Skocz do zawartości
Nerwica.com

Debata gospodarcza-wątek zbiorczy


Po prostu maciek

Rekomendowane odpowiedzi

zmęczona_wszystkim, co do wakacji, to chodziło mi o to, że one rekompensują niejako ten dyskomfort pracy podczas roku szkolnego i podczas swoich "protestów" jakoś nikt na to nie patrzy, że jest to bardzo uprzywilejowana grupa pod tym względem.

 

Ale to uprzywilejowanie wynika z faktu organizacji roku szkolnego. Jest to jakaś rekompensata, jak najbardziej.

 

Tak idealizujesz amerykański i zachodnio - europejski system a tam nauczyciele pracują również w wakacje m.in. z tego względu, że jeśli uczeń nie zaliczył jakiegoś przedmiotu, to ma summer school, żeby go zaliczyć ;). Przeciętny naczyciel w US spędza 10,5h dziennie w szkole więc to nie jest tak kolorowo jak pokazją w filmach ;).

A warunki pracy w szkole, rozumiem, że pokój nauczycielski nie daje komfortu ale nauczyciel zawsze może skorzystać z jakiejś wolnej sali.

 

Nie idealizuję. I będąc jeszcze nauczycielem, nie miałabym nic przeciwko przebywaniu w szkole dłużej, ale - napisałam wcześniej: wymaganiom wobec nauczycieli powinny towarzyszyć odpowiednie standardy. Tylko tyle.

 

Nie wiem o jakich innych imprezach szkolnych mówisz bo u mnie w szkołach poza dyskotekami szkolnymi, które odbywały się poza godzinami zajęć reszta eventów miała miejsce w ich trakcie, czyli nic nadprogramowego dla nauczyciela.

Dodatkowe lekcje przygotowujące do rozmaitych egzaminów - w niektórych szkołach są one przed lekcjami, np. koło 7 rano :D , a w innych po normalnych lekcjach. Oprócz dyskotek wspólnych są pojedyncze imprezy klasowe, dodatkowe kółka, wywiadówki, konsultacje, spotkania z rodzicami. Znajomi nauczyciele - fakt, że ze szkół prywatnych, prowadzą wiele dodatkowych spotkań pozalekcyjnych, itp. Nie twierdzę, ze tego jest dużo, ale że oprócz lekcji robi się też jednak co innego :D

Co do tych wypracowań itd. dlatego uważam, że to bład systemu bo nauczyciel na pełnym etacie powinien mieć obowiązek siedzenia w szkole 8h dziennie i wtedy z pewnością dał by radę sprawdzić wszystkie wypracowania a liceum to nie jest okres, gdzie uczy się stawiania przecinków i pisania poprawienie wyraców z "u" i "ó" więc osobiście uważam, że sprawdzanie prac pod tym kątem mija się z celem. Poza tym, zawsze można dać ograniczenie w ilości użytych słów co automatycznie skróci czas spradzania a prace napisane niewyraźnie powinny być z automatu odrzucane - w dobie komputerów, to nie jest żadna filozofia napisać wypracowanie i wydrukować. Jest bardzo duzo sposobów, gdzie mozna ułatwić sobie pracę tylko potrzeba odrobinę inwencji ;).

Oj, mieszasz wszystko, albo nie za bardzo wiesz, o co mi chodzi. Jakie przecinki? Jaka ortografia? Po pierwsze, pisze się prace pod kątem egzaminu maturalnego, żeby uczeń potrafił wyrazić zwięźle myśli w ograniczonej liczbie słów. Przecinki czy błędy ortograficzne to tutaj akurat dodatek. Chodzi o umiejętność wyrażenia się. Natomiast oprócz tego, oczywiście, są też inne wypracowania, ale chodzi w nich o treść głównie, itp. Tak samo z angielskim - uczysz się pisać określone formy, zwłaszcza pod kątem egzaminu.

No jasne, nauczyciele są tak głupi, że nie wpadną na to, żeby kazać uczniom wydrukować pracę :D A wiesz, dlaczego zwykle nie chcą przyjmować takich prac? żeby napisanie nie polegało na kilkusekundowym ściągnięciu pracy z internetu i wydrukowaniu. Jasne, że uczeń może również z netu przepisać. ale może przy okazji coś tam jeszcze przy tym przepisywaniu wejdzie do głowy.

Odrzucanie nieczytelnych prac? Dobre... Niekiedy trzeba by było odrzucić 1/3 prac.

Poza tym wyraźnie napisałam, że teraz jest łatwiej, bo kiedyś i klasy liczniejsze były, internetu też nie było, więc kiedy ja bylam uczniem, to nauczyciele mieli bez porównania więcej sprawdzania.

