Skocz do zawartości
Nerwica.com

ot


elo

Rekomendowane odpowiedzi

Nie pociesze niestety, mnie ginekolog powiedzial, ze jakbym chciala to mam sie spieszyc bo moje jajniki jak to ujal przechodza juz na emeryture a mam 30+ :?
sa babki i 20 letnie, ktore przeszły menopauze, mam jedna w swoim otoczeniu, szuka teraz innych rozwiazan bo szans na zajscie nie ma (przeszła 15 in vitro).

 

Co sądzicie na temat miejsc,gdzie nie mogą wejść dzieci ? Bary,restauracje,plaże ?

jak nie moga, chyba ze na plaze nudystow, do barów z go-go :mrgreen:

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Nie pociesze niestety, mnie ginekolog powiedzial, ze jakbym chciala to mam sie spieszyc bo moje jajniki jak to ujal przechodza juz na emeryture a mam 30+ :?
sa babki i 20 letnie, ktore przeszły menopauze, mam jedna w swoim otoczeniu, szuka teraz innych rozwiazan bo szans na zajscie nie ma (przeszła 15 in vitro).

 

Nie chodzilo mu o menopauze. Raczej o to, ze dla kobiet najlepszy wiek na rodzenie dzieci to po 20 i najwieksze szanse, ze urodzi sie zdrowe. Po 30 niestety juz jest wieksze ryzyko urodzenia dziecka z zespolem Dawna. Zreszta moj wywiad ginekologiczny nie jest najlepszy i uwaza mnie za "szczegolna" pacjentke :(

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Nie pociesze niestety, mnie ginekolog powiedzial, ze jakbym chciala to mam sie spieszyc bo moje jajniki jak to ujal przechodza juz na emeryture a mam 30+ :?
sa babki i 20 letnie, ktore przeszły menopauze, mam jedna w swoim otoczeniu, szuka teraz innych rozwiazan bo szans na zajscie nie ma (przeszła 15 in vitro).

 

Nie chodzilo mu o menopauze. Raczej o to, ze dla kobiet najlepszy wiek na rodzenie dzieci to po 20 i najwieksze szanse, ze urodzi sie zdrowe. Po 30 niestety juz jest wieksze ryzyko urodzenia dziecka z zespolem Dawna. Zreszta moj wywiad ginekologiczny nie jest najlepszy i uwaza mnie za "szczegolna" pacjentke :(

no to zły wywiad masz, bo najwiecej kobiet jakies 70% rodzi chore dzieci przed 35 r zycia. mozna znalezc w necie info juz od dawien dawna chyba nawet od 2007 ze dawno lekarze od tego odeszli. Wiek 35 jest tylko przyczynkiem do tego zeby ograniczyc bezplatne badania w Pl bo wiadomo ze mniej kobiet wtedy rodzi niz jak ma 20-30 lat.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Oczywiście, że są takie miejsca - w NY to bardzo popularne. I niekoniecznie jest tam alkohol. Po prostu są to miejsca, w których ma z założenia być dość cicho i spokojnie. Np. restauracje "child free". I - uwaga - korzystają z nich również osoby, które dzieci maja, ale akurat bez nich wychodzą. Po prostu niekoniecznie każdy chce odczuwać obecność cudzego dziecka - niezależnie od tego, czy sam dzieci posiada, czy nie.

 

W naszym kraju może niekoniecznie tak wprost, ale również są miejsca, w które z małymi dziećmi się co do zasady nie chodzi i jeśli np. zaczną płakać czy się drzeć, to zostanie się wyproszonym - i słusznie. Teatr, opera, czytelnie, sale rozpraw w sądach, kino, wykłady.

Co do restauracji - jeśli chce się uniknąć nie tylko dzieci, ale również osób które przyszły się drzeć i nachlać piwska, to warto korzystać z tych bardziej eleganckich. Marconi przy Bristolu gwarantuje spokój, jeśli o stolicę chodzi. I wcale nie jest droga, wbrew nazwie. Żadnych pijanych kiboli.

Pendolino wprowadziło cudowne rozwiązanie - "wagon - strefa ciszy". Ani dzieci, ani rozmów przez telefon, ani oglądania filmów na laptopie, ani słuchania muzyki - nawet przez słuchawki, jeśli dźwięk słychać, ani gadania między sobą, ani przygłuchych starszych pań, które czują potrzebę gadać głośno w pociągu o swoich dolegliwościach, po prostu cisza. Większość osób czyta, niektórzy przysypiają, Naprawdę przyjemna podróż.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Że Marconi nie jest droga, to bym nie powiedziała, zależy kto ile może zapłacić. Ogólnie restauracje w hotelach są uważane za drogie.

