Skocz do zawartości
Nerwica.com

PAROKSETYNA (Arketis, ParoGen, Paroxetine Aurovitas, Paroxinor, Paxtin, Rexetin, Seroxat, Xetanor)


Ania

Rekomendowane odpowiedzi

45 minut temu, Lucy32 napisał(a):

To dlatego mi moj lekarz wrzucil to ,,po''Duloksetynie 🤔🤔

Możliwe bo najpierw były trójpierścieniowe LPD, które są dobre, ale kosztem gorszej tolerancji, następnie czteropierścieniowe LPD jako "odnoga" TLPD, później SSRI, a dopiero na końcu pojawiły się SNRI, które są już lepiej tolerowane niż TLPD.

Edytowane przez Catriona

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

27 minut temu, Catriona napisał(a):

Możliwe bo najpierw były trójpierścieniowe LPD, które są dobre, ale kosztem gorszej tolerancji, następnie czteropierścieniowe LPD jako "odnoga" TLPD, później SSRI, a dopiero na końcu pojawiły się SNRI, które są już lepiej tolerowane niż TLPD.

Bo te Trojpierscieniowe to chyba wszystkie maja cos z SNRI-to dzialanie na noradrenaline.

Trzęsą jak 220V .Przynajmniej Ami.Ło Jesu 😩🤯Nawet Wenla mnie tak nie sponiewierala.Nawet nie zdazyla.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Teraz, Catriona napisał(a):

@Lucy32 ja brałam klomipraminę z TLPD. Nie robiła nic xD

To dziwne,a tak chwalą co niektorzy.Imipramina niby taki kozak. Ale wycofana.

Pewnie tak jest ,ze na jednych zadziała, a na drugich nic.

Ja jestem juz na 75 Ami,i wkoncu mialam dzis jeden spokojniejszy dzien.

Nie wiem czy chce wyzej isc w to.Po tym jak mnie przeciągnęła.

Ale pewnie na tym sie nie skonczy.Bo ona sobie robi ze mną co chce.Jak jest laskawa to daje dzien ulgi.A nastepnego dnia mnie dokręca.😇😉

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

6 godzin temu, mio85 napisał(a):

@Mufiśka @shadow_no tylko ja miałem lek, który działał na wszystko i nie wiem dlaczego teraz fluoksetyna tylko szkodzi, A nie pomaga. Gdyby problem był tylko w tym, że nie daje mocnej poprawy to bym na tym siedział i czekał nawet rok I doszedł do 80 mg. Problem był w tym, że tak jak ty teraz czujesz pogorszenie,tak ja czułem się aż 4 miesiące, tak jakby skutki uboczne nigdy nie przeszły i nigdy nie doszło do downregulacji.  Stąd decyzja o przerwaniu fluoksetyny - lekarz nie ma pojęcia czemu tak się może dziać. To samo miałem później z sertraliną I wortioksetyną. Psychiatria zna pojęcie poop out, A więc wypalenia się działania leku. Tylko wtedy lek po prostu nie działa,  organizm na niego nie reaguje I nie ma efektu terapeutycznego. A u mnie jest jakaś totalna abstrakcja - biologicznie lek działa, organizm odpowiada aż za bardzo bo są skutki uboczne i to bardzo intensywne. Problem jest z tym, że one nie znikają  - organizm I mózg się nie przyzwyczają do tej blokady receptorów. Tzn. pogorszenie, które obserwuje się w pierwszych tygodniach u mnie jest takie samo w 3. Miesiącu na leku( na 3 ssri). Pytam, czytam, szukam I naprawdę rzadko jest taka reakcja po takim czasie. Można obserwować brak poprawy , ale somatyczne skutki uboczne po takim czasie powinny zmaleć choćby odrobinę. I jest to tylko i wyłącznie wynik działania leków, bo po odstawieniu straszne drżenia rąk i mięśni,  wzmożona potliwość, bezsenność, zwiększone lęki mijają. Nie zostaje mi nic innego jak TLPD lub antypsychotyki, ale Amitrypylina mnie przeraża. Nawet twardzi zawodnicy z forum tutaj jak poczytacie mocno odczuli jego "moc". Nic innego nie pozostaje bo rządzący wycofali bardziej tolerowaną I dobrą Imipraminę. A klomipramina to już praktycznie tylko serotonina więc pewnie zbliżone działanie do Paroksetyny. 

