-
Zawartość
1622 -
Rejestracja
-
Ostatnia wizyta
-
Paskudnie. Chyba w życiu nie czułam się tak obco i niepotrzebnie w miejscu, które tak kochałam.
-
@z o.o., mam raz w tygodniu na NFZ i raz w tygodniu prywatnie.
-
@z o.o., @Heledore dacie radę, dziewczyny. Jesteście silne i wytrwałe.
-
Nie zrezygnowałam z wtorków. Nadal jest dość nędznie, ale póki co chęć rezygnacji mi minęła. T. w kółko powtarza moje słowa, że jest nieudolnym terapeutą - nie wiem, czy chce mi coś w ten sposób przekazać, czy aż tak go to zabolało. Naprawdę go lubię, nie chciałam sprawić mu przykrości. Powiedziałam mu zresztą, że mój stosunek do terapii i do niego zależy od tego, z jakim samopoczuciem przychodzę na sesję. Pomijam już fakt, że w czasie sesji ono też potrafi się ze dwa razy zmienić... T. mi się znów przyśnił w bardzo ciekawy sposób, po raz pierwszy od dawna. Może jutro nie spietram i będę czuć się na tyle, by pod pretekstem snu ruszyć wreszcie temat innej ważnej relacji bez obrażania się? Strasznie się poblokowałam. Zobaczymy. Na razie najbardziej cieszy mnie chyba wizja 50 minut kotłowania się w najwygodniejszym fotelu ever, nawet nie wiem skąd taka myśl. Powodzenia wszystkim na sesjach w tym tygodniu!
-
Błękit nieba i ten serdeczny śmiech w słuchawce, za którym tęskniłam...
-
@z o.o., oby zaczęła działać jak najszybciej. Trzymaj się tam dzielnie. Byłam dziś z psem na spacerze, w ręku trzymałam grubą smycz, patrzyłam na wierzchołki drzew przed sobą... i pomyślałam sobie, ilu wspaniałych rzeczy mogłabym nie doświadczyć, gdybym w tamto słoneczne, październikowe popołudnie, stojąc w tym samym miejscu, poszła przed siebie w poszukiwaniu odpowiedniej gałęzi... Uśmiechnęłam się do wierzchołków drzew i błękitnego nieba i poszłam dalej. Obym już zawsze mogła tam przychodzić ze spokojem i uśmiechem, a od następnej chęci ucieczki dzieliło mnie jak najwięcej. Wam również tego życzę.
-
Przeciętnie i zaszybowo. Chciałabym cofnąć czas o tydzień.
-
A nie stoi skosem docelowo? U mnie tak jest i z tego co czytałam, tak raczej powinno być. W drugim gabinecie mam jeszcze większy komfort, bo fotele stoją niemal bokiem do siebie i dzieli nas jeszcze stolik. Poza tym kontaktu twarzą w twarz raczej tak czy siak można skrzętnie unikać.
-
Polemizowałabym. Mój T. zdecydowanie do "mumii" nie należy, zresztą powiedział mi na początku, że nie będzie wyłącznie siedział i słuchał z kamienną twarzą. Jakiś czas temu zrobił się milczący, zostawiając mi więcej przestrzeni na własną inicjatywę, ale nie potrafiłam tego podjąć, potrzebuję jednak prowadzenia, dlatego też wróciliśmy do dawnych dyskusji.
-
@Lilith, owszem, można, ale to trudniejsze niż może się wydawać.
-
Mój terapeuta jest w trakcie certyfikacji i czuję wyraźnie, że jestem "pacjentem dydaktycznym". Absolutnie nie mogę się do niczego przyczepić, terapia przebiega lege artis, może właśnie ze względu na świeży, napakowany wiedzą ze studiów umysł, ale nie potrafię do końca zaufać, dać sobie pomóc. Nawet rozmawialiśmy o tym w czasie sesji i to dalej nierozwiązany problem.
-
Myślę, że każdy powinien mieć i konsultować się z nim regularnie, ale podejrzewam, że w czasie superwizji też omawia tylko poszczególne przypadki. Superwizja może dać zupełnie nowe spojrzenie na danego pacjenta i jego problem.
-
Poobiednio, zamiast z kawą, witam z deserem
-
Myślę, że to bardzo ważne i powinnaś udać się po pomoc jak najszybciej. Odległości też nie da się zmniejszyć na stałe, z tego co rozumiem? Uczycie się, studiujecie? O wiele łatwiej byłoby Wam się zrozumieć i wspierać, gdybyście mogły być obok albo przynajmniej częściej się widywać. To bardzo ważne.
-
Zrezygnowałam z pasji na rzecz nauki i pracy. Chyba wystarczy już tego rezygnowania i odkładania na bok...