Skocz do zawartości
Nerwica.com

nie wiem kim jestem, tylko się zdaje...


karulina

Rekomendowane odpowiedzi

Cześć. Zdiagnozowano u mnie zaburzenia adaptacyjne, ale można gdybać co jeszcze, bo przerwałam leczenie. Generalnie czułam się po lekach jeszcze denniej, a do totalnego zdemotywowania życiem brakowało mi przeleżenie dni w łóżku, bo leki sprawiały, że czułam się niczym na wiecznym kacu. Mniejsza z tym...

Za dzieciaka dzięki żywiołowości a nawet nadpobudliwości nie dostrzegałam potęgi problemów w domu, bo całe dnie bawiłam się na dworze. Kilka przeprowadzek i niepowodzenia w kontaktach z rówieśnikami jakby mnie nie dotykały aż tak choć po czasie zrozumiałam jak trudno mi teraz utrzymać zdrowe kontakty z ludźmi bez pokazywania się od najgorszej strony-hiperaktywna, gadająca bez ustanku, nerwowa i nagle-cisza spokój. Nie wiem co czuję w różnych sytuacjach. Wiem, że coś. Ale im bardziej chcę skupić się na wnętrzu tym bardziej coś mnie odwodzi. Generalnie nie umiem o tym myśleć. Nie umiem się cieszyć, śmiać z żartów. Jestem uzależniona od poszukiwania dobrych emocji, przez co wiążę się w toksyczne relacje i ranię ludzi. Marnuję czas. Nie umiem znaleźć stałej pracy. Skończyłam marne studia i ciągle nie mam motywacji. Czuję, jak bardzo potrzebuję przyjaciół, ludzi wokół siebie, ale nie potrafię sama czegoś zacząć. Gdy już coś idzie ku dobremu zaczynam stwarzać, że ktoś mnie ocenia, postrzega źle i odpycham od siebie.

 

Nie umiem zbudować związku. Nagle coś się wypala. Obecny partner jest miły, czuły, troskliwy. Nie umiem jednak znieść, jego marnie płatnej pracy, tego, że nie dba o siebie tzn. nie ćwiczy, siedzi przy kompie, nie ma znajomych, bo nikomu nie ufa i w ogóle. Chciałabym z nim robić coś fajnego, mieć pasję, ale jemu się nie chce i nie jest w ogóle pomysłowy. Czasem wyjdziemy na imprezę, gdzie siedzimy sami, trochę piw i do domu. Sex nie sprawia mi przyjemności, ale jemu jest potrzebny. Nie czuję nic tylko żal marnowanego czasu. Boję się samotności. Powrotu do picia. Wiem, że też jestem winna. Ale nie chce mi się jemu nawet tłumaczyć. Nieuchronne jest rozstanie, jeśli on nie zmieni swojego postępowania. Nie potrafię mu o tym powiedzieć. Nie umiem. Najlepiej byłoby odejść. Ktoś mi kiedyś powiedział, że mam bordeline. Myślę, że to nie prawda. Myślę tylko, że całe życie nie miałam ojca, z którym miałabym normalne relacje. Fakt miałam ojczyma, ale wydaje mi się, że w mojej rodzinie każdy był skupiony tylko na sobie lub kasie, żeby było co jeść. Potem moje problemy były olewane, bo jestem ekstrawertyczna. Pogłębiły się i pogłębiają. Nie mam czasu to moja wymówka. Nie chcę iść do psychologa. Muszę najpierw znaleźć może tutaj kogoś, kto czuje podobnie i trochę mnie rozumie zamiast potępiać.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

karulina, skoro zdiagnozowano u Ciebie zaburzenia adaptacyjne, to wnioskuję, że musiałaś być u lekarza, który rozpoznał Twój problem. Co powiedział lekarz? Przepisał jedynie leki? Nie sugerował psychoterapii? Szkoda, że od razu skreślasz możliwość skorzystania z pomocy psychoterapeuty. Myślę, że terapia mogłaby Ci naprawdę pomóc. Przemyśl to jeszcze. Pozdrawiam!

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×