Kurczę, no ja miałam tak na zolofcie właśnie, miałam nawrót na leku i lekarz dał Wellbutrin, oczywiście to nie dla mnie lek, potem dał Seronil, ale przeorał mnie okropnie i nie chciałam brać go dłużej bo pobudzenie było tak silne, że nie spałam 3 doby mimo brania benzo, po tym znów powrót do zoloftu i sytuacja jak u Ciebie, skutki uboczne non stop miesiącami, na wet są tu moje posty, ludzie tutaj chyba mieli mnie za wariatkę bo co chwilę pisałam, że ciągle mam uboki, na różnych dawkach, dla tego zmieniłam też lek na paro bo Zoloft jakoś działał nie było tragedii, ale skutki uboczne miałam non stop, aż lekarza zmieniłam bo tamten też jakiś dziwny był i mówił, że ja wymyślam sobie, a ja ciągle źle się czułam, teraz nadzieja w paro moja, ale może tak jest jak się długo przyjmuje jakiś lek? Ja nie wiem bo jakoś rządem lekarz nie udzielił mi na to odpowiedzi, lepiej zrobić im z człowieka hipochondryka niż wysłuchać, a ja akurat chorób sobie nie wmawiam, a na lekach, może jakiś dobry lekarz u Ciebie wskazany, a na lekach LPD nie znam się 😥

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

W dniu 12.09.2025 o 11:39, Mufiśka napisał(a):

Dobra poszła dziś pierwsza tabletka co ma być to będzie i tak za długo czekałam, nie potrzebnie tak długo byłam na tej małej dawce zoloftu bo doprowadziłam się do złego stanu za miast zejść na parę dni i wejść na paro jak lekarz kazał, wybrałam paroksetynę bo głównie doskwierają mi objawy lękowe i to bardzo silne, somatyczne również, mam xanax w razie potrzeby hydroksyzyne i pramolan, a może nie będzie tak źle, chyba nic mnie gorzej nie przeora jak nawrót, który miałam także ratuj się kto może, trzymajcie kciuki za mnie, wzięłam dziś 5 mg jutro też 5, a pojutrze 10 tak lekarz kazał mi wejść 

Powodzenia! 

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Godzinę temu, Raissa667 napisał(a):

Powodzenia! 

Dziś zwiększyłam dawkę, masakra od dwóch dni mnie równo jedzie, ale bez lęku tylko żołądek i nudności okropne, rozwolnienie i bardzo zły nastrój, oby przeszło i nie było gorzej po zwiększeniu dawki, zauważyłam, że uboki mam zawsze dopiero po paru dniach nie od razu, zanosi się na minus 10 kg bo nie da rady jeść i bóle brzucha, śpię ok na razie, snu okropne, mam benzo, ale nie chce co dziennie brać tego, w środku cała roztrzęsiona dziwne uczucie, ale lęków nie mam dziwne to 

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

2 godziny temu, mio85 napisał(a):

@Mufiśka I nie miałaś tych lęków  nawet przy wejściu na Paro, a na flu i sertralinie  byly? Od ilu zaczynałaś? 

