Skocz do zawartości
Nerwica.com

Potworny smutek po zakończeniu psychoterapii…


posmakszczescia

Rekomendowane odpowiedzi

Witam, mam 17 lat, dwa dni temu byłam na ostatniej sesji mojej terapii która trwała 2,5 roku.

Z terapeutką od samego początku miałam bardzo dobry kontakt, mimo że bardzo bałam się przywiązania. Wiedziałam że w tej relacji nie mogę być oporna, więc zawsze szczerze oddawałam Jej wszystkie swoje myśli. Więź była ogromna, ale po jakimś czasie zaczęło być mi na sercu trochę luźniej, cieszyło mnie to, myślałam że dam radę odejść jedynie ze łzami szczęścia, wzruszenia... no i oczywiście z poczuciem straty, które po zakończeniu takiej relacji towarzyszy każdemu. Wiem, że nie byłam jeszcze w stu procentach gotowa, ale jako osoba niesamowicie bojąca się odejścia ważnych osób, utraty, odrzucenia itp byłam pewna że nigdy gotowa nie będę. A kiedyś to się przecież musiało skończyć. Rodzice ustalili termin zakończenia z moją psychoterapeutką, o czym wiedziałam już pół roku temu. Miałam wiele czasu by się psychicznie na to przygotować.

 

Tymczasem mija drugi dzień kiedy nie jem. Brak mi apetytu, w dodatku przez napady płaczu mam tak ściśnięte gardło, że nie dałabym rady niczego przełknąć. Rozpacz doprowadziła mnie nawet do wymiotów, w pewnym momencie nie miałam już siły zaczerpnąć powietrza.

Nigdy nie czułam się tak zdezorientowana. Myśląc o terapii czuję że gdyby nie ona, byłabym zupełnie innym człowiekiem, że wciąż bym sobie nie radziła. Teraz dowiedziałam się wiele o sobie, pozwalam sobie na wszelkie emocje, wiem że jeśli chcę-mogę być szczęśliwa. Po zakończeniu terapii poczułam się oczyszczona z wszelkiego wewnętrznego zła które we mnie siedziało, uwolniłam się od swoich demonów już na zawsze, nie powrócą.

 

Jednak żal i smutek po stracie nie pozwala mi trzeźwo myśleć. Mam wrażenie że to sen, nocny koszmar, że zaraz nadejdzie kolejny tydzień, wyczekiwana środa, kolejna sesja. A potem przychodzi zwątpienie, że może nigdy żadnej terapii nie było, że jestem wariatką, wymyśliłam sobie kolejną osobę która poświęciłaby mi chwilę uwagi.

 

Tęsknota za terapeutką, za miejscem terapii, a co najgorsze- wspomnienia naszych cotygodniowych rozmów- to wszystko godzi mnie nożem. Boję się że sobie nie poradzę. Panikuję, że zostałam sama, że nie zobaczę Jej już nigdy, a przecież była dla mnie taka ważna, ja dla Niej ponoć też...

Cóż mam ze sobą zrobić? Potrzebuję Jej, tak bardzo potrzebuję...

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

posmakszczescia, potrzebujesz bliskości, przyjaźni, ważnej osoby. Ale relacja z terapeutką jest specyficzna, bo jest w dużym stopniu jednostronna - Ty opowiadasz terapeutce o całym swoim życiu, myślach, uczuciach, ona tego nie robi i nie może robić, nie możecie się spotkać poza terapią, pójść razem na koncert, do kina.

Relacja z terapeutką była pewnym etapem rozwojowym, teraz kolej na następny etap: prawdziwą, dwustronną przyjaźń z kimś mniej więcej w Twoim wieku. W życiu tak jest, że żeby się rozwijać, nie można stać w miejscu, trzeba ciągle się posuwać naprzód. Udało Ci się zaufać terapeutce, dzielić się swoim życiem, to znaczy, że masz taką zdolność i możesz ją wykorzystać w dalszym życiu w innych relacjach. Uzależnienie od drugiej osoby zabiera wolność, zawęża perspektywę do jednej osoby, a świat jest pełen bogactwa.

 

To że nie możesz się rozstać, nawiasem mówiąc, nie najlepiej świadczy o terapeutce, źle Cię do tego przygotowała. Nie wszystkie problemy jak widać rozwiązała terapia, skoro masz nadal w sobie taką pustkę. Może warto na etap przejściowy zapisać się do kogoś innego.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

posmakszczescia, teraz kolej na następny etap: prawdziwą, dwustronną przyjaźń z kimś mniej więcej w Twoim wieku.

 

To jest właśnie mój problem- szukam ciepła i opieki u osób dorosłych- podświadomie szukam matki i mimo że dzięki terapii jest to już dla mnie bardziej świadomy problem, wiem że do końca się nie rozwiąże jeśli nie podejmę poważnych kroków, na które nie mam możliwości zanim nie ukończę 18 roku życia. Ale to już co innego...

