Skocz do zawartości
Nerwica.com

Hipochondria - jakie choroby sobie przypisywaliście..?


LINA

Rekomendowane odpowiedzi

Alexx witaj :)

dobrze wiem o czym piszesz- wszystko to przypomina mi moją własną chorobę (nakręcanie się, google, chodzenie od lekarza do lekarza, natrętne mierzenie ciśnienia po 30 razy dziennie itp.). Oprócz lęków odnośnie chorób masz też jakieś inne dolegliwości?

Ja akurat sobie sama nie radziłam- więc ciężko mi coś doradzić, ale najważniejsze to przerwać zamknięte koło- po prostu znajdz w sobie siłe i nie idz do lekarza, nie mierz ciśnienia, nie oglądaj znamion. Wiem, że to bardzo ciężkie, ale jeśli sobie z tym poradzisz to super! :) Jeśli myśli o chorobach uniemożliwią Ci normalne funkcjonowanie- nie męcz się i idź do psychiatry.

Ja funkcjonuję tylko dzięki lekom (ale oprócz nerwicy hipochondrycznej mam też lęk napadowy i uogólniony), ale one są dobre tylko na krótką metę - dla nas hipochondryków wyjściem z tego jest psychoterapia poznawczo-behawioralna- poważnie zastanowiłabym się na Twoim miejscu właśnie nad nią :)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Witaj renee.madison ;)

Hmm... wiesz, generalnie "przypadłości" to nadmiar znamion, często chore gardło (zatoki lub refluks) oraz lekkie dolegliwości gastryczne, tzn. czasem odbijanie się powietrzem lub kwaśne, oraz (od czasu do czasu) jakby przyciężko (dyskomfort) w dołku bez związku z posiłkiem. O ile to nie nerwica żołądkowa bo jak się wczuje to objawy "wędrują" - czasem odczuwam dyskomfort wyrostka mieczykowatego, czasem w dołku, czasem w zupełnie innym miejscu, bywa że i pot na czole i bicie serca jak nadmiernie się nakręcę. Pojawia się i przechodzi. Generalnie jak skupiam się na jakimś organie to sam nie wiem czy to dolegliwości czy nadmierne odczuwanie. Fiksuje z tym bo jak mam wieczór na Google to potrafię się nakręcić ;)

 

Wiesz, fajnie powiedzieć - nie nakręcaj się ;) ....olej lekarza. Zdarzało się że zapominałem o wizytach (lub ich nie umawiałem) gdy moje życie wypełnione było treścią. Zastanawiam się czy nie mam już lekkiej depresji poza nerwica. Potrafię całe dni nie robić nic poza bezmyślnym oglądaniem TV, katatonią na sofie z kawę i "kwitnięciem" przed kompem. Brakuje mi chyba bliskich ludzi w życiu, ale nie mam sił by wyjść do ludzi. Może stąd hipochondria?

A Tobie jak udaje się odwracać myśli od "wiemy czego"? ;)

Pozdrawiam i miłej soboty ;)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Wiesz, fajnie powiedzieć - nie nakręcaj się ....olej lekarza. Zdarzało się że zapominałem o wizytach (lub ich nie umawiałem) gdy moje życie wypełnione było treścią. Zastanawiam się czy nie mam już lekkiej depresji poza nerwica. Potrafię całe dni nie robić nic poza bezmyślnym oglądaniem TV, katatonią na sofie z kawę i "kwitnięciem" przed kompem. Brakuje mi chyba bliskich ludzi w życiu, ale nie mam sił by wyjść do ludzi. Może stąd hipochondria?

