Skocz do zawartości
Nerwica.com

To już chyba mój sufit... niżej, niż bym chciała :(


HerShadow

Rekomendowane odpowiedzi

U mnie będzie już z 10 lat. Ale z obecną terapeutką rok. Przez te 10 lat nie doszłam tak daleko jak przez ten rok. Kobieta jest niesamowita. 👊🏻

 

Też miałam momenty, w których przechodziło mi przez myśl, że już więcej nie osiągnę, jednak czytałam, że są takie etapy w terapii, że dochodzi się do ściany i trzeba je przeczekać. Nie wiem oczywiście jak to jest u Ciebie, ale o zakończeniu terapii raczej terapeuta zaczyna wspominać. 

Tak czy inaczej, to pacjent decyduje. Jak piszesz, może zaczniesz znów. 

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Dziś właśnie mój terapeuta zaczął temat końca terapii i spytał o moje zdanie . Moje zdanie jest takie , że teraz jest czas na pracę samodzielną , systematycznie stosować widzę i narzędzia zdobyte podczas terapii a z czasem się okaże co dalej , może terapia grupowa . 

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

@HerShadow to były 3 lata terapii , początek był dosyć intensywny , przyczyną dla której poszedłem na terapię były zlewne poty w sytuacjach stresujących , fobia społeczna , lęki w relacjach . Pierwsze dwa lata były bardzo dobre , terapia przyniosła poprawę . Ostatnio czuję się w miarę dobrze , uczę się akceptować moje ciało , moje możliwości i nie wymagać od siebie , żeby dorównywać wymyślonym wzorcom . Czasami mam więcej energii i rewelacyjne samopoczucie , czasami mniej i lekki smuteczek zaczyna się pojawiać , dla mnie ważne jest , żeby nie nakręcać uruchomianych myśli , dać im zaistnieć i odejść . Mam jeszcze spore problemy z podejmowaniem ważnych decyzji , dużo odwlekam w przyszłość , tu jest jeszcze dużo możliwości do poprawy ale obecnie stoję w miejscu , brakuje mi energii na zrobienie kroku do przodu , dobrze by było żebym nauczył jak się budzić rano wypoczętym i pełnym energii do życia 🙂 

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

7 godzin temu, Robinmario napisał(a):

 Ostatnio czuję się w miarę dobrze , uczę się akceptować moje ciało , moje możliwości i nie wymagać od siebie , żeby dorównywać wymyślonym wzorcom (...). Mam jeszcze spore problemy z podejmowaniem ważnych decyzji , dużo odwlekam w przyszłość , tu jest jeszcze dużo możliwości do poprawy ale obecnie stoję w miejscu , brakuje mi energii na zrobienie kroku do przodu , dobrze by było żebym nauczył jak się budzić rano wypoczętym i pełnym energii do życia 🙂 

 

To parcie na większe wymagania jest okropne. Odbiera cieszenie się z tego, co jest. 

Poranek, w którym otwieram oczy i nie myślę "Again?" też jest moim marzeniem. Mam nadzieję, że kiedyś będzie już normą. Życzę Ci aby Ci się udało to osiągnąć. 🙂

 

Ja dziś byłam u mojej pani doktor psychiatry, bo zmienność nastrojów i inne dolegliwości po bupropionie były nie do zniesienia. Z resztą lekarka stwierdziła, że mogą być padaczkowe. U mnie w rodzinie ona występuje, więc jest zmiana leków. 

 

Zalecenie jest takie, że bupropion odstawiamy i zastępujemy Trittico. 

Dulsevia i Pregabalina zostają. Pregabalina zwiększona o kolejną tabletkę, czyli w sumie już 4. 

 

Czytając o Trittico mam wrażenie, że to lek idealny na moje dolegliwości. Depresja, lęk i problemy ze snem. Jakby jeszcze nie działał tylko na początku a później słabiej, byłoby idealnie.

