Skocz do zawartości
Nerwica.com

Oddział Leczenia Zaburzeń Osobowości i Nerwic - 7F


mała defetystka

Rekomendowane odpowiedzi

izzie, ja też nie byłam w 100% przekonana, czy chcę tam pójść, popadałam w skrajności - potrzebuję tego, chcę - nic mi nie jest, nie muszę. Konsultacje warto odbyć, raz, iż nie wiadomo czy zechcą Cię przyjąć, dwa - sama zawsze możesz zrezygnować. Jeśli nie masz obecnie ciśnienia, by wydzwaniać, przyspieszać, po prostu odpuść chwilowo, może za jakiś czas postanowisz inaczej ;)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Witam ja rowniez staram sie o pobyt na tym odziale pierwsza rozmowe mam na lipiec moze sie cos jeszcze przesunie oby juz mam dosc tak samo z moimi objawami mecze sie 8 lat nie moge normalnie funkcjonowac przez te ograniczenia i blokady moiej psychiki oraz zly nastruj ok to tyle pozostaje mi czekac narka :blabla:

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Witam! To mój pierwszy post, a że wybieram się 9 maja (ranyści, toć to już w środę!) na pierwszą konsultację, zdecydowałam się przywitać tutaj i zapytać, czy jest może ktoś kto się w tym terminie wybiera :)

 

To moje pierwsze forum, na którym się wypowiadam, od wielu lat nie byłam aktywna internetowo, ale dziś chyba jakiś lepszy dzień wykrzesał ze mnie resztki szczerości. 4 godziny mi to zajęło, ale przeczytałam caluśki wątek i nie żałuję, rozwiał dużo wątpliwości i wywołał uczucia, których już dawno nie doświadczałam (leki chyba zrobiły w tej kwestii swoje). Obawiam się tylko, że mogę być zbyt potulna i nadmiernie potakująca temu, kto będzie mnie "interwiułował", jako że nie jestem skora do sprzeciwiania się komuś, kto w moim przekonaniu stoi wyżej ode mnie (choć na wstępną diagnozę, którą usłyszałam od mojej pani psychiatry w postaci F60.4 parsknęłam dość rubasznie, bo stawiałam ją zaraz obok bordeline jako niemożliwą do przypisania akurat mnie).

 

kangurekkk, trzymam kciuki za Ciebie :)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Obawiam się tylko, że mogę być zbyt potulna i nadmiernie potakująca temu, kto będzie mnie "interwiułował", jako że nie jestem skora do sprzeciwiania się komuś, kto w moim przekonaniu stoi wyżej ode mnie (choć na wstępną diagnozę, którą usłyszałam od mojej pani psychiatry w postaci F60.4 parsknęłam dość rubasznie, bo stawiałam ją zaraz obok bordeline jako niemożliwą do przypisania akurat mnie).

Aż się uśmiechnęłam :)

Patko, tu nikt nie będzie Ci opowiadał historii życia Twego, cobyś mogła przytakiwać :)

Nastaw się, iż to Ty będziesz mówić - co pewnie już w wątku zauważyłaś.

Powodzenia!

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Atalia, (nie)dziękuję za dobre słowo. No właśnie nie znoszę mówić o sobie komuś w oczy (a raczej z wzrokiem wlepionym w szalenie interesujące elementy wystroju danego wnętrza), walić monologów, bo choć kwieciste, to przeważnie nic z nich nie wynika. Wolę jak mi zadają pytania, oj wolę... no ale ponoć ma być trudno i ma boleć więc uznam to za dobry znak ;)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Atalia, (nie)dziękuję za dobre słowo. No właśnie nie znoszę mówić o sobie komuś w oczy (a raczej z wzrokiem wlepionym w szalenie interesujące elementy wystroju danego wnętrza), walić monologów, bo choć kwieciste, to przeważnie nic z nich nie wynika. Wolę jak mi zadają pytania, oj wolę... no ale ponoć ma być trudno i ma boleć więc uznam to za dobry znak ;)

No, łatwo i lekko nie będzie, kawy, ani herbaty Ci nie zaproponują :D

Nade wszystko - bądź sobą!

