Skocz do zawartości
Nerwica.com

Nieszczęśliwa, zła miłość


Rekomendowane odpowiedzi

No jak dla mnie twoja zona jest mocno a uczuciowa, mogłaby być taka przez 90% czasu ale czasem powinny dotrzeć do niej wyrzuty sumienia i byłby placz i obietnicą poprawy (he skojarzyłam taki mechanizm z alkoholizmem, choć to tu nie ma nic do rzeczy). A takto nie wiem jak jest zaburzona twoja zona, może tak zachowują się narcyzi? Zawsze taka była? Ps mocno wspieraj swoje dziecko, nie wiem ile ma teraz lat, ale na pewno ma sporo smutkow I problemów jak każdy, i pewnie nie mówi o nich jak wiekszosc

 

Ja bym nie chciała zyc z takim człowiekiem, nawet jakbym mu ślubowała (może nawet ślubowałeś zupełnie innej osobie;)) choć mówi sie ze w zdrowiu i choróbie...... Ach..... Ale to musimy czuć miłość a nie obowiazek, inaczej jesteśmy nieszczęśliwi 

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

6 godzin temu, Felix Lighter napisał(a):

Przepraszam, urządziłem tu sobie pole do wyżalania się, chyba to było mi po prostu potrzebne. Jak z czymś przeginam, to mnie zbanujcie. Sorry. 

Potraktuj to jak terapię. Sam sobie już odpowiedziałeś na wiele pytań, więc kontynuuj, może napisanie tego będzie oczyszczające. W sumie Żonie też jest potrzebna terapia. Kurcze, zmroziło mnie co napisałeś o jej stosunku do córki. 

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

34 minuty temu, Dryagan napisał(a):

Potraktuj to jak terapię. Sam sobie już odpowiedziałeś na wiele pytań, więc kontynuuj, może napisanie tego będzie oczyszczające. W sumie Żonie też jest potrzebna terapia. Kurcze, zmroziło mnie co napisałeś o jej stosunku do córki. 

Dzięki. Jestem w szoku jak bardzo napisanie tutaj nagle zaczęło mnie oczyszczać. Pierwsza noc od dawna przespana nieco spokojniej.

Żona z pewnością moim zdaniem potrzebuje terapii. Jej zdaniem - nie.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

6 godzin temu, Dalja napisał(a):

No jak dla mnie twoja zona jest mocno a uczuciowa, mogłaby być taka przez 90% czasu ale czasem powinny dotrzeć do niej wyrzuty sumienia i byłby placz i obietnicą poprawy (he skojarzyłam taki mechanizm z alkoholizmem, choć to tu nie ma nic do rzeczy). A takto nie wiem jak jest zaburzona twoja zona, może tak zachowują się narcyzi? Zawsze taka była? Ps mocno wspieraj swoje dziecko, nie wiem ile ma teraz lat, ale na pewno ma sporo smutkow I problemów jak każdy, i pewnie nie mówi o nich jak wiekszosc

 

Ja bym nie chciała zyc z takim człowiekiem, nawet jakbym mu ślubowała (może nawet ślubowałeś zupełnie innej osobie;)) choć mówi sie ze w zdrowiu i choróbie...... Ach..... Ale to musimy czuć miłość a nie obowiazek, inaczej jesteśmy nieszczęśliwi 

Wspieram córkę, jest teraz już znacznie silniejsza. Ona ma obecnie lat 14, ja 44. KIedyś powiedziała "tato, ty jesteś dla mnie tym rodzicem wspierającym." To zdanie zapamiętam na zawsze, ono mnie bardzo podtrzymuje. Żona zawsze zdradzała tendencje w tym kierunku, choć dawniej z o wiele mniejszym nasileniem. ALe fakt, osoba, której ślubowąłem dawno już gdzieś odeszła.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

