Skocz do zawartości
Nerwica.com

Dzielenie się, podstawami wzrastania, budowania:)


Nez

Rekomendowane odpowiedzi

Może gdy się podzielę i mnie będzie lepiej bo taką mam filozofię życia:)

 

A podzielić się chcę tym co i jak jest najważniejsze wg. mnie, i ktoś to będzie czytał niech wrzuca własne elementy takich punktów które są jak regulamin który należy przestrzegać. Regulamin który postawił mnie na nogi zaczynał się od przemyślenia skąd biorą się choroby, jak powstają, eskalują i gdzie należy uderzyć aby przeciwdziałać nawykom które prowadzą do powstawania chorobom. Ogniska chorobowe podzieliłbym na dwa główne : endogenne i egzogenne. Czyli takie które powstają na wskutek czynników zewnętrznych, kiedy to my jesteśmy wyeksponowani na szkodliwe, degenerujące zachowania. Oraz endogenne, takie które powstają z nas samych. I tutaj, jak także tam, należy zarysować predyspozycje powstawania ognisk chorobowych jako utrwalające się, chwilowe lub te które dopadają nas z powodu złych nawyków, takich które sami podejmujemy znów, i takich w które jesteśmy przedsięwzięci a które mogą być chwilowe, utrwalające się jak i już stałe. Do tego należy dołożyć czynniki biologiczne które są endogenne, i wobec których obecnie jesteśmy bezradni a jedyną pomocą jest farmakologia. Farmakologia znów, może przyczynić się do cofnięcia, zahamowania jak i chwilowej destabilizacji po której nastąpi zdrowy przyrost. Dzieje się tak z powodu specyficznej budowy mózgu, oraz zasad ogólnych biochemii organicznej.

 

Jednak po słowie wstępu przechodzę do krótkiego opisu behawioralnych zachowań mających na celu przeciwdziałanie chorobom.

Przede wszystkim w moim przypadku, pomogło to co sam zanalizowałem wobec siebie. Żyłem w ciągłym rozgardiaszu, poddany chorobie a może oskarżeniu o chorobę, bez stałych relacji z otoczeniem, bez stałych działań wobec rozkładu czasu (no cóż, nazwę to tak i proszę nie dziwować ;d).

 

Więc pierwszymi działaniami które podjąłem było ustalenie z samym sobą działań które muszą być wobec tego przeciwne. I to samo zaleciłem też mojemu znajomemu który pisał do mnie, także z stwierdzoną chorobą schizofreniczną. Regularne mycie zębów, po 2-3 minuty, lekko dla dziąseł i zębów, z wyczuciem. Z wdzięcznością wobec siebie i 'szczoteczki' :D (osoby która ją kupiła, kogoś kto ją wyprodukował itp.) Myłem tak sobie 2-3 razy dziennie ząbki, pracując umysłem jednocześnie i dbając żeby ząbki były umyte tak jak stomatolog sobie tego życzy.

Stało się to pierwszym pkt. regulaminów, uwarunkowań których przestrzeganie jest społeczną etykietą osób mówiących o sobie jako 100% zdrowe.

Mimo że 100% zdrowia nie istnieje. Z góry skazani jesteśmy na niepowodzenie mówiąc że ktoś, lub my jesteśmy 100% zdrowi. O ile w mowie potocznej jest to akceptowalne, o tyle naukowo jesteśmy społecznościami kultury śmierci. Kultury zniszczenia, chociaż nie do końca. Jak każdy kij ma dwa końce. Tak nasz rozwój, archaizm naturalnego wzrostu wyrosły z kultury walki, walki z naturą, plemionami, ludami, o przeżycie lub dominację, jest jednym końcem a po drugiej stronie jest kultura życia, wzrostu i opieki.

 

Od kiedy rozpocząłem dbanie o jedną, jedyną dla mnie i najważniejszą zasadę. Moje życie, a raczej psychika zauważyły dobre zmiany, korzystne płynące ze stałego dostosowywania się i stałego dbania o siebie. Nawet jeśli gdzieś bym to wyrzucał, moje ciało i psychika uznają inaczej, więc prędzej czy później - ziarno które zasiałem da plon który mogę zebrać. Może wydawać się to dziwne, ale my sami, wobec własnej psychiki jesteśmy podlegli i niepodlegli. Można powiedzieć że niektóre rzeczy są bezwarunkowe a niektóre warunkowe, ale kiedy warunkujemy, warunkuje się także bezwarunkowość, chociaż bezwarunkowość dotycząca np. instynktów przeżycia i tak weźmie górę nad czymkolwiek co uczymy się warunkować sami :). (chociaż głównie instynkt bierze górą gdy zawodzi rozum, lub sytuacja wymyka się spod kontroli itp. chyba wiadomo co chcę przekazać ;d)

