Skocz do zawartości
Nerwica.com

Czy jestem psychopatą?


19lat

Rekomendowane odpowiedzi

Witam. Mam obecnie 19 lat i chyba zostałem psychopatą. Od dziecka przechodziłem przez wiele traumatycznych sytuacji, byłem strasznie wrażliwy przez mojego ojca alkoholika i brak wzoru w rodzinie. Związek matki z moim ojcem nie wyglądał tak jak w serialach typu rodzinka.pl, a mój ojciec przez dłuższy czas był alkoholikiem. Wychowywałem się można powiedzieć na boisku, gdzie przechodziłem swoistą szkołę życia. Nawet matka tak naprawdę średnio się mną interesowała, bo nigdy nie prosiłem jej o pomoc w czymś, wstydziłem się okazywania swoich słabości rodzicom, tym bardziej że wszystkie rady mojego ojca jakie pamiętam w dzieciństwie okazywały się zwykłym kłamstwem i głupotą. Po pewnym czasie upokorzeń przestałem być strachliwy, ze wszystkiego zacząłem wyciągać wnioski i moja osobowość się zmieniała. Stawałem się odważny, pewny siebie, agresywny. Kilka lat temu zacząłem wchodzić w konflikt z prawem, alkohol i bójki. Już wtedy zacząłem sobie zdawać sprawę, że nie da się postępować z ludźmi w pokojowy sposób, najlepszym wyjściem jest przemoc i zastraszenie. Byłem bardzo uczciwy wobec siebie i każde sytuacje stresowe potrafiłem rozpatrywać miesiącami popadając w depresje, tak wypracowywał się mój światopogląd. Zawsze kiedy dochodziłem do wniosków, że popełniłem błąd dodawało mi to siły. Po pewnym czasie wpadłem na pomysł handlu narkotykami. Wydawało mi się to tym czego zawsze pragnąłem, szacunkiem od ludzi, pewnego prestiżu nawet i rodzaju władzy. Zaczęły się jeszcze gorszego typu pobicia, bo trzeba było od ludzi pieniądze odzyskiwać których by nie oddali, gdyby nie to. A był to gorszy typ, bo zdarzyło mi się użyć np. młotka czy też rur metalowych. Potrafiłem uderzać w głowę takim młotkiem i sprawiało mi to przyjemność tak naprawdę. Nie traciłem nad sobą kontroli, to nie było tak że wpadałem w szał, ciosy były dość wyważone i euforia po "dobrej robocie". Zdradził mnie mój przyjaciel, oszukując mnie a ja jeszcze bardziej stałem się bezwzględny. Pieniądze tak naprawdę przestały mnie zadowalać, wyniszczałem się alkoholem i hazardem. Po pewnym czasie powiedziałem stop, kiedy z maczetą postanowiłem pobić osoby które kiedyś przypadkiem wlazły mi za skórę, byłem do tego stopnia nieprzewidywalny po alkoholu, że nie bałem się nawet bójek z kilkoma starszymi o 5 - 8 lat mężczyznami i nigdy nie było mi dość. Potrafiłem przyjść na drugi dzień trzeźwy i jeszcze strzelać z broni gazowej do grupy i ulicami miasta uciekać blokując jezdnie. Byłem we wszystkim bardzo zdeterminowany a tym samym się zahartowałem. Jak już mówiłem kiedy zauważyłem, że alkohol powoduje we mnie zniszczenie, rzuciłem go. Przestałem pić (piłem codziennie po setce, dwie, czasami więcej, z energetykami) i palić (półtorej paczki na dzień) a także uprawiać hazard. Z dnia na dzień, handel narkotykami później zakończyłem, teraz tylko muszę ściągnąć swoje długi od trzech osób (kwestia czasu). Postanowiłem zaprzestać tego, bo zdałem sobie sprawę, że to do niczego nie prowadzi, bo to nie była już dilerka zwykła tylko dostarczenie towaru swoim ludziom do gonienia. Ale nie przestałem tego dlatego, że bałem się więzienia, bądź wpadłem na inny sposób zarobku. Zdałem sobie kompletnie sprawę jakimi śmieciami są ludzie. Na nikim nie można tak naprawdę polegać, bo wszyscy kierują się głupimi instynktami, nie potrafią być nawet obiektywni wobec siebie, całą swoją osobę opierają na poglądzie innych ludzi. Ich życie nie ma żadnego głębszego sensu, żyją po to, żeby się bawić, żeby zabić czas, żeby wszystko robić po najłatwiejszej linii oporu. Nie mają żadnych konkretnych celi życiowych i ambicji, a ja we wszystkim co robiłem w swoim życiu zawsze miałem jedno - żeby nigdy mój syn nie musiał przeżywać tego co ja, tego kompletnego braku wsparcia i uczucia odrzucenia. Zawsze chciałem szacunku, wysokiej pozycji społecznej, tego na co od dzieciaka cierpiałem. Chciałem kiedyś założyć swoją rodzinę i sprawić by kiedyś moje dzieci należały do nielicznej grupy ludzi inteligencji, która tak naprawdę teraz już prawie w społeczeństwie nie istnieje - jest tak niewielka.