@Felix Lighter odpiszę Ci z pozycji dziecka, które ma taką matkę. Ty weźmiesz z tego ile chcesz. Odnośnie platonicznej miłości wystarczająco dużo osób się wypowiedziało.
Całe dzieciństwo lepiej dogadywałam się z tatą. Miewałam myśli samobójcze, okaleczałam się, szukałam uwagi w nieodpowiednich miejscach. Dopiero w wieku nastoletnim zaczęłam zabiegać o miłość mamy. Imponowała mi, chciałam być taka jak ona. Nigdy nie byłam wystarczająca, zawsze coś było nie tak. Jakikolwiek sprzeciw był karany, inne zdanie było wyśmiewane, lekceważone, unieważnione. Odkąd pamiętam karała mnie milczeniem. Wtedy musiałam ją błagać, żeby się do mnie odezwała, przytuliła, zauważyła mnie. Potrafiłam przed nią klęczeć i przepraszać. Błagać, aby mi wybaczyła. Robiłam wszystko byle była ze mnie zadowolona. Miała nade mną władzę, bałam się jej. W tej chwili jako dorosła kobieta, posiadająca własną rodzinę, nadal się jej boję. Jej telefony wywołują ścisk w żołądku, mdłości i chęć zniknięcia z tego świata. Czasami myślę, że łatwiej by mi było jakby zniknęli ( łącznie z tatą- zawsze jej broni, tłumaczy, poniekąd jest po jej stronie). 
Z perspektywy czasu widzę, że jest strasznie zaburzoną osobą. Potrzebuje terapii, chociaż ona się na to nie godzi. Staram się ograniczać nasz kontakt do minimum, chociaż momentami mam z tego powodu wyrzuty. 
Czytając Twój wpis o żonie, jej podejściu do córki, zobaczyłam w tym wszystkim siebie. Nie pozwól, aby Twoja córka się tak czuła. Widzisz problem, walcz o rozwiązanie. Nie jesteś w stanie zmienić żony, ale możesz być wsparciem dla siebie i swojej córki. 

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Dalia - dokładnie o tym samym pomyślałem "trzeba założyć spodnie.."

Stary, czy jesteś "silnym" facetem? Myślę że tak (troska o córkę)... ale w oczach twojej żony chyba już nie

Bądź silny wewnętrznie a po pewnym czasie staniesz się taki również na zewnątrz.

Jesteś obecnie również wzorcem dla Twojej Córki, budujesz z nią relacje jakich Ona będzie szukała w swoim dorosłym życiu (zaufanie, oparcie, rozmowa..)

 

A uwaga o "kościółku".., wiesz, ja również jestem praktykujący i (przede wszystkim) szukającym relacji z Bogiem. Mi w chorobie bardzo to pomogło. Gdyby nie relacja z Bogiem, to chyba bym się nie wygrzebał z choroby i nie dostrzegłbym własnych błędów.. więc czasem Bóg pomaga:-)

Oczywiście jest mnóstwo ludzi biegających do kościoła, którzy nie dostrzegają, że są przeżarci pychą... ale trzeba pamiętać, że pycha zawsze kroczy przed upadkiem..

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

@IlliBardzo dziękuję za ten wpis. To bardzo cenne zobaczyć, jak człowiek po takich doświadczeniach postrzega świat po usamodzielnieniu się. Ja też bronię żony w oczach córki, tłumaczę jej, że to dla jej dobra, że mama jest zapracowana, zmęczona. Nie jestem w stanie zmienić żony, muszę się z tym pogodzić. Może jeszcze kiedyś znów spóbuję z nią porozmawiać i wtedy na pewno powołam się na to, że spotkałem się z opinią takiej osoby już z punktu widzenia dorosłej kobiety. Może opinia innej kobiety da jej do myślenia choć trochę. Fakt, jest tak, jak pisze @Daljamoże czas zacząc być bardziej stanowczym.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

