Skocz do zawartości
Nerwica.com

Czy ze mną jest coś nie tak?


Rekomendowane odpowiedzi

Witam wszystkich.

 

Bardzo was proszę, przeczytajcie moje wypociny, ponieważ już nie wytrzymuję psychicznie, wariuję, boję się, że może się coś stać, jestem w totalnej rozsypce.

 

I o tym temat... Nakreślę może krótko sytuację. Moja dziewczyna z którą jestem od 2 lat, jest starsza ode mnie o 5 lat. Mieszkaliśmy razem jakieś 5 miesięcy w innym mieście ponieważ tam dostała pracę, nie mogłem znaleźć pracy i w sumie można powiedzieć, że trochę chciałem stamtąd "uciekać" ponieważ ciągle siedziałem w 4 ścianach a po drugie nie pomagałem jej zbytnio. W końcu dostałem możliwość prowadzenia biznesu w innym mieście. Spotykaliśmy się tylko w weekendy, nie miałem samochodu, ona przyjeżdżała do mnie i można powiedzieć, że w zasadzie jej nie doceniałem, nie okazywałem uczuć i nie dostrzegałem tego co dla mnie robi, żeby tylko być ze mną.

 

W końcu dostała pracę w moim mieście, zaczęła mieszkać u rodziców, ja u swoich - mieliśmy plan żeby odkładać coś razem na wspólne mieszkanie, może wziąć ślub chociażby cywilny i wszystko ułożyć.

 

Zdałem sobie sprawę jak bardzo jej nie doceniałem, że zacząłem na prawdę bardzo się starać. Ciągle ją przytulać, mówić ładne rzeczy itd. Im bardziej to robiłem tym bardziej zauważałem, że ona nie robi nic w moim kierunku. Średnio co tydz o coś się ze mną kłóciła, np. że wszedłem do domu i nie zrobiłem jej obiadu (minęło 20min od momentu kiedy wróciłem) - zapomniałem wspomnieć, często przebywaliśmy u mnie bo moi rodzice wyjeżdżają od maja do września i jestem sam w domu. Kolejne kłótnie były takie, że nie zdążyła zjeść śniadania przeze mnie, że w domu jej mama wszystko robi. Napisał do niej jakiś chłopak, nie było by nic w tym złego gdyby nie wdała się w dyskusję (podobno olewającą go, ale skasowała wiadomości) - zarzuciłem jej to, że nie powinna. To od razu się spakowała i mówiła, że z nami koniec. Takich sytuacji z pakowaniem się i zrywaniem było już na oko około 15-20. Nie ufałem jej trochę z tego względu iż kiedyś ją przyłapałem na długich rozmowach telefonicznych z jakimś nieznajomym (rok temu).

 

Ale do sedna. W ostatnich dniach - jakieś 3 tyg, poczułem, że kurcze - na prawdę bardzo ją kocham, nie chce żadnej młodszej, chudszej, ładniejszej czy innej dziewczyny. Poczułem, że to na prawdę ona, że nie mogę bez niej żyć. A każda chwila podczas kłótni działa na mnie tak destrukcyjnie, że po prostu rzucam wszystko, swoje obowiązki, plany - totalnie wszystko.

 

Zacząłem bardzo o nią zabiegać, kwiatek, kąpiel w płatkach róż, dużo słów, chęć spędzania z nią czasu kiedykolwiek, o każdej porze dnia, żeby po prostu była. Ona tak jakoś tego nie odwzajemniała, więc zacząłem jej mówić "mogłabyś bardziej okazywać uczucia" , "czemu tak mało przychodzisz się do mnie przytulać?" itp. To 3 dni temu po takich moich słowach, spowodowało dużą aferę, zaczęła mnie wyzywać, że jej marudzę, że ma mnie dość, że nie może na mnie patrzeć. Wyszedłem, zaraz wróciłem i ją przytuliłem, jeszcze krzyczała ale wszystko się uspokoiło. Wczoraj chciałem żeby u mnie została, powiedziała, że nie bo musi coś robić na laptopie. Przyjechałem do niej tylko zabrać coś, czego zapomniałem, dałem jej buzi i wyszedłem. Napisała, że jestem dziwny jakiś. Więc jej napisałem dość długiego sms-a, pokrótce coś w stylu "nie wiem czemu okazujesz mi tak mało uczuć, kiedyś Ci bardziej zależało, przecież mogłabyś to zrobić u mnie, po prostu mam słabsze dni i teraz na prawdę bardzo Cię potrzebuję" - nie odpisała nic. Więc o 22 napisałem jeszcze jednego smsa "czytałem nasze rozmowy na tym głupim fb, miło się wspomina jak bardzo Ci zależało, teraz jesteś taka oporna. To już nie wróci. Dobranoc".