Wiesz co ja przechodziłam z Zoloftu na paro, jak schodziłam z Zoloftu z dawki do 50 mg tak zalecił lekarz to miałam trochę lęki, najwięcej na tej ostatniej dawce czyli 50 mg, pobyłam na niej tydzień jakoś ponad i weszłam na paro najpierw weszłam na 5mg tak sama zdecydowałam, od wczoraj weszłam na 10 bo uboki mnie zaczęły męczyć od dwóch dni, ale lęków nie ma właśnie tylko okropne mdłości, bóle głowy, ogólne osłabienie, i obniżony nastrój, takie raczej somatyczne mnie męczyły, ale lęku jakoś nie było i to mnie dziwi, ja weszłam najpierw na 5 mg bo ja wrażliwa jestem i małe dawki na mnie działały od zawsze, kiedyś jak wchodziłam na Zoloft jazdy okropne lęki i inne uboki, na fluo to był kosmos dla mnie na to na wet benzo mi nie pomagało, a zawsze pomaga mi, no takie pobudzenie miałam i lęki, że myślałam, że tylko śmierć mi pomoże i ulży, Wellbutrin nie wypał bo agresja po nim i pobudzenie, ja nie mogę zauważyłam leków, które mnie pobudzają bo to działa na mnie lękowo, teraz na 10 mg dwa dni jest w miarę ok, ale ja uboki też mam dopiero zawsze po paru dniach nie od razu, no właśnie lęku nie ma na tym paro aż sama jestem zdziwiona tylko somaty i deprecha, tak jak by po mnie tir przejechał kości bolą, jadłowstręt, roztrzęsienie takie, ale nie lęk 😯 nie wiem dla czego tak, ale ja sobie po malutku wchodzę na to paro znam siebie i wiem, że jak jakiś lek ma mi służyć to małe dawki na początku jak się załaduje to daje radę, także zobaczę na 10 mg z tydzień i ewentualnie pomyślę nad 20 

Albo to są uboki od zoloftu, bo jednak z 8,9 lat to jadłam, nie wiem jak to jest aż tak się nie znam, ale zawsze jak zwiększam dawkę to lepiej się czuję parę dni i dopiero później mam zjazd z ubokami, rozumuje to w ten sposób, że dopiero kiedy organizm jest nasycony wyższą dawką leku to ja mam jazdy, Zoloft musiałam zmienić bo na dawkach powyżej 125 mg było właśnie to okropne pobudzenie i nie przechodziło, a to u mnie potęguje lęk, ja zauważyłam, że jako typowy lękowiec z zespołem stresu pourazowego, muszę czuć spokój w ciele na lekach i broń Boże żeby mnie pobudzały, taki lek dla mnie jest najlepszy na wet jeśli będę na nim lekko zamulona, muszę czuć spokój i wtedy mi nie przeszkadza, że ja po południu chodzę śpiąca czy mam lenia, ten stan mi odpowiada, a tutaj jak czytam na forum większość chciało by i pozbyć się lęku i mieć tę moc, ale jedno z drugim chyba w parze nie idzie, tak myślę 

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Paroksetyna ma właśnie ten plus, że ona jakby selektywnie wyłącza sam lęk. Ja wielokrotnie na dużych dawkach źle się czułem fizycznie z różnych powodów (objawy somatyczne nerwicy) ale mimo wszystko byłem tak jakby trochę obok tego wszystkiego i nie nakręcałem się dalej. Nawet jak wjeżdżała depersonalizacja to mogłem sobie to przeczekać i przetłumaczyć, że w sumie to jest ok i zaraz wróci wszystko do normy. "na czysto" mało kiedy dawało się to wszystko opanować.

Może być Ci źle z wielu różnych powodów ale nie ma tego okropnego lęku, lub jest on taki jaki (chyba) ma większość zdrowych ludzi, czyli możliwy do życia z nim. No tylko ta senność i osłabiona motywacja jest najgorszym skutkiem ubocznym w moim przypadku

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

@Cień latającej wiewiórkitrafna uwaga z tymi dwoma typami lęku. Ten jeden to taki żałosny lęk jak przed skokiem z dużej wysokości, wystąpieniami publicznymi albo przed egzaminem. Gdyby tylko ten rodzaj lęku istniał to życie byłoby piękne i moglibyśmy wszystko. Ale gdy wjeżdża ten drugi, który od razu robi armagedon w głowie i całym ciele to klękajcie narody :D

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

58 minut temu, shadow_no napisał(a):

@Cień latającej wiewiórkitrafna uwaga z tymi dwoma typami lęku. Ten jeden to taki żałosny lęk jak przed skokiem z dużej wysokości, wystąpieniami publicznymi albo przed egzaminem. Gdyby tylko ten rodzaj lęku istniał to życie byłoby piękne i moglibyśmy wszystko. Ale gdy wjeżdża ten drugi, który od razu robi armagedon w głowie i całym ciele to klękajcie narody :D

To ja chyba jestem jakimś wyjątkiem bo zdecydowanie łatwiej było mi ogarnąć wolnopłynący, czy tam uogólniony lęk niż taki nazwijmy to "sytuacyjny". Co prawda lekarz na mnie wymusił naukę radzenia sobie bez leków z atakami paniki etc., ale one dla mnie były zdecydowanie gorsze.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