@miL;)przepraszam, poniosło mnie trochę z tym kościółkiem. Nie mam nic przecwko wierze, sam jestem religijny i gdy zobaczyłem na przykładzie ludzi z mojej rodziny, że ta religia "nie działa", szybko znalazłem sobie inną. WIem, że to pomaga. Mnie również. I choć jestem aktualnie bartdzo sceptyczny, mocno, ale to mocno mam nadzieję, że istnieje Ktoś, kto kiedyś to wszystko poukłada i wynagrodzi tym, którzy cierpią. Może nawet jeszcze za życia... Chodziło mi o to, że mam w rodzinie osoby, w tym niestety moją żonę, które fasetowo są bardzo religijni, ale nie praktykują w swoim życiu tego, o czym słyszą w Kościele. Np. moja teściowa: mięso w piątek = piekło, a awantura, po której jej córka dwa dni nie może się pozbierać = to żaden grzech, to tylko zwykła sprzeczka, do komunii mogę po tym iść. Jeden ksiądz u mnie w parafii zawsze powtarzał, że prostytutki i złodzieje bliżej są królestwa Bożego niż niejeden biskup. CHodzi mi wyłącznie o hipokryzję. Moja żona przez wiele lat przyjaźniła się np. z dziewczyną, która co drugie zdanie mówiła Bóg to, Bóg tamto a sama była okropna dla swoich bliskich, w tym również dla mojej żony. NIe każdy wierzący taki jest, wiem o tym. Boli mnie po prostu to, że się wybiera z wiary to, co wygodne, a to, co jest wymaganiem interpretuje się w pokrętny sposób. A że wiara, kiedyś bardzo głeboka u mnie, zawsze uczyła mnie pokory i kierowała ku temu, by to siebie zmieniać a nie innych, to czuję trochę niesprawiedliwość, że jak ja byłem wierzący, to miałem w kółko wymagania wobec siebie, a inni żyją z tą wiarą dużo bardziej na luzie, im jest więcej wolno. I oni uchodzą potem za świętych, a ja za gnoja. To nie fair. 

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

11 godzin temu, Dalja napisał(a):

No jak dla mnie twoja zona jest mocno a uczuciowa, mogłaby być taka przez 90% czasu ale czasem powinny dotrzeć do niej wyrzuty sumienia i byłby placz i obietnicą poprawy (he skojarzyłam taki mechanizm z alkoholizmem, choć to tu nie ma nic do rzeczy). A takto nie wiem jak jest zaburzona twoja zona, może tak zachowują się narcyzi? Zawsze taka była? Ps mocno wspieraj swoje dziecko, nie wiem ile ma teraz lat, ale na pewno ma sporo smutkow I problemów jak każdy, i pewnie nie mówi o nich jak wiekszosc

 

Ja bym nie chciała zyc z takim człowiekiem, nawet jakbym mu ślubowała (może nawet ślubowałeś zupełnie innej osobie;)) choć mówi sie ze w zdrowiu i choróbie...... Ach..... Ale to musimy czuć miłość a nie obowiazek, inaczej jesteśmy nieszczęśliwi 

I teraz tak myślę, że byłoby mi dużo lepiej, gdyby moja żona choć raz zrobiła to, co ja wiele, wiele razy: usiadła ze łzami w oczach i powiedziała "przepraszam, miałeś rację, popełniłam błąd, powinnam spróbować to naprawić". Ona ma w zwyczaju się obrazić, powiedzieć, że nie umie się zmienić, taka jest i, ten nieśmiertelny a mnie tak bolący tekst: "Jak ci coś nie odpowiada, to proszę bardzo, droga wolna." WIem, że na pewno trochę ją demonizuję. Że w grunicie rzeczy jest dobra, że i we mnie jest dużo zła, może więcej niż w niej, może mam wykrzywione spojrzenie. Ale pewne rzeczy po prostu bolą, a cżłowiek musi je stłumić w sobie i one ranią od środka, gryzą i miotają się i nie wolno ich wyrzucić na zewnątrz, a pogadac nie ma z kim, pozbyłem się przyjaciół żeby zrobić miejsce najpierw żonie, potem dzieciom, teraz po latach bardzo tego żałuję. Proszę, jeśli ktoś z Was jest jeszcze przed założeniem rodziny, nie powtórzcie mojego błedu. MIeć kumpli to nie nieodpowiedzialność, to nie egoizm, ale coś, co może okazac sie potrzebne po wielu, wielu latach. Teraz tego nie mam i mogę prosić o pomoc i wysłuchanie tylko obcych (ale dobrze, że pomocnych) Ludzi. 