Natomiast stało się ze mną coś, co według mnie jest co najmniej socjopatią, makiawelizmem. Wyrządzanie krzywdy sprawia mi przyjemność, uwielbiam mieć władzę i kontrolę nad ludźmi, a kiedy ktoś mi okaże brak szacunku bez słów po prostu go zaatakuje. Jestem uważam cwany i świadomy swojej słabości impulsywności, ale potrafię planować ataki na ludzi, czyli jeśli ktoś mi zajdzie za pazury odczekam rok czasu, mniej lub więcej i sprawię mu krzywdę, jeśli to konieczne.

Uważam, że tak naprawdę niewiele ludzi zasługuje na miano człowieka, kogoś wartościowego, skoro ich życie jest tak prymitywnie bezcelowe, dlatego są gorsi niż zwierzęta i tak ich należy traktować. Dlatego nie mam oporów przed wyrządzaniem krzywdy innym, chociaż nigdy, przysięgam nigdy nie zdarzyło mi się to zrobić dla samej głupiej przyjemności, przypadkowej osobie. Jeśli ktoś według mnie nie zasłużył, nigdy nie miałem chęci się nad nim znęcać.

Nigdy nie byłem w związku mimo tego, że zauważam zainteresowanie sobą ze strony drugiej płci i uważam, że jestem przystojny. O kobietach mam zdanie o jako jeszcze większych podludzi w większości, bo większość z nich to puste istotki, którym zależy tylko na tym, żeby zainteresować kogoś, tak by ich podziwiał i się przed nimi poniżał. Zdarzyło mi się spotkać kobietę, która byłbym w stanie szanować i naprawdę tworzyć związek, ale jest o ponad 5 lat starsza i była to nauczycielka. Jestem uczniem technikum, a na imprezy typu dysokteki nie uczęszczam bo to dla mnie wylęgarnia bydła, a z doświadczenia wiem, że skończyłoby to się bójką (tym bardziej jeśli chodzi o charakter klubów w moim mieście).

Podsumowując, staram się zabijać w sobie jakiekolwiek emocje, po za tą jedną satysfakcją dążenia do swoich celów po trupach. Zdarza mi się zdenerwować tak bardzo, że np. mam myśli o torturowaniu psa sąsiada, który denerwuje mnie najzwyczajniej tym że rozprasza mojego psa na spacerze, natomiast jego wygląd jest irytujący - ratlerek, wiecznie biegający przed zamknięta bramą swojego właściciela. Bo kto dowie się, że to ja zabiłem tego psa? A mi sprawiłoby to przyjemność wrzucić takiego psa np. do beczki i go w niej bić albo wrzucać petardy. To jedne z moich myśli, które mnie nachodzą wtedy, gdy jestem zdenerwowany.