 

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Ja miałem swój lek na dobre samopoczucie , brałem wenlafaksynę w małej dawce i skutecznie poprawiała mi chęci do działania , przez zimę dobrze się czułem i pomyślałem , że może pora spróbować bez wzmacniaczy , niech organizm sam uczy się działać sprawnie . Po kilku miesiącach jednak energia spadła i samopoczucie wróciło do średniego poziomu , nie powiem , że jest źle bo bywało gorzej ;)  nie jest łatwo cieszyć się z małych rzeczy jak wszędzie dookoła jest bodźcowanie do osiadania dużych . Ja staram się trzymać mojego motto , dopóki mam życie , mam najważniejsze . 

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

W dniu 13.07.2023 o 18:23, Robinmario napisał(a):

nie jest łatwo cieszyć się z małych rzeczy jak wszędzie dookoła jest bodźcowanie do osiadania dużych . Ja staram się trzymać mojego motto , dopóki mam życie , mam najważniejsze . 

 

To prawda. Social Media nam pokazują wykreowany wizerunek życia każdego... nawet naszego. Uświadomiłam to sobie, kiedy napisała do mnie koleżanka z pytaniem o coś po długim okresie milczenia.

Zaczęła "Hej, nie pytam co u Ciebie, bo widzę, że wszystko super. ..." 

Mnie to trochę nie dziwi - osobiście, raczej nie pokazuję się w Socialach np. bez makijażu.

Dlaczego?

Nikt nie chce się przyznać, że sobie z czymś nie radzi, chcemy, żeby inni widzieli, że jest w nam zyciu lepiej, choć doskonale wiemy, że każdy z czymś sobie nie radzi, i to się kumuluje w Socialach wręcz za mocno. Ale tak było zawsze, tylko w inny sposób się manifestowało. 

 

 

Minęły dwa tyg. w nowej pracy. 

 

Pierwszy tydzień był wyczerpujący, bardzo - wychodziłam, wracałam i padałam jak ścięte drzewo. 

Pod koniec pojawiły się pierwsze somaty 😕 

Wizyt w toalecie z 4 albo 5.

Do tego wszystkiego kłopoty ze snem. Padając po południu budziłam się między 2:00 a 3:00 w nocy nie mogąc już zasnąć przed wyjściem do pracy. Cykl więc się powtarzał, bo po prostu musiałam zasnąć, bo fizycznie czułam się okropnie również z niewyspania (gdzie te czasy, co człowiek tylko lekko przytłumiony chodził? 😕. Teraz całe ciało wręcz choruje, a jestem tylko lekko po trzydziestce. 😕 ). Jeśli jednak zasnę na tę godzinę czy dwie, po pobudce jestem w stanie siedząc i pijąc kawę przysnąć. 😲 To do mnie nie jest za bardzo podobne. Jeżeli już wstaję i siorbię kawkę, to raczej znaczy, że wstałam. Mogę po niej jeszcze się zdrzemnąć, ale nie tak, że tego nie kontroluję. 

 

W sobotę po pierwszym tyg. nie było sił, żebym wstała przed południem. Przeraża mnie to, że od jakiegoś czasu jak już śpię, to może mi bardzo zależeć, żeby wstać, mogę nastawić budziki i niczego nie słyszę. Mogłaby obok mnie wybuchnąć bomba i kompletnie mnie to nie ruszy. Tak samo podczas po południowych "drzemek", po których budzę się nad ranem. 

 

Drugi tydzień nieco lepszy.

Udawało mi się dzień czy dwa być w całkiem niezłej formie pod względem wyspania, ale walka z rytmem dnia cały czas. 

 

Praca ogólnie?

Całkiem spoko. 🙂 Na początku zazwyczaj jest spoko, ale Trittico naprawdę mi pomaga i czuję, że te moje wszytskie lęki są, jednak jakby przyciszone i zdecydowanie łatwiej mi sobie z nimi radzić. 

 

Był moment, w który wpadłam w tradycyjną rolę, niestety :( Jednak drugie źródło dochodu, daje mi poczucie bezpieczeństwa jakiego nigdy nie miałam, więc asertywnie ale grzecznie zawalczyłam o siebie. Byłam zdumiona efektem. Zupełnie inny, niż ten, którego się zawsze bałam. Mój mąż mówi, ze to było właśnie normalne. 

