Skocz do zawartości
Nerwica.com

Zaburzenia osobowości (cz.I)


Słowianka

Rekomendowane odpowiedzi

Krwiopij, Bo się boję usłyszeć,że robi sie juz za późno. Ja wiem,ze już za późno trochę. Po 35 roku życia robi sie juz badania prenatalne. Zresztą nie mam połowy szyjki. Wzeszłym roku się jej pozbyłam. Przeżyłam to. Moj ex myślal,że mi ją wytną całą.Mówił,że mu nie przeszkadza to. Uratowała mi moja ginka połowę, zroila plastykę. Na wiesc o tym ex powiedział,że ojcem nie chce juz być. Od tych słów zaczęlo się moje pogrążanie....resztę historii znasz. To miał być nasz powrót do siebie. Nic nie wyszło. Ech.....Haniu...nie chce mi się do tego wracać myślami.

Ale do gina muszę. Bo muszę robić cyto przynajmniej 2 razy do roku. Byłam w styczniu.Poza infekcją po basenie było dobrze. Miałam PAP I.

Wiem,ze to moje ciało. Ginka mnie awse dobija gadkami typu "brać się za macierzynstwo,". Nie chcę być dla niej niemiła. Przeież jej nei powiem,że nie jestem pewna woich uczuć i tego czy chcę. W przyszlości mogę żalować tej decyzji. Zbaczę Haniu co dalejbędzie. I tak przyzwyczajać mi się zostało do myśli,że przez bryle (okulary) będę zaglądać do łóżeczka.

A mój G bardzo by chcial. Ale najpierw chciałby zalegaliować związek. Jest b. wierzący. Kościelnyjeszcze mogłabym wziąśc...bo nie miałam.

 

Co do izolacji to masz rację Haniu.Nic dobrego z niej nie wychodzi. Izolowalam sie od świata, byłam prawie 3 miesiace na zwolnieniu lekarskim w ubiegłym roku. Doprowadziłam sie do stanu, gdzie myśli egzystencjonalne gorowały nade mną. Przykre dowiadczenie, nie chciałabym wracać do takiego stanu, w którym nie umialam sobie odpowiedziec na pytanie kim ja jestem.

Pójdziesz Haniu na te studia, odżyjesz. I mysl w ten sposób. Ta niteczka pociągnie za sobą kolejne. Napewno od razu nie wyzdrowiejesz...to bedzie cykl, tylko naprawde nie możesz się poddać. I dasz radę. Mądrą dziewczyną jesteś. Do tego bardzo urodziwą. I będziesz to umiała wykorzystać. POtem sobie praktyki załatwisz. Adaś Cię kocha. Zobaczysz,że życie nabierze nowego sensu Tylko musisz otworzyc jakiś kanał, malenki kanalik.Kiedy zaczynasz?

 

 

Korba, opcje ginka mi przdstawia cały czas. Jedna to taka....,ze to,że nie mam połowy szyjki nic nie oznacza, najwyzej mnie zaszyje i bede lezala 9 miesięcy w łóżku. Albo nie będę leżała, dam radę chodzić. i mówi,że w ciąży należy być-to jedna sprawa. A druga-przejscie ciąży. Trzecia opcja-wycięcie wszystkiego, jeśli pojawi sie znowu dysplazja. Tłumaczy to tym,że juz nei będzie miala czego konizować, ratować,ze wtedy wywali wszystko.

 

Muszę pomyśleć Kasiu.....

 

Byłam dzisiaj na terapii. Omawiałyśmy sprawę mojego odejścia do tzw. tłumaczenia się ze wszystkiego. Taki wzorzec i mechanizm wykształciłam przy matce mojej. I teraz jest tak,że ja niekniecnie sie komus tłumaczę, moze wyjaśniam coś np. w pracy. a mim tego,że cos wyjaśniam, to traktuje to jako tłumaczenie się. czyli calkowite przeniesienie. Otwiera mi sie mechanizm,że robię to jakby przed matką. Cholera! Nie chcę tak!

I kolejna sprawa czemu się tłumaczyłam?

Mama wiecznie była niezadowolona. Nawet jak sie wytlumaczyłam to wiedziałam,że i to potem wypomni. Więc wykształcił się mechanizm "tłumaczenie sie bez efektu" To tak jakby powierzyc komuś tajemnicę, po czym......przy najbliższej okazji tajemnica została ujawniona.Matka nidy neibyla moją przyjaciołką ,a przejęła to od swojej matki czyli mojej babci, a moja babcia od wojej matki. Poznałam całą historię...jak to było. Powiedzialam na sesji,że niby mam o tym wiedzę na dzień dzisiajszy. Tylko co z tym zrobić. Terapeutka odpowiedziala"Spokojnie, przecież jak sie człowiek czegoś dowie, to potem coś się z tą wiedza podzieje".

