Skocz do zawartości
Nerwica.com

BÓG - czy istnieje,jaki jest,nasze wyobrażenie


sbb88

Czy wierzysz w Boga?  

54 użytkowników zagłosowało

  1. 1. Czy wierzysz w Boga?

    • Tak, jestem wyznawcą kościoła latającego potwora spaghetti
      0
    • Tak, wierzę w Boga (hinduista)
      0
    • Tak, wierzę w Boga osobowego (judaista)
      0
    • Tak, wierzę w Boga osobowego (muzułmanin)
      0
    • Tak, wierzę w Boga osobowego (chrześcijanin-inny odłam)
      0
    • Tak, wierzę w Boga osobowego (protestant)
      1
    • Tak, wierzę w Boga osobowego (prawosławny)
      0
    • Tak, wierzę w Boga osobowego (katolik)
      20
    • Tak, jestem rycerzem Jedi
      2
    • Tak, ale go nie lubię (satanista, nihilista)
      1
    • Tak, wierzę w Boga osobowego (wyznaję inną religię)
      0
    • Tak, wierzę w Boga osobowego (ale nie wyznaję religii)
      2
    • Przykładam marginalne znaczenie do koncepcji Boga (buddysta)
      1
    • Tak, wierzę w Boga bezosobowego (deista/panteista itp.)
      6
    • Nie mam zdania/Niezdecydowany (agnostyk)
      10
    • Nie, Bóg nie istnieje (ateista)
      19


Rekomendowane odpowiedzi

refren, gdy ktos jest dobrym czlowiekiem, ale nie jest religijny, to co sie z nim stanie?

 

Nie wiem, to Bóg tylko wie.

zawsze wkurzają mnie wypowiedzi typu Bóg jeden wie, taka wola Boska to jakiś fatalizm i pogląd twierdzący że nic od człowieka tak naprawdę nie zależy, bo wszystko jest w ręku Boga i należy pogodzić się z losem zamiast działać. Narody które godzą się z boskim losem zwykle kiepsko na tym wychodzą, a najbogatsze są te które ten los kształtują.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Mam niedosyt po Wielkanocy, pracowałam w oba dni świąteczne, w poniedziałek pisałam projekt na studia i właśnie czuję, że nędza. Rozważam nawet, czy się nie wybrać do cerkwi, jak będą mieli Wielkanoc, żeby coś "urwać" dla siebie.

 

Też bym poszedł z ciekawości. U Nich Celebra , Ikona , rytualizm nie potrzebują słów ,aby oddać Bogu Pokłon.

Mi z Chrześcijaństwa chyba najbardziej pasowałby protestantyzm, tam jest prostota, bezpośredniość, brak mistycyzmu, a Prawosławie z 2-u godzinnymi mszami, długimi śpiewami, ociekającym złotem i tą całą celebrą jest jeszcze bardziej oderwane od rzeczywistości od katolicyzmu. Gdyby Polska przed wiekami przyjęła reformację to na pewno bylibyśmy krajem bogatszym, sprawiedliwszym o mniejszej korupcji i pewnie już totalnie zeświecczonym no ale to tylko gdybanie. :mrgreen:

A ja najchętniej cofnęłabym się do czasów przedsoborowych w naszym Kościele :105: Mam teoretycznie taką możliwość ale tylko 1 raz w miesiącu.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

A ja najchętniej cofnęłabym się do czasów przedsoborowych w naszym Kościele :105: Mam teoretycznie taką możliwość ale tylko 1 raz w miesiącu.

wg mnie przed soborem było jeszcze gorzej, nie wiem czemu miały służyć msze w łacinie którą nikt prawie nie rozumiał chyba temu żeby ludzie mieli ułudę kontaktu z czymś niezwykłym, niezrozumiałym a ksiądz odwrócony podczas liturgii tyłem do wiernych wyglądał jakby miał ich w dupie za przeproszeniem. Zresztą wg mnie sobór był spóźniony parę wieków no i za mało rewolucyjny, dziś potrzeba nowego soboru aby Katolicyzm bardziej przystosować do obecnego świata bo on już totalnie nie pasuje i tylko w krajach III świata może się podobać choć tam wolą islam i protestantyzm. No ale ja jako niewierzący nie powinienem mieć prawa głosu chyba ;)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

refren, gdy ktos jest dobrym czlowiekiem, ale nie jest religijny, to co sie z nim stanie?

