Skocz do zawartości
Nerwica.com

koniec terapii, a więź do terapeutki


muminek252

Rekomendowane odpowiedzi

Witam,

 

W tym tygodniu mam już przedostatnią albo ostatnią wizytę u swojej terapeutki. Leczyłem się u niej przez rok. Pomogła mi pokonać mój problem. Jednak często o niej myślę. Np. o tym, że na pewno ma szczęśliwe życie itd., ponieważ jest bardzo sympatyczną osobą. Do tego jest niezłą laską. Zazdroszczę jej tego. Czy to z czasem minie? Miał ktoś podobnie?

Edytowane przez Gość

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Leczyłem się u niej przez rok. Pomogła mi pokonać mój problem. Jednak często o niej myślę. Np. o tym, że na pewno ma szczęśliwe życie itd., ponieważ jest bardzo sympatyczną osobą.

 

Jeżeli uważasz że pomogła ci pokonać twój problem i myślisz dalej w takich kategoriach to znaczy że z tobą jest coś nie tak.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Zapewne oczekujecie od terapii/ terapeuty opiekuna/ kolegi/żanki, towarzystwa a może wsparcia.

Dla nich jako pacjenci jesteśmy po prostu paprochem/przedmiotem narzędziem do pracy i zarabiania pieniędzy.

Tak naprawdę nikt nie wie jacy prywatnie są terapeuci a życzliwość i bycie uprzejmym jest wyuczona

więc sympatia wynika zapewne z jakiegoś rodzaju fantazjowania.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Rzeczywiście istnieje coś takiego jak fascynacja terapeutą.

neon, to weź ślub ze swoją terapeutką niech urodzi ci 5 dzieci i jak po 10 latach będziesz tak dalej uważać to posypie głowę popiołem.

Budowanie relacji z terapeutą to jak uprawianie sexu z prostytutką i nazywanie tego miłością.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Moja terapeutka jest hooooooojowa! Ja wychodze z gabinetu to mysle z nie chcialbym miec z nia 5 dzieci, jest fałszywa!!!!!!! Podczas zajec jest taka kochana a jakby tylko co, to kazałaby mi wynosic smieci, obierač kartofle, a podczas okresu darłaby ryja na mnie z byle powodu :( Fu !

 

Ok, masz racje.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

neon, jakbym był terapeutą i dostawał 100 zł za sesje to rozkładałbym czerwony dywan swoim pacjentom przed każdym spotkaniem. Mój były terapeuta przed certyfikacją byłby gotów nawet dojeżdżać specjalnie na godzinę która mi pasuje :lol:

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

klex, masz wolną wole, dwe ręce i łeb. Zamiast wytykać palcem , pewnie naturalnie niezbyt czystym, zrobisz cos zebys i ty godni zarwbiał. Czy terapeuta zmusił cie do terapii, czy o cenie za usługi poinformował cie po zajęciach? Czy powiedział ci ze jest cudotwòrca, bòstwem bez skaz, własnych problemow, komplksow i słabosci? Ze tez nienawidzi, smuci sie i wkurwia?

 

:bezradny:

 

Dobra jest, kazdy ma swoja perspektywe, zdaje sobie sprawe ze nie wszyscy widza to kolorowo, i rozumiem.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

neon, Nie wytykam palcem staram się zrozumieć pewne systemowe mechanizmy w relacji pacjent-terapeuta być może w brutalny sposób. Jest to układ biznesowo-medyczny w którym nie ma miejsca na relacje człowiek-człowiek jest zabroniona przez wszelkie kodeksy. Fascynacja osobą której twój los jest obojętny wydaje mi się chorobliwa, świat jest tak skonstruowany że ludzie mają wszystko w d. niestety. Oni jakoś nie przezywają w taki sposób rozstań z pacjentem ani się nie przywiązują jeden odejdzie przyjdzie kolejny taka karma.

Jeżeli jakiś terapeuta poświęci swój prywatny czas bezinteresownie dla swojego pacjenta w kryzysie dla niesienia pomocy na neutralnym gruncie jestem gotów zmienić zdanie bo zapewne tacy też się zdarzają. Istnieje też wiele negatywnych skutków psychoterapii tak samo jak pozytywnych i jakoś nikt nie prowadzi na ten temat rzetelnych badań podkreślana jest jedynie jej wysoka skuteczność która jest zapewne jakimś rodzajem manipulacji bo jest dużo zawyżona. Rozumiem iż 50 % pacjentów czuje więź i fascynacje swoim terapeutą ale żeby powstałą relacja międzyludzka musi być zachowana III zasada dynamiki Newtona: Jeśli ciało A działa na ciało B siłą F (akcja), to ciało B działa na ciało A siłą (reakcja) o takiej samej wartości i kierunku, lecz o przeciwnym zwrocie, ale niestety tak nie jest.