Znowu mam nadmiar informacji. Znowu jej powiedzialam,ze otworzyło sie nowe pudelko z czymś, z czego sobei nie zdawałam sprwy. Babka jest naprawdę niesamowita bo to ona mnie naprowadzila do wniosku jaki wysnułam. Ale tak jak mówię.....co z tym wszystkim zrobić.

Będe chodzila dalej....do zesrania się....do oporu, do skutku....To dopiero 10 -ty miesiac terapii. Załozylam dwa lata , wiem,ze tak też nie mogę się nastawiać. Poprostu będę chodziła....będę miała przynajmniej świadomość,że coś zrobilam,że nie zostawilam samej siebie z całym balastem. Czasem jest całkiem znośnie, czasem źle. ale nie jest już tak jak np. w październiku 2009.

dzisiaj mi terapeutka powiedziala,że ja chcę już,że ja chcę szybko wyzdrowieć. Ma rację.

acha.....i pytała czy np. w myślach umiem komuś źle życzyć.Powiedzialam jej,że jak sie pojawiaja takie myli to uważam to za porazke , ze nie umiem odróżnić czy to natręctwo czy normalność. Odpowiedziala,że to ta ja z przeżywaniem emocji na zenatz. więc zrozumiałam,że to tak jakbym tłumiła nawet w myślach złość. Mówiła,ze mam prawo do złości nawet w myślach.

Ale jestem powalona. Znowu mam o czym mysleć przez ten tydzień. Terapie bedę miała dalej w poniedzialki, ale na 15:30.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Korba,

 

Kiedyś chciałam, a teraz się boję bo niczego nie wiem na 100%. Zdaję sobie sprawę,że ludzie żyją ze świadomością,ze nie wszystko jest czarne , albo białe. Ja mam trudności z akceptacją tego co za szare uchodzi.

 

Jak sobie pomyslę,że mogłabym nie być mamą, to się zastanawiam nad celem życia dalszego i go nie widzę. Bo nie jestem nastawona na jakis sukces zawodowy czy samorealizację w hobby lub zainteresowaniach.

Chcialabym, ale jeszcze nie teraz. Jak nie teraz to kiedy? Nie wiem Kasiu.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Nie wiem co sie ze mną dzieje...wszystkie wyniki aspat alat poszły w górę pomimo tego ze mniej jem boli mnie brzuch po prawej i lewej stronie,..i jeszcze swędzi mnie po prawej stronie.i do tego mam chujowe mysli...mam dość wszystkiego - moich problemów fizycznych i psychicznych-osobowosciowych..najchętniej bym spał..

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Moja terapeutka konsultowała się w swoim instytucie w Krakowie i wychodzi, że mam tego bordera.

Wzięła ode mnie numer od mojej psychiatry i będzie do niej dzwonić.

Powiedziała, że oddział dzienny jest dla mnie idealnym rozwiązaniem.

Szef każe iść na zwolnienie, no to cóż - nie pozostaje mi nic innego jak się poddać temu...

We wtorek jeszcze testy u diagnosty.

 

Jestem wykończona emocjonalnie.

Jutro idę na jogę, bo kręgosłup i ramiona mam jak w imadle.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Krwiopij, Hania, wiedziałam, że tak powiesz ;)

 

Dzienny jest wyjściem pośrednim pomiędzy byciem w szpitalu a zalegnięciem w domu - obie możliwości mnie przerażają.

Ja się potwornie boję, ze po wyjściu ze szpitala nie będę umiała się odnaleźć w normalnym świecie.

Muszę mieć kontakt z domem, jednocześnie będąc zmuszoną do wychodzenia codziennie.

 

Dzisiaj jestem bardzo zaabsorbowana sobą, wiem, że to może być denerwujące, ale dzisiejszy dzień był bardzo przełomowy dla mnie.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Kasia, nie jestem jakos szczegolnie zdziwiona.Już jakis czas temu Ci mowilam,że wygląda to jak wygląda.Skoro oddzial dzienny jest dobrym pomyslem,to warto z niego skorzystac.

 

Podpisuję się pod tym, co napisała Hania... Mnie także nie zdziwiła diagnoza Twojej terapeutki Kasiu... A oddział dzienny - myślę, że to dobry pomysł. Nie będziesz zamknięta, a będziesz pod fachową opieką.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

wiecie co... jestem zawstydzona przed moim szefem. on przecież nie wie dokładnie, co mi jest, ale moja słabość stała się widoczna. już się nie da tego dłużej ukryć.

z drugiej jednak strony jestem mu ogromnie wdzięczna. nie wiem, czy sama miałabym odwagę podjąć decyzję o tak długiej nieobecności w pracy. myślę, że udawałabym do utraty sił, aż bym padła któregoś dnia. po prostu.