Stawiam się w pozycji ofiary, małego dziecka- jeszcze nie do końca nad tym panuję.

 

A teraz... zamartwiam się tą sytuacją po części z własnej woli. Wiem że jeśli będę starała się zapomnieć, szukać rozrywek które pomogłyby mi uleczyć rany po rozstaniu z terapeutką- zniknęłaby ta część mnie, dzięki temu cierpieniu wiem że mam w sobie istotne uczucia, że pamiętam, jestem wdzięczna i moje łzy są wyrazem tego, że straciłam coś WAŻNEGO. A ja tylko chcę pamiętać, jak to jest być ważnym i posiadać kogoś dla mnie ważnego...

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Już nie mam możliwości powrotu. Teraz sądzę, że nigdy do siebie nie pasowalysmy. Czytam, że wszyscy zadowoleni z terapii mieli super relację z terapeutą. Ja tak nie miałam. Śmiem nawet twierdzić, że ona się uczyła na mnie swojego zawodu. Często nie roZumiałam tego, co ona do mnie mówi. I drugi raz mi tłumaczyła, a ja nadal nie roZumiałam. Po takich spotkaniach miałam wrażenie, że jestem zbyt głupia na terapię.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Masz 17 lat, jesteś bardzo młoda. Nie wiem w jakiej relacji jesteś z rodzicami, ale może opowiedz im o swoim bólu po rozstaniu z terapeutką. Może to w nich znajdziesz oparcie, oni faktycznie jacy by nie byli zawsze będą Twoimi rodzicami, a to niewykonalne i nawet niekorzystne, aby ona na zawsze była Twoją terapeutką.

Przemyśl to jeszcze raz, wszystkie za i przeciw i jeżeli dojdziesz do wniosku, że to faktycznie czas na zakończenie terapii, uwolnij się od tej terapeutki w tym dobrym znaczeniu, nie przekreślając ją zupełnie, ale kończąc ten etap życia i prowadź swoje życie tak, aby nigdy już nie musieć tam wracać. Rozejrzyj się dookoła może jest ktoś bliski z kim mogłabyś spędzać czas.

Jeżeli terapeutka dopuszcza możliwość spotkania to opowiedz jej o swoich emocjach i bólu, ale to i tak kiedyś musiało się skończyć, a jeżeli nawet nie teraz, to zastanów się czy na pewno chcesz kontynuować terapię, czy na pewno tego jeszcze potrzebujesz.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Mam dużo więcej lat niż 17. Miałam 5 spotkań kończących terapię, więc nie zakończyła się z dnia na dzień. Terapia miała mi pomóc w wyleczeniu objawów somatycznych. Cel nie został osiągnięty.  Mam wrażenie, że tylko hipnoza mogłaby mi pomóc.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Pisałam do założycielki tematu. Osobiście też myślałam nad hipnozą, ale generalnie nie polecam tego, polecam dobrobyt i hedonizm. W hipnozie dowiesz się klatka po klatce tego co się działo itp. albo co bardziej niebezpieczne, zależy z jakiej terapii chcesz skorzystać, zaindukujesz jakieś zachowania i co zostaniesz z tym sama, co więcej wydasz mnóstwo kasy na coś za co nikt naukowo nie ręczy.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Po latach sądzę, że z psychoterapią jest podobnie, poza tym postrzegam ją jako takie nietypowe oszustwo, służące bardziej zarabianiu pieniędzy niż realnej pomocy ludziom, bynajmniej w takiej formie w jakiej jest teraz, a do tego w Polsce nieregulowana prawnie, tzn. dosłownie każdy np. może zostać psychoterapeutą. Pomaga, pewnie, ale też z czegoś odziera i coś zabiera. Aczkolwiek psychoterapia wstąpiła bynajmniej w progi świata naukowego i jest generalnie polecana jako forma leczenia.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

W dniu 1.07.2018 o 13:06, wiejskifilozof napisał:

Może nie warto kończyć

Założycielka tematu ma 17 lat, do nie do końca jej wybór czy kończyć czy nie kończyć. Jeżeli rodzice i terapeutka zdecydują za nią nie będzie miała większego wyboru, tym bardziej jeżeli terapia jest płatna. Terapeuta w sumie nawet dorosłemu pacjentowi może powiedzieć w pewnym momencie żegnaj wbrew niemu samemu. Nie ma tutaj żadnych reguł i nikt nie chroni pacjenta w tym układzie.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

W dniu 9.07.2018 o 20:07, wiejskifilozof napisał:

A co to znaczy,rodzice decudują.Kto chory,ona czy oni.

Jak powiedziałam jeżeli jest nieletnia to niestety oni, bo to oni mają kasę i oni są jej panami świata, chyba, że poruszy jakieś służby, ale nie sądzę by dziewczynie w dobrym stanie fizycznym i nie mającej urojeń itp. ktokolwiek zmuszał rodziców do płacenia za terapię.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×