@Catriona lekarz wymusił radzenie bez leków i udało się na dłuższą metę? Ja dorosłem do tego etapu, że stwierdzam, że na niektóre przypadki (jak mój) bez leków się nie da żyć. Choćbyśmy się nie wiem jak starali. Jak biochemia w mózgu jest poknocona to ja nie widzę innej możliwości niż tabletki. A z 35 lat życia jakieś 24 szukałem różnych rozwiązań próbując różnych metod i finalnie tylko tabletki dawały radę

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

3 minuty temu, shadow_no napisał(a):

lekarz wymusił radzenie bez leków i udało się na dłuższą metę?

Nie pamiętam kiedy ostatnio brałam chociażby benzo przy ataku paniki. Dla mnie benzo przy typowym ataku paniki jest bez sensu, bo ja sama szybciej opanuje atak paniki niż benzo zacznie działać. Fakt, że od dobrych 2-3 lat nie miałam ataku paniki typowego, ale wcześniej się zdarzały częściej lub rzadziej. 
 

Ja mam pod pewnymi względami wymagającą lekarkę (od 10 lat tą samą), ale uważam, że na lepszego lekarza nie mogłam trafić.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

@shadow_no odstawiałam wszystkie leki jakoś w lutym i lęki czy ataki paniki nie wróciły. Teraz w okresie jesiennym będę wchodzić na małą dawkę wenlafaksyny, ale to bardziej ostrożność mojej lekarki (okres jesienno-zimowy bywa dla mnie trudny) niż konieczność. Woli dmuchać na zimne.
Znaczy się to nie jest tak, że nagle w ogóle nie odczuwam lęku, bo odczuwam, ale mnie bardzo rzadko lęki ograniczały w czymkolwiek. Ja raczej zawsze wychodziłam z założenia "bój się i rób" ;) no i nawet jak się ten lęk sporadycznie pojawi to nie jest on nasilony na tyle, żebym przez niego chciała na stałe wracać do leków, bo radzę sobie bez nich.

A co do benzo, moja lekarka u mnie trochę inaczej podchodzi. Ja brałam benzo ciągiem przez pół roku, dzień w dzień na początku leczenia u niej. Czy miałam problem z odstawieniem? Najmniejszego, po prostu pewnego dnia przestałam brać i nawet nie zauważyłam żeby mi czegoś brakowało czy żebym czuła się jakoś inaczej.
Później był epizod, że brałam codziennie przez 3 miesiące już całkiem spore dawki alprazolamu (nawet 6mg dziennie) i też odstawiłam z dnia na dzień. Też bez problemu (a wtedy już się bałam że mogę odczuć odstawienie). Fakt, że moim zdaniem akurat za drugim razem było blisko otarcia się o uzależnienie, ale jak zaczęłam zauważać że chyba zaczyna się robić problem to się przyznałam lekarce i od razu "zakręciła kurek".

Edytowane przez Catriona

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

19 godzin temu, Cień latającej wiewiórki napisał(a):

Mnie akurat potrafi na wysokości sparaliżować, wtedy czuję się uwięziony i pojawia się ten drugi typ lęku. Wlezę gdzieś wysoko po drabinie i jest problem bo trzeba jeszcze zejść, a zeskoczyć za wysoko :D Ale ogólnie to jest dokładnie tak jak mówisz. Najlepsze, że ten „lepszy”, dorosły lęk odpala mi się w sytuacjach obiektywnie bardziej zagrażających, ale gdy czuję, że mam jakąś kontrolę. Ten „pierwotny”, dziecięcy, jest w sytuacjach, które dla zdrowego człowieka są pewnie po prostu normalne i nawet nie zwraca na nie uwagi.

 

W moim przypadku oba typy lęku, o których mówię, są sytuacyjne. Lęk wolnopłynący czasem też jest, w sumie to cały czas jest gdzieś w tle, ale nie wykańcza mnie aż tak. Albo po prostu nie wiem, jak to jest żyć bez niego, więc nie mam porównania. Chyba nigdy nie czułem się tak po prostu bezpieczny. Może po naprawdę dużej ilości alko, wtedy lęki znikają. Ale tak to poczucie zagrożenia jest zawsze.