 

Przekroczyłem wiele barier i kiedy ktoś mnie denerwuje swoją głupotą, jestem w stanie tak naprawdę zrobić wszystko w granicach rozsądku czyli w taki sposób, żeby nie zniwelowało to moich planów życiowych. Czuję się tak odosobniony od ludzi, nawet od najbliższej rodziny, że nie mam tak naprawdę żadnych prawdziwych przyjaciół. Wszyscy wydają mi się takimi idiotami, których należy tylko wykorzystać do własnego celu, mimo że jak wspominałem nigdy nie skrzywdziłem kogoś niewinnego, to teraz jestem już na to gotów, czyli mógłbym nawet taką osobę pobić a nawet zabić jeśli by to nie krzywdziło mnie.

 

Kończąc, czy wierzę w Boga? Nie wierzę w Boga takiego jak przedstawiają religie. Uważam, że wszystkie religie służą temu, żeby ludzie przestrzegali ich reguł a dzięki temu przyblizą się doskonałości, będą zdolni się rozwijać dzięki temu. Bogiem jest nieznane, to co powinniśmy poznać, czyli niezbadany sens istnienia i przyszłość. Swoją przyszłość planuje jako pracę w zawodzie prawniczym, chciałbym poznać kobietę podobną do mnie (chociaż to chyba niemożliwe, żeby była tak pozbawiona empatii?) jednocześnie prowadząc własny biznes. Wszyscy ludzie pełniący ważne role i funkcje na świecie kierują się takimi samymi zasadami jak ja, zauważam to i jestem tego pewien. Głównie dlatego muszę być tym kim jestem, by nie być poniżej nich, być jak najbliżej szczytu.

 

Czy uważacie, że jestem osobą chorą i jest jakakolwiek szansa na wyleczenie się z tego? Dlaczego o to pytam? I dlaczego nazywam to wyleczeniem? Dlatego, że wcale nie czuję się szczęśliwym i całe moje życie to wieczna walka w mojej głowie. Chciałbym mieć chociaż tą jedną osobę, której mogę wszystko wyjawić i na niej polegać, a dla mnie teraz... to jest nie do wyobrażenia. Chciałbym być kochany.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Nie jesteś psychopatą tak do końca,owszem widzę sporo skłonności sadystycznych,sporo to czego zrobiłeś łapie się pod paragrafy i mogliby cię dawno temu zapudlić,sam powiem tyle - idź się lecz jak najprędzej,próbuj,O ile ci zależy by z tego wyjść,masz w głowie strasznie złe schematy,wszystko próbujesz rozwiązać przemocą,za którymś razem można się naciąć i skończy się gorzej niźli pobyt na Oiomie czy w pierdlu..

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

byłem strasznie wrażliwy

Psychopaci nigdy nie są wrażliwi, od dziecka. trudne dzieciństwo ma tu niewiele do rzeczy, to głownie kwestia genów.

Po pewnym czasie upokorzeń przestałem być strachliwy,

Deficyt lęku u psychopatów jest wrodzony, uwarunkowany budową mózgu.

Chciałem kiedyś założyć swoją rodzinę i sprawić by kiedyś moje dzieci należały do nielicznej grupy ludzi inteligencji

P. mają raczej w poważaniu marzenia o rodzinie i jej kształcie.

Czuję się tak odosobniony od ludzi, nawet od najbliższej rodziny, że nie mam tak naprawdę żadnych prawdziwych przyjaciół.

Takie rozkminy również mają w poważaniu...

Czy uważacie, że jestem osobą chorą i jest jakakolwiek szansa na wyleczenie się z tego? Dlaczego o to pytam? I dlaczego nazywam to wyleczeniem? Dlatego, że wcale nie czuję się szczęśliwym i całe moje życie to wieczna walka w mojej głowie.

... oraz takie. Skoro posiadasz samokrytycyzm, wiesz, że robiłeś źle, możesz jak najbardziej się zmienić. Kwestia woli.

Natomiast stało się ze mną coś, co według mnie jest co najmniej socjopatią, makiawelizmem.

Już prędzej.

Chciałbym być kochany.