 

Nie wiem, to Bóg tylko wie.

zawsze wkurzają mnie wypowiedzi typu Bóg jeden wie, taka wola Boska to jakiś fatalizm i pogląd twierdzący że nic od człowieka tak naprawdę nie zależy, bo wszystko jest w ręku Boga i należy pogodzić się z losem zamiast działać. Narody które godzą się z boskim losem zwykle kiepsko na tym wychodzą, a najbogatsze są te które ten los kształtują.

 

To nie chodzi o bierność, bo nie mówimy tu o działaniu, chodzi o to, żeby nie wyrokować w imieniu Boga, czy ktoś będzie zbawiony czy nie- bo nie mamy do tego prawa. Jeśli chodzi o pomysł, żeby nic w życiu nie robić i zdać się na działanie Boga, to taka postawa się nazywa kwietyzmem i została przez Kościół potępiona.

 

http://pl.wikipedia.org/wiki/Kwietyzm

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

To nie chodzi o bierność, bo nie mówimy tu o działaniu, chodzi o to, żeby nie wyrokować w imieniu Boga, czy ktoś będzie zbawiony czy nie- bo nie mamy do tego prawa. Jeśli chodzi o pomysł, żeby nic w życiu nie robić i zdać się na działanie Boga, to taka postawa się nazywa kwietyzmem i została przez Kościół potępiona.

Przez oficjalny Kościół pewnie tak, ale wiele razy słyszałem od wierzących zwłaszcza starszych zdania typu "Bóg tak chciał" jakby wszystko było w rękach Boga. To że ktoś nieodpowiednio wyszedł za mąż, ożenił, nie ma dobrej pracy, na coś zachorował, uległ wypadkowi, przedwcześnie umarł to wszystko wola boska.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

To nie chodzi o bierność, bo nie mówimy tu o działaniu, chodzi o to, żeby nie wyrokować w imieniu Boga, czy ktoś będzie zbawiony czy nie- bo nie mamy do tego prawa. Jeśli chodzi o pomysł, żeby nic w życiu nie robić i zdać się na działanie Boga, to taka postawa się nazywa kwietyzmem i została przez Kościół potępiona.

Przez oficjalny Kościół pewnie tak, ale wiele razy słyszałem od wierzących zwłaszcza starszych zdania typu "Bóg tak chciał" jakby wszystko było w rękach Boga. To że ktoś nieodpowiednio wyszedł za mąż, ożenił, nie ma dobrej pracy, na coś zachorował, uległ wypadkowi, przedwcześnie umarł to wszystko wola boska.

Starsi ludzie w większości odliczają czas do końca, jeżeli niepowodzenia tłumaczą sobie wolą boska to od razu nasuwa się-skoro Bóg tak chciał to im to wynagrodzi po śmierci. To raczej jest jakaś forma pocieszenia, w którą w końcu sami zaczynają wierzyć. Zawsze trudno znieść, ze się nawaliło, zwłaszcza kiedy już nie można tego naprawić. Dlatego raczej starszym ludziom nie ma się co dziwić, że myślą tak a nie inaczej.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

To nie chodzi o bierność, bo nie mówimy tu o działaniu, chodzi o to, żeby nie wyrokować w imieniu Boga, czy ktoś będzie zbawiony czy nie- bo nie mamy do tego prawa. Jeśli chodzi o pomysł, żeby nic w życiu nie robić i zdać się na działanie Boga, to taka postawa się nazywa kwietyzmem i została przez Kościół potępiona.

Przez oficjalny Kościół pewnie tak, ale wiele razy słyszałem od wierzących zwłaszcza starszych zdania typu "Bóg tak chciał" jakby wszystko było w rękach Boga. To że ktoś nieodpowiednio wyszedł za mąż, ożenił, nie ma dobrej pracy, na coś zachorował, uległ wypadkowi, przedwcześnie umarł to wszystko wola boska.

