Skocz do zawartości
Nerwica.com

kalipso55

Użytkownik
  • Postów

    36
  • Dołączył

Ostatnie wizyty

Blok z ostatnimi odwiedzającymi dany profil jest wyłączony i nie jest wyświetlany użytkownikom.

Osiągnięcia kalipso55

  1. Zostałam wyrzucona ponad 2 lata temu rzekomo za brak kontaktu z emocjami - tako rzecze wypis i tak też mówiła terapeutka na ostatnim spotkaniu. 7F pomogło mi do tego stopnia, że z wdzięczności przecięłam sobie tętnicę, co mnie jakimś cudem nie zabiło. Do dzisiaj borykam się z lękiem przed terapeutami i nie mam wiary w ich dobre intencje. Kiedyś psychiatra bardzo namawiał mnie na OLZON. Mówił, że potrzebuję terapii w Krakowie. Obecnie twierdzi, że nie wierzy w terapię w tym miejscu i "subiektywne wrażenie ich terapeutów". Trzymam mocno kciuki za wszystkich, którzy wierzą w wyleczenie.
  2. Mamre, terapeuta, o którym wspomniałam, jest psychodynamiczny. Miałam z nim jedną konsultację, trwającą 1,5 h. Z wyglądu nie wzbudził mojego zaufania. Sesja z nim wywarła na mnie ogromne wrażenie, bo znał mnie lepiej niż ktokolwiek. Przy nim zniknęły tarcze. Przestałam udawać. Byłam taka słaba i bezbronna, ale było mi z tym dobrze. Bardzo dobrze. Wiedziałam, że mnie nie skrzywdzi, nie zostawi. Wiedział o rzeczach, o których nikt inny nie miał pojęcia. Byłam dla niego przezroczysta. To było takie oczyszczające. Poruszał tematy, do których nie dotarł żaden terapeuta. Poszedł w zupełnie inną stronę niż OLZON. Na koniec kazał mi pospacerować 20 min i popatrzeć na drzewa, żeby się uspokoić. Dopiero po tej sesji po raz pierwszy przestałam gryźć się z powodu wypisu z 7F. Nazwał moich dotychczasowych terapeutów niedoświadczonymi i powiedział, że na pierwszej sesji powinni wiedzieć, co mają robić. Powiedział też, że nie potrzebuję szpitala, ale doświadczonego terapeuty, który będzie umiał na mnie reagować i nie zostawi mnie. Nie wiem, co ten terapeuta zrobił. Wiem tylko, że robił to dobrze. Nie miałam wcześniej tak ważnej sesji, mimo iż była po angielsku i pewnie nie skorzystałam tak, jakbyśmy rozmawiali po polsku. SAMA1, czuć optymizm w Twoich słowach. Ja jednak nie mam zamiaru usprawiedliwiać 7F, bo "jestem zaburzona, mam pokrzywione myślenie, czucie i reakcje...". W końcu to Oddział Leczenia Zaburzeń Osobowości. Jak sobie nie radzą z tym, do czego zostali stworzeni, to powinny zostać zlikwidowani. Chętnie ciągną kasę z NFZ-u za pacjentów, którzy równie dobrze mogliby korzystać z psychoterapii w warunkach ambulatoryjnych. Jeśli trafi się pacjent nieidealny, to wypisują go. Za mnie zgarnęli 10 tys., za Ciebie pewnie ok. 30 tys. Jaki sens miało wypisanie Ciebie na bodaj 1,5 tygodnia przed planowanym wypisem? M. wypisali tydzień po powrocie z ogólnego, zanim jeszcze doszła do siebie. Mnie wypisali z nasileniem myśli samobójczych i na 1,5 tyg. przed ważnym wydarzeniem życiowym. K. mieli chyba wypisać za związek, ale nie wiem na pewno. Na Oddziale są łamane prawa pacjenta, Kodeks Etyki Lekarskiej i Ustawa o Zawodzie Lekarza i Lekarza Dentysty. Minie dużo czasu nim skieruję kroki do jakiegoś terapeuty, bo zwyczajnie im nie ufam.
  3. SAMA1, moja terapia po OLZON-ie nie istnieje. Byłaś przy tym, jak po ostatniej społeczności poszłam do p. Ordynator dowiedzieć się, za co zostałam wypisana i kiedy zobaczyła mnie w korytarzu, to ryknęła na całe gardło, że jestem antyspołeczna? To ewidentne łamanie tajemnicy lekarskiej. Jeśli tak się zachowuje lekarz, psychoterapeuta i superwizor, to ja nie chcę mieć z nimi nic do czynienia. Nie ufam terapeutom. Nasiliła mi się względem nich potrzeba kontroli. Kiedyś za sesje terapeutyczne płaciłam 100 zł przy spotkaniach raz w tygodniu, a za konsultacje 100-150 zł. Jeden jedyny raz płaciłam 350 zł (80 €) za konsultację z jednym z najbardziej doświadczonych terapeutów na świecie, ale warto było. Przy nim runęły wszystkie mury, które buduję koło siebie.