 

Jak nie wezmę wenli ze 3-4 dni to odpala się w ogromnej postaci, dochodzą paraliże senne, itd. Koszmar. Dlatego już grzecznie biorę.

 

U mnie tak samo. Jest taka adrenalina, że benzo i tak nie działa, a jak lęk już minie, zejdzie ze mnie, to dopiero mnie wtedy ścina, i to tak na amen. Dlatego raczej nie biorę benzo. Czasem, gdy mam następnego dnia coś, co mnie na pewno mocno striggeruje, biorę benzo na sen i rano jestem spokojniejszy, dzięki temu trochę trudniej jest się przebić panice – ale tylko trochę, jak ona się odpali to już nie ma zmiłuj, nic nie pomoże.

 

No to ja tak mam z tym normalnym, dorosłym lękiem. Ten dziecięcy, podczas ataku / flashbacku, to coś zupełnie innego. Wtedy choćbym nie wiem jak bardzo chciał, nie da się „bój się i rób”. Problem tak naprawdę w somatycznych reakcjach organizmu, to one mnie tak obezwładniają.

Ja nie odróżniam jaki lęk mam, ale jak mnie już złapie to obezwładnia bo somaty mam takie, że no nie da się funkcjonować, kiedyś było mi lżej i radziłam sobie z tymi lękami bez benzo i wytrzymywałam wszystko, ale zauważyłam, że każdy nawrót jest silniejszy, po 20 latach z tym wiem, że na pewno kiedyś było lżej, może to zależy od sytuacji, która prowadzi do nawrotu, tego też nie wiem, na razie jestem nie wiem dokładnie 4,5 dzień na wyższej dawce paro, zastanawiam się czy wy też macie może skutki uboczne po zwiększeniu dawki np dopiero po paru dniach? Ja jak zwiększam dawkę to czuję się dobrze parę dni, dopiero po paru dniach zaczyna się jazda 

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

21 minut temu, Mufiśka napisał(a):

Ja nie odróżniam jaki lęk mam, ale jak mnie już złapie to obezwładnia bo somaty mam takie, że no nie da się funkcjonować, kiedyś było mi lżej i radziłam sobie z tymi lękami bez benzo i wytrzymywałam wszystko, ale zauważyłam, że każdy nawrót jest silniejszy, po 20 latach z tym wiem, że na pewno kiedyś było lżej, może to zależy od sytuacji, która prowadzi do nawrotu, tego też nie wiem, na razie jestem nie wiem dokładnie 4,5 dzień na wyższej dawce paro, zastanawiam się czy wy też macie może skutki uboczne po zwiększeniu dawki np dopiero po paru dniach? Ja jak zwiększam dawkę to czuję się dobrze parę dni, dopiero po paru dniach zaczyna się jazda 

Ja mam podobnie na mojej Ami,z tymi ubokami po czasie

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

1 godzinę temu, Lucy32 napisał(a):

Ja mam podobnie na mojej Ami,z tymi ubokami po czasie

Acha, czyli możliwe jest, że mi to minie? Ale ogólnie powiem, że dziwnie mam na tej paro bo lęków nie ma, ale dziwnie się czuję bardzo, tak w głowie dziwnie i wcielę też, nie miałam tak jeszcze, somaty wiadomo znam, ale tutaj jeszcze jest takie jakieś dziwne uczucie, nie wiem dla czego mam tak z opóźnieniem to, podobno paro się długo wkręca więc pewnie sobie poczekam, dziękuję za wsparcie ❤️‍🩹 

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

2 godziny temu, Mufiśka napisał(a):

zauważyłam, że każdy nawrót jest silniejszy, po 20 latach z tym wiem, że na pewno kiedyś było lżej, może to zależy od sytuacji, która prowadzi do nawrotu, tego też nie wiem, na razie jestem nie wiem dokładnie 4,5 dzień na wyższej dawce paro, zastanawiam się czy wy też macie może skutki uboczne po zwiększeniu dawki np dopiero po paru dniach? Ja jak zwiększam dawkę to czuję się dobrze parę dni, dopiero po paru dniach zaczyna się jazda 

A nie masz tak, że mimo, że ataki są jakby mocniejsze to jednak bycie dorosłym pomaga finalnie to jakoś przetrwać i przeczekać? Moje reakcje w życiu dorosłym są zdecydowanie mniej "paniczne" mimo, że myślę, że ataki są mocniejsze.

