Skocz do zawartości
Nerwica.com

Im trudniejsza przeszłość, tym łatwiejsza przyszłość...?


blackvanilla

Rekomendowane odpowiedzi

...a przynajmniej silniejsza determinacja do osiągnięcia szans na takową, czyli blackvanilla mówi "cześć". :) 
I zastanawia się, ile może o sobie tu napisać na pierwszy raz... Ostrzegam, że będzie chyba dość nietypowo, ale to w końcu pokój zapoznawczy, uchylę więc rąbka alkowy.

Poszukuję już od dłuższego czasu "swojego" miejsca w internecie, gdzie będę mogła porozmawiać na rozmaite tematy - nie tylko związane z chorobą, prawdę mówiąc to są momenty, że chcę odejść od jej tematyki jak najdalej - z osobami, które rozumieją i nie będą polecały jedynie tego mitycznego biegania (które jednak pomaga w produkcji endorfin, ale wiemy, o co chodzi) jako rozwiązania wszelkich problemów. Miejsca, w którym będę się bać mniej, a optymalnie - nie będę bać się wcale wypłakać światu na ramieniu.

Mieszkam Łodzi, mam 22 lata i przyszłam na ten świat w marcu. Lubię słowo pisane, co przejawia się w uwielbieniu do książek i - czasem - pisaniu horrendalnie długich postów, jednak zdarzają mi się takie momenty w życiu, że odcinam się nawet od kontaktu internetowego z ludźmi... Ostatnio miałam za sobą przebyty taki epizod i postanowiłam z tym walczyć, zakładając konto. Czas pokaże, czy wybrałam dobre miejsce; mam nadzieję, że tak.

Garść informacji: jestem chyba dość ciężkim przypadkiem, bo znajduję się w trudnej sytuacji rodzinnej; ojciec nie żyje od kilku lat, mama ma rozmaite problemy, w które nie chcę się teraz na pewno na wstępie zagłębiać. Uczęszczałam do rozmaitych lekarzy, walczę ze swoim schorzeniem (połączonym m.in. z fobią społeczną, stwierdzoną) od początku życia i pierwszych prób wejścia w społeczeństwo, toteż niektórzy próbowali mi już pomóc farmakologicznie, a także psychoterapią. Nie wiem, jak to ująć, toteż napiszę wprost: walczę nie tylko z tym, ale też z kilkuletnią dependencją psychofizyczną od dożylnych opioidów. Udało mi się wyjść zwycięsko z kilkuletniego, ostrego uzależnienia od benzodiazepin (najczęściej alprazolam i klonazepam, często w dwucyfrowych dawkach i codziennie przyjmowane, mieszane), jednak na temat chemii będę pisała jedynie oględnie z uwagi na charakter forum. Jestem od nich wolna, nawet od "delikatnego" diazepamu, nie mam przymusu brania codziennie ani w określonych sytuacjach, prawdę mówiąc z uwagi na intensywne z nimi przejścia, przestały mi już pomagać w standardowy sposób... Powinnam brać jeden z wymienionych leków z uwagi na inne schorzenie neurologiczne, ja jednak nie wyobrażam sobie wpadnięcia znowu w tą matnię.

Nie mogę tego powiedzieć jednak o opioidach, z którymi to mam problem w postaci pozostawiającej najgorsze ślady fizyczne na skórze, że tak to ładnie ujmę, a jeszcze gorsze w psychice. Jestem na nich człowiekiem pozbawionym lęku społecznego (i, jak się okazuje, mogę za to oddać lwią część swojego życia i portfela) i dużą część swojego dotychczasowego życia, czy to matury ustne na sto procent czy wiele aspektów życia prywatnego (ważne spotkania, randki) regulowałam odpowiednią ilością morfiny bądź oksykodonu we krwi, z uwagi na wieloletnie uzależnienie są to dawki zdolne bez problemu powalić przeciętnego Kowalskiego nawet, jeżeli byłyby wzięte doustnie. Nie składam się jednakże tylko ze wzorów chemicznych; w wolnych chwilach dużo czytam, mam konto na lubimyczytać, nie wiem jednak czy można je tu zalinkować...? Praktycznie nie rozstaję się z Kindlem, jest to wynalazek pochodzący z niebios, nie wiem co zrobiłabym bez niego podczas dłużących się dojazdów czy przerw na studiach. :) Owszem, jest to ucieczka, ale chociaż odrobinę produktywna...