(ja podczas 1. rozmowy perfekcyjnie przestudiowałam wzrokiem budowę wieszaka)

Daj znać "po" ;)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Atalia, (nie)dziękuję za dobre słowo. No właśnie nie znoszę mówić o sobie komuś w oczy (a raczej z wzrokiem wlepionym w szalenie interesujące elementy wystroju danego wnętrza), walić monologów, bo choć kwieciste, to przeważnie nic z nich nie wynika. Wolę jak mi zadają pytania, oj wolę... no ale ponoć ma być trudno i ma boleć więc uznam to za dobry znak ;)

 

przygotuj się na opowiadanie życia 3 razy. nie jest źle :) Musisz się przełamać ważne żebyś opowiedziała jak najwięcej, przynajmniej ja tak uważam i powiedziałam co się dało. ja się wybieram ale dzień wcześniej

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Atalia, (nie)dziękuję za dobre słowo. No właśnie nie znoszę mówić o sobie komuś w oczy (a raczej z wzrokiem wlepionym w szalenie interesujące elementy wystroju danego wnętrza), walić monologów, bo choć kwieciste, to przeważnie nic z nich nie wynika. Wolę jak mi zadają pytania, oj wolę... no ale ponoć ma być trudno i ma boleć więc uznam to za dobry znak ;)

No, łatwo i lekko nie będzie, kawy, ani herbaty Ci nie zaproponują :D

Nade wszystko - bądź sobą!

(ja podczas 1. rozmowy perfekcyjnie przestudiowałam wzrokiem budowę wieszaka)

Daj znać "po" ;)

 

No właśnie bycie sobą jest moim głównym problemem. Przez lata usiłowałam się określić, odnaleźć swoje ja, swoją tożsamość. Doszło do tego, że 4 lata terapii z moją Panią P. uważam za zmarnowane pod tym względem, że był to nieświadomy, wielki monodram, teraz to jedynie siedzimy i przez większość czasu milczymy, bo ja nie mam albo ochoty albo siły już udawać, czy grać.

 

Najgorsze są niedorzeczne myśli, że nie jest się "dostatecznie" zaburzonym na ten oddział, no ja pikole...

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Patko, podpisuję się pod Twoją wypowiedzią w całości... Też mam wielki problem z tożsamością, określeniem siebie...

4 lata terapii nic nie pomogły? Co na to wszystko Twoja terapeutka?

I nie myśl tak, że jesteś niewystarczająca zaburzona na 7F. Daj sobie pomóc... Będę trzymać kciuki w środę!

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

No właśnie bycie sobą jest moim głównym problemem. Przez lata usiłowałam się określić, odnaleźć swoje ja, swoją tożsamość. Doszło do tego, że 4 lata terapii z moją Panią P. uważam za zmarnowane pod tym względem, że był to nieświadomy, wielki monodram, teraz to jedynie siedzimy i przez większość czasu milczymy, bo ja nie mam albo ochoty albo siły już udawać, czy grać.

 

Najgorsze są niedorzeczne myśli, że nie jest się "dostatecznie" zaburzonym na ten oddział, no ja pikole...

 

Patko, rozumiem to doskonale, sama borykam się z dekompensacją tożsamościową. Pisząc "bądź sobą" miałam na myśli przede wszystkim to, byś na siłę nie kreowała siebie w jakąkolwiek stronę, nie starała się udawać, udowadniać, po prostu pozwolić sobie nawet na bolesny reset siebie, w miarę - bez mechanizmów obronnych...

Ja wjechałam na 1. rozmowę na omnipotencji z mantrą "jestem silna" etc., wyszłam pozamiatana, po prostu pękłam...