Nie, to definitywnie nie jest psychopatia. ;)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Nie twierdzę, że robiłem źle dlatego, że to robiło komuś krzywdę. Tylko dlatego, że samego siebie tym krzywidzłem, natomiast są różne sposoby na osiągnięcie tego czego pragne, bez możliwości "umoczenia samego siebie". Po prostu uważam, że tak trzeba, bo jest to racjonalne, choć czasem przejmuje to zbyt kontrolę nade mną, a ja czując się tak samotny nie potrafię wytrzymać sam ze sobą i szukam powodów do ataku na innych.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

byłem strasznie wrażliwy

Psychopaci nigdy nie są wrażliwi, od dziecka. trudne dzieciństwo ma tu niewiele do rzeczy, to głownie kwestia genów.

Po pewnym czasie upokorzeń przestałem być strachliwy,

Deficyt lęku u psychopatów jest wrodzony, uwarunkowany budową mózgu.

Chciałem kiedyś założyć swoją rodzinę i sprawić by kiedyś moje dzieci należały do nielicznej grupy ludzi inteligencji

P. mają raczej w poważaniu marzenia o rodzinie i jej kształcie.

Czuję się tak odosobniony od ludzi, nawet od najbliższej rodziny, że nie mam tak naprawdę żadnych prawdziwych przyjaciół.

Takie rozkminy również mają w poważaniu...

Czy uważacie, że jestem osobą chorą i jest jakakolwiek szansa na wyleczenie się z tego? Dlaczego o to pytam? I dlaczego nazywam to wyleczeniem? Dlatego, że wcale nie czuję się szczęśliwym i całe moje życie to wieczna walka w mojej głowie.

... oraz takie. Skoro posiadasz samokrytycyzm, wiesz, że robiłeś źle, możesz jak najbardziej się zmienić. Kwestia woli.

Natomiast stało się ze mną coś, co według mnie jest co najmniej socjopatią, makiawelizmem.

Już prędzej.

Chciałbym być kochany.

Nie, to definitywnie nie jest psychopatia. ;)

 

AMEN

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

byłem strasznie wrażliwy

Psychopaci nigdy nie są wrażliwi, od dziecka. trudne dzieciństwo ma tu niewiele do rzeczy, to głownie kwestia genów.

Po pewnym czasie upokorzeń przestałem być strachliwy,

Deficyt lęku u psychopatów jest wrodzony, uwarunkowany budową mózgu.

Chciałem kiedyś założyć swoją rodzinę i sprawić by kiedyś moje dzieci należały do nielicznej grupy ludzi inteligencji

P. mają raczej w poważaniu marzenia o rodzinie i jej kształcie.

Czuję się tak odosobniony od ludzi, nawet od najbliższej rodziny, że nie mam tak naprawdę żadnych prawdziwych przyjaciół.

Takie rozkminy również mają w poważaniu...

Czy uważacie, że jestem osobą chorą i jest jakakolwiek szansa na wyleczenie się z tego? Dlaczego o to pytam? I dlaczego nazywam to wyleczeniem? Dlatego, że wcale nie czuję się szczęśliwym i całe moje życie to wieczna walka w mojej głowie.

... oraz takie. Skoro posiadasz samokrytycyzm, wiesz, że robiłeś źle, możesz jak najbardziej się zmienić. Kwestia woli.

Natomiast stało się ze mną coś, co według mnie jest co najmniej socjopatią, makiawelizmem.

Już prędzej.

Chciałbym być kochany.

Nie, to definitywnie nie jest psychopatia. ;)

 

AMEN

 

AMEN2

 

A zacznijmy od tego, że żaden szanujący się psychopatą nie założyłby konta na tym żałosnym, lewackim forum. :P

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

jesteś po prostu niedojrzały i nakręcony na złe wzorce, przejdzie Ci z wiekiem :mrgreen:

Nie wiem czy w ogóle czytałaś mojego posta, ale jest dokładnie odwrotnie.

 

-- 20 lis 2013, 00:11 --

 

Kiedy juz jestem na skraju zdenerwowania, to nachodza mnie mysli, ze latwiej byloby wszystkie plany zyciowe odrzucic w pizdu. Wolalbym krasc, napadac, handlowac narkotykami mimo, ze na dluzsza mete to nie przejdzie, bo kryminal predzej czy pozniej zalicze. I tak mam ochote cos zrobic, zeby trafic do wiezienia, mysle ze wtedy bym sobie tam odpoczal, przemyslal wszystko... taka ucieczka. Natomiast nie mam ochoty juz pic alkoholu, dzisiaj pomyslalem zeby sobie wypic 100-etke, ale wywnioskowalem ze to nudne, skoro nie bedzie temu towarzyszyc jakas awantura.