 

[Dodane po edycji:]

 

doksia, a Ty wiesz jak funkcjonuje ten oddział dzienny? tzn czy każdy jest tam na takich samych zasadach, czy są różne grupy dla różnych psycholi? ;)

bo się może tam spotkamy, a słyszałam kiedyś, że w grupie nie powinni się ludzie znać...

w ogóle to jak to wygląda, wiesz? przychodzisz rano i co? przez kilka godzin terapia? :zonk:

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Korba, ja jestem na oddziale dziennym ale u mnie to pewnie inaczej wyglądam, bo jestem na młodzieżowym i mamy zajęcia szkolne.

 

 

 

Chciałam tu coś napisać, ale stwierdziłam że zrobię to w temacie "Jak się dziś czujecie? Umiecie to opisać?", bo chyba więcej osób tam zagląda

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

djuna, wybacz, czasem bywa tak, że jesteśmy zbyt zaabsorbowani sobą, ja wczoraj miałam bardzo ciężki dzień, więc nie przeczytałam Twojego posta.

Dziś przeczytałam bardzo dokładnie. Kwalifikujesz się do leczenia, wg mnie i to niezwłocznie. Leki na uspokojenie niczego nie załatwią. Nie jestem lekarzem, nikt tutaj nie postawi Ci diagnozy, ale jedno jest pewne - musisz pójść do psychiatry i na terapię. I to szybciutko.

Trzymaj się ciepło.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Korba: jakkolwiek mnie oddział dzienny totalnie rozpieprzył, ciągle mam też w głowie to co tam się działo (minął prawie rok) więc chyba to w jakiś sposób działa ( nie rozumiem jak, ale jednak działa), trochę sobie rzeczy tam uświadomiłam, trochę przepracowałam, większość jednak po prostu się zaczęło jątrzyć jak rany z którymi potem zostałam sama (zresztą pobyt tam sprawił, że zaczęłam się ciąć czego wcześniej nie robiłam). trochę mam żal, że to tak wygląda, że po 3 miesiącach masz mieć 3 kolejne miesiące przerwy. średnio sobie radziłam,ale jakoś poradziłam;P teraz za to mam w kółko myśli samobójcze w głowie i też nie ma żadnej pomocy znikąd i nie ma do kogo się dostać na terapię, bo terminy są na za kilka miesięcy które nie wiem jak przeżyję jeśli ten stan mi choć trochę nie zejdzie.

no ale co by dłużej nie gadać - polecam to piękne doświadczenie życiowe jakim jest oddział, zwłaszcza jeśli ma się szansę dostania z czym czasem jest ciężko a poczekalnie pełne świrów.

 

djuna: z postami czasem tak jest, że zostają bez odpowiedzi. a co do leczenia - rozumiem Cię dobrze, pierwsza moja wizyta u psycho wyglądała tak, że miałam wyrzuty sumienia, że w ogóle zajmuję mu czas. pierwsza wizyta u psychiatry natomiast przerażała mnie przez samo brzmienie tego słowa, potem się przyzwyczaiłam. idź chociażby po to, żeby skonsultować swoje problemy.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Korba: nie wiem jak Ty masz ale ja jak za dużo myślę, to potem nic nie robię.

(tak jak z samobójstwem:D)

więc nie myśl, tylko spróbuj. z terapii możesz zrezygnować, jak poczujesz, że działa za mocno np.

mam kontakt z ludźmi ode mnie z grupy i wszyscy jakoś się trzymają, niektórym zeszły lęki, inni trafili na indywidualną, kolejni radzą sobie bez żadnej terapii już. więc widzisz, nigdy nie da się przewidzieć efektów.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

madseason, dzięki bardzo za rady. zdaję sobie sprawę z tego, że gwarancji efektów (takich czy innych) nikt mi nie da.

a co do myślenia i nie działania to samobójstwo nie jest dobrym przykładem w moim przypadku :mrgreen:

muszę się jeszcze skonsultować z moją psychiatrą.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

A ja właśnie wróciłam z Warszawy, byłam u mojej lekarki i na terapii. I przeszłam dziś z moją terapeutką na "Ty". :shock:

I... przez to znowu poczułam, że jest mi bliska. :shock: Najpierw było burzliwie, potem spokojniej, ogólnie spotkanie było wartościowe chociaż trudne. Kolejna sesja w poniedziałek. Dziwnie mi trochę mówić do niej po imieniu... Ale przyjemnie mi, że ona już nie mówi do mnie "Pani" i jest... tak jak kiedyś...?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Gość
Ten temat został zamknięty. Brak możliwości dodania odpowiedzi.
×