 

Ja osobiście uważam, że na dzień dzisiejszu nauczyciele prezentują tak niski poziom, że równie dobrze mogłoby ich nie być. Połowę gimbazy spędziłam na wagarach ucząc się w domu bo z lekcji niewiele dało się wynieść i była to zwyczajnie strata mojego czasu. Utrzymywanie tego całego edukacyjnego bajzlu, to jest jakaś parodia.

 

Rozumiem, że szkoła jest niepotrzebna, i z pewnością systematycznie nauczyłabyś się wszystkiego w domu. Poza tym piszesz tylko o gimnazjum. Naprawdę, są jeszcze inne poziomy szkół i ja uważałabym, ze są one potrzebne (uważam, ze nie wszystkiego nauczyłabyś się sama na wyższym poziomie, chyba że brałabyś korepetycje, np. z matematyki, angielskiego, itp.). A gimnazjum to najgorszy okres i najczęściej nie da się prowadzić lekcji dzięki nadmiernej aktywności uczniów.

 

Nie chcę oczywiście negować Twoich doświadczeń jak i subiektywnej ich oceny ale mimo wszystko biorąc pod uwagę jakość nauczania w Polsce, to nauczyciele i tak mają za dobrze.

 

Bo ludzie, którzy mogliby być dobrymi nauczycielami, wybierają inne zawody, żeby nie paćkać się w takim bagienku, z uczniami, którzy nie mają dla nich zbyt wiele zrozumienia i są w wyjątkowo trudnym okresie. Praca z młodzieżą i dziećmi jest po prostu frustrująca i irytująca, jeśli się za dzieciakami za bardzo nie przepada :D

 

Kiedyś miałam nauczycielkę, która przyszła po studiach, pełna ideałów, oj, jak to uczniom dogodzić, jak ich lekcją zainteresować. Po roku nauki była już obojętna. Po prostu oklapła. może kiedyś sama zobaczysz, jak to jest, kiedy próbujesz wielu dodatkowych rzeczy, próbujesz kogoś zainteresować, a w klasie słucha cię kilku uczniów, a reszta próbuje Cię zgnoić, albo czeka na dzwonek z udręczoną miną, bo nawet nie próbuje się zainteresować. I kiedyś też myślałam, ze to może kwestia nauczyciela, że nie dał rady, bo lekcje miał nudne, a potem na wielu przykładach zobaczyłam, że przyczyny są inne. Trafisz na fajną klasę - jest w porządku, trafisz na niezainteresowaną, to możesz sobie żyły wypruwać i nic z tego nie będzie. Spora liczba nauczycieli zaczynała od tej idealistycznej postawy, a później życie to wszystko weryfikowało.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

no i debata gospodarcza zeszła na temat szkoły.

Trafisz na fajną klasę - jest w porządku, trafisz na niezainteresowaną, to możesz sobie żyły wypruwać i nic z tego nie będzie. Spora liczba nauczycieli zaczynała od tej idealistycznej postawy, a później życie to wszystko weryfikowało.
a to wszystko przez przymus szkolny i ogólnie uniformizacje kształcenia. Obowiązek szkolny do 18 roku życia jest karygodny, jak ktoś się nie chce uczyć to niech już w wieku 12-13 lat zacznie przyuczanie czy wprowadzenie do zawodu i wieku 15-16 lat mógłby już praktykować a nie dezorganizuje naukę innym zdolnym i pilnym. Już w wieku gimnazjalnym powinna być selekcja- jedni do przyuczenia zawodu, inni do dalszej nauki profilowanej ze względu na zdolności i zainteresowania. Szkoły średnie i wyższe powinny być płatne i tylko najzdolniejsi i najlepiej uczący i z profesji kluczowych dla kraju( medycyna, inżynieria itp) mogli by nie płacić, a minimum połowa powinna chodzić do szkół zawodowych na dobrym poziomie które naprawdę uczyłyby zawodu a nie były siedliskiem patologii jak dziś. To może by trochę uzdrowiło polską gospodarkę. :mrgreen:

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Mam pytanie.Nie za bardzo przepadam,za związkami zawodowymi.Czy według Was one hamują rozwój gospodarczy czy też nie ?
Związki górnicze hamują na pewno, bo trzeba dopłacać ogromne pieniądze na ich utrzymanie zamiast prywatyzować. Natomiast nikt nie broni pracowników sieci handlowych, pracowników prywatnych przedsiębiorstw itd, a oni są daleko bardziej wykorzystywani i wielokrotnie niżej opłacani od górników i pracowników mundurówki którzy plączą bo nie dostają 14-tki.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×