 

Odkąd ten pkt. mycia zębów stał się stałym elementem mojego życia, dokładałem powoli punktów tak abym nie przejmował się czy zdrowy czy chory, tak abym czuł że robię to co inni, to co każdy, i że czy zdrowy czy chory to potrzebny. Obojętnie czy będę zdrowy, czy chory na zawsze, znajdę siłę i wypracuję dla siebie jak najwięcej zdrowych relacji, aby w razie gorszego dnia, gorszych dni, łatwiej było podjąć walkę na nowo, z czyjąś pomocą, wbrew komuś czy tylko z samego siebie.

 

Potem szło już...inaczej, nagle jestem w etapie gdzie z rozkoszą podejmuje się dodatkowych działań, jestem pełen energii i nie tylko dbam tak że jeszcze mam czas dbać o innych ale także rozwijam się i stąpam mocno po ziemi.

Uważam że psychoanaliza i terapia jednostkowa tak psychoanaliza grupowo, i terapia grupowo - wszystko musi iść współbieżnie i współmiernie, sami pomagajmy tam gdzie czujemy się dobrze temu czego sami chcemy. Dajmy się sobie też ponosić, i uspokójmy kiedy sytuacja tego wymaga.

Życzę raczej tutaj ludziom walczącym z chorobą, aby mieli kogoś, gdy sytuacja tego wymaga że muszą się sami uspokoić aby mieli kogoś zaufanego kto ich chwyci w mocnym uścisku i nie da się ponieść chorobie.

Walczyłem raczej sam, wbrew rodzinie która dokładała kolejne kłody pod nogi, miałem trochę znajomych którzy pomogli i którzy pomagają oraz brata który nadal często mnie wspiera.

 

Myślę że każdy powinien poukładać sobie życie choroby pod zdrowe relacje, zdrowy regulamin życia dla siebie w zgodzie z własnymi możliwościami i umiejętnościami.

Ponieważ z różnych powodów, jak i naturalnego pracoholizmu posiadam dużo wyćwiczonych wcześniej elementów samokontroli czy wpływania na psychikę oraz wiedzę która daje zrozumienie mechanizmów ludzkiej psychiki. Było mi łatwiej i jest mi łatwiej, akurat cenię sobie tę twardość rodziny wobec mnie. Jest to siła która tworzy ze mnie ciepły głaz, głaz potrafiący przytulać i która okiełznuje wraz ze mną tę moją nie przebraną dzikość którą noszę w sobie. Która jeszcze do tego że tworzy wraz ze mną ze mnie głaz, który jest dzikimi głazem, akurat wytrzymałość głazu to moja cecha naturalna, po prostu tak mam, to jeszcze obtacza mnie i gładzi zbyt ostre rysy na bardziej przyjemne.

 

Piszę tak o tym, bo każdy musi sam przede wszystkim zastanowić się nad sobą, swoimi relacjami, i chociaż jest różnie, niektórzy muszą to zrobić z kimś, jedni na papierze, drudzy wolą wymalować uczucia i mówić o obrazie którzy tworzą, każdy inaczej - więc leczenie się jest trudne. Ale na pewno wymaga naszego udziału, zaparcia, i dobrego lekarza. Szkoda że lekarzy zajmujących się psychiką jest tak mało, oprócz tego że jest ich mnóstwo. To jest ich zarazem bardzo mało, na tyle mało lekarzy jest z powołania że 80% lekarzy nazwę socjopatami którzy gwałcą wrażliwą strukturę zdrowia chorego pacjenta, a tylko 20% lekarzy bierze w opiekę chorobę i chorego pacjenta. To smutne, dlatego lepiej się dzielić, pomagać, starać się - wręcz walczyć, zmagać się z chorobą, lekarzami, lekami - warto wypracować własne mechanizmy dające nam poczucie zdrowia, niż kłębić się i naginać karku dla przekłamanego i niesprawiedliwego świata. Jak pisał Alfred nobel, sprawiedliwość istnieje tylko w świecie fantazji. Chodzi pewnie o to że taką mamy naturę i tego nie zmienimy, jesteśmy ludźmi, tylko i aż i po ludzku ułomni.

 

Z najszczerszymi chęciami pomocy swoją wiedzą (która tutaj wyziera tylko spod własnych doświadczeń) i życzeniami "dojścia" do własnej "ścieżki zdrowia"

 

Malkav Nez :)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×