Przepraszam, że tak kluczę, ale nie chcę opisywać szczegółów, żeby uniknąć ewentualnego odkrycia się. 

 

Kosztowała mnie ta sytuacja trochę nerwów. Jeszcze gorzej mi się szło na drugi dzień, ale znów... trzymałam się pozytywnej myśli, że za kilka dni kolejny etap, a w razie czego cóż... mam wyjście awaryjne. Po raz pierwszy w życiu mam ten bufor bezpieczeństwa w postaci nie bycia zdaną na samą siebie. 

Myślę, że to w dużej mierze leki, bo jednak wytrzymuję z tym nastawieniem i trzymam lęk w ryzach, ale też widzę też zmiany z terapii. 

 

Ogólnie atmosfera bardzo pozytywna.

W życiu do tej pory nie spotkałam się w korpo z umiejętnością wskazywania błędów w taki konstruktywny sposób. 

Ja też mam inne podejście do błędów. Nie zakładam, że za każdy drobiazg uznają, że się nie nadaję i mi podziękują. 

Każdy co jakiś czas się myli. Dzięki temu nie koncentruję się tak na każdym ruchu popadając w panikę, a w konsekwencji faktycznie popełniając za dużo błędów. 

 

Największym problemem jest sen.  Dziś znów zasnęłam o 4:00 rano. 😕 Nawet nie wiem, kiedy ten czas mija. 

W weekend ciągnie mnie do siedzenia w nocy, bo wtedy czuję, że naprawdę psychicznie odpoczywam. Trudno mi się oderwać od tego, co robię. 

 

No i martwi mnie tak kiepska forma po takiej szarpanej nocy. Zapytam psychiatrę, ale jak sądzicie, czy to normalne? Wiem, że 20 lat już miałam, ale kurczę no... bez przesady. Ludzie w moim wieku przecież potrafią pracować dużo, ale nie padają nieprzytomnie i nie odsypiają pracy przez prawie pierwszy dzień weekendu. 

Mało prawdopodobne, że to wina leku. Przed nim też tak miałam.

 

Myslę, że może to stres związany z nową pracą + moje lęki, które go potęgują. Forma pracy, bo jednak odwykłam od etatu i intensywność kontaktu z ludźmi, za którą nie przepadam. Lubię sobie pracować w spokoju.

 

Podsumowując - ogólny lęk przed jutrem jest, jednak mimo niego daję radę się ogarnąć. Jutro po pracy jeszcze idę na terapię, więc dziś w domu zwlekłam się przed 12:00 i jestem trochę nieżywa, ale dzięki temu zasnę może normalnie i jutro będę zwarta i gotowa do działania. 

 

 

 

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Za mną trudny okres i decyzje, które niekoniecznie chciałam podjąć. 

Moim problemem jest wiara we własne umiejętności i żadna licznych szkoleń i kursów tego nie naprawi. Problem jest gdzieś indziej i ja o tym wiem. 

Najgorsze jest to, że nie można powiedzieć “ok. od dziś w siebie wierzę”. 

 

Stanęłam pod ścianą. 

Wnioski na ten moment są takie, że nie znam sposobu, żeby w siebie uwierzyć. Uwierzyć, że jestem coś warta, że wykonuje swoje zadanie dobrze. Od niedawna widzę jak proste zadania potrafią mnie pokonać, i powalić mi efektywność i… co chyba najtrudniej mi przyjąć, ostatnio moje całożyciowe zmęczenie ciśnięciem siebie, powoduje, że z trudem utrzymuję nawet przeciętny poziom. 

Jestem bliska stwierdzenia, że po tylu latach na terapii, nigdy tego nie naprawię. 

To chyba coś, co dostajemy lub nie, na tak wczesnym etapie swojego życia, co jest takim fundamentem, że nie da się tego odwrócić. Jestem bliska odpuszczenia terapii. 

 

Mam męża, który codziennie mówi mi, jaka jestem wspaniała, ale chyba nigdy mnie nie przekona. Nie zaprzeczam  mu, ale szczerze mówiąc, nie wiem, co on takiego  wspaniałego we mnie widzI. 