 

Co do restauracji child free, to nie zwracałam na to uwagi, więc nie wiem ile i czy są w Warszawie.

 

Mnie ogólnie dzieci nie przeszkadzają, nawet gdy zachowują się głośno. Bardziej mi przeszkadza, gdy dziecko zaczyna robić coś czego inne osoby sobie nie życzą, a rodzic nie reaguje. Np. miałam taką sytuację w samolocie, że chłopak kopał w mój fotel, a jego matka , która siedziała obok niego jakby tego nie widziała.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Ale chyba niektóre hotele czy restauracje oferują możliwość korzystania z klubików dziecięcych? Nie wiem czy w PL to funkcjonuje, ale np. w Norge wdziałam coś takiego.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Że Marconi nie jest droga, to bym nie powiedziała, zależy kto ile może zapłacić. Ogólnie restauracje w hotelach są uważane za drogie.

 

Co do restauracji child free, to nie zwracałam na to uwagi, więc nie wiem ile i czy są w Warszawie.

 

Mnie ogólnie dzieci nie przeszkadzają, nawet gdy zachowują się głośno. Bardziej mi przeszkadza, gdy dziecko zaczyna robić coś czego inne osoby sobie nie życzą, a rodzic nie reaguje. Np. miałam taką sytuację w samolocie, że chłopak kopał w mój fotel, a jego matka , która siedziała obok niego jakby tego nie widziała.

 

Atelier Amaro ponoć robi szał. Nie byłam - słyszałam.

 

Też nie wiem, czy są restauracje child free. Generalnie ludzie nie chodzą z dziećmi do miejsc, w których bywam z mężem (bo są dość eleganckie) czy w których spotykam się z przyjaciółkami (bo jest tam alkohol i atmosfera nie dla dzieci - ciemniej, brak słodyczy, lodów, ciastek, głośniejsza muzyka (nawet jeśli nie jest to lokal, w którym się tańczy i chleje do białego rana). W sumie łatwo jest wybrać miejsce, w którym raczej nie będzie dzieci - lokale z daniami typowo pod dorosłych (tartar, owoce morza, mięsa), w których mało jest "kolorowych" słodkich dań czy deserów. Niekoniecznie drogie - nawet w "głupim" Sfinksie dzieci się chyba nie spotka. Acz (mimo że lubię ich mięsa) nie chodzę, bo za dużo tam studentów :D Ludzie chodząc gdzieś z dziećmi idą do takich miejsc, żeby temu dziecku "gastronomicznie dogodzić" a nie sobie.

Na zdrowe jedzenie lubię czasami na luzie wyskoczyć do wege knajpki (mimo że nie jestem wege), w której częściej spotka się psa (i to bardzo często) niż dziecko. Spotyka się za to naprawdę ciekawych ludzi - takich trochę hipsterów ;)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Ale chyba niektóre hotele czy restauracje oferują możliwość korzystania z klubików dziecięcych? Nie wiem czy w PL to funkcjonuje, ale np. w Norge wdziałam coś takiego.

 

A nie wiem, w sumie nie zwracam uwagi na coś takiego ;)

Zależy jakie restauracje. Restauracje mają różnych adresatów. Znam jedną, która jest adresowana typowo do miejskich radnych - praktycznie rzadko się trafia, żeby nie spotkać tam któregoś z nich. Druga ma lekko barokowy klimat, trzecia kameralny wystrój i stoliki na takich jakby "ambonach" na które wchodzi się po krętych schodach, jest ciemno i przytulnie. Nie da się ukryć, że ciężko tam "walnąć" kolorowy kącik dziecięcy, bo to zupełnie nie pasuje ;)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Co do restauracji przy hotelach u nas w kraju - warszawski i wrocławski Radisson na pewno czegoś takiego nie ma, mimo że ofertę ma dobrą - nawet ekspresowego śniadania na wynos, jeśli bardzo Ci się śpieszy. Mercato przy gdańskim Hiltonie też chyba nie. W Krakowie w Kanoniczej 22 konia z rzędem temu, kto zrobi cokolwiek z małym dzieckiem, bo nie są nawet do tego przystosowani. Najśmieszniejsze jest to, że na stronie, na której można rezerwować pobyt jest opcja "liczba dzieci" :D

Generalnie chyba bardziej za granicą wychodzą małym dzieciom naprzeciw niż w naszym kraju... chociaż hotele to w dużej mierze sieciówki.