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

2 minuty temu, Illi napisał(a):

@Felix Lighter Wspieraj córkę. Ochroń ją przed żoną. Dopóki żona nie zrozumie swojego problemu nie jesteś w stanie dojść z nią dojść do porozumienia. Oprócz ślubowania bycia mężem zdecydowałeś się być również tatą. 

Racja. I będę nim. 

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

12 minut temu, Felix Lighter napisał(a):

przepraszam, miałeś rację, popełniłam błąd, powinnam spróbować to naprawić"

Niestety raczej nigdy tego nie usłyszysz. Dopóki nie zrozumie swojego problemu, nie uda się po pomoc. 

 

13 minut temu, Felix Lighter napisał(a):

WIem, że na pewno trochę ją demonizuję.

Tutaj ważne jest Twoje zdanie. Bo to są Twoje odczucia, Twoje emocje. Z drugiej strony ja mam identyczne wnioski na temat swojej mamy, więc nie jestem pewna czy demonizujesz. 

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

@IlliMoże demonizuję, może nie. Fakt, że cała historia jest tu przedstawiona tak, jak widać ją moimi tylko oczyma i myślę, że najlepiej byłoby gdybyśmy we dwójkę pogadali z terapeutką, może wyszłoby przy postronnej osobie co każde z nas robi źle, a nie widzi. Tyle, że na to niestety nie ma szans. 

 

Słuchajcie, w ogóle dziękuję Wam za całego serca, że tu jesteście i poświęcacie mi czas. PIerwszy raz w życiu mogę się komuś zwierzyć. To siedziało w środku tyle lat, ta dyskusja mnie uwalnia, oczyszcza, nie wiem, jak to nazwać. Naprawdę jest mi od wczoraj dużo, dużo lżej. Nawet jeśli to tylko chwilowa ulga, to i tak masę rzeczy dowiedziąlem się o sobie samym pisząc tu. 

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Felix.. nie masz za co przepraszać:-)

w chorobie przychodziła taka myśl" stań w prawdzie", nie rozumiałem tego aż stanąłem w prawdzie przed sobą i żoną... i to mnie wyzwoliło. Nie, nie przestałem Jej kochać - jest świetną wartościową kobietą. Ale  to moje wyzwolenie pozwoliło mi spojrzeć na siebie i innych z większym dystansem.

Nikogo nie oceniam, bo sam siebie nie potrafię ocenić (osądzić). Przebaczam, nawet gdy ktoś mnie bardzo skrzywdzi... i wiesz co.. to przebaczanie chyba najbardziej człowieka uwalnia.. od złości, która często przeradzała się w nienawiść.

 

Stań się silnym facetem, człowiekiem!:-)

a córka, ma Ciebie zapamiętać jako pierwszego faceta w jej życiu: takiego, który pocałuje, przytuli, wzmocni poczucie własnej wartości... ale również przekaże własne zdanie gdy będzie podążała w stronę tego co może ją zniszczyć.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

3 minuty temu, miL;) napisał(a):

Felix.. nie masz za co przepraszać:-)

w chorobie przychodziła taka myśl" stań w prawdzie", nie rozumiałem tego aż stanąłem w prawdzie przed sobą i żoną... i to mnie wyzwoliło. Nie, nie przestałem Jej kochać - jest świetną wartościową kobietą. Ale  to moje wyzwolenie pozwoliło mi spojrzeć na siebie i innych z większym dystansem.