 

Każdy odpowiada za swoje decyzje, na przykład za to, kogo wybrał na męża/żonę, dlatego m.in. nie ma rozwodów kościelnych i nie można zwalać na Pana Boga złej decyzji. To że ktoś nie ma dobrej pracy może też w dużym stopniu zależeć od tego kogoś. Bóg jest sprawiedliwy, więc nagradza czyjś wysiłek, korzystanie ze swoich zdolności, przedsiębiorczość itp. - o ile to nie jest użyte w sposób nieuczciwy, do niemoralnych rzeczy- bo wtedy działa to na człowieka niszcząco. Jest na tyle sprawiedliwy, że osobom, które się Nim nie przejmują, też zostawia wolną wolę i możliwość korzystania ze swoich zdolności, które im dał. Nie lubi też lenistwa i uciekania od odpowiedzialności za siebie.

Z drugiej strony tak, wierzymy że wszystko jest w rękach Boga. Nie mamy pretensji do całkowitej kontroli, godzimy się, że są rzeczy na które nie mamy wpływu, bo jesteśmy małymi żuczkami - co zapewnia spokojny sen.

 

Poza jest np. w Księdze Syracha:

 

"Niejeden pracuje, trudzi się i spieszy,

a tym bardziej pozostaje w tyle.

Niejeden słaby potrzebuje pomocy,

brak mu sił i obfituje w biedę,

lecz gdy tylko oczy Pana łaskawie na niego spojrzą,

wydźwignie On go z nędzy

i podniesie mu głowę,

a wielu zdumieje się tym, co go spotkało.

Dobra i niedole, życie i śmierć,

ubóstwo i bogactwo pochodzą od Pana. " (Syr.11)

 

Z kolei u Koheleta:

 

"Rano siej swoje ziarno

i do wieczora nie pozwól spocząć swej ręce,

bo nie wiesz, czy wzejdzie jedno czy drugie,

czy też są jednakowo dobre." i

 

"Każdego dzieła, które twa ręka napotka,

podejmij się według twych sił! "

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

A ja najchętniej cofnęłabym się do czasów przedsoborowych w naszym Kościele Mam teoretycznie taką możliwość ale tylko 1 raz w miesiącu.

 

Ala, zaskoczyłaś mnie. Raz byłem na Mszy Świętej po łacinie. Nigdy więcej "takiej " . W ogóle szkoda nawet komentarza. Ksiądz odpowiadał sam sobie ( a,że był staruszek to coś może rozumiał), a cały Lud Bozy (w dużej liczbie)

nie wiedział "co ,jak i gdzie" o rozumieniu nie wspomnę. Olać taką formę i dziękować Duchowi Świętemu ,że zakończył to nieporozumienie. Taka jedna znajoma z Opus Dei była wręcz zachwycona ,że będzie mogła sie udać na taką Mszę św-"och i ech", żeby się tylko nie zesrała ze szczęścia. Snob!

Pozdrawiam Ala ;)

Jeśli w Eucharystii nie chodzi o rozumienie Treści ,,, a papież Benedykt miał swoje argumenty za wprowadzeniem takiej Formy to spoko. Dla mnie to był niewypał ,dobry dla klasztorów ,"oświeconych" snobów , itd.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

refren, moja ciocia przez prawie 50 lat miała męża pijaka, który nie pracował a ona go utrzymywała, który w dodatku ją bił i dręczył psychicznie a była z nim bo jak mówiła Bóg tak chciał i że każdy nosi swój krzyż no i oczywiście o rozwodzie mowy nie było. Myślę że spora część starszego pokolenia zwłaszcza na wsi myśli podobnie, są to bardzo dobrzy moralnie ludzie zwykle ale są wg mnie poddani całkowicie woli boskiej, ja gdy ich słucham a mam sporo takich w rodzinie to aż mnie drażni ten fatalizm wszystko w rękach Boga, jak Bóg da, i to jak byli młodsi czyli koło 50-tki też tak mówili a nie że teraz na stare lata im to przyszło.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

refren, moja ciocia przez prawie 50 lat miała męża pijaka, który nie pracował a ona go utrzymywała, który w dodatku ją bił i dręczył psychicznie a była z nim bo jak mówiła Bóg tak chciał i że każdy nosi swój krzyż no i oczywiście o rozwodzie mowy nie było. Myślę że spora część starszego pokolenia zwłaszcza na wsi myśli podobnie, są to bardzo dobrzy moralnie ludzie zwykle ale są wg mnie poddani całkowicie woli boskiej, ja gdy ich słucham a mam sporo takich w rodzinie to aż mnie drażni ten fatalizm wszystko w rękach Boga, jak Bóg da, i to jak byli młodsi czyli koło 50-tki też tak mówili a nie że teraz na stare lata im to przyszło.