 

Z rana zadzwoniła i zaczęła spokojnie "mam Cię dość, denerwujesz mnie." więc powiedziałem "bo chce Cię obok". Zaczęła się drzeć. Więc pomyślałem sobie, kurcze może na prawdę trochę za bardzo marudzę. Nic nie zjadłem, ubrałem się, kupiłem kwiatka, pojechałem niedaleko miejsca w którym pracuję i napisałem do niej "spotkaj się ze mną, zajmę Ci 2 min". Czekałem godzinę i nic. Zadzwoniłem, powiedziała, że nie może gadać bo jest z kimś i się rozłączyła. Ma pracę w której sama ustala sobie gdzie i o której jedzie i odwiedza różnych ludzi, więc znalazła by chwilę. Poszedłem odreagować na siłownię. Dostałem kilka smsow znów w stylu "mam Cię dość, ja już tak nie mogę itd". Zadzwoniłem i jej powiedziałem "chciałem się tylko z Tobą spotkać, żeby Cię przeprosić i powiedzieć Ci, że tak o Ciebie zabiegam, ponieważ dostrzegłem to, że Cię nie doceniałem, a na prawdę bardzo Cię kocham, pozwól mi wynagrodzić Tobie ten stracony czas". Po tych słowach poleciał słowotok z jej ust "jesteś pier.... bierzesz mnie na litość, nie chce Cię znać, nie chce Cię widzieć, zniknij z mojego życia, zaraz do Ciebie przyjadę skończyć ten związek raz na zawsze" i wiele wiele innych. Nie mogłem już tego czytać więc wyłączyłem telefon. I .... na prawdę puściły mi wszystkie nerwy, popłakałem się jak baba... (bez obrazy Panie) Napisałem do niej tylko na fb "nie chciałem źle, może dostrzegam tylko swoje potrzeby, a Ciebie nie słucham, może masz dużo nerwów w pracy a ja tego nie zauważałem, przepraszam. Nie będę Cię już męczył i zniknę z Twojego życia, tylko proszę nie wyzywaj mnie już chociaż na sam koniec". Przesłałem jej do tego artykuł o związkach, że po prostu tak jest i ludzie się docierają itp itd.

 

Na tą wiadomość na fb odpisała mi następująco:

 

"Nie miałeś litości i mozg ci się wyłączył pisząc mi smsy w nocy. Palancie jeden. Nie cierpię cię nie chce cię znac. Ch**u jeden nie masz litości. To juz jest sku*******two.

Nie nawidze cię i zniknij z mojego zycia. Wy*****ole zdjęcia wszystko bo tylko przypomina mi twoja ciagle trucie dupy, marudzenie. Nic dobrego nic milego

Twoja geba

Słysząc cię mam takie negatywne myśli, noz mi się otwiera".

 

I jeszcze około 10 smsów pod rząd "jesteś jak baba, masz mięśnie a w środku miękki, płaczesz? To śmieszne. Nie jesteś facetem, koniec tego, zniknij, nie chce o Tobie słyszeć" itp itd itd itd.

 

Powiem szczerze, że już miałem z nią podobne perypetię, już nie raz mnie nawyzywała, ale jakoś kończyło się to dobrze. Po prostu nie mogę zrozumieć jak ktoś jednej nocy może ze mną spać, kochać się, przytulać, a kolejnego dnia wyzywać, poniżać i mówić o końcu. Nie mieści mi się w głowie, czy to ze mną jest coś nie tak czy z nią?