 

Po co sie wysilac? Po co to wszystko ciagnac? Byc moze nigdy nie trafie na taka kobiete, dla ktorej bedzie warto zyc. Lepiej poznecac sie nad tymi pierdolonymi ludzmi i miec wszystko gleboko w dupie.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Dla mnie bardzo możliwe, że jesteś socjopatą. Bardzo dużo na to wskazuje.

 

-- 20 lis 2013, 19:18 --

Socjopatia (inaczej osobowość antyspołeczna) - zaburzenie osobowości, przejawiające się nierespektowaniem podstawowych norm etycznych oraz wzorców zachowań w społeczeństwie, uwidaczniające się w wyraźnym braku przystosowania do życia w społeczeństwie[1].

 

Socjopaci mimo normalnego (lub nawet większego) poziomu inteligencji nie potrafią podporządkować się zasadom współżycia społecznego. Wczesne przejawy tego zaburzenia obejmują m.in. kłamanie, kradzieże, bójki i inne konflikty z normami prawnymi[1].

 

W potocznym rozumieniu socjopata to osoba, która nie liczy się z cudzymi opiniami i łatwo popada w konflikty z innymi

 

Cechy charakterystyczne

 

brak sumienia i odpowiedzialności wobec innych,

brak wstydu, poczucia winy i skruchy, osoby te nie są zdolne do głębokiej troski o drugiego człowieka,

kontakty międzyludzkie są u socjopatów znikome, nastawione na eksploatację drugiej osoby (około 80% przypadków[potrzebne źródło]),

manipulowanie jednostką, wykorzystywanie do własnych celów,

nieprzywiązywanie się do drugiego człowieka, brak reakcji na zaufanie, miłość i czułość; socjopata nie odbiera sygnałów z otoczenia, nie reaguje na przykłady innych, na to co jest normą, a co nie[3].

 

 

A był to gorszy typ, bo zdarzyło mi się użyć np. młotka czy też rur metalowych. Potrafiłem uderzać w głowę takim młotkiem i sprawiało mi to przyjemność tak naprawdę. Nie traciłem nad sobą kontroli, to nie było tak że wpadałem w szał, ciosy były dość wyważone i euforia po "dobrej robocie".

Włos staje dęba. Szybko do psychiatry!

Edytowane przez Gość

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Miro, Gość jest zwyczajnie niebezpieczny i jest socjopatą. Kobiety to według autora podludzie :shock:

 

Racja, jak najszybciej do lekarza i nie owijać w bawełnę, to nie jest normalne. Zrobisz krzywdę komuś i przy okazji sam siebie skarzesz na odsiadkę ;)

 

-- 20 lis 2013, 19:33 --

 