  4. U nas zostało sporo jedzenia, ale jakoś zaginęło do 24.12. P. Ordynator zwróciła się do całej społeczności, mówiąc co niby o nich powiedziałam na sesji, ale ja tak wcale nie mówiłam! Rzekomo chwaliłam się swoim wykształceniem i że inni mi nie dorównują. Prawda jest taka, że nie skończyłam żadnych studiów. Strasznie się na nią wtedy wkurzyłam. Powiedziałam jej, że niczego takiego nie mówiłam i zmieniła temat.
  5. bordelka_82, przepraszam, jeśli wyraziłam się niejasno. Przygotowywane przez nas jedzenie było na Wigilii społecznościowej, ale nie na Wigilii 24.12, ma której było tylko kilkoro pacjentów, dwie pielęgniarki i pani salowa. Liczyliśmy na barszcz i sałatkę, które wyszły wyśmienicie, a musieliśmy się zadowolić zupą grzybową ze szpitalnej kuchni albo barszczem z kartonu, który sami kupiliśmy. Rozmowy między pielęgniarką i terapeutą są słuszne, bo dają szersze spojrzenie na pacjenta. Gorzej, jeśli te informacje ulegają zniekształceniu do tego stopnia, że muszę się tłumaczyć i każdej osobie opowiadać od początku. Zaczęłam się zastanawiać, czy nie mam urojeń, ale po każdej sesji zapisywałam moje rozmowy z zespołem terapeutycznym do dzienniczka, by móc do tego wracać i raczej nie mam. Może po prostu mówię nielogicznie, za bardzo skaczę po tematach albo stosuję skróty myślowe? Nie wiem. Po jakimś czasie pielęgniarka po prostu prosiła, żebym opowiedziała własnymi słowami ostatnią sesję z terapeutką i wtedy było lepiej. Za łamanie tajemnicy uważam spotkanie społeczności, na którym p. Ordynator powiedziała to, co niby mówiłam na sesji terapeutycznej. Długo jesteś w terapii? Jak z perspektywy czasu oceniasz 7F?
  6. Mamre, dziękuję za miłe słowa. Nie chciałabym demonizować 7F. Dużo zależy, na kogo się trafi. Prawie wszystkie pielęgniarki są naprawdę świetne i miałam wyjątkowego psychoterapeutę społeczności, którego nie chcieliśmy puścić na urlop. Różnie bywa z terapeutami. Problemem są kłopoty w komunikacji między personelem. Większość pacjentów jest w porządku. Było mi tylko przykro, że nikt do mnie nie napisał z zapytaniem, jak się czuję po wypisie, chociaż wiedzieli, że czeka mnie trudny czas. No, ale trudno. Myślę, że ktoś inny na moim miejscu poradziłby sobie lepiej zarówno na oddziale, jak i po.
  7. OLZON jest dla osób, które równie dobrze mogłyby korzystać z psychoterapii w warunkach ambulatoryjnych. Tam nie ma nawet krat we wszystkich oknach i w każdej chwili można opuścić teren szpitala, by rzucić się pod tramwaj. Wiecie co mi się najbardziej nie podobało? 1. Brak wolności wyznania. Wigilia była obowiązkowa niezależnie czy było się innego wyznania, pochodziło z ortodoksyjnie katolickiej rodziny, w której doświadczało się przemocy, czy było się molestowanym przez księży. Nie i już! bo „jesteśmy w Polsce i tradycje chrześcijańskie są wpisane w polską kulturę, a kto nie przyjdzie na Wigilię, ten będzie mieć nieobecność na społeczności”. Dopiero kiedy do personelu dotarło, że w tej sprawie nie mamy zamiaru ustąpić, to p. Ordynator powiedziała, że Wigilia nie jest i nigdy nie była obowiązkowa. Tym samym okazało się, że blisko 40 pacjentów miało omamy słuchowe. Jak dla mnie, to poprzez nieumiejętność przyznania się do błędu skreśliła siebie nie tylko jako terapeutkę, ale także jako osobę dorosłą, bo w zaparte idą tylko osoby niedojrzałe. 