 

Powiem tylko jeszcze, że zaobserwowałem - że w domu traktuje rodzinę podobnie. Gdy matka coś powie mówi do niej "zamknij się" - i nie ponosi za to żadnych konsekwencji, następnego dnia, jeszcze matka kupi jej jakieś ubranie. Oczywiście nie jest tak zawsze, ale widziałem kilka takich sytuacji.

 

Wiem na pewno, że za dużo jej chyba pokazałem... Ostatnia sytuacja również dała mi do wiwatu, opisana powyżej - gdy była głodna, a ja po wejściu do domu od razu nie zrobiłem jej obiadu. Powiedziała, że koniec. Ja bez niej nie mogę, więc zacząłem dzwonić, poszedłem nawet w nocy piechotą do niej, nie chciała wyjść, powiedziała mi tylko przez telefon, że jestem nikim i nie chce mnie nigdy więcej widzieć. Pomyślałem, że może to na prawdę moja wina. Więc siedziałem w nocy do 4 i robiłem film w którym umieściłem jej zdjęcia ze mną, ładna muzyka, ładne słowa, wrzuciłem to na internet, wysłałem jej. W nocy byliśmy już pogodzeni, razem spaliśmy itd.

 

Każda taka kłótnia powoduje we mnie pustkę i bezradność. Kompletnie nie umiem sobie z nią poradzić, próbowałem się nie odzywać - to ona też nie pisała (np 6 dni z rzędu) - po czym już nie mogłem i musiałem zadzwonić, nie odbierała. Pojechałem na miasto bo myślałem, że może tam będzie i była - zobaczyła mnie i zachowała się jak by mnie nie znała, to było oczywiście w klubie. Ta sytuacja była jakieś 2 miesiące temu. Strasznie się tam napiłem i podszedłem do niej i powiedziałem kilka brzydkich słów - do jej koleżanki również. Przeprosiłem następnego dnia. To chore... Ale po prostu nie mogę zrozumieć, że ktoś mówi, że Cię kocha a wychodzi na miasto i nawet nie przeżywa całej sytuacji.

 

Proszę pomóżcie mi, nakreślcie coś, cokolwiek. Wiem, że może mieć trochę żalu do mnie za przeszłość, ale się zmieniłem, nigdy jej nie oszukałem ani nie zdradziłem. Czy jest na to jakieś sensowne wytłumaczenie?

 

Jestem tak zakochany, że boje się sam o siebie... Nie piszcie tylko proszę, że to moja reakcja na odrzucenie, ponieważ by się to tak diametralnie nie zmieniało - jeden dzień taki, drugi kolorowo itd.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

gitywity, z tego co piszesz to dziewczyna zwyczajnie nie potrafi poradzić sobie ze swoimi uczuciami. stąd te ,,niegrzeczne,, zachowanie (nie tylko w stosunku do Ciebie), awantury, wyzwiska. to że prawie 20 razy rozchodziliście się i schodziliście też świadczy o niedojrzałości emocjonalnej.

 

ile macie lat? jak wygląda sytuacja w domu u Twojej dziewczyny?

 

w którymś wątku rzuciło mi się w oczy, że miałeś jakieś perypetie z ojcem. może to kwestia braku odpowiednich wzorców partnerstwa w Waszych domach rodzinnych, w otoczeniu. próbujecie na siłę, różnymi sposobami tworzyć swój model związku- istna zabawa w kotka i myszkę, z okresową zmianą ról- raz jesteś goniony, za jakiś czas to Ty gonisz.

 

nie macie do siebie nawzajem zaufania, jeden stara się robić na złość drugiemu, walczycie na złośliwości. ona powie Ci coś niemiłego, to Ty za jakiś czas oddajesz tym samym (pisałeś że w klubie powiedziałeś do niej kilka niemiłych słów).

 

moim zdaniem tu nic nie trzyma się kupy.

 

osobiście uważam, że w takiej sytuacji potrzeba dużo chęci i zaangażowania zarówno z Twojej, jak i z jej strony. powinniście popracować nad sobą, nad tym, co czujecie, czego potrzebujecie od siebie nawzajem, co robicie źle. może warto byłoby się zastanowić nad tym dokąd zmierza ten związek i czy na pewno jest sens ciągnięcia takiej relacji. tylko tak jak pisałam - tu warunkiem do jakichkolwiek zmian jest chęć obydwu stron. niestety, taka jest przykra prawda- jeśli ona nie będzie chciała popracować nad swoimi uczuciami i zachowaniami, sam nic nie zdziałasz. na początku sam dobrze przemyśl to wszystko.