Nikogo nie oceniam, bo sam siebie nie potrafię ocenić (osądzić). Przebaczam, nawet gdy ktoś mnie bardzo skrzywdzi... i wiesz co.. to przebaczanie chyba najbardziej człowieka uwalnia.. od złości, która często przeradzała się w nienawiść.

 

Stań się silnym facetem, człowiekiem!:-)

a córka, ma Ciebie zapamiętać jako pierwszego faceta w jej życiu: takiego, który pocałuje, przytuli, wzmocni poczucie własnej wartości... ale również przekaże własne zdanie gdy będzie podążała w stronę tego co może ją zniszczyć.

Tak. W tym wszystkim to jednak zawsze w sumie chodzi o dojście do tego, co jest prawdą. 

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Dać komuś zatruć życie własnego dziecka, tylko dlatego że jest jego matką? Nie każda matka jest dobra, często to nie z jej winy tylko np jest zaburzona albo powiela schemat jej rodziców itp 

Pierwszy facet w życiu córki, tak jest, i to przekłada się na wybór partnera potem nieświadomie. Np kobiety mające ojców alkoholików tez sobie wybiorą alkoholika (upraszczając, bo to bardziej zawoalowane)

Tekst że droga wolna, zabawny:D kobiety tak mówiące muszą mieć o sobie duże mniemanie. A potem sie dziwią że się maz spiknie z koleżanką z pracy heh

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Nie jestem kobietą, ale z doświadczenia widzę że niektóre kobiety potrafią rozbuchać swoją samozaj.bistość przy uległym facecie (i pewnie to działa w drugą stronę). Nie chciałbym być źle zrozumiany, nie chodzi mi o władczych facetów.. ale o stawianie granic. Bądź sobą, szanuj siebie, wyrażaj to, spokojnie, czasem beznamiętnie. Ja zrozumiałem w końcu (przypomniałem sobie jaki kiedyś byłem) że trzeba siebie samego polubić i szanować, jednocześnie dostrzegając (widząc ) drugą osobę. Wiem że to utopia, ale oboje kiedyś zdecydowaliście, że wpuszczacie do swojego życia siebie nawzajem. Jeżeli twoja żona używa tekstu "droga wolna" to myślę, że tylko zimny prysznic (życia) może ją obudzić. 

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

No niestety, to jest tak, że chyba sam na to pozwoliłem, a intencje miałem dobre. Chciałem jej zawsze dogodzić, bo bałem się ją stracić. Potakiwałem we wszystkim, bo najmniejszy sprzeciw był traktowany jak "przemoc", "agresja" i "wykańczanie". I tak ją "wychowałem". Niestety, spróbowałem dziś zwrócić uwagę na znowu złe postępowanie wobec córki, bo ostatnio znów miały miejsce spięcia. Starałem się być naprawdę rzeczowy i spokojny, starałem się, żeby to było konstruktywne. Odpowiedź: foch, zasłanianie się kołdrą i histeria, "panie idealny ojcze, ja nie mam siły, ja się źle czuję". Nie wiem, jak mam z nią rozmawiać. Nie umiem po prostu. Tylko jak się z nią zgadzam to jest ok. Najmniejszy sprzeciw i od razu wojna na całego. Nie ma stadium pośredniego, nie ma że porozmawiajmy rzeczowo. Jest zmęczona. Powiedziała to leżąc w łóżku gotowa do snu o godzinie po 21, kiedy ja właśnie wróciłem z pracy, którą zacząłem dziś rano o 8:00. A pracowałem cały weekend również. Nie mam dnia wolnego od dwóch i pół tygodnia i jakoś nie jestem zmęczony. I teraz mam ze dwa-trzy ciche dni jak w banku. Nie wiem, normalnie nie da się do tej kobiety dotrzeć. Chyba faktycznie muszę spróbować beznamiętnie, nie okazywać choćby cienia smutku jakby ta śmiertelna obraza do mnie nie dotarła. I widzę powoli, że ona chyba kopiuje zachowania swojej matki. 