 

Nawet dla dobra alkoholika lepiej go zostawić samego, bez pomocy, żeby do niego dotarło, co wyczynia, nie mówiąc o dobru dzieci. W ekstremalnych sytuacjach można odejść i Kościół też tak mówi, tylko nie można wziąć drugiego ślubu kościelnego, czyli związać się z kim innym.

 

Dobrem się niestety nie nadrobi, jeśli jest się daleko od Boga. Czyli odpowiedź jest jedna, zresztą podana w Piśmie Św :roll:

 

:shock:

przyznam, ze to dla mnie niezrozumiale.

 

Mi się wydaje, że problem jest raczej w tym, czy można być dobrym bez Boga. Bóg jest dobrem i dobre jest to, co jest zgodne z Jego wolą. Komuś może się wydawać, że robi dobrze, a będzie robił źle. Na przykład ktoś może działać w organizacji broniącej "praw kobiet", będzie chciał pomagać innym i nawet po części będzie to robił, ale będzie też działał na rzecz aborcji - co będzie dla Boga obrzydłe, ale on będzie myślał, że jest ok.

 

Z drugiej strony są ludzie, którzy się kierują sprawiedliwością i mają zmysł moralny, bez względu na wiarę - i jakoś wierzę, że Bóg się o nich upomni, da im szansę siebie poznać. Ostatnią szansę mamy w chwili śmierci - bo wtedy Bóg jeszcze olśniewa człowieka swoją miłością (tak mówi Wasza ulubiona Faustyna). Z tym że jeśli ktoś całe życie był zapiekły i odrzucał Boga, to w chwili śmierci też może nie zmięknąć - bo jest sobą, tym kim się stał na mocy własnych wyborów - i może pogardzić tą miłością i stracić ostatnią szansę.

 

Tych, którzy umarli i nie mieli okazji poznać Boga nie z własnej winy, sądzi według ogólnych zasad dobra i sprawiedliwości i według tego, czy sami siebie potępiali w swoich sumieniach (jest o tym w Piśmie Św.). Ale w dzisiejszych czasach, to raczej niemożliwe, bo każdy się zetknął z wiarą.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Tych, którzy umarli i nie mieli okazji poznać Boga nie z własnej winy, sądzi według ogólnych zasad dobra i sprawiedliwości i według tego, czy sami siebie potępiali w swoich sumieniach (jest o tym w Piśmie Św.). Ale w dzisiejszych czasach, to raczej niemożliwe, bo każdy się zetknął z wiarą.

Nawet z wieloma wiarami. Bądź tu mądry która lepsza.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

A co z profesorem Religą to był zadeklarowany ateista a tyle dobrego zrobił dla ludzi i polskiej nauki, medycyny. Czy on w oczach Boga jest gorszy od jakiegoś pijaka, który bił żonę i dzieci, nic albo prawie nic dobrego dla ludzi nie zrobił ale za to był wierzący i żałował za grzechy tuż przed śmiercią. Dla mnie to niesprawiedliwe że w religii tacy ludzie są lepsi od niewierzących społeczników. Jakiś głęboko wierzący inkwizytor, mafiozo, zabójca z racji tylko swej wiary stoi wyżej od niewierzącego, wątpiącego poczciwego człowieka.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

A ja mam kilka pytań. Czy wiara ogranicza sie do "uważam że Bóg istnieje"? Czy wiara może być czyms zupełnie innym niż uważaniem że Bóg istnieje? Czy można wierzyc w Boga, ale np: nie wierzyć w cuda, zmartwychwstanie, narodziny z dziewicy... Czy można byc pewnym, że Bóg istnieje, ale jednocześnie w niego nie wierzyć? Czy wiara może być czyms zupełnie innym niż uważaniem że Bóg istnieje? Czy ktos kto deklaruje wiare i głosi że wierzy w istnienie Boga itd...może byc w rzeczywistości niewierzącym i nie zdawac sobie z tego sprawy?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