 

ściskam kciuki ;)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Dziękuję za odpowiedź.

 

Ja mam 25 lat, ona 30.

Sytuacja w domu hmmm - u mnie matka goni za ojcem. U niej... ojciec goni za matką. Tak można to w skrócie określić. Wydaje mi się, że ich rodzice mają zdrowsze relację niż moi, ale nie poznałem ich blisko, widziałem może 5x w życiu przez 2 lata, mimo, że mieszkam blisko niej.

 

Wiem, za bardzo chce... Ale teraz jeszcze jak się bardziej otworzyłem a ona mnie odrzuciła w taki sposób, po prostu się rozpadłem. Może i za dużo marudziłem, ale czy zasłużyłem na wyzwiska.. :/

 

Bardzo ją kocham, spróbowałbym coś zmienić, ale ona nawet nie chce ze mną rozmawiać, jak coś do niej napisze to mnie wyzywa. Czy jest jakiś sposób? Sposób bym mógł się znów do niej zbliżyć i spróbować coś zmienić. Co powinienem zrobić? Mam ochotę się upić, ale wiem, że pewnie zacznę do niej dzwonić i będzie jeszcze gorzej. Jestem całkowicie bezradny.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

gitywity, wygląda na to, że oboje powielacie schematy wyniesione z domów rodzinnych. Jeśli oboje nie dojrzejecie do tego, by na terapii zaprzestać odtwarzania tych wzorców, to powykańczacie się wzajemnie psychicznie. Nie warto kontynuować związku w takiej formie! Tym bardziej, że Wasza relacja jest bardziej toksyczną miłością (bardzo silne i wyczerpujące wahania emocji od 'piekła po raj'), niż miłością stabilną, 'dodającą skrzydeł'.

W zasadzie psychoterapia dla niej i dla Ciebie jest jedynym sensownym wyjściem, niezależnie od tego, czy będziecie razem czy też nie. Bo jeśli nie w tym, to w każdym kolejnym związku każde z Was będzie przerabiało podobny scenariusz.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Pomimo jej wyzwisk postanowiłem pójść do niej. Czekałem pod klatką, dostałem w tym czasie 10smsow z rzedu "spier...., nie chce Cię znać i tym podobne". Strasznie mnie to boli. Ale obiecałem jej, że jak wyjdzie to dam jej spokój. Wyszła. Nie wyzwała mnie ani razu stojąc ze mną twarzą w twarz. Właściwie była to pusta rozmowa. Chciałem jedynie wiedzieć czy na prawdę tak mną gardzi. Powiedziała, że nie chce ze mną być. Pocałowałem ją w policzek i wyszedłem.

 

Niby lepiej, bo skoro mnie nie kochała, lub miała takie słabe uczucia to o co walczyć. A z drugiej strony czuje poczucie winy, że może faktycznie za bardzo nalegałem.

 

Na dzień dzisiejszy czuje się skończony. Zaraz sobie coś wypiję i pogrążę w pieprzo..... żalu. Jutro mam też rozmowę o pracę, nie pójdę, bo nie umiem sobie radzić gdy mam z nią taką sytuację. Ehhh życie jest do dupy.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Przykładowo dziś, jakieś 4h temu napisała na fb, że ma już wszystkiego serdecznie dość, tam skomentowali - będzie lepiej itd, jeden koleś napisał "przyjedź do mnie to sobie odpoczniesz" - jakiś jej kolega z pracy. Ja to polubiłem - oczywiście z myślą, że urwał bym mu głowę. Ona to zobaczyła i teraz napisała "dziękuję wszystkim, będzie lepiej. Więc czas pojechać do Marka i odpocząć". Nie uważacie, że napisała to celowo żeby mnie to zdenerwowało? Nie bierzcie mnie za jakieś dziecko internetu, zazwyczaj w ogóle nie siedzę na tym portalu.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×