19lat, A i na chwilę obecną odpuść sobie szukanie kobiety, bo skończy owinięta w dywan ;)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Witam. Mam obecnie 19 lat i chyba zostałem psychopatą. Od dziecka przechodziłem przez wiele traumatycznych sytuacji, byłem strasznie wrażliwy przez mojego ojca alkoholika i brak wzoru w rodzinie. Związek matki z moim ojcem nie wyglądał tak jak w serialach typu rodzinka.pl, a mój ojciec przez dłuższy czas był alkoholikiem. Wychowywałem się można powiedzieć na boisku, gdzie przechodziłem swoistą szkołę życia. Nawet matka tak naprawdę średnio się mną interesowała, bo nigdy nie prosiłem jej o pomoc w czymś, wstydziłem się okazywania swoich słabości rodzicom, tym bardziej że wszystkie rady mojego ojca jakie pamiętam w dzieciństwie okazywały się zwykłym kłamstwem i głupotą. Po pewnym czasie upokorzeń przestałem być strachliwy, ze wszystkiego zacząłem wyciągać wnioski i moja osobowość się zmieniała. Stawałem się odważny, pewny siebie, agresywny. Kilka lat temu zacząłem wchodzić w konflikt z prawem, alkohol i bójki. Już wtedy zacząłem sobie zdawać sprawę, że nie da się postępować z ludźmi w pokojowy sposób, najlepszym wyjściem jest przemoc i zastraszenie. Byłem bardzo uczciwy wobec siebie i każde sytuacje stresowe potrafiłem rozpatrywać miesiącami popadając w depresje, tak wypracowywał się mój światopogląd. Zawsze kiedy dochodziłem do wniosków, że popełniłem błąd dodawało mi to siły. Po pewnym czasie wpadłem na pomysł handlu narkotykami. Wydawało mi się to tym czego zawsze pragnąłem, szacunkiem od ludzi, pewnego prestiżu nawet i rodzaju władzy. Zaczęły się jeszcze gorszego typu pobicia, bo trzeba było od ludzi pieniądze odzyskiwać których by nie oddali, gdyby nie to. A był to gorszy typ, bo zdarzyło mi się użyć np. młotka czy też rur metalowych. Potrafiłem uderzać w głowę takim młotkiem i sprawiało mi to przyjemność tak naprawdę. Nie traciłem nad sobą kontroli, to nie było tak że wpadałem w szał, ciosy były dość wyważone i euforia po "dobrej robocie". Zdradził mnie mój przyjaciel, oszukując mnie a ja jeszcze bardziej stałem się bezwzględny. Pieniądze tak naprawdę przestały mnie zadowalać, wyniszczałem się alkoholem i hazardem. Po pewnym czasie powiedziałem stop, kiedy z maczetą postanowiłem pobić osoby które kiedyś przypadkiem wlazły mi za skórę, byłem do tego stopnia nieprzewidywalny po alkoholu, że nie bałem się nawet bójek z kilkoma starszymi o 5 - 8 lat mężczyznami i nigdy nie było mi dość. Potrafiłem przyjść na drugi dzień trzeźwy i jeszcze strzelać z broni gazowej do grupy i ulicami miasta uciekać blokując jezdnie. Byłem we wszystkim bardzo zdeterminowany a tym samym się zahartowałem. Jak już mówiłem kiedy zauważyłem, że alkohol powoduje we mnie zniszczenie, rzuciłem go. Przestałem pić (piłem codziennie po setce, dwie, czasami więcej, z energetykami) i palić (półtorej paczki na dzień) a także uprawiać hazard. Z dnia na dzień, handel narkotykami później zakończyłem, teraz tylko muszę ściągnąć swoje długi od trzech osób (kwestia czasu). Postanowiłem zaprzestać tego, bo zdałem sobie sprawę, że to do niczego nie prowadzi, bo to nie była już dilerka zwykła tylko dostarczenie towaru swoim ludziom do gonienia. Ale nie przestałem tego dlatego, że bałem się więzienia, bądź wpadłem na inny sposób zarobku. Zdałem sobie kompletnie sprawę jakimi śmieciami są ludzie. Na nikim nie można tak naprawdę polegać, bo wszyscy kierują się głupimi instynktami, nie potrafią być nawet obiektywni wobec siebie, całą swoją osobę opierają na poglądzie innych ludzi. Ich życie nie ma żadnego głębszego sensu, żyją po to, żeby się bawić, żeby zabić czas, żeby wszystko robić po najłatwiejszej linii oporu. Nie mają żadnych konkretnych celi życiowych i ambicji, a ja we wszystkim co robiłem w swoim życiu zawsze miałem jedno - żeby nigdy mój syn nie musiał przeżywać tego co ja, tego kompletnego braku wsparcia i uczucia odrzucenia. Zawsze chciałem szacunku, wysokiej pozycji społecznej, tego na co od dzieciaka cierpiałem. Chciałem kiedyś założyć swoją rodzinę i sprawić by kiedyś moje dzieci należały do nielicznej grupy ludzi inteligencji, która tak naprawdę teraz już prawie w społeczeństwie nie istnieje - jest tak niewielka.

