leku.

 

ah...jak sie lezalo z piwkiem a te sloneczko wpadalo przez balkon i ogrzewało ciało.:DD .Tak naprawde podczas brania paroksetyny to bylem wiecznie w innym swiecie ale dla mnie było to piękne..

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×