Nie rozumiesz tego neon, ?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

muminek252 - ja swoją terapeutkę znam od listopada 2012 roku. Miałem przerwę w terapii ok 2-3 lat już dokładnie nie pamiętam, najpierw z powodu zakończenia terapii (czułem się bardzo dobrze), później niestety wymuszoną jej ciążą i urlopem macierzyńskim. Czekałem cierpliwie, aż wróci do poradni, niestety jej życie osobiste na to nie pozwala i dorabia sobie tylko parę godziny, przyjmując w prywatnej poradni.

Wróciłem do niej na jesieni zeszłego roku.

Od razu czuję się znacznie lepiej. Jest mniej więcej w moim wieku (chyba parę lat starsza), złapałem z nią świetny kontakt i nie wyobrażam sobie życia bez niej na obecną chwilę.

Byłem mile zaskoczony gdy chyba po roku wydzwaniania do przychodni czy pani.... , wróciła już do pracy - dostałem w rejestracji jej numer (nawet nie wiem czy to nie jest jej prywatny nr tel) i jak zadzwoniłem po dłuższej przerwie, od razu mnie poznała, pytała co u mnie, powiedziała, że niestety obecnie tylko prywatnie, nawet dała mi zniżkę.

Może mam to szczęście, że trafiłem na super osobę.

 

Moim zdaniem myślisz o niej dlatego, że brak Ci innej bliskiej osoby, której możesz się zwierzać. Przynajmniej ja tak mam.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Widzę, że temat mocno się rozwinął. Również mam takie wrażenie, że terapeutką po wizycie z danym pacjentem o nim zapomina aż do kolejnej wizyty, a po zakończeniu terapii wymazuje już go całkowicie z pamięci.

 

Jednak w moim przypadku jest tak, że chciałbym się dowiedzieć czegoś więcej o swojej terapeutce, ponieważ budzi u mnie to dużą ciekawość.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

muminek252, Lepiej bym tego nie ujął. Posprawdzaj portale społecznościowe, dowiedz się gdzie mieszka, trochę możesz ją pośledzić wtedy i przypadkowo wpaść na nią na ulicy i zaprosić na kawę ;)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jednak w moim przypadku jest tak, że chciałbym się dowiedzieć czegoś więcej o swojej terapeutce, ponieważ budzi u mnie to dużą ciekawość.

 

Jeżeli ja chcę się czegoś dowiedzieć o kimś to sprawdzam informacje na temat danej osoby w internecie, pytam danej osoby albo po prostu staram się nawiązać nieformalną znajomość czyli przypadkowo zaczepić. W jaki inny sposób chcesz się czegoś o kimś dowiedzieć ?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

W dniu 2.04.2018 o 21:23, muminek252 napisał:

Witam,

 

W tym tygodniu mam już przedostatnią albo ostatnią wizytę u swojej terapeutki. Leczyłem się u niej przez rok. Pomogła mi pokonać mój problem. Jednak często o niej myślę. Np. o tym, że na pewno ma szczęśliwe życie itd., ponieważ jest bardzo sympatyczną osobą. Do tego jest niezłą laską. Zazdroszczę jej tego. Czy to z czasem minie? Miał ktoś podobnie?