 

 

mam to samo.. też niestety dodatkowym przekleństwem dla mnie jest brak pracy i siedzenie w domu non stop śpie, oglądam tv albo siedzę przed kompem..z przerwami na lepsze dni kiedy jestem w stanie iść biegać albo wsiąść na rower..sport jest doskonały na uwolnienie się od myśli natrętnych o chorobie..ale niestety trzeba sobie dać porządnego kopa w dupe żeby wyjść z domu..i przyznam się, że ogólnie mam lepsze dni ale nie na tyle silne żeby kopnąć się i iść biegać,. bo panikuję, że wróci mi uścisk głowy..

też aktualnie nie mam poza rodziną i wspaniałą mamą, która mnie bardzo wspiera- nikogo.. nie mam partnera..nie mam przyjaciół, z którymi mogłabym się spotkać..są znajomi ale nie mam sama ochoty się z nimi spotykać bo nie rozumieją..nie jestem do imprezowania chodź poprzedni rok-zakonczenie studiów to był najbardziej szalony rok w moim życiu..a teraz nie mam ochoty na nic..ciągłe skupianie się na obserwacji ciała..i chodź naprawdę od paru dni podchodzę w miarę trzeźwo i z przymróżeniem oka to całyczas towarzyszy mi lęk..że coś jednak gdzieś mi dolega..dzisiaj siedziałam długo na słońcu..po powrocie do domu od razu wkręciłam sobie, ze napewno będę miała udar bo siedziałam bez czapki^^

 

Ja również nie radziłam sobie sama..mialam napady lękowe silne..musiałam iść do psychiatry i muszę przyjmować leki..a biorę je już dwa miesiące i dopiero jakieś dwa tygodnie czuję prawdziwą poprawę..nie mam napadów lękowych pozostaje tylko obawa i lekka deprecha..ale wracam powoi do normy bo potrafię się smiać, wychodzić z domu (na początku nie było o tym mowy) miałam również derealizację,która zniknęła szybko dzięki lekom..ale również baaaardzo bardzo pomaga mi wizyta u mojego doktorka..zawsze mi wytłumaczy wszystko i wychodzę zazwyczaj z jego gabinetu bez żadnych objawów somatycznych lub ulegają one znacznemu osłabieniu :)

 

No i również chodzę od lekarza do lekarza i póki co mi to nie przejdzie-,- poprostu muszę wykluczyć kompletnie wszystko..ale jest postęp potrafię się śmiać już z tego :)

No i spokaja mnie muzyka..ostatnio zamiast wgapiania się w głupią telwizję włączam kanał muzyczny - nie radio żeby zobaczyć jakieś kolory..i żeby coś do mnie gadało a na tych programach rzadko są dołujace reklamy i inne rzeczy :)

 

No to tak ode mnie :) życzę spokojnego weekendu a w sumie jego końca wszytkim :))

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jejku ale widze ze niezły ruch zapanował na forum.

Ja jakos sobie radze. Ale czasem nawiedzaja mnie mysli o pieprzykach na plecach. Niechce isc do lekarza, bo niechce znowu wpadac w spirale lęków.

W zeszłym roku ubzdurałam sobie czerniaka. Byłam u dermatologów jakies 7 razy!!! Jedno znamie wycięłam i okazało sie zwykłym znamieniem, niczym groźnym. Ostatnio byłam u dermatologa 8 miesięcy temu. babka mnie obejrzała i powiedziała ze ona na tą chwile nie widzi żadnych podstaw zeby cokolwiek wycinac. Powiedziała ze moge przyjsc do kontroli za pół roku. Nie poszłam, chciałam sie uwolnic od tej obsesji. mama i mąż prosili zebym dała sobie spokój ze znamionami bo inaczej zwariuje. Inna lekarka u której byłam wczesniej dziwiła sie czemu ja sie tak boje. Tłumaczyła ze czerniak jest naprawde bardzo żadkim nowotworem i ze teraz przychodzi do niej sporo pacjentów z pieprzykami bo trąbią o tym w mediach.

Są czasami takie chwile ze mnie nachodzi strach. Na plecach mam 2 pieprzyki,okrągłe, spore bo mają ok 5mm i są nierówno wybarwione, ale są takie od zawsze. Mam je od dziecka. Mąz mi je nieraz ogląda i twierdzi ze nic sie nie zmieniają.

Kiedys lekarka mi powiedziała ze skoro tak panikuje to ona moze mi dac skierowanie na wyciecie wszystkich pieprzyków i bede cała w bliznach ale nie bede miec żadnej gwarancji ze nie zachoruje na czerniaka bo połowa czerniaków nie powstaje w znamionach tylko na zdrowej skórze.