 

Bez żadnych sukcesów, bez żadnej zawodowej pozycji, do której tak dążę. Nie ma nic. 

Mam żal, za brak wsparcia i zbudowania mnie przez osoby, które były za to odpowiedzialne, bo w ostatnim czasie dostrzegam coraz więcej ich zaniedbań (delikatnie mówąc). Mam żal, jestem zła ale też bezsilna i zrezygnowana. 🙁

Za to, że najprostsze zadania pokonują mnie, kiedy staję przed pośrednią nawet oceną. 

 

Że nie radzę sobie ze stresem, że nie umiem się chronić, a nawet jeśli, to kosztuje mnie to zdecydowanie za wiele. 

Jestem zmęczona. Nie wiem co dalej. Chciałam odejść od etatu, bo nie dawałam rady psychicznie w korpo warunkach. Teraz musiałam do nich powrócić i nie wiem co dalej. Każdy wysiłek wydaje mi się bez sensu, bo czego bym się nie podjęła, zawsze to samo będzie ciągnąć mnie w dół. 

 

Decyzje obiektywne, jakie powinnam podjąć, to zmienić proporcję między etatem a biaznesem, żeby udało nam się wyjść z dołka, w który nas wpakowałam. Teraz wiem, że nie dzięki braku umiejętności, ale braku wiary w nie. 

Jeżeli nie poddać się całkiem z biznesem, to przynajmniej dłubać coś po godzinach. Nic więcej. Może raz jeszcze zastanowić się nad branżą. 

 

Koniec końców zawsze mnie to dopada - poczucie bycia na ciągłym polu bitwy. Poczucie, że koniec końców człowiek zawsze jest sam. Że ten ból i strach i przyszłość zawsze będą mi już zawsze towarzyszyć. 💔


 

                                                                      xxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxx

 

 

Dziś jest mi wyjątkowo źle. Ciebie nigdy nie było, chociaż byłeś. 

Jeżeli jesteś gdzieś prawdziwy, nie ten który byłeś fizycznie i mnie zniszczyłeś, wiedz, że mi Cię brakuje i Cię potrzebuje. Często. 💔😭

Już dawno nauczyłam się nie szukać Cię w innych. Nauczyłam się  większość decyzji podejmować głową, co dało mi zdrowy związek, o którym w życiu nawet nie marzyłam.

A jednak nie zawsze to działa. Nie da się sobie powiedzieć - jesteś wartościowa i po prostu w to uwierzyć. Szkoda. 

 

Co do zasady nie wierzę w takie bzdury, ale jeżeli gdzieś jesteś, chcę Cię spotkać w innej postaci, jakimkolwiek zrządzeniem losu. Chcę chociaż na chwilę przestać czuć, że stoję nad przepaścią i muszę uważać, żeby nie spaść. 

To dziwne i może trąci desperacją, ale jeżeli mnie słyszysz ... 

 

(P.S to nie ogłoszenie. To bardziej... w próżnię)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

W dniu 8.08.2023 o 23:19, Robinmario napisał(a):

Masz już świadomość , czym karmisz swoje lęki , czy terapia potrafi odnaleźć ich źródło ? 

 

Znam źródło. Terapia raczej nie idzie w kierunku, żeby sobie z nim poradzić. 

Wydaje mi się, że umiem artykułować gotowość do działania... więc nie wiem o co chodzi. Stąd zaczynam się zastanawiać nad sensem terapii. 

Leki pozwalają mi przeżyć jakoś. Pomimo dołków wstać rano i wchodzić w rolę robota. Chyba nic więcej nie jestem w stanie zrobić. Próbowałam. Nic odkąd pamiętam nie jest moim celem, niż wydostanie się z tych pułapek. Może to są rzeczy, których nie da się zmienić... Czuję, że chcę pokonać górę, której nie da się ruszyć. Jakoś ją uelastycznić, żeby dała mi żyć. Próbuję poradzić sobie z tym, co mnie blokuje. Całe lata... już nie ma ku*wa siły. Bo ląduję w tym samym miejscu praktycznie. Staram si ę być otwarta w terapii jak tylko się da. Nie wiem co mam jeszcze zrobić. MOże to po prostu nie jest do zmiany a te wszystkie bajki o wyjściu z terapii, to można właśnie sobie między te bajki włożyć i tam zostawić. 