 

Najważniejsze, że córka już chyba ma trochę wywalone na to, już nie daje się zbić z tropu tak łatwo jak kiedyś. Gdy gada  ze mną, nie czuję u niej tego napięcia co dawniej. Jakby nic się nie stało. Nie wczuwa się w temat, łatwo przychodzi jej przerzucenie się na coś innego od razu, ma hobby, które najwyraźniej daje jej odskocznię to samo zresztą które mam ja, mnie pomagało często w przeszłości pozapominać o różnych rzeczach. A my, rodzice - trudno. Będziemy się bawić w dobrego i złego policjanta.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

COŚ JAKBY PODSUMOWANIE
Chyba na tym zakończe rozpisywanie się tu i powiem o wnioskach, jakie wyciągnąłem, może przydadzą się komuś z podobnymi problemami.

 

1. Zacząłem ten temat od durnego uczucia, które uważałem za swój największy problem. Okazało się, że tak naprawdę nie mam problemu z zakochaniem się w kimś tam, tylko z relacjami w mojej rodzinie. Ukrywałem to skrzetnie przed sobą, bo tworzyłem w oczach własnych i cudzych obraz szczęśliwej rodziny. Gwąłtowne, niezdrowe emocje erotyczne są najwyraźniej jak nerwica - uderzają w nas w konkretnym celu, by wyciągnąc na światło dzienne coś, co staramy się głeboko ukryć.


2. Nie można pozbywać się kontaktów poza rodziną, chcąc jej wszystko podporządkować. Spojrzenie kogoś "obcego" jest również tym, czego rodzina potrzebuje, zatem na przykład wyjście na piwo z kumplami to nie grzech, tylko coś czasem zdrowego, potrzebnego rodzinie (ale dosłownie na piwko, a nie zalewanie smutków dużymi ilościami alkoholu)

 
3. Rodzina to nie sielanka. To pole bitwy. To, co należy zrobić w takiej sytuacji, to odpocząć, wylizac rany, na powrót założyć rynsztunek i wracać do walki. 


4. Nie można pozwalać, by jedna osoba zawładnęła nami całkowicie, nie można z kogoś uczynić bóstwa, trzeba zachować zawsze trochę siebie dla siebie i utrzymać pewien poziom asertywności. Nie istnieje nikt, komu człowiek może powierzyć siebie w stu procentach.

 

Dziękuję Wam wszystkim. Pisząc tutaj i czytając Wasze wypowiedzi zrozumiałem swój problem. Teraz przynajmniej wiem, z czym się zmagam. Nie sądziłem, że muszę szukac rozwiązania w tym kierunku. Jestem Wam wdzięczny, jesteście dobrymi Ludźmi.
Teraz pora podac dobro dalej. Muszę przez jakiś czas podochodzić do siebie, uporządkowac to i owo, a potem wrócę i poszukam kogoś kto zmaga się z takimi problemami z którymi ja uporałem się lata temu i spróbuję mu nieco pomóc. 

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Osoba, która reaguje histerczynie na każdą krytykę to cholernie ciężki przypadek.

Zapewne jej postawa obronna z czegoś wynika, z niepewności albo strachu? Braku inteligencji emocjonalnej?

Może warto jej uświadomić, że jesteś od dawna nieszczęśliwy, cierpisz w związku i że to już druga osoba, która jest z nią bardzo nieszczęsliwa. Z tym że córka ma  Ciebie, a Ty nie masz nikogo, kto by Cię wspierał. Tłumienie uczuć i zgadzanie się na zbyt wiele skończy się tak, że kiedyś nie wytrzymasz i odejdziesz. Ona to ciągle wypiera, ale chyba trzeba przebić ten mur obronny. Bez atakowania, mówisz o sobie i o tym, jak się czujesz. I tak to odbierze jako atak, bo naruszysz jej komfort, ale jeśli się nie wycofasz, nie odwołasz, to po jakimś czasie może coś skruszeje.

