Skocz do zawartości
Nerwica.com

Oddział Leczenia Zaburzeń Osobowości i Nerwic - 7F


mała defetystka

Rekomendowane odpowiedzi

i pomogły Ci takie opowiadania?...oswoiłas się z tymi przeżyciami?..bo to o to chodzi...ja wiem,że na terapi się mówi przykre rzeczy i to mi nie przeszkadza...i chodzi mi o terapię indywidualną...bo taka mi jest potrzebna ,a grupowa to tylko dodatek...jeśli chodzi o terapię to przykre opowiadania to norma..i tego się akurat nie boję..mi chodziło o coś innego...ale nie ważne

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Ritka7x, Ale Ty w ogóle chodzisz na terapię?

 

Bo na F7 na konsultacje wcale ciężko nie jest się dostać....ale wątpię czy by cię przyjęli, jak Ty się tu zastanawiasz po co odstawiać leki skoro działają...to mała motywacja do poprawy stanu zdrowia samą terapią...... :bezradny:

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

no bo wolałabym,aby tam nie było żadnych innych oddziałów oprócz właśnie tego F7...wiesz o co chodzi...

 

A ja nie wiem: o co?

Zdecydowana większość osób lądujących na terapii na 7f to weterani takich "innych" oddziałów. Ludzie z historią prób samobójczych, autoagresji, czasem stanów psychotycznych, wiązania w pasy. Ja także mam za sobą takie oddziały. Na 7f też się zdarzają "loty", z tego, co słyszałam, bo terapia potrafi rozwalić człowieka.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Korba, było chłodno-profesjonalnie. Po pierwsze konsultował mnie mężczyzna. Po drugie: zero wyrażania empatii, uczuć, nawet poprzez mimikę twarzy. Po trzecie: MILCZENIE, CISZA. To była próbka psychoanalizy, nawet nie t. analitycznej. Nie dostałam odpowiedzi na żadne moje pytanie. Wyszło tak, że sama sobie w tej ciszy zadawałam pytania i mając za odpowiedź milczenie próbowałam sama na nie odpowiadać. Usłyszałam kilka interpretacji i nawiązywałam do nich. To było dość nowe doświadczenie.

 

Po wczorajszym nie mam już naprawdę ZIELONEGO pojęcia, czy zostanę zakwalifikowana na terapię, czy nie. Totalny brak intuicji pod tym względem. Czuję się zmotywowana i chcę się pozbyć tego strasznego cierpienia, zrobić coś z sobą na serio, ale czy to samo dostrzegły we mnie konsultujące mnie osoby..?

 

Jak Ci dziś poszło? Dostałaś się? Co mówili???

 

-- 19 kwi 2011, 12:50 --

 

No,mój P mówi,że po Krakowie,to jeszcze 4 lata albo nawet 5..

 

ILE..?

 

Czasem boję się, że w takim tempie to ja dopiero na emeryturze wyzdrowieję :( A już nie jestem taka baaardzo młoda, resztki młodości tracę przez depresje i szpitale, a niech to szlag trafi... I po co być zdrowym za 4-5 lat jak już nikt nigdy nie zwróci mi młodości i jej szans? To BOLI...

 

Pocieszam się, że jako zdrowa być może inaczej na to wszystko spojrzę.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Ritka7x, Ale Ty w ogóle chodzisz na terapię?

 

Bo na F7 na konsultacje wcale ciężko nie jest się dostać....ale wątpię czy by cię przyjęli, jak Ty się tu zastanawiasz po co odstawiać leki skoro działają...to mała motywacja do poprawy stanu zdrowia samą terapią...... :bezradny:

 

źle mnie zrozumiałaś...ja nie zażywam leków!...tylko się tak spytałam z ciekawości...bo się zastanawiam nad tym czy wziąść leki czy nie...i się tak wypytuję,aby móc się na coś pomocnego zdecydować...a jeśli chodzi o motywację to ja siebie za nią podziwiam..żyjąc z ciągłym napięciem 6 lat bez leków to chyba musiałam mieć jakąś motywację...i się zastanawiam czy iść na terapie do ośrodka bez żadnych leków..czy brać leki i dopiero wtedy na terapię...i z tąd te pytania...

 

-- 19 kwi 2011, 15:21 --

 

a dlatego jeszcze się nie zdecydowałam na leki bo dużo objawów mi samoistnie ustąpiło, z czasem, bez żadnej terapii, ani leków...i to mnie motywowało, każdy lepszy dzień to była moja ogromna radość i niechęć do leków...

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

No coż.U mnie od razu bylo wiadomo,że ja jestem do terapii długotrwałej-ale to nie jest absolutnie żadna reguła-wszystko zależy od historii życia...no i stopnia jego jakości..Nikt mnie nie zwodzil bajkami,że za pol roku będzie Disneyland,ale jest wielka nadzieja,że cos drgnie.Po tylu latach choroby..naprawdę...za 4 lata wciąż będę względnie mloda,pewnie,że już nie tak jak teraz..

W alternatywie mam cale życie takie jak dzis,w niewyobrazalnym bólu i chaosie.Nie chcę.

 

-- 19 kwi 2011, 15:54 --

 

a tak apropo to mam stracha do leków...najbardziej boję się ich brać ze wzgledu na tycie..jakbyście znali leki co po nich w ogóle się nie tyje,co zwalczają lęk stały,przewlekły to bardzo proszę,abyście jakieś podały mi tutaj...

 

To nie jest temat o lekach.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

naranja, ja w piątek mam ostatnią rozmowę. chciałabym móc to odwlec w czasie.

 

Aaaa to coś mi się musiało pomylić w takim razie. Przepraszam :oops:

Chciałabyś to odwlec w czasie, bo bardziej boisz się odmowy-odrzucenia czy przyjęcia i wizji 24tyg na oddziale?

 

Ja noc przed decyzją pewnie nie zmrużę oka.

 

W ogóle ta czwarta konsultacja to dziwny zwyczaj - oni i tak już wiedzą przed nią, czy kogoś kwalifikują czy odmawiają, więc mogliby telefonicznie poinformować o decyzji - aby przyjechali tylko Ci zakwalifikowani - po skierowanie na terapię. Nie bardzo rozumiem jaki jest sens w tym, aby fatygować np. przez pół Polski kogoś, aby tylko mu powiedzieć, że się nie dostał. Jakiś pomysł??

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

kopiuję tu część wiadomości z wątku "zaburzenia osobowości", bo może się przydać dla innych starających się o miejsce w 7F

 

jestem po czwartej konsulacji - decydującej, z ordynatorką.

mogę zostać przyjęta w każdej chwili, dostałam trochę czasu na uporządkowanie spraw somatycznych i odstawienie benzo i zolpidemu.

mam zadzwonić, jak będę gotowa.

jestem pod wielkim wrażeniem pani ordynator, która bardzo wyrozumiale do mnie podeszła, surowo, ale ze zrozumieniem.

zapytała mnie jaka jest moja decyzja, a ja na to ze zdziwieniem, że myślałam, że to oni podejmują decyzję.

powiedziałam, jak bardzo źle się czuję, powiedziałam o problemach z żołądkiem i jelitami, o bólach stawów i migrenach. powiedziałam, że to mój lęk może te stany pogarszać, że się panicznie boję. ona skomentowała to tak "znalazła sobie pani temat zastępczy, aby odsunąć w czasie pracowanie nad właściwym". przytaknęłam jej. umysł i organizm to jest coś tak nieodgadnionego, że jedno (umysł) może uczynić z drugim co tylko zechce.

w tym wszystkim jestem szczęściarą. bo mogli mi powiedzieć "niech się pani zastanowi, czego pani chce, do widzenia"

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

A ja jestem stary, 12 lat wpieprzałem psychotropy i jestem w ciemnej dupie. Został mi tylko sznur.

...skąd ja to znam.Wprawdzie tylko 4 lata bezskutecznie wpieprzam psychotropy ( jakieś 5 tyś tabletek juz ) ale też mam poczucie czarnej dupy...

Sznur , odpowiednio związany i śliski wożę w bagażniku...Taki gustowny, biało niebieski alpinistyczny hehe ,coby dobrze i profesjonalnie działało oraz wyglądało..

Ale jeszcze nie teraz.Nie nadeszła pora.Mam luzacki stosunek do tego, gdyż juz raz przekonałem się, że jestem w stanie to zrobić, przekroczyć tą samozachowawczą barierę..i gdy sytuacja będzie juz beznadziejna -nie zawaham się. Póki co -lecę po Świętach na Lubliniec na oddział leczenia zaburzeń afektywnych.Ostatnie pół roku sprawiło, że takie "sanatorium" zapewne przyda mi się i w porównaniu z "sanatorium" w jakim tkwiłem ostatnie 6 miechów będzie balsamem.

Trzymaj sie

Robert

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×