A co do wchodzenia na wyższą dawkę to też od jakiegoś tygodnia jestem na ciut wyższej dawce paroksetyny i od dwóch dni jest zdecydowanie gorzej. Zawsze tak jest. Zanim organizm nauczy się odbierać zmianę w gospodarce serotoniną to  traktuje to trochę jako kolejny trigger do wywoływania tych negatywnych objawów. Potrzebne jest zwykle 2-3 tyg żeby to się uspokoiło i zaczęło działać prawidłowo

 

22 godziny temu, Cień latającej wiewiórki napisał(a):

Problem tak naprawdę w somatycznych reakcjach organizmu, to one mnie tak obezwładniają.

No właśnie... I tu wracamy do punktu wyjścia, gdzie choćbyśmy posiedli całą wiedzę jaka istnieje, to po prostu nie da się żyć ignorując somatyczne objawy. Żadne "weź się w garść" i jego wariacje nie zadziałają gdy przez organizm przechodzi tajfun

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

8 minut temu, shadow_no napisał(a):

No właśnie... I tu wracamy do punktu wyjścia, gdzie choćbyśmy posiedli całą wiedzę jaka istnieje, to po prostu nie da się żyć ignorując somatyczne objawy. Żadne "weź się w garść" i jego wariacje nie zadziałają gdy przez organizm przechodzi tajfun

Ja kiedyś nie miałam takich somatow jak teraz mam, kiedyś mi serducho waliło, nie mogłam oddechu złapać, to było dla mnie wtedy straszne, a teraz mam wymioty, biegunkę, zupełnie inaczej, ale przede wszystkim lęk jest tak silny i tak obezwładniający, czasem sobie radzę jakoś, ale ja tam się już nie męczę i biorę benzo, niby znam to od podszewki i wiem co robić, ale jeśli moje myśli wezmą górę to nie ma mocnych, ale to już musi być kiepski stan czyli tak jak teraz mój ostatni nawrót, wiecie co ja już sama nie wiem to jest podstępne diabelstwo, ale pewnie zależy co komu dolega, ja wiem jedno leki brałam i brać będę bo na terapii to już nie mam co przerabiać, myślę, że tak już będę miała do końca życia kiedy spotka mnie długotrwały stres lub coś co mocno przeżyje 

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Odnośnie wchodzenia na nowy lek ja jednak uważam, że lękowcy mają tendencję do nadmiernego skupiania się na swoim samopoczuciu i takie "skanowanie" ciągłe swojego samopoczucia i wręcz czasami czekanie na uboki sprawia, że odczuwa się je intensywniej i nakręca się błędne koło. Jakby to powiedziała moja terapeutka: taki film sobie kręcicie, a później go oglądacie 😅
Wchodzę teraz na wenlafaksynę aktualnie. Kiedyś już z nią próbowałam i raczej źle wspominam, dość szybko poszła też w odstawkę (po jakichś 2 miesiącach). Ja po prostu biorę rano tabletkę i tyle. Nie myślę, nie analizuję co będzie, mimo że mam z danym lekiem mocno średnie skojarzenia. Zajmuje się tym czym zajmowałabym się nie biorąc leków i nawet jeśli może i mam jakieś uboki obiektywnie to na chwilę obecną nawet ich nie zauważam🤷‍♀️ nie liczę dokładnie dni od ilu biorę lek, nie przypisuje każdej najdrobniejszej zmiany w samopoczuciu lekom. Mnie już na prawdę lek musi praktycznie położyć, żebym się poskarżyła na działania niepożądane, a nawet jak na jakimś leku jakieś występowały i były dla mnie odczuwalne to raczej nie rozpaczałam i nie nakręcałam się tylko podchodziłam do tego na zasadzie akceptacji: ok, teraz jest tak, ale to minie. W dużym skrócie: "je*ać to, robię swoje".
 