2. Posiłek Wigilijny miał być przygotowany przez pacjentów za ich pieniądze. Ochotnicy (osoby „chętne” były zapisywane na liście, żeby było wiadomo, kto jest niechętny) zrobili tysiące uszek, barszcz, sałatki… Szkoda tylko, że na właściwej kolacji wigilijnej, na której została garstka osób nie było prawie nic z tych rzeczy, bo personel reklamówkami wynosił gotowe świąteczne jedzenie do domu. Pozostały nam ciasta, śledzie i średnio smaczne jedzenie z kuchni szpitalnej. 3. Brak tajemnicy lekarskiej. Pani Ordynator była na tyle uprzejma, że na społeczności wyjawiła, co rzekomo mówiłam na sesjach za zamkniętymi drzwiami. Piszę „rzekomo”, bo… 4. Przemiła pani terapeutka z uśmiechem na twarzy przyznała mi się na ostatniej sesji, że przekazywała personelowi nieprawdziwe informacje na mój temat Ogólnie była miła, ale przegapiła kilka ważnych lekcji z etyki. 5. W trakcie pobytu zmieniono mi terapeutę. Różne rzeczy się zdarzają i zdaję sobie z tego sprawę, ale nie rozumiem sposobu, w jaki to się odbyło. Otóż pewnego dnia przyszła do mnie pielęgniarka i powiedziała, że następna sesja odwołana, od przyszłego tygodnia zmiana terapeuty, po czym odwróciła się na pięcie. Ani przepraszam, ani słowa wyjaśnienia czy pocałuj mnie w d***. Chyba sami nie wierzą w skuteczność swojej terapii. Podobno moja pierwsza terapeutka poszła na urlop zdrowotny. Byłoby miło, gdyby załatwiono to w inny sposób. 6. Moja pierwsza terapeutka miała problem z agresją. Gdy coś jej się nie podobało, to podnosiła głos. Nie radzę sobie z krzykiem. Jeszcze do niedawna zalewałam się łzami, gdy ktoś na mnie krzyczał, a mam 28 lat. Po takich akcjach przestawałam się odzywać, na co ona groziła mi wypisem. Nie tylko mi zresztą. Później psychiatra wysłał mnie na konsultację do psychoterapeuty, który ma 50 lat doświadczenia. Ten terapeuta, pomimo że pracuje w nurcie psychodynamicznym, powiedział, że już nieważne w jakim nurcie będę mieć terapię. Ważne jest, żeby terapeuta mnie nie zostawił. Powiedział, że jest zły na swoich kolegów i nazwał niedoświadczonymi terapeutów, na których do tej pory trafiałam. OLZON zrobił mi najgorsze, co mógł: zostawiły mnie terapeutki i wypisano mnie bez wyjaśnienia. 7. Przed wypisem nie dostałam ani jednego ostrzeżenia, że mogę zostać wyrzucona. Nie liczę gróźb pierwszej terapeutki, bo moja pielęgniarka i terapeuta społeczności zapewniali mnie, że nie zostanę wypisana z tego powodu. Trafiłam na zbiorowy wypis, który podobno czasami się zdarza, gdy personel traci kontrolę nad społecznością. Mam nadzieję, że to plotka. Gdy zapytałam terapeutkę, za co mnie wyrzucają, to stwierdziła, że „za brak kontaktu z emocjami”. Dwoje psychiatrów i dwie terapeutki zgodnie twierdzą, że nie mogłam zostać za to wypisana tym bardziej, że wciąż byłam na początku terapii. Według nich z epikryzy nie wynika, za co zostałam wypisana. To kto ma wiedzieć? 8. Brak dostępu do informacji. Gdy zapytałam terapeutkę czy pielęgniarki, co o mnie myślą albo czy mogą wyjaśnić swoje słowa, to słyszałam: „nie będę się z panią wdawać w dyskusję”, „nie będę się przed panią tłumaczyć”, „ja sobie różne rzeczy myślę” lub spotykałam się z milczeniem. Jedyną osobą, która zawsze wytłumaczyła mi, co ma na myśli, był pan Piotr. 9. Terapeutki na konsultacjach przed przyjęciem i na sesjach podczas pobytu podawały wzajemnie wykluczające się komentarze. Ciekawostką jest, że terapeutka uznała mnie za empatyczną, a dostałam rozpoznanie osobowości antyspołecznej. Fuck logic! Mogę to zrozumieć jedynie jako dobre usprawiedliwienie wypisu w razie kontroli, bo na OLZON nie przyjmują osób z takim rozpoznaniem. 10. Nieraz otwierałam oczy ze zdumienia, gdy pielęgniarka mówiła mi, co niby mówiłam na sesjach. Przykład manipulacji wypowiedzi: terapeutka pyta mnie, dlaczego nie mam partnera. Odpowiedziałam, że nie potrafię stworzyć zdrowego związku. Gdybym chciała, to mogłabym mieć, ale to nie byłoby wartościowe. Do karty trafiły tylko słowa, że gdybym chciała mieć partnera, to bym miała. 