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

13 godzin temu, HerShadow napisał(a):

Nic odkąd pamiętam nie jest moim celem, niż wydostanie się z tych pułapek.

 

Może tu jest problem 🙂 

 

Olej lęki i rób to co chcesz, jakby ich nie było. Rób dopóki się nie przewrócisz, jak to mówią, albo wygrana albo szpital 😁

Nie stawiaj sobie na terapii żadnych celów i już, jak chcesz być smutna to bądź. Jeśli cele są za duże - trudno, skup się na mniejszysz rzeczach. 

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

W dniu 26.08.2023 o 16:44, Becareful napisał(a):

 

Może tu jest problem 🙂 

 

Olej lęki i rób to co chcesz, jakby ich nie było. Rób dopóki się nie przewrócisz, jak to mówią, albo wygrana albo szpital 😁

Nie stawiaj sobie na terapii żadnych celów i już, jak chcesz być smutna to bądź. Jeśli cele są za duże - trudno, skup się na mniejszysz rzeczach. 

 

 

Gdyby to było takie proste, pewnie nie byłyby potrzebne leki przeciw lękowe. 😉  Właśnie chyba o to chodzi, że ot tak nie da się tego olać, bo przyczyna siedzi nierozwiązana. 

 

Weekend się kończy, a ja dopiero złapałam oddech i tylko trochę. 

Już zapomniałam jak open space, zgiełk i ciągły monitoring mnie drenuje.

Często wracam i padam spać od razu. Co to za życie? 🙁 A energię na inne zadania znaleźć muszę. 

 

 

 

 

 

 

 

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

W dniu 26.08.2023 o 03:06, HerShadow napisał(a):

Wnioski na ten moment są takie, że nie znam sposobu, żeby w siebie uwierzyć. Uwierzyć, że jestem coś warta, że wykonuje swoje zadanie dobrze.

Ja czasami lubię posłuchać tego gościa , może i Tobie się spodoba . 

 

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

W dniu 26.08.2023 o 03:11, HerShadow napisał(a):

Znam źródło. Terapia raczej nie idzie w kierunku, żeby sobie z nim poradzić

To może warto coś zmienić w terapii jeśli przestała pomagać , są różni psychoterapeuci i mają różne możliwości , ja ostatnio uczestniczyłem zdalnie w terapii to i dostęp do specjalistów staje się prostszy . Tak myślę że najlepszymi terapeutami dla siebie to jesteśmy my sami ale często potrzebujemy naprowadzenia przez dobrego fachowca . 

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

HerShadow 

W dniu 27.08.2023 o 21:50, HerShadow napisał(a):

Nie chodzi o rację. Po prostu czasem ja też przestaje się trzymać... to wszystko. 

W innym wątku wspomniałaś o IBS czy pamiętasz czy on był czasowo związany z lekami na depresję?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

W dniu 6.09.2023 o 00:06, Robinmario napisał(a):

To może warto coś zmienić w terapii jeśli przestała pomagać , są różni psychoterapeuci i mają różne możliwości , ja ostatnio uczestniczyłem zdalnie w terapii to i dostęp do specjalistów staje się prostszy . Tak myślę że najlepszymi terapeutami dla siebie to jesteśmy my sami ale często potrzebujemy naprowadzenia przez dobrego fachowca . 

 

Być może. Przyjmuję też fakt, że może ja jestem zablokowana mocno i nie mogę przejść do kolejnego etapu. Wiedzieć, to jedno, przejść proces, to chyba coś innego. 

Ostatnio zaczynam myśleć o hipnozie. Trafiłam na ciekawy wywiad w podcaście i dużo z tego, co facet mówi, brzmi jak dla mnie. Zdaję sobie sprawę, że dobra gadka, to dobry marketing, jednak posprawdzałam trochę, popytałam i wydaje się, że facet jest ok. 