 

-- 09 cze 2013, 11:00 --

 

A jeszcze ostatnio dowiaduje sie o coraz nowych przypadkach raka u ludzi w moim otoczeniu. To jest strasznie dołujące. Juz nawet nie wspomne o traumie jaka mi została po śmierci mojej tesciowej ( tez miała raka, zmarła pół roku temu, byłam przy tym)

 

-- 09 cze 2013, 11:04 --

 

Jakies 2 lata temu koleżanka mojej siostry miała czerniaka. Dziewczyna miała raptem 19 lat ale była fanką solarium. W pewnym momencie z jej pieprzykiem na brzuchu zaczęło sie cos dziac. Wyglądał naprawde okropnie i był duzy, miał różne kolory, dziwna budowe. W zwykłym szpitalu niechcieli jej tego wyciąc i odrazu wysłali na onkologie. Wyciete znamie okazało sie czerniakiem ale we wczesnym stadium. Mineły dwa lata, dziewczyna zyje, ma sie dobrze, nic jej nie jest ale jak ognia unika słonca i solarium

 

-- 09 cze 2013, 11:05 --

 

Aha dodam ze wiekszosc moich pieprzyków jest nierówno wybarwiona i jak sie tak zaczne przypatrywac to mi sie kazdy wydaje podejrzany :?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Widzę, że katatonia na sofie to nasz wspólny mianownik :) Ja wcześniej mialam depresję ze stanami lękowymi, ale prawdziwy "bum" nerwicy zaliczyłam kilka miesiecy temu właśnie jak skończyłam studia i rozglądałam się za pracą... To też było zamknięte koło, bo chciałam pracować, wyjść z domu, ale jednocześnie moje lęki brały góre i doszłam do takich absurdalnych myśli, że nawet jak zapraszali mnie na rozmowy kwalifikacyjne to rezygnowałam, bo byłam pewna, że moje choroby uniemożliwią mi pracę, ale przede wszystkim jak pracując na etat będę mogła chodzić do lekarza?! :P Siedzenie w domu faktycznie wyostrza naszą nerwicę, ale wiem jak ciężko zmusić się i wyjść z domu... Ja też zaczęlam biegać, ale później bałam się, że zemdleję gdzies po drodze i nie znajdą mnie...

Niedługo wyjeżdzam na stałe z Polski, więc szukanie pracy odpuściłam- staram się zając czymś - uczyć się języka, wychodzić na rower, umawiac się ze znajomymi, wychodzić do sklepu- tak, żeby cały dzień mieć jakos zajęty. Niestety czytanie ksiązek nie zajmuje myśli- potrafię po jednej linijce zamyślić się nad sygnałami wysyłanymi przez ciało :) Pozdrawiam Was wszystkich- oby niedziela była wolna od lękow! :)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Tak jak piszesz, sofa wyostrza zmysły a próba skupienia uwagi, np. na książce jest nieskuteczna... myśli i tak się przebiją..

Chodziłem do psychologa (bez większych efektów), psychiatra nie widzi dla siebie roboty (od tej strony jestem zdrowy) a ja z roku na rok coraz bardziej "odlatuję w lęki".. Jeszcze trochę to zmienię sobie imię na Nerwicjusz... ;) Czasem pomagam sobie antydepresantem, ale staram się nie za często aby się nie przyzwyczaić. Efekt - słaby.. W międzyczasie jakoś tak wycofałem się z życia towarzyskiego, jako że ludzie z reguły mnie męczą. Brak partnera (od kilku lat) to jedno, ale to że jak mogę unikam sytuacji by kogoś poznać to drugie (lęk przed porażką?)

Myślałem że wszystko kontroluję, ale to chyba tylko złudzenie.... Do tego presja czasu... lata lecą a ja kręcę się w miejscu... Nie mam celu, motywacji, dryfuje... Teoretycznie zasady NLP i automotywacji "w małym palcu", ale praktycznie nie robię nic w tym kierunku...

