Skocz do zawartości
Nerwica.com

Zaburzenia osobowości (cz.I)


Słowianka

Rekomendowane odpowiedzi

To jeszcze nia panika a stres. Gdy już jest panika to siły owszem może i są, ale nielogicznie wykorzystywane. Rozumiem, że to tylko kwestia nazewnictwa - tak, że pewnie jakiś poziom stresu masz na myśli. Mnie pewien stres też dodaje energii, ale duży czy panika już blokują. Albo wprowadzają działania "bez sensu". Tyle, że czasami taki jakby poziom tła stresu jest już na granicy blokowania albo niestety ponad nią.

 

 

No właśnie ,ja też tak widzę depresje i natężony stres.

Dlatego pytam ,bo mam zdiagnozowaną depresje . A faktycznie wpadam w chaotyczną panikę.

Nie blokuje mnie wtedy nic,mam więcej energii (i tak jak piszesz ,działam wbrew logice)

Odnoszę wrażenie ,ze w takich chwilach ,działam szybko i sprawnie ,jasno myślę ....pomija fakt ,że wszystkie działania skupiam na ucieczce ..schowaniu się .

I dopiero po kilku minutach (czasem po kilkunastu) zaczynam zauważać ,ze działam bezsensu.Ze skutek mojego działania to zupełne -nic- ...Ale gdy jestem w panice ,działam szybko..koncentruje sie na ucieczce (najczęściej z miejsc gdzie są ludzie )

 

Blokada ,przez stres jest mi tez dobrze znana ,tak mnie chwyta ,że nogi mi powoli odmawiają współpracy

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

a ja wstałam o 8.30, mimo że budzik był nastawiony na 7.00. w pracy o 9.30.

 

to pierwszy element mojej dziwności Namiestniku. normalni ludzie przychodzą tutaj do pracy o 8.00, najpóźniej o 9.00.

jestem dziwna, bo nie lubię paplać o pierdołach, trzymam się na dystans, bo mi ciągle duszno i każę wszystkim otwierać okna, mimo że jest klima, nie opowiadam o anginach dzieci i pracy męża, bo takowych nie posiadam, praktycznie rzecz biorąc niewiele o sobie mówię -no bo co tu kuffa powiedzieć... czasem nie pojawiam się w pracy nie zapowiedziawszy (bo mam atak, albo nie daję rady wstać z łóżka, albo umieram...) no nie wiem, jak Ci to wytłumaczyć. jakoś odstaję od przeciętnej kobiety w mojej pracy.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Haniu, już niedługo, wkrótce przeprowadzka, wkrótce zaczynasz studia, będziesz miała powody, żeby wstawać, będzie inaczej! Kiedy się przeprowadzacie, już chyba prawie "na dniach", tak? Mnie moja przeprowadzka zaczyna przerażać, bo będę już całkiem sama, w dodatku w mieście, którego nie cierpię. :?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Monia, fajnie słyszeć, że ta historia miała dobry finał :)

 

Ja idę dzisiaj do mojej terapeutki. Nie wiem, co mam jej powiedzieć. Persony we mnie się zmiksowały na miazgę i już nie wiem, która jest która i która co robi. Jej sposoby działają na mnie krótko. Czuję się naprawdę chora i nie wiem, czy używanie wyobraźni jest w stanie mnie uleczyć. To jest fajne jeśli chodzi o samorozwój, ale czy coś poza tym..... Nie wiem. Jestem coraz bardziej zrezygnowana.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

jestem dziwna, bo nie lubię paplać o pierdołach, trzymam się na dystans, bo mi ciągle duszno i każę wszystkim otwierać okna, mimo że jest klima, nie opowiadam o anginach dzieci i pracy męża, bo takowych nie posiadam, praktycznie rzecz biorąc niewiele o sobie mówię -no bo co tu kuffa powiedzieć...

 

Skąd ja to znam... Zwłaszcza w zimie - np. pamiętam w ubiegłym roku - mróz jak na Syberii, a ja błagałam terapeutkę co sesja o otwarcie okna, bo mi wciąż duszno. Tak samo w autobusach, w domu, wszędzie - duszno i duszno. :evil: Czasem ludzie patrzą na mnie jak na wariatkę. :roll::pirate: O sobie przy innych nic nie mówię. Lubię słuchać innych, albo tak moderować rozmowę, żeby inni się produkowali, zadaję pytania, inni prowadzą "monolog", a ja słucham. :mrgreen::pirate:

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Haniu, no mnie też właśnie wszystko przeraża :( , ale spróbujmy, tak jak pisze Kasia - zaczniemy nowy rozdział, nie możemy ciągle tkwić w takim stanie, bo się pogrążamy, dajmy sobie szansę.

 

Twoja mama ma wyczucie. :pirate: Widzę, że opanowała sztukę manipulowania swoim dzieckiem tak dobrze jak moja. :( A odpisałaś jej coś?

Ja chociaż się swoją brzydzę to teraz się schizuję, że ona wkrótce umrze, bo jest z nią coraz gorzej, chodzi ze skaczącą temperaturą od miesiąca, a nie chce iść do lekarza, traci pamięć, zachowuje się jakby w jej głowie działo się coś bardzo niedobrego, ma coraz silniejsze huśtawki nastroju, czasem to w ogóle wygląda jakby była w jakimś innym świecie, babcia już od zmysłów od tego wszystkiego odchodzi, nie wiem co będzie.

 

Trzymam kciuki, dasz radę, bądź dzielna, jedź i złóż te dokumenty. To początek Twojego nowego życia, w końcu nie będziesz siedzieć sama w domu...