Na razie jednak nie przewiduję dodatkowych wydatków na cokolwiek. Nasze kłopoty finansowe trwają. W dodatku wokół robi się kiepsko nastrojowo - przygotowujemy się na odejścia wokół nas. Jest ogólnie smutno i stresowo jednocześnie. 

 

 

@Robinmario dziękuję za link, który podałeś. Bardzo dobrze mi zrobiło posłuchanie tej transmisji 🙂

 

 

Mało prawdopodobne. Pierwsze problemy zaczęły się jeszcze zanim zaczęłam brać leki. 

W dniu 15.09.2023 o 20:40, modelarz napisał(a):

HerShadow 

W innym wątku wspomniałaś o IBS czy pamiętasz czy on był czasowo związany z lekami na depresję?

 

Czas leci, a ja w zasadzie ciągle w ogniu walki. Nie mam w zasadzie na nic czasu. Jak tylko nasza sytuacja ekonomiczna się poprawi, chyba trzeba będzie zrezygnować z jednego zajęcia. Zapewne z własnej firmy. 

Nie mam siły na nią wraz z etatem a samo prowadzenie działalności tylko mi pokazało jak bardzo boję się ludzi. 

 

Bardzo łatwo jest mnie podważyć, moje kompetencje. Zrobiłam mnóstwo szkoleń, kursów. Jeden dość trudny. Jakby nie było trochę się nauczyłam i zdobyłam na prawdę sporo nowych umiejętności. Szkoda mi teraz od tego odejść, ale nie mam na ten moment chyba wyjścia. 

Boję się klientów, uważam, że ciągle za mało umiem... to się nie udaje i nie uda.  Kolejne kompetencje nic tu nie zmienią. 

Może koniec roku, to dobry moment na decyzje i inne początki. 🤷🏻‍♀️

 

I podstawowy temat - może dać sobie spokój z tymi ambicjami? Są w końcu rzeczy, których nie zmienimy nawet z terapią. 

Tylko skąd mam wiedzieć, ze to te? 

 

Jestem zmęczona... od jakiegoś czasu odczuwam zmęczenie, jakiego wcześniej nigdy nie miałam, tą drogą pod wieczną górę. Może więc trzeba dać sobie spokój, zamiast robić coś przeciw temu, co siedzi we mnie tak głęboko? 

 

Jeśli tak zrobię, będę się bardziej bała, że zostanę sama, bo nie będę dość atrakcyjnym człowiekiem...  Czasami dziwię się, że jeszcze nie zwariowałam. 😵‍💫

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

W dniu 6.11.2023 o 00:21, HerShadow napisał(a):

I podstawowy temat - może dać sobie spokój z tymi ambicjami? Są w końcu rzeczy, których nie zmienimy nawet z terapią.

Moim zdaniem to ambicje też nadają nam sens , pokazują kierunek w który chcemy iść ale też ważne jest , żeby nie spalić się w dążeniu do celu , umieć znaleźć czas na regenerację i zebranie sił , mieć to źródło z którego czerpie się energię . Ja ostatnio gdzieś zgubiłem swoje ambicje a to nie nastraja optymistycznie . Nie wszystko też trzeba zmieniać ale to czego nie potrafimy zmienić to warto nauczyć się akceptować a wtedy nie tracimy energii na walkę z tym . Ogólnie uważam , że tracę mnóstwo energii i nie potrafię jej zebrać na rzeczy ważne . 

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

@Robinmario, to prawda co piszesz. Są rzeczy, których nie da się zmienić i warto je rozpoznać. Mam kłopot z określeniem, czy to, przed czym stoję, to taka właśnie rzecz czy coś, co jest tak głęboko w moim umyśle, że tylko się takie wydaje, bo jeszcze nie jest dobrze widoczne. 

 

W dniu 7.11.2023 o 13:19, Robinmario napisał(a):

Ogólnie uważam , że tracę mnóstwo energii i nie potrafię jej zebrać na rzeczy ważne . 

 

A może umyka Ci coś ważnego. co jest Ci potrzebne właśnie? Ja tak mam, kiedy stoję przed czymś, co z jakiegoś powodu budzi moje obawy. Najczęściej dotyczą one tego, że coś jest dla mnie za trudne. Nie masz takiego czegoś przed sobą?