Mam świadomość że tak nie da się żyć i trzeba z tego wyjść na prostą, ale nie mogę się za to zebrać....

Dziś fajna pogoda, nastrój trochę lepszy... Mimo to jak zwykle monitoruję organizm ;) To już chyba nawyk..... Wokół beztroscy ludzie na niedzielnych spacerach, a ja .... wmawiam sobie zero powodów do radości.

Mam nadzieję że u was lepiej. Pozdrawiam wszystkich ;)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

witam

 

Alexx niestety u mnie nie jest lepiej, moje głębokie przekonanie o nowotworze jelita grubego dzisiaj przybrało na sile, są bóle brzucha i brak apetytu, bóle głowy i ogólnie mocne przygnębienie i widmo zbliżającej się śmierci. Ciągle czytam tematy na gogle i coraz wiecej nowotworów naraz u siebie znajduję. Niestety chyba nie mam siły bez leków i psychiatry z tym walczyć :(:(:(

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

witaj bili88

wiesz, myślę że proces zdrowienia należy zacząć od "bana na Google". Nic tak nie nakręca jak Google i

"autodiagnozowanie".

Myślę że dawniej hipochondria była mniej popularna bo ...nie było Google :)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Psychoterapia i ban na google ;) Np. teraz po prawie 9 miesiącach terapi sram na hipohondrie a szczególne kancerofobie :) Ja znalazłem źródło mojego problemu przepracowałem go na 2-3 spotkaniach i odetchnąłem pełną piersią :) Powiem Wam że jak ze mnie to wyłaziło to płakałem jak dziecko któremu nie kupi się zabawki :lol::mrgreen:

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Gratuluje Mightman.

Moja b.psycholog nie dotarła do źródła kancerofobii. W dzieciństwie bliska mi Babcia zmarła na nowotwora wątroby, a dodatkowo nakręciło mnie jedno ze znamion którego wynik był praktycznie "graniczny"... Czy to Twoim zdaniem (z Twojego doświadczenia) może to być źródłem lęków, czy bardziej upatrywałbyś ich w lęku przed pustką i samotnością?

Pozdrawiam :)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Nie jestem terapeutą :) Ja Ci mogę ukazać moją potyczkę z tym gównem. Otóż z 5 lat temu nagle dowiedziałem się że babcia która de facto z dziadkiem mnie wychowywała do jakiegoś 5 roku życia (czyli silne więzi emocjonalne) nagle zachorowała na raka piersi. Stan był naprawdę beznadziejny ale wzieliśmy się z rodzicami za to i były ciągłe nieustanne wizyty w klinikach, szpitalach, na chemiach, na badaniach itp itd. To że moja babcia mieszka na wsi powodowało to że jezdziliśmy ciągle z nią autem po tych szpitalach do miasta oddalonego o dobry kawałek. Tak naprawdę przechodziłem tą chorobę razem z Nią (widziałem jej wyniki, wypadanie włosów, złe samopoczucie, żał, smutek, żegnanie się na świetach z nami etc, płacz no i to wszystko ALE UDAŁO SIĘ nasza praca nie poszła na marne babcia jest po usunięciu guza i od jakiś 4 lat zero zmian nowotworowych i okaz zdrowia. ALE i tutaj jest to ale które we mnie siedziało traktuje babcie jako bardzo bliską mi osobe, miałem wtedy jakies 18-19 lat jak zachorowała to byłem młodym człowiekiem który to przeżył i konfrontacja z taka sytuacja mnie wewnętrznie przerosła mimo tego że w tamtym czasie byłem silny psychicznie ale to we mnie siedziało. Ale widzisz że da się to jakoś pojąć potem przenalizować i zmienić tok myślenia :) Tak więc działaj! :)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Witam wszystkich serdecznie. :)

 

Ja obecnie jestem na etapie przerzutów pod pachą (rak piersi), rak żołądka oraz marskość watroby ewentualnie rak watroby. Zdaje sobie, ze to bzdura, ale głowie nie przetłumaczysz. :) Zmeczona juz tym jestem.