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

29 minut temu, Catriona napisał(a):

Odnośnie wchodzenia na nowy lek ja jednak uważam, że lękowcy mają tendencję do nadmiernego skupiania się na swoim samopoczuciu i takie "skanowanie" ciągłe swojego samopoczucia i wręcz czasami czekanie na uboki sprawia, że odczuwa się je intensywniej i nakręca się błędne koło. Jakby to powiedziała moja terapeutka: taki film sobie kręcicie, a później go oglądacie 😅
Wchodzę teraz na wenlafaksynę aktualnie. Kiedyś już z nią próbowałam i raczej źle wspominam, dość szybko poszła też w odstawkę (po jakichś 2 miesiącach). Ja po prostu biorę rano tabletkę i tyle. Nie myślę, nie analizuję co będzie, mimo że mam z danym lekiem mocno średnie skojarzenia. Zajmuje się tym czym zajmowałabym się nie biorąc leków i nawet jeśli może i mam jakieś uboki obiektywnie to na chwilę obecną nawet ich nie zauważam🤷‍♀️ nie liczę dokładnie dni od ilu biorę lek, nie przypisuje każdej najdrobniejszej zmiany w samopoczuciu lekom. Mnie już na prawdę lek musi praktycznie położyć, żebym się poskarżyła na działania niepożądane, a nawet jak na jakimś leku jakieś występowały i były dla mnie odczuwalne to raczej nie rozpaczałam i nie nakręcałam się tylko podchodziłam do tego na zasadzie akceptacji: ok, teraz jest tak, ale to minie. W dużym skrócie: "je*ać to, robię swoje".
 

No tak lękowiec pamięta to jest to, ja znam cały ten mechanizm działania i czasem on mi pomagał, a na wet śmiem twierdzić, że pozbyłam się nerwicy na parę dobrych lat, też wydawało mi się, że udało się, że można i wszystkie te mądrości, ale rozpadła mi się rodzina, zostałam sama z dzieckiem i miałam dwa lata ciągłego stresu i strachu, wróciło z taką siłą, że nie wiedziałam jak się nazywam, także uważam, że to zależy od tego co nam dolega i jak silne jest, jestem DDA obojga rodziców, przeszłam piekło z nimi, miałam nerwice już mając 19 lat i kiedy się odezwała jak wyprowadziłam się z domu po roku, kiedy było dobrze stabilnie bez nerwów i awantur, mimo to skończyłam studia i zawsze pracowałam sama na siebie, mając nerwice, także moje objawy wtedy były zupełnie inne niż tym razem, a tym razem nawrót również nastąpił po 2 latach od wszystkich spraw związanych ze zmianą życia mojego i syna, kiedy już było stabilnie i spokojnie, zmiotła mnie i pokazała, że jednak tylko mi się wydawało, że umiem już z nią postępować, nie mówię, że każdy ma tak jak ja, ale mając 39 lat pierwszy raz wzięłam benzo bo tak się bałam tych leków, także jednak wchodząc na leki wcześniej radziłam sobie sama bez wspomagaczy, zaszłam szczęśliwie w ciążę czystą od leków i bez nerwicy, zapomniałam o niej i to była oznaka tego, że jestem zdrowa, ale jak tylko urodziłam wróciła i też opiekowałam się dzieckiem całe dnie sama i domem i zawsze funkcjonowałam normalnie mimo iż czasem ledwo chodziłam, także uważam się za silną osobę i raczej nie użalam się nad sobą, ale tak jak wspomniałam, tym razem żadna terapia i tłumaczenie nie wchodziło w grę położyło mnie i to jak nigdy, ważyłam 38 kg także myślę, że te wszystkie mądrości się sprawdzają do czasu lub w zależności od natężenia choroby czy jak kto to nazywa, u mnie pewnie zaważyło to, że całkowicie zmieniło się moje życie i poczucie bezpieczeństwa co jest dla lękowcow bardzo istotne, nie wspomnę o poziomie życia i zmian jakie zaszły w życiu moim i syna. Na wet jak mój ojciec umarł nie przeszłam takiego nawrotu na wet w połowie, a też zajmowałam się nim trochę i kosztowało mnie to też dużo emocji i powrotów do dzieciństwa, także tak ja to widzę z mojej perspektywy 

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×