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Haniu, nie znasz mojej mamy, ona się w życiu nie da zmusić do pójścia do lekarza. Powinna kontrolować grzybicę, bo kilka lat temu nawet gastroskopia jej ją w żołądku wykryła. Wygląda na bardzo zmęczoną, wyniszczoną, a nie chce iść do lekarza, bo mówi, że po lekach jej tylko gorzej.

Ciocia to w ogóle nie ma na nią wpływu, ciągle tylko się "żrą", nie ma dnia bez ostrych kłótni, docinek.

Ona od czasu urodzenia mnie nie była ani razu u ginekologa

, choć tam też ma problemy. Bo jest zdania, że jak się szuka czegoś to się znajdzie. No i taka z nią rozmowa. :pirate: Ba, nawet na mnie krzyczała, że po co idę, że jeszcze tylko brakuje, żeby mi tam coś znaleźli. :(

 

Idź do psychiatry, pogadaj z nim, to Ci na pewno pomoże, przecież przy Nim czujesz się bezpiecznie, ufasz Mu. A co z terapią..? Definitywnie odeszłaś i nie zamierzasz wrócić..? Może jednak byś spróbowała, sama czujesz, że nie jesteś w najlepszej formie, może warto zaryzykować?

 

Dobrze to napisałaś – wkręcasz sobie schizofrenię. Bo naprawdę jej nie masz! To tylko natrętne myśli, nie daj się im zwieść.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Haniu, to nie działa, moja mama nigdy nie reagowała na moje groźby zabicia się (a często się zdarzały, gdy np. krzyczała, że ciągle ze mną jest jakiś kłopot, że się przeze mnie wykończy, że wciąż jestem chora itd. to ja - że się zabiję, żeby w końcu pozbyła się tego kłopotu, żeby jej ulżylo :roll: ). Moją babcię i ciocię też to nigdy nie ruszało, były przekonane, że tylko tak w złości krzyczę. Choć to nie zawsze były tylko groźby w przypływie bezradności.

 

Idź do swojego psychiatry, przecież możesz na Niego liczyć...

Według tego co piszesz to i ja mam schizofrenię - bo też mam skłonność do izolowania się, odcinanania i zamykania. :pirate: A terapeutka zapewniała mnie, że nie mam.

Myślę, że faktycznie za dużo czytasz na forum, za dużo tej tematyki - związanej z psychiką, chorobami psychicznymi, zaburzeniami... Łatwo się utożsamić...

No wiem, że terapia jeszcze bardziej rozwala. :( Więc może ta przeprowadzka i studia coś zmienią na lepsze..? A może właśnie na studiach poznasz kogoś fajnego, może się z kimś zaprzyjaźnisz?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Krwiopij, ostatni czas - to musisz lecieć.

 

 

a ja wstałam o 8.30, mimo że budzik był nastawiony na 7.00. w pracy o 9.30.

 

to pierwszy element mojej dziwności Namiestniku. normalni ludzie przychodzą tutaj do pracy o 8.00, najpóźniej o 9.00.

 

Oj kurcze - ja już to traktuje jako normalkę by o sobie źle nie myśleć. Maksymalne spóźnienia na umówione spotkania u mnie przekraczają dobę - przy czym nie umiem zadzwonić i powiedzieć, że mnie nie będzie. Albo jest to tak trudne, że zajmuje mi kilka godzin. Najlepiej bym się odizolował od całego świata i kontaktował tylko mailem i to nie za często.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Kacha, jednocześnie dobrze, że mieszkasz tak blisko...

 

Nie wiem co się ze mną dzieje. Wczoraj wieczorem miałam świetny humor. A dzisiaj? Odkąd wstałam - stopniowo w dół. Przed chwilą wybrałam leki. Po wyjściu z apteki siedziałam nieruchomo pół godziny na ławce i patrzyłam się tępo w nieistniejący punkt. I tak jakieś pół godziny. Teraz siedzę w pracy i nie mam najmniejszej ochoty w ogóle buzi otwierać... Dziś jestem totalnie aspołeczna. Chcę do domu.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

namiestnik, ja o sobie źle nie myślę.... (chociaż gówno prawda - myślę źle), ale inni tak! Dla mnie to nie jest dziwne, co robię, ale dla innych tak!

 

Bacha, no wiem.... zebrałabym Was wszystkie w jedno miejsce blisko mnie, bo tak się martwię o Was Dziewczynki moje...

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Basia, też mam ochotę w siną dal, szczególnie z tego forum... zje bał mi się humor na maksa.

 

[Dodane po edycji:]

 

Haniu, nie pisz scenariuszy. załatwiłaś wszystkie formalności. wbrew wszystkim złym odczuciom, które miałaś. masz prawo być dumna z siebie. a co będzie..., to będzie.... ona step at a time...

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Haniu, ajjj tam, się martwisz- ja już 2 razy studia rzucalam. Raz w połowie mety.

I co z tego? Lepiej mi bez, a pracę fajną z możliwością awansu i tak znalazłam. Papierek to nie wszystko.

Chociaż trochę brakuje mi tzw. studenckiego życia, imprez itd... nie będe miała co dzieciom opowiadać :roll:

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Dziewczyny, ja studia skończyłam w terminie, bez przerw - ale - zrobiłam je zaocznie, dzięki temu, że miałam rentę po ojcu.

I nie, nie chodziłam do pracy. Byłam szczęśliwa, że nie muszę łazić na uczelnie codziennie. Siedziałam głównie w domu (albo imprezowałam więcej niż należy....), a na uczelnie chodziłam co 2 tygodnie w sobotę i niedzielę.

Także też nie mam specjalnie się czym chwalić.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Gość
Ten temat został zamknięty. Brak możliwości dodania odpowiedzi.
×