Natomiast stało się ze mną coś, co według mnie jest co najmniej socjopatią, makiawelizmem. Wyrządzanie krzywdy sprawia mi przyjemność, uwielbiam mieć władzę i kontrolę nad ludźmi, a kiedy ktoś mi okaże brak szacunku bez słów po prostu go zaatakuje. Jestem uważam cwany i świadomy swojej słabości impulsywności, ale potrafię planować ataki na ludzi, czyli jeśli ktoś mi zajdzie za pazury odczekam rok czasu, mniej lub więcej i sprawię mu krzywdę, jeśli to konieczne.

Uważam, że tak naprawdę niewiele ludzi zasługuje na miano człowieka, kogoś wartościowego, skoro ich życie jest tak prymitywnie bezcelowe, dlatego są gorsi niż zwierzęta i tak ich należy traktować. Dlatego nie mam oporów przed wyrządzaniem krzywdy innym, chociaż nigdy, przysięgam nigdy nie zdarzyło mi się to zrobić dla samej głupiej przyjemności, przypadkowej osobie. Jeśli ktoś według mnie nie zasłużył, nigdy nie miałem chęci się nad nim znęcać.

Nigdy nie byłem w związku mimo tego, że zauważam zainteresowanie sobą ze strony drugiej płci i uważam, że jestem przystojny. O kobietach mam zdanie o jako jeszcze większych podludzi w większości, bo większość z nich to puste istotki, którym zależy tylko na tym, żeby zainteresować kogoś, tak by ich podziwiał i się przed nimi poniżał. Zdarzyło mi się spotkać kobietę, która byłbym w stanie szanować i naprawdę tworzyć związek, ale jest o ponad 5 lat starsza i była to nauczycielka. Jestem uczniem technikum, a na imprezy typu dysokteki nie uczęszczam bo to dla mnie wylęgarnia bydła, a z doświadczenia wiem, że skończyłoby to się bójką (tym bardziej jeśli chodzi o charakter klubów w moim mieście).

Podsumowując, staram się zabijać w sobie jakiekolwiek emocje, po za tą jedną satysfakcją dążenia do swoich celów po trupach. Zdarza mi się zdenerwować tak bardzo, że np. mam myśli o torturowaniu psa sąsiada, który denerwuje mnie najzwyczajniej tym że rozprasza mojego psa na spacerze, natomiast jego wygląd jest irytujący - ratlerek, wiecznie biegający przed zamknięta bramą swojego właściciela. Bo kto dowie się, że to ja zabiłem tego psa? A mi sprawiłoby to przyjemność wrzucić takiego psa np. do beczki i go w niej bić albo wrzucać petardy. To jedne z moich myśli, które mnie nachodzą wtedy, gdy jestem zdenerwowany.

 

Przekroczyłem wiele barier i kiedy ktoś mnie denerwuje swoją głupotą, jestem w stanie tak naprawdę zrobić wszystko w granicach rozsądku czyli w taki sposób, żeby nie zniwelowało to moich planów życiowych. Czuję się tak odosobniony od ludzi, nawet od najbliższej rodziny, że nie mam tak naprawdę żadnych prawdziwych przyjaciół. Wszyscy wydają mi się takimi idiotami, których należy tylko wykorzystać do własnego celu, mimo że jak wspominałem nigdy nie skrzywdziłem kogoś niewinnego, to teraz jestem już na to gotów, czyli mógłbym nawet taką osobę pobić a nawet zabić jeśli by to nie krzywdziło mnie.

 

Kończąc, czy wierzę w Boga? Nie wierzę w Boga takiego jak przedstawiają religie. Uważam, że wszystkie religie służą temu, żeby ludzie przestrzegali ich reguł a dzięki temu przyblizą się doskonałości, będą zdolni się rozwijać dzięki temu. Bogiem jest nieznane, to co powinniśmy poznać, czyli niezbadany sens istnienia i przyszłość. Swoją przyszłość planuje jako pracę w zawodzie prawniczym, chciałbym poznać kobietę podobną do mnie (chociaż to chyba niemożliwe, żeby była tak pozbawiona empatii?) jednocześnie prowadząc własny biznes. Wszyscy ludzie pełniący ważne role i funkcje na świecie kierują się takimi samymi zasadami jak ja, zauważam to i jestem tego pewien. Głównie dlatego muszę być tym kim jestem, by nie być poniżej nich, być jak najbliżej szczytu.