Ostatnio byłam w Pradze, to wyrąbali wannę z hydromasażem na dachu (co generalnie moim zdaniem jest kiepskim pomysłem, bo się człowiek czuje lekko skrępowany), ale kącika dla dzieci nie było :D

Hotele patrzą na to, co im się opłaca, a mało osób podróżuje z malutkimi dziećmi. A dla dzieci 5+ nie trzeba już tworzyć specjalnych kącików.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Właściwie to idąc na kolację z mężem czy ze znajomymi (gdybym miała dzieci) po prostu bym ich nie zabierała. Sama wybierając miejsce spotkania, kolacji itd oczekuję od danej restauracji zapewnienia mi komfortowych warunków, gdzie mogę swobodnie rozmawiać, napić się wina ewentualne słuchać w międzyczasie muzyki a nie uważać na biegające naokoło dzieci, zagłuszające płynącą rozmowę.

I dzieciaki można prędzej zabrać na obiad, nie do miejsca gdzie siedzi się wieczorem.

 

Mnie rodzice na "dorosłe" spotkania i kolacje nie zabierali kiedy miałam mniej niż 16 lat, później owszem ale naturalnie wyszło, że ich znajomi stali się też moimi.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

To też zależy od dziecka. Sama wiem po swojej rodzinie, że są dzieci, które są starsze, a nie umieją usiedzieć w miejscu i ciągle chcą być w centrum uwagi i takie, które mimo że są młodsze, to jak im się powie, żeby grzecznie siedziały, to to robią. I to dzieci tych samych rodziców.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Właściwie to idąc na kolację z mężem czy ze znajomymi (gdybym miała dzieci) po prostu bym ich nie zabierała. Sama wybierając miejsce spotkania, kolacji itd oczekuję od danej restauracji zapewnienia mi komfortowych warunków, gdzie mogę swobodnie rozmawiać, napić się wina ewentualne słuchać w międzyczasie muzyki a nie uważać na biegające naokoło dzieci, zagłuszające płynącą rozmowę.

I dzieciaki można prędzej zabrać na obiad, nie do miejsca gdzie siedzi się wieczorem.

 

Mnie rodzice na "dorosłe" spotkania i kolacje nie zabierali kiedy miałam mniej niż 16 lat, później owszem ale naturalnie wyszło, że ich znajomi stali się też moimi.

 

 

:brawo:

 

Niestety niektórzy tego nie wyczuwają - szkoda. O godzinie 20 małe dziecko powinno być w łóżku, a nie z rodzicami na kolacji.

Poza tym takie dziecko się zwyczajnie nudzi, nie sądzę, że interesują je rozmowy dorosłych.

Najgorsze jest to, jak się z kimś umawiasz, a on ciąga za sobą dziecko. Jak zapraszam znajomą na pogaduchy, to nie zapraszam jej dzieci (podobnie jak nie zapraszam jej męża).

Jak dostajemy z mężem zaproszenie na "imprezę" na ogrodzie u znajomych, to nie zabieram ze sobą psa (a równie dobrze mogłabym powiedzieć: a co komu przeszkadza, pobiega sobie).

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jak ktoś ma mieszkanie albo dom do 100 metrów to łatwo mówić, ale naprawdę niemożliwością jest pracować więcej niż 8 godzin dziennie i sprzątać to to - nawet raz w tygodniu. A mamy kudłate zwierzaki.

A z paniami sprzątającymi to mieliśmy przeboje, od zafarbowanych i skurczonych koszul po świśnięcie zegarka.

 

Teraz jest w miarę ok. Co do restauracji przy hotelach u nas w kraju - warszawski i wrocławski Radisson na pewno czegoś takiego nie ma, mimo że ofertę ma dobrą - nawet ekspresowego śniadania na wynos, jeśli bardzo Ci się śpieszy. Mercato przy gdańskim Hiltonie też chyba nie.

 

Generalnie ludzie nie chodzą z dziećmi do miejsc, w których bywam z mężem (bo są dość eleganckie) czy w których spotykam się z przyjaciółkami.

Nie wiem czy osoby bezdzietne są gorsze ale na pewno większość użytkowników forum nie dorasta szanownej iwiee do pięt, że też z takim plebsem tu się zadajesz. :mrgreen:

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Niekoniecznie drogie - nawet w "głupim" Sfinksie dzieci się chyba nie spotka. Acz (mimo że lubię ich mięsa) nie chodzę, bo za dużo tam studentów :D
Dla mnie w sfinksie jest dość drogo, nie wiem czy w Polsce byłem w droższej restauracji :mrgreen:

A czy byłaś na ośmiorniczkach w "sowa i przyjaciele".

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

×