 

Ostatnio zachodzi sporo zmian. Nawet moja terapeutka zauważyła. 

W tych parszywych okolicznościach i problemach ekonomicznych, z którymi jesteśmy sami plus problemy relacyjne w naszych rodzinach powodują, że nie mamy kogo za bardzo poprosić o pomoc. Nastał też czas pożegnania w rodzinie. Trochę się tego spodziewaliśmy. ale mimo to... refleksje przychodzą. 

Mieszają się one z takim ogólnym rozczarowaniem naszymi "najbliższymi". 

To wszystko razem spowodowało, że chyba... stwardniała mi skóra. Nie daje sobą manipulować, nie nabieram się już na granie mi na emocjach. Częściej mówię "nie" i bronię swoich/naszych granic mając szczerze wygrzane na to, czy się to komuś spodoba czy nie.

Na pewnym etapie zadziało się to już dawno, ale teraz nawet w sprawach dnia codziennego, nie nabieram się na to. 

Może trochę na wnerwie, ale pojawiła się część mnie, która się mniej boi. 

 

Ni stąd ni zowąd w tym wszystkim pojawiają się epizody większej ilości energii do działania. 

Nie do końca rozumiem, co się ze mną dzieje w ostatnim czasie. 

 

 

 

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

W dniu 9.12.2023 o 00:14, HerShadow napisał(a):

A może umyka Ci coś ważnego. co jest Ci potrzebne właśnie?

Przelewanie myśli w tekst to w sumie jest ciekawa firma sięgnięcia do myśli , tak sobie pomyślałem 🙂 

A co do umykania , może właśnie to jest moją trudnością , że myślę , że właśnie umyka , bo jeśli umyka to znaczy że nie jestem na to teraz gotowy , jeszcze nie ta pora . To tak jakbym biegł za pociągiem który już odjechał , może lepiej się zatrzymać , zebrać siły i wsiąść do następnego , czasami trudno mi jest uświadomić sobie , że to ja mogę wybrać , że następny pociąg też jest dobry . Ostatnio czuję jak ważne jest zadbanie o swoje zdrowie a z ambicjami też uczę się rozmawiać . Tak właśnie staram się robić . 

W dniu 9.12.2023 o 00:14, HerShadow napisał(a):

Ja tak mam, kiedy stoję przed czymś, co z jakiegoś powodu budzi moje obawy. 

Może ten podcast będzie pomocny . 

W dniu 9.12.2023 o 00:14, HerShadow napisał(a):

Najczęściej dotyczą one tego, że coś jest dla mnie za trudne. Nie masz takiego czegoś przed sobą

Mam często tak i po wysłuchaniu audycji to widzę , że zamiast martwić się tym że jest za trudne to dobrze by było zastanowić się i zrobić to co spowoduje , że takie trudne nie będzie . 

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

W dniu 9.12.2023 o 00:14, HerShadow napisał(a):

To wszystko razem spowodowało, że chyba... stwardniała mi skóra. Nie daje sobą manipulować, nie nabieram się już na granie mi na emocjach. Częściej mówię "nie" i bronię swoich/naszych granic mając szczerze wygrzane na to, czy się to komuś spodoba czy nie.

Mam podobne doświadczenia. Lata przykrych doświadczeń spowodowały, że nauczyłem się być asertywny, także wobec najbliższych. I nie chodzi przecież o to, żeby być chamskim, tylko o  to, żeby postawić granicę. 

 

W dniu 9.12.2023 o 00:14, HerShadow napisał(a):

Ni stąd ni zowąd w tym wszystkim pojawiają się epizody większej ilości energii do działania. 

Nie do końca rozumiem, co się ze mną dzieje w ostatnim czasie. 

Może jakaś adrenalina po długotrwałych i nieprzyjemnych doświadczeniach. Tak też miałem. U mnie kryzys w ważnych dla mnie relacjach spowodował, że przez pewien czas chodziłem jak króliczek duracella. Oczywiście w pewnym momencie przyszło załamanie 🤔 

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×