 

W czwartek ide do psychologa, zdecydowałam zrobic kolejne podejscie, moze tym razem bedzie odpowiedni. Przez kilka ostatnich dni rycze. Jutro ide do ogólnego by dostac skierowanie na jakies badania profilaktyczne, bo nie miałam robionych kilka lat. Oczywiscie stresuje sie, ze cos tam znajda. Paranoja.

 

Pozdrawiam! :D

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

A ja napiszę coś pozytywnego dzisiaj :D i się trochę pochwalę bo wczoraj udalo mi się pokonać lęk i przełamać - pobiegłam!! I od wczoraj ta czynność jest znów wpisana w mój dzień..zapomniałam jakie cudowne uczucie biec :) Dzisiaj byłam też u swojego doktorka, który pochwalił mnie za pracę nad sobą..pogadaliśmy też o lękach, alkoholu i jak biegać żeby się nie zmecz\yć..Wytłumaczył mi dlaczego boli głowa po bieganiu i po wypicu alkoholu (w moim przypadku)..ale najfajniejsze to, ze można go pić :D mam zezwolenie oczywiście każdy musi sam wiedzieć ile może i co i jak..oczywiście z benzo radzę nie łączyć i każdy i tak zrobi jak chce..ja tam się cieszę, że mam oficjalne zezwolenie na piwko baaa że mój doktorek jest pozytywnie ale jednak szurnięty to powiedział, że moge sobie strzelić setke -,- (czasem się zastanawiam kto u kogo jest na terapii -,- xD) ale ogólnie jest to wspaniały lekarz i jak zwykle wyszłam z jego gabinetu z uśmiechem na buzi i lepszym samopoczuciem :) no i zwiększyłam dawkę leku do 30mg ^^ i uśmiech dla was miśki na dodanie otuchy, dzielę się moim dzisiejszym optymizmem!! :D

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

julkaprill - gratuluje:) ja bardzo chcialabym biegac, nawet wybralam sie ostatnio, niestety nie mam kondychy biec caly czas wiec troche ide troche biegne, natomiast BOLE NOG odczuwam do dzis... dalo mi w dupe to bieganie, ale dobrze sie czlowiek czuje...

 

u mnie ostatnio nawet nawet... pamietam o pieprzykach caly czas i nie moge sie zmóc aby pojsc do lekrza

 

dzis miałam sen- bylam u chirurga onkologa, u którego bylam kiedys z "wezlem" i pokazalam mu moj pieprzyk na biodrze. Zapytalam czy mam go usunąć, a on odpowiedział - dobrze by było.

 

myslicie ze ten sen to jakis znak czy co? bo sama n ie wiem co o nim myslec.

 

Dodam ze ostatnio przeczytałam bloga Chustki i co chyba tez w jakis sposob wpływa na moje myslenie...

 

-- 11 cze 2013, 09:32 --

 

a teraz cos smiesznego:

 

 

musialam dzis isc wczesniej do pracy - wiec wstanie o 7 to dla mnie jakby wstanie w srodku nocy. Udalam sie do łazienki no i wiadomo poranna toaleta, umyłam ząbki i buzie tonikiem na syfy... mdliło mnie bo tonik strasznie "bimbrem takim obrzydliwym jechał" no ale jakos prezezyłam, myśląc jak można taki tonik do twarzy zrobić, co tak smierdzi. Kiedy juz skonczylam poszlam zjesc sniadanko i wypic kawe, ale caly czas czuje zapach bimbru, ba nawet chyba przez pory skory jego smak! i tak siadam jesc sniadanko i uswiadomiłam sobie - o k...a! butelka toniku jest niebieska a ja uzylam czerwonej - toż to zmywacz do paznokci! :shock::shock::mrgreen:

 

dziekuje:)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

julkaprill - gratuluje:) ja bardzo chcialabym biegac, nawet wybralam sie ostatnio, niestety nie mam kondychy biec caly czas wiec troche ide troche biegne, natomiast BOLE NOG odczuwam do dzis... dalo mi w dupe to bieganie, ale dobrze sie czlowiek czuje...

nio

 

ja też biegałam na początku tak to jak najlepiej!! pwoolutku się dochodz do celu :)) nadal mi się zdarza odpoczynek podczas biegu to nic złego !! :)

 

a co do snów to tłumaczy się je na odwrót..ja miałam ostatnio same horrory ..nawet czasami zagladam do sennika xD

przed wczoraj oślepłam pierwszy raz!! na jedno oko na pół h byłam przerażona..ale potem sobie przypomniałam że niejednokrotnie ktoś już tu na forum o tym wspominał i się uspokoiłam :D będzie dobrze!!