11. Podczas pobytu prowadziłam dziennik, więc mogę jeszcze długo pisać i przytaczać dialogi, ale nie chcę Was zamęczać. Na koniec opowiem o pewnej bolesnej sprawie. Jedna pacjentka powiedziała, że przewyższam intelektualnie moją terapeutkę i poszła plotka, że to ja tak powiedziałam. Mimo że próbowałam wyprostować to na sesjach z pielęgniarką i terapeutką, mimo że dwie osoby same z siebie stanęły w mojej obronie na psychorysunku, to do końca personel twierdził, że to ja tak powiedziałam. Każdy, kto wie, jakie mam kompleksy na punkcie własnych możliwości intelektualnych, wie też, że to w ogóle do mnie nie pasowało. Minęło ponad 8 miesięcy od wypisu z OLZON-u. Do dzisiaj nie potrafię skorzystać z pomocy, bo boję się terapeutów. Przez ten czas wychodziłam prawie tylko do sklepu. Straciłam wszystko, co mi jeszcze z życia zostało. Gdybym mogła cofnąć czas, to w żadnym razie nie poszłabym do 7F. Zgłosiłabym się do Komorowa lub Międzyrzecza i Wam też to proponuję.
  8. W tekstach nie wspominają jedynie o tym całym milczeniu ze strony terapeutów podczas kwalifikacji. Cała akcja ma na celu zdekompensować pacjentów. Według mnie chodzi o to, że osoba skrajnie zaburzona nie wytrzymałaby napięcia i wybuchła lub wybiegła trzaskając drzwiami. Na trzeciej konsultacji (nie wiem jak u Was, ale u mnie tak było) terapeutka rzucała takimi interpretacjami, że chyba w pewnym momencie siedziałam z rozdziawioną buzią. Myślę, że te interpretacje nie muszą być sensowne, a jedynie trzeba na rozmowie z p. Ordynator powtórzyć je, pokazać, że się zapamiętało, przemyślało i w ten sposób "osiągnęło" wgląd. Pozdrawiam
  9. Już ktoś tu kiedyś zamieścił tego linka Jeśli macie dostęp do bibliotek przy uczelniach medycznych, to proponuję wrzucić personel do Polskiej Bibliografii Lekarskiej. Można dowiedzieć się wielu rzeczy. Np. artykuł dr Wieczorek, omawiający terapię dziewczyny z BPD, bardzo szczegółowo opisuje proces przyjęcia na 7F. M.in. dzięki temu przeszłam przez proces "rekrutacji i selekcji" do Oddziału. Z całą pewnością nie powiedziałabym wielu rzeczy, gdyby nie te artykuły. Ponadto jest ciekawy artykuł o społeczności terapeutycznej napisany na któreś-tam-lecie szpitala czy też Oddziału. Jak są takimi bystrzakami, żeby publikować tego typu rzeczy, to proszę bardzo
  10. A moim zdaniem dużo. W moim przypadku potrzeba latających budzików, żebym wstała z łóżka i zajęć na Uczelni o 7:30, żebym się z niego zwlokła Fajnie byłoby nauczyć się wstawać tuż po obudzeniu. Mam nadzieję, że do tego dojdę i nie zaprzepaszczę już w tydzień po wyjściu z Oddziału
  11. Do osób, które już opuściły 7F: jak Wam się teraz żyje w porównaniu z czasem sprzed pobytu i jak z perspektywy czasu oceniacie sam pobyt?
  12. Podziwiam Cię za te ciągłe wizyty w 7F. Nie jestem pewna, czy bym sama nie zaczęła się śmiać, gdyby proponowali mi kolejne i kolejne konsultacje Jestem nawet całkiem tego pewna Teraz to im już chyba głupio Cię nie przyjąć
  13. Spokojnie :) Myślę, że szerokozamknięta powiedziała to z przekąsem A tak przy okazji... para pam pam... 1000 post w wątku
  14. Gratuluję! Widzimy się na Oddziale :) Kiedy Cię przyjmują? A o kijkach wiem od pielęgniarki oddziałowej. Kiedy rozwodziła się o licznych zajęciach dla pacjentów, to ją zapytałam, czy są jakieś sportowe. No i są :) W ogóle fajna kobieta. Chyba wszyscy ją lubią
  15. Podobno w Szpitalu są organizowane zajęcia z Nordic Walkingu. Wiecie coś o tym? Gdzie odbywają się treningi i jak często?
×