Może zaproponuj katolicką poradnię rodzinną albo terapeutę. 

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Hej. Chciałabym Wam się z czegoś zwierzyć. Mam przecudownego mężczyznę, którego kocham nad życie. Parę razy nadużyłam jego zaufania ,bo bałam się powiedzieć ,że mam problem ze sobą i uciekałam do alkoholu i narkotyków. Boję się ,że nie zasługuje na miłość z jego strony ,bo jestem najgorszą osobą na świecie.. Czuję się bezwartościowa.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

5 godzin temu, Karolina5432 napisał(a):

Hej. Chciałabym Wam się z czegoś zwierzyć. Mam przecudownego mężczyznę, którego kocham nad życie. Parę razy nadużyłam jego zaufania ,bo bałam się powiedzieć ,że mam problem ze sobą i uciekałam do alkoholu i narkotyków. Boję się ,że nie zasługuje na miłość z jego strony ,bo jestem najgorszą osobą na świecie.. Czuję się bezwartościowa.

Bałaś się powiedzieć i naduzylas Jego zaufania. Może zamiast nadużywać zaufania, lepiej powiedzieć? Jeśli rzeczywiście to cudowna osoba, powinna zrozumieć, jeśli zdobędziesz się na szczerą rozmowę, a samokrytyka widzę że nie jest Ci obca więc na pewno stać Cię na dużo szczerości i pokory przy mówieniu o swoich problemach. Jeśli nie zrozumie, to może nie jest wcale taki cudowny, jak Go widzisz. Co to za problem? Do alkoholu i narkotyków nie ucieka się bez powodu.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

6 godzin temu, refren napisał(a):

Osoba, która reaguje histerczynie na każdą krytykę to cholernie ciężki przypadek.

Zapewne jej postawa obronna z czegoś wynika, z niepewności albo strachu? Braku inteligencji emocjonalnej?

Może warto jej uświadomić, że jesteś od dawna nieszczęśliwy, cierpisz w związku i że to już druga osoba, która jest z nią bardzo nieszczęsliwa. Z tym że córka ma  Ciebie, a Ty nie masz nikogo, kto by Cię wspierał. Tłumienie uczuć i zgadzanie się na zbyt wiele skończy się tak, że kiedyś nie wytrzymasz i odejdziesz. Ona to ciągle wypiera, ale chyba trzeba przebić ten mur obronny. Bez atakowania, mówisz o sobie i o tym, jak się czujesz. I tak to odbierze jako atak, bo naruszysz jej komfort, ale jeśli się nie wycofasz, nie odwołasz, to po jakimś czasie może coś skruszeje.

Może zaproponuj katolicką poradnię rodzinną albo terapeutę. 

Już wiele razy jej to uświadamiałem I próbowałem przeprowadzić takie rozmowy. Ona reaguje zawsze bardzo na zasadzie passive aggressive. Jak mówię że jest mi ciężko, słyszę jej ulubione zdalnie: jak się nie podoba droga wolna. 

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

W dniu 3.10.2023 o 01:43, Dalja napisał(a):

 

 

Ja bym nie chciała zyc z takim człowiekiem, nawet jakbym mu ślubowała 

I tak już trochę na spokojnie powiem jeszcze że też tak naprawdę nie chcę już z nią być. Jak sobie pomyślę co dałoby mi największą ulgę, to chyba uciec. Ale tego nie mogę zrobić ze względu na córki. Wczoraj okazało się że żona już zaczyna wchodzić na podobną ścieżkę z drugim dzieckiem, które zazwyczaj traktuje znacznie, znacznie bardziej ulgowo, bo jest podobne do niej z charakteru i spełnia jej oczekiwania. Po prostu muszę zostać i się jakoś przemęczyć 

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×