 

musialam dzis isc wczesniej do pracy - wiec wstanie o 7 to dla mnie jakby wstanie w srodku nocy. Udalam sie do łazienki no i wiadomo poranna toaleta, umyłam ząbki i buzie tonikiem na syfy... mdliło mnie bo tonik strasznie "bimbrem takim obrzydliwym jechał" no ale jakos prezezyłam, myśląc jak można taki tonik do twarzy zrobić, co tak smierdzi. Kiedy juz skonczylam poszlam zjesc sniadanko i wypic kawe, ale caly czas czuje zapach bimbru, ba nawet chyba przez pory skory jego smak! i tak siadam jesc sniadanko i uswiadomiłam sobie - o k...a! butelka toniku jest niebieska a ja uzylam czerwonej - toż to zmywacz do paznokci!

 

rozbawiłaś mnie porządnie :mrgreen: hahaha

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

jeraha ja nie czytam żadnych historii o raku i staram sie nie oglądac tez fimów o ludziach chorych itd bo to na mnie strasznie źle działa. Niestety musiałam sie zmierzyc z choroba i śmiercią mojej teściowej. Miała dopiero 56 lat, zmarła pół roku temu. Bylismy przy niej, patrzyłam jak umiera, nie zapomne tego do konca zycia. Pamietam wszystkie etapy tej strasznej choroby, pamietam tych wszystkich biednych ludzi w szpitalu. Po pierwszej wuzycie u tesciowej w szpitalu nie mogłam dojsc do siebie. Wyszłam przed szpital i prawie zemdlałam a potem sie poryczałam. Pamietam młoda dziewczyne z łysą głową, szarą smutną twarzą, podkrążonymi oczami... Człowiek jest taki bezsilny....

Wyobraźcie sobie co ja musiałam przejsc przy mojej nerwicy i hipochondri.

Tesciowa była niesamowicie silna psychicznie, podziwiałam ją. Lekarze mówili ze bardzo ważne jest nastawienie psychiczne. Cały czas powtarzalismy sobie ze mama z tego wyjdzie, ze jest taka silna ze nie ma opcji zeby raczysko ją pokonało... niestety stało sie inaczej. Tak nagle i niespodziewanie, jeszcze dzien przed smiercią byłam u niej w szpitalu i była w całkiem niezłej formie jak na swój stan, rozmawiałysmy, żartowałysmy... A na drugi dzien dostałam telefon od siostry męża ze jest pogorszenie i ze mama tego nie przezyje. Musiałam zadzwonic do męża i mu o tym powiedziec. Wyszedł z pracy, pedem pojechalismy do szpitala. Stalismy przy jej łózku, patrzylismy na te wszystkie monitory, rurki, kabelki. Po godzinie na monitorze pojawiły sie same zera...

To nie tak miało byc. Myślałam ze serce mi pęknie jak patrzyłam na mojego męża i jego siostre stojących nad tym łóżkiem, trzymali mame za rece, głaskali po głowie. Tesciowa była bardzo fajną kobietą, miałam z nią bardzo dobry kontakt. Przepłakalismy tyle dni

Czułam wtedy jaka ja jestem żałosna i beznadziejnie głupia ze swoimi lękami, a jednoczesnie wszystko sie nasiliło.

 

Przepraszam was za tą smutną historie ale musiałam to z siebie wyrzucic, mimo ze minęło juz pół roku to nie otrząsnelismy sie jeszcze z tego. Tzn zyjemy normalnie, czasem tylko robi sie tak bardzo smutno. Wiem ze gdyby tesciowa mogła to by mnie opierdzieliła za te smutki :smile:

 

 

A teraz ja napisze cos smiesznego.