 

Czy uważacie, że jestem osobą chorą i jest jakakolwiek szansa na wyleczenie się z tego? Dlaczego o to pytam? I dlaczego nazywam to wyleczeniem? Dlatego, że wcale nie czuję się szczęśliwym i całe moje życie to wieczna walka w mojej głowie. Chciałbym mieć chociaż tą jedną osobę, której mogę wszystko wyjawić i na niej polegać, a dla mnie teraz... to jest nie do wyobrażenia. Chciałbym być kochany.

Powiększone zdania sa mocno niepokojące. Po leki!

 

-- 20 lis 2013, 19:37 --

 

Miro, ja mam nadzieję, ze to tylko prowokacja :roll:

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli nie jest to prowo (a sądzę, że na 90% nie, bo komu by się chciało tyle pisać, chyba, że relatywiście strasznie się nudzi 8) ), to jeszcze napiszę, co myślę a propos tego przypadku, tylko zjem pizze do końca. :lol:

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Niestety lub stety, tacy ludzie istnieją naprawdę. :P

 

Okey. Zrób coś z tym, leć do lekarza, bo zniszczysz komuś i sobie życie :!: Jeżeli nic z tym nie zrobisz skończy się tak, że za wiele lat zmienisz nick na "19lat w pace" pomyśl, warto?

Staram się kontrolować swoje emocje i poszerzać wiedzę z dziedziny psychologii.

 

Dlatego tutaj jestem.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

19lat napisał(a):

Niestety lub stety, tacy ludzie istnieją naprawdę. :P

 

 

Okey. Zrób coś z tym, leć do lekarza, bo zniszczysz komuś i sobie życie :!: Jeżeli nic z tym nie zrobisz skończy się tak, że za wiele lat zmienisz nick na "19lat w pace" pomyśl, warto?

Kurva, jaki lekarz? I co tu ma leczyć? Zapisać koledze tabletki na skurwysyństwo, czy uwrażliwiającą terapie poznawczo-behawioralną opartą na wąchaniu kwiatków, i głaskaniu zwierzątek? 8)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

19lat napisał(a):

Niestety lub stety, tacy ludzie istnieją naprawdę. :P

 

 

Okey. Zrób coś z tym, leć do lekarza, bo zniszczysz komuś i sobie życie :!: Jeżeli nic z tym nie zrobisz skończy się tak, że za wiele lat zmienisz nick na "19lat w pace" pomyśl, warto?

Kurva, jaki lekarz? I co tu ma leczyć? Zapisać koledze tabletki na skurwysyństwo, czy uwrażliwiającą terapie poznawczo-behawioralną opartą na wąchaniu kwiatków, i głaskaniu zwierzątek? 8)

Uprawianie kwiatów to moje ulubione hobby. ;)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Staram się kontrolować swoje emocje i poszerzać wiedzę z dziedziny psychologii.

 

Dlatego tutaj jestem.

 

To oznacza że coś robisz, czyli nie jesteś przegrany, a na całkiem dobrej drodze. ;)

Tutaj właśnie wychodzi naiwność i niewiedza ludzi, nie chąc Cię obrażać.

 

Za najgorszych "złoczyncuw" uważają tych "gangsterów" i "bandytów", nie wiedząc o tym że to najprymitywniejsze odmiany z tego gatunku a Ci najwięksi, kontrolujący siebie, opanowani i konsekwentni w maskach, obejmują najwyższe stanowiska w korporacjach, polityce, biznesie itd.

 

Ciężko jest takiemu człowiekowi jak mi funkcjonować, bo jestem narażony na multum bodźców i muszę radzić sobie ze wszystkimi wokół mnie bez żadnego psychicznego oparcia, ale jeśli mi się to uda to będę w stanie osiągnąć to czego chcę.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×