Witaj,

A w jakim nurcie miałeś terapię? Twoje uczucia wobec terapeutki są zupełnie naturalne. W nurcie analitycznym, psychodynamicznym dużo mówi się w terapii o uczuciach do terapeuty. Ja miałam/mam podobnie do Ciebie, też ciekawi mnie jaki jest mój terapeuta poza gabinetem. To z czasem minie, czas jest najlepszym lekarstwem.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Klex ma dużo racji. Podchodzi do tego bardzo naukowo i rzetelnie, dokładnie tak jest patrząc na to ogólnie, nie jednostkowo. Psychoterapia zakłada leczenie wielu schorzeń pacjentów poprzez stworzenie relacji, jak gdzieś czytałam w książce o psychoterapii, to osobowość psychoterapeuty tworzy psychoterapię i jest czynnikiem leczącym. Jednocześnie zabrania kontaktowania się np. poza terapią, wyjścia do kina itp. i to są z jednej strony korzystne zasady, ponieważ jak wspomina Klex to bardzo jednostronna relacja. Jest coś w psychoterapii irracjonalnego, nie do pogodzenia. Psychoterapeuci faktycznie szkoleni są tak, aby nie przejmować się odejściem pacjenta i za nim nie tęsknić. Gdyby psychoterapeuta opowiadał na samym początku na czym polega jego praca i czym w ogóle jest psychoterapia to wielu ludzi nie zdecydowałoby się na jej kontynuację. Z drugiej strony powiedzenie na samym początku na czym polega psychoterapia przekreśla możliwość stosowania narzędzi terapeutycznych. Terapeuci nakładają jakby na siebie emocje i uczucia, które powinno się czuć względem drugiej osoby w danej sytuacji, trochę je udają i manipulują pacjentem po to, by ten nauczył się tworzyć relacje w życiu społecznym. Terapeuta reaguje i pokazuje trochę tak jak powinna np. reagować nasza mama na coś co nam się stało kiedy opowiadamy o jakimś bolesnym wydarzeniu w przeszłości kiedy zawiedli nas rodzicie. Okazuje adekwatne uczucia do tego co nam się wydarza w teraźniejszości, jak coś przykrego to niemal z nami płacze, a jak radosnego się cieszy, wykazuje wiele empatii, ale jest to empatia nałożona, ponieważ on sam jednocześnie strzepuje z siebie te uczucia i wraca do codziennego życia, to tylko maska, którą zakłada na potrzeby procesu leczenia pacjenta. Po to, aby pacjent zdrowiał musi wierzyć w intencje psychoterapeuty i w jego uczucia, a psychoterapeuta pozwalać na to, aby pacjent przelewał swoje fantazje, troski i marzenia na niego. Psychoterapia jest w jakimś sensie czynnikiem leczącym, ale jest też najtrudniejszym przeżyciem na świecie dla kogoś kto się przywiązuje bardzo do drugiej osoby. Jest jakby trochę zbrodnią przeciw pacjentowi, przeciw pacjentowi, który przyszedł bez wielu umiejętności społecznych, z ogromnymi dziurami z przeszłości, bo przecież i zdarzają się pacjenci, którzy nie mają takich braków i nie przenoszą na terapeutów tak bardzo swoich braków, trosk itp. ( przeniesienie). Terapeuta stosuje coś co nazywa się przeciw-przeniesieniem czyli przygląda się temu jakie są jego uczucia związane z pacjentem i przepracowuje je sam, a potem daje zazwyczaj przemyślany zwrot emocjonalny, oznaki sympatii i empatii. Pacjent, który nie wnika w specyfikę tej relacji odbiera je jako prawdziwe, a są one tylko oznaką przemyślanego zwrotu, aby coś przepracować. Jest to trochę jakby alternatywna rzeczywistość. Sposób na łatwy zarobek, ponieważ to bardzo w sumie przyjemnie tak bawić się człowiekiem, psychiką, wnikaniem w nią i badaniem jej jednocześnie nie biorąc odpowiedzialności za to co czuje i co stanie się z pacjentem, tak naprawdę wykluczenie osobiste pacjenta i traktowanie go jako przedmiotu do naprawy. Nawet lekarz nie musi tak bardzo odrywać się od swoich prawdziwych emocji jak psychoterapeuta ( tak zwany lekarz duszy). Moim zdaniem cały ten proces jest niehumanitarny i być może psychoterapia powinna pójść w innym kierunku, aby odnosiła skutek. Są przecież ludzie, którzy bardzo chcą pomagać innym i z wyboru chcą być altruistami. Moim zdaniem, tak powinien wyglądać ten zawód. Oczywiście, że również i wtedy mogą obowiązywać opłaty i pewnie trzeba by przedsięwziąć wiele środków, aby pacjent nie stał się zagrożeniem dla terapeuty, ale to by było bardziej uczciwe wobec pacjenta.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

I dokładnie tak jest jak mówi Klex, że nawet sympatia jest wyuczona. Moja terapeutka mówiła mi czasem, że toleruje różne rzeczy i zachowania, których w osobistym życiu by nie tolerowała. Powiedziała też kiedyś, że nigdy nie tworzyłybyśmy żadnej relacji w życiu osobistym i byłaby dla mnie kimś zupełnie innym i zupełnie inaczej mnie potraktowała. Tego ich właśnie uczą na tych kursach, jak być kimś innym. Ja wtedy nie przywiązywałam dużej wagi do tych słów, byłam zbyt rozchwiana, a jednocześnie pomyślałam, że w takim razie psychoterapia jest moim wybawieniem. Pewnie, że wielu rzeczy się nauczyłam, przerobiłam wiele rzeczy itp. ale jednocześnie psychoterapia była moim przekleństwem i od początku o tym wiedziałam, dlatego np. mam tak poranione ciało przez samookaleczenia z powodu frustracji i bezsilności wobec uczuć do mojej terapeutki właśnie. Wiedziałam, że zarazem ze mną jest, ale jakby jej nie było i ciągle sprawdzałam czy jest. Takie błędne, kręcące się wiele lat koło. A na końcu okazało się to czego tak bardzo się bałam, że jednak jej nie było. Była tylko psychoterapia w gabinecie związana z moim życiem, ale zarazem tak bardzo od niego oderwana, nierealna, jak alternatywna rzeczywistość czy film.

Edytowane przez Gość

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×