Mój wujek kiedys umył sobie głowe płynem do hieginy intymnej swojej żony,

A dziadek popsikał sie pod pachami lakierem do włosów :D

 

-- 11 cze 2013, 10:53 --

 

Jesli chodzi o pieprzyki to jest to moja najwieksza fobia z którą walcze juz prawie 2 lata!!!

 

Kochani a moze tak dla rozluznienia i poprawienia nastroju popiszemy jakies smieszne sytuacje z naszego zycia lub innych ludzi o których słyszelismy?

 

Mi sie przypomniało jak remontowalismy nasze nowe mieszkanie. Bylismy tam z moim mężem, kolega i moim tatą. Tata poszedł do sklepu kupic nowy zamek do drzwi zeby wymienic. Mija 30 minut tata dzwoni na moją komórke i sie drze: '' moze by mi ktos wkoncu otworzył te drzwi??!!''. Ja sie go pytam jakie drzwi, a on na to ze stoi na dole, wybiera na domofonie nasz numer mieszkania ( domofony są takie ze maja pojedyncze cyferki od 0 do 9) i nikt mu nie otwiera! Ja na to ze nie słyszałam zeby domofon dzwonił. Podchodze z telefonem przy uchu do domofonu, podnosze słuchawke i dalej nic nie słysze a ojciec stoi na dole i drze sie do domofonu. Juz sie wkurzyłam ze jeszcze zesmy sie nie wprowadzili a juz sie domofon zepsuł. Wciskam guzik zeby tata mógł wejsc do klatki i nic. Ojciec drze sie do słuchawki ( padał deszcz) : '' no wcisnij ten guzik!!!'', Ja: " no przecierz wciskam'', tata: '' to wcisnij mocniej!!!''

Wiec ja z całej siły napieram na domofon, gniote ten guzik ze az mnie palec boli a domofonu mało nie wcisnełam w ściane. Ojciec stoi wściekły i moknie. Mój mąż poleciał na dół otworzyc mu te drzwi. Schodzi, wychodzi z klatki a taty niema.... Patrzy a on stoi przy klatce obok!!!!!! :D

Ze smiechu nie moglismy sie podniesc z podłogi

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Dodam ze ostatnio przeczytałam bloga Chustki i co chyba tez w jakis sposob wpływa na moje myslenie...

 

Kilka dni temu, moze tydzien lub dwa na głownej stronie onetu opisali historie Chustki, oczywiscie przeczytyałam, przeraziłam sie i zaczełam sprawdzac objawy itd. A jak jeszcze wyczytałam, ze raka mozna dostac od marynowanych, kwasnych potraw oraz alkoholu to oczywiscie zaczełam sobie wkrecac, zaczełam jakichs wieczornych zgag dostawac, guli w gardle i dziwnego uczucia w zoładku. Dajcie spokój :)

 

Przeczytałam jak narazie chyba 30 stron tego watku i powiem, ze na zmiane smiałam sie i przerazałam. Nie rozumiem dlaczego do mnie to nie dociera, ze to tylko w głowie siedzi. Moze moj lekarz mi wyjasni. mam taka nadzieje. Od kilku dni nie czytam artykułów o chorobach, jest ciezko. Ale to takie głupie czytac cos z ciekawosci, z takim głupim mysleniem "aha! jak sie dowiem jak mozna na to umrzec to bede w stanie rozpoznac ewentualne objawy!" no a potem sobie wkrecam. :) Jakis czas temu wyczytałam o tzw. "trojkacie smierci" no i wiadomo jaka była moja reakcja. Denerwuje mnie to, ze na głównej stronie np. onetu, bombarduja nas tymi medycznymi artykułami, wiec czytam te artykuły, potem komenatrze "z zycia wziete" o tych wszystkich rakach itd.

 

Dzis ide do lekarza z lista jakie badania chce by mi zrobili i juz sie denerwuje, ze oleje mnie na zasadzie "eee, niepotrzebnie, młoda jeszcze pani jest" itp