Studiuję, o ironio, psychologię, jednak w szkole średniej ukończyłam bardziej "ścisły", informatyczny kierunek kształcenia, podobnie jak i kilka egzaminów zawodowych na tytuł technika. Żyję więc w permanentnym rozerwaniu i jest to chyba dość dobre określenie; czasem moja własna odwaga z wcześniejszych dni przytłacza mnie po przebudzeniu i pierwszą rzeczą po wydaniu z siebie jęku jest zastanawianie się, jak ja teraz "to" ogarnę. To dziwne wrażenie, nie móc siebie poznać do końca. Oprócz książek, lubię też poezję, czasem obce mi osoby doskonale opisują stany psychiczne, jakich doświadczam albo mówią o uczuciach słowami bardziej trafnymi niż moje własne... Mam wrażenie, że czasem porywam się na zbyt wyczerpujące w danym momencie dla siebie rzeczy, nawet jeśli dla reszty społeczeństwa nie stanowią problemu, ba, są nagrodą - na przykład wyjście do kina, wyjście po jakieś ciuchy. Życie z fobia, jak pewnie część z Was tu obecnych, jest bardzo wyczerpujące, jakby sama depresja nie okazywała się wystarczającym ciężarem na barkach. 

Bardzo, ale to bardzo staram się nie "zdziczeć", a niestety moje upodobania i fobie wzajemnie się przeplatają, predysponując mnie wraz ze słabościami do "pustelniczego" trybu życia. Zwłaszcza, że ostatnio zakończyłam najdłuższy związek w moim życiu, przeprowadziłam się do starego mieszkania i nie znoszę tego najlepiej. Nie sądziłam, że można czuć się jeszcze bardziej pustym, niż ja do tej pory, ale... Można i nie wiem na ile jest to przejściowe, na ile wyleczę się "z kogoś", skoro z siebie samej nie mogę...

Wiem, że byłby to mój marny koniec i etap patrzenia przez tydzień, dwa w ścianę/sufit po powrocie mam za sobą, dlatego staram się czymś zająć umysł, uczęszczać na studia, poznać kogoś tutaj, choćby odpisywać na forum internetowym i poznawać opinie ludzi, dyskutować... Jestem osobą otwartą na nowe idee i lubiącą zestawiać swoje zdanie z innymi, nie mającą raczej [sic] problemu ze słowem pisanym, toteż forum wydaje się być idealną pomocą. Otworzyłam się, bowiem mam nadzieję na zawarcie tu znajomości owocujących może jakimś bliższym kontaktem, niż losowo wybrana emotikonka podczas mijania się w podobnych tematach raz na tydzień, ale to się zobaczy... :)Liczę na spotkanie ludzi rozumiejących choć jakiś mały procent walk, jakie codziennie toczę i rozumiejących choćby w ułamku także środki, po jakie w desperacji sięgnęłam, a teraz na jakich staram się balansować niby linoskoczek nad przepaścią...

Jestem osobą o sporym poczuciu humoru, które czasem może wydawać się nieco ciężkawe i mocno autoironiczne, toteż wolę uprzedzić o tym już w poście powitalnym. Nigdy nie wiem, o czym w nich pisać, a jakoś ostatecznie ląduję z kilkoma sporymi akapitami... Limit słów zawsze był dla mnie problemem we wszelkiego rodzaju wypracowaniach czy innych zadaniach tego typu. ;) 

Mam nadzieję, że nikogo sobą nie wystraszyłam, a ostatecznie może nawet zaintrygowałam...? 

 Cześć wszystkim i miłych resztek piątkowego poranka; słyszę za oknem odgłosy miasta budzącego się do życia, natomiast ja siedzę i kończę swój przydługi post, ale czy to aż tak źle...? Znam gorsze perspektywy rozpoczynania weekendów i tym quasi-optymistycznym akcentem chciałam zakończyć budowę swojego pierwszego tematu.

I z szaleńczo bijącym sercem klikam na "napisz nowy temat". 

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

 @Duża Mi oraz wszyscy inni - dziękuję za ciepłe powitanie. 🙂 
I nie, nie mam problemów z Kindelkiem nawet na minusowej; mam wersję Paperwhite z podświetleniem, I albo II generację włożoną w takie cienkie etui z magnesem z ekoskóry. Myślałam o jakimś ocieplaczu wełnianym na niego, ale na szczęście okazał się niepotrzebny. Prawdę mówiąc, to nigdy nie widziałam zamarzniętego Kindla... Chociaż kiedyś starsza wersja reagowała mi z opóźnieniem przez parę minut po wniesieniu do temp. pokojowej, więc odczekiwałam momencik i pozwalałam mu 'odmarznąć'. A odkąd mam Paperwhite, to szczęśliwie nie muszę się o to martwić, ale czasem profilaktycznie się na tym łapię jak np. wchodzę zmarznięta z przystanku do autobusu.  🙂

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

@blackvanilla, nie chodziło mi o zamarznięcie sensu stricto, tylko właśnie o takie spowolnienie przy niskich temperaturach. Może wersje z podświetleniem są bardziej odporne na temperatury ze względu na swoją konstrukcję? Tak czy siak, dziękuję za odpowiedź ;)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×