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

izzie, w sumie jakby wszystko zliczyć, to terapia trwa niespełna 3,5 roku, bo raz zdezerterowałam po to tylko, żeby potem wrócić przerażona i z podkulonym ogonem. Do polecanego przez znajomą psychologa zabrali mnie rodzice po tym jak rzuciłam studia po pierwszym roku z powodu nastrojów depresyjnych i nerwicowych, a raczej ich kumulacji. Zaczęłam nowy kierunek, blisko domu, który skończyłam, ale w trakcie studiowania cały czas chodziłam na terapię, długoterminową. Pani P. powiedziała mi ostatnio, że jak mnie wspomina z tamtego okresu, to wydawałam jej się "zdrowsza", a ja z kolei dziś myślę, patrząc na siebie z dystansu i perspektywy czasu, że to wszystko była poza, pozorne zdrowienie, które sobie wmawiałam, a którego wcale a wcale nie czułam, choć bardzo bardzo chciałam, a zamiast tego naśladowałam tylko uczucia i zachowania innych, dopasowując je do sytuacji. Dopiero w lutym tego roku zostałam skierowana do psychiatry, bo wpakowałam się po raz kolejny, tym razem z premedytacją, w magisterkę na uczelni, z której odeszłam za pierwszym razem, (ba, nawet w ten sam kierunek!) tyle że tą "przygodę" zakończyłam po jednym semestrze prawie zamkniętym na samych piątkach i czwórkach. Nie potrafiłam sobie poradzić z jednym zaliczeniem, za duża presja plus inne problemy i dopadła mnie taka nerwica, że do dziś pamiętam płacz mojej mamy, patrzącej jak dostaję drgawek, ataków paniki i zrywam sobie paznokcie u stóp. Rozpoczynam 4 miesiąc brania Bioxetinu, który wyprał mnie ze wszystkich pobożnych życzeń i, można powiedzieć, "otworzył oczy", po czym wprowadził w stan zobojętnienia i świadomości ciągnącej się od lat niemożności odczuwania szczęścia, poczucia szeroko pojętej niekompetencji, bezcelowości i nieumiejętności kochania (choć niektórzy nazywają to "poprawą"). Pani doktor już po drugiej wizycie u niej zaproponowała mi, żebym spróbowała dostać się na ten 7F, dlatego zdziwiłam się nieco po przeczytaniu całego tego wątku i Waszych wypowiedzi, że zrobiła to tak szybko, twierdząc, że to akurat "dla mnie" (po konsultacji z moją panią psycholog).

 

Atalia, postaram się nie kreować żadnej postaci, chociaż to właśnie od lat robię, w razie czego będę mówić, że nie pamiętam albo nie potrafię udzielić odpowiedzi, bo właśnie to będzie wyrazem szczerości, a nie mówienie o czymś, co się "myśli", że się czuło, a nie czuło się wcale. Może to dziwnie zabrzmi, ale wolę się spowiadać obcej osobie aniżeli komuś bliskiemu, to samo tyczy się płaczu. Prędzej rozryczę się i otworzę w autobusie pełnym nieznajomych niż w objęciach przyjaciółki.

 

Dzięki za kciukasy :)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Patko, to spróbuj 7F, może akurat to jest właśnie to :)

 

Ja rozważam 2 opcje, albo przekładam termin I konsultacji z września na lipiec, albo odwołuje i skupiam się na indywidualnej. Muszę wszystko przemysleć, pogadać z terapeutką...

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Może to dziwnie zabrzmi, ale wolę się spowiadać obcej osobie aniżeli komuś bliskiemu, to samo tyczy się płaczu. Prędzej rozryczę się i otworzę w autobusie pełnym nieznajomych niż w objęciach przyjaciółki.

 

Dzięki za kciukasy :)

 

Dla mnie nic dziwnego.

Analogicznie.

U mnie wynika to z pozornego przekonania, że ktoś obcy mnie nie oceni, a nawet jeśli, to "wyrok" po mnie spłynie, natomiast bliska osoba miałaby widzieć mnie słabą? No way...

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

kalipso55, pytasz '(...) jak z perspektywy czasu oceniacie sam pobyt?'

Spuszczam na 7F litościwie załonę milczenia :mrgreen:

 

hahahaha

 

:D;)

 

termin mojej konsultacji po 6 miesiacach abstynencji 8) zbliza się wielkimi krokami. To JUZ 8. czerwca. przez te pol roku duuuzo sie zmieniło, choc emocjonalnie w sumie przezywam wciaz to samo :P objawowo sama nie wiem, czy jest lepiej, na pewno powierzchownie znaczna poprawa :} nie zdarzaja mi sie juz tak zalosne jazdy jak kiedys...

 

w moim zyciu pojawiła sie tez osoba, ktora stala sie czynnikiem przez ktory BARDZO sie waham czy bede w stanie odciac sie od niej na pol roku..

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×