carlosbueno, dla rozluźnienia tej poważnej dyskusji rzucę, że czytałam kiedyś taką książkę obyczajowo-humorystyczną. Kobieta po śmierci ujrzała Buddę, który omówił jej zasady reinkarnacji, na co ona do niego mówi: skąd się tutaj wziąłeś, ja przecież przez całe życie byłam ateistką. A Budda jej na to: Jezus zajmuje się zmarłymi chrześcijanami, Allach muzułmanami a ja zgarniam swoich wyznawców plus ateistów, bo jako jedyny nie potępiam bezwyznaniowców. Tak to sobie z kolegami podzieliliśmy :D

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Ja myślę, że nie ma czegoś takiego, jak "cud", czy inne takie podobne rzeczy, jak głosi to kościół. Ludzie po prostu chodzą do Kościoła dla tradycji, by słuchać księży, co mówią.

Przecież, gdyby ludzie się zbuntowali i przestali chodzić do Kościoła, w ogóle, to co złego zrobiliby im księża? To byłaby wolna wola ludzi. A i tak wielu nie chodzi do Kościoła.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

A co z profesorem Religą to był zadeklarowany ateista a tyle dobrego zrobił dla ludzi i polskiej nauki, medycyny. Czy on w oczach Boga jest gorszy od jakiegoś pijaka, który bił żonę i dzieci, nic albo prawie nic dobrego dla ludzi nie zrobił ale za to był wierzący i żałował za grzechy tuż przed śmiercią. Dla mnie to niesprawiedliwe że w religii tacy ludzie są lepsi od niewierzących społeczników. Jakiś głęboko wierzący inkwizytor, mafiozo, zabójca z racji tylko swej wiary stoi wyżej od niewierzącego, wątpiącego poczciwego człowieka.

 

Religia nie mówi, kto jest lepszy, a kto gorszy, bo to może tylko stwierdzić Bóg. To że pijak się nawróci w ostatniej chwili, to nie znaczy, że nie odpowie za swoje grzechy - bo jest czyściec. I nikt nie powiedział, że ateista nie może być zbawiony. Z tym że jest bardziej narażony na działanie szatana - choć wierzący też są narażeni. Niemniej zdarzają się ludzie o dużym poziomie altruizmu i wrażliwości moralnej bez względu na wyznanie i tak jest od wieków, zanim powstało chrześcijaństwo też tacy byli i na pewno Bóg ich właściwie oceni.

 

-- 08 kwi 2013, 17:09 --

 

A ja mam kilka pytań. Czy wiara ogranicza sie do "uważam że Bóg istnieje"? Czy wiara może być czyms zupełnie innym niż uważaniem że Bóg istnieje? Czy można wierzyc w Boga, ale np: nie wierzyć w cuda, zmartwychwstanie, narodziny z dziewicy... Czy można byc pewnym, że Bóg istnieje, ale jednocześnie w niego nie wierzyć? Czy wiara może być czyms zupełnie innym niż uważaniem że Bóg istnieje? Czy ktos kto deklaruje wiare i głosi że wierzy w istnienie Boga itd...może byc w rzeczywistości niewierzącym i nie zdawac sobie z tego sprawy?

 

Są różne poglądy, przekonania poza katolicyzmem i chrześcijaństwem, więc można wierzyć w różne rzeczy. Ktoś na przykład może mieć przekonanie, że był jakiś demiurg, który stworzył świat, ale się nim nie zajmuje- w związku z czym nie mamy wobec niego żadnych obowiązków i wyznań czy poglądów bez wiary w zmartwychwstanie też trochę jest.

 

Z drugiej strony za wiarę uważa się właśnie przekonanie, że Bóg istnieje. Tylko, że to nie wystarczy, by być dzieckiem Bożym. Szatan ma pewność nawet, nie wiarę, że Bóg istnieje, a jednak jest czystym złem. Czyli jeszcze trzeba z przekonania, wiary, że Bóg istnieje wyciągnąć właściwe wnioski i wcielić je w swoje życie.

 

Uważam, że można być pozornie wierzącym, a w istocie mieć martwą wiarę i może się to zdarzyć na każdym szczeblu hierarchii Kościoła - nawet biskupom czy kardynałom. Można myśleć, że czci się Boga, a w istocie czcić demony. Można też być ateistą i w istocie czcić demony, bez świadomości, że się to robi, bo szatan się zwykle ukrywa pod jakimś ładnym hasłem - ponieważ prawie nikt nie zmanipulowany nie chciałby mu służyć.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

zawsze zastanawiała mnie jedna sprawa. weźmy przypadek wielokrotnego gwałciciela-mordercy-pedofila, który na parę dni przed śmiercią zdecydował się przyjąć chrzest. z tego co mi wiadomo, chrzest jest sakramentem oczyszczającym z wszelkich grzechów, ergo wspomniany potwór, mający na sumieniu wiele niewinnych istnień, wg dogmatów chrześcijaństwa pójdzie prosto do nieba napastować cherubinków.

 

z drugiej strony mamy niewiernego, który nie przyjął chrztu w ogóle, ale przeżył całe swoje życie postępując głównie dobrze. nie żył w rozpuście, nie bił żony, wychował dzieci na porządnych, młodych ludzi, nawet oddawał 1% swojego podatku na akcję ratowania polskich rysi, których jest tylko 500. jednym słowem żył zgodnie z naukami kościoła, nawet o tym nie myśląc. ów dobry samarytanin, nie dostępując łaski pańskiej, ze względu na swoją obrzydliwą ignorancję wobec jedynej, prawdziwej wiary, dostanie bilet w jedną stronę na wieczną imprezę z darciem pasów jako główną atrakcją.

 

powiedzcie mi zatem, jak to jest? gdzie ten dobry i sprawiedliwy bóg, o którym tyle mówicie? bo ja widzę tylko bezwzględną maszynę biurokratyczną, która ma funkcję wejściową i wyjściową i kompletnie ignoruje to co pomiędzy. nawet gdybym wierzył, w któregoś z bogów, to z pewnością nie wybrałbym tego zazdrosnego dziadygę bez serca, który skazuje dobrych ludzi na wieczne potępienie, tylko dlatego, że nie chcieli dać się zmoczyć jakiemuś klesze, nie mogli bądź zwyczajnie nie wiedzieli, że coś takiego istnieje. tylko błagam, nie serwujcie mi frazesów pt. "nie zbadane są ścieżki pana", bo zarzekam się, walnę was.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Kahir, to Ty moim zdaniem projektujesz na Boga swój sztywny sposób widzenia świata i karzesz Mu działać zgodnie z biurokratyczną machiną. Ale Bóg się nie musi nikomu tłumaczyć, widzi to, co ukryte (też wnętrze człowieka) - i tak, niezbadane są Jego wyroki, choć chciałbyś Go z nich rozliczać.

 

To, że chrzest zmazuje grzechy, nie znaczy, że zmazuje kary za grzechy. Poza tym żeby działał, musi być szczerze przyjęty - jeśli już ktoś ma świadomość (niemowlak nie ma). Nie bardzo wierzę, że jakiś zwyrodnialec może nagle zapragnąć szczerze chrztu - bo musiałby się nawrócić, ale wszystko jest możliwe. Jeśli przyjmie z kalkulacji, żeby się "załapać" do nieba, to z pewnością nie będzie to prawdziwy chrzest - bo grzechy się nie zmazują od pokropienia wodą. Ale jakoś Hitler czy Stalin nie chcieli przed śmiercią przyjmować sakramentów.

 

Co do życia zgodnie z nauką Kk, to nie mówi ona nic o oddawaniu podatku na ginące rysie. Poza tym nie jest powiedziane, że chrzest jest koniecznym warunkiem do zbawienia. Poza tym jeśli ktoś żyje porządnie i zgodnie z przykazaniami - to może się sam zdecyduje ochrzcić w jakimś momencie życia. Możliwe też, że ma kogoś wierzącego z rodziny i kiedy będzie umierał, to ten ktoś go ochrzci, a jeśli był naprawdę dobrym człowiekiem, to będzie gotowy, żeby przyjąć łaskę od Boga, choć chrzest nie był jego decyzją. A tego kogoś, ześle mu Bóg.

 

Może jest jeszcze inaczej, ale nic i tak Cię nie usatysfakcjonuje, ponieważ Twoim celem jest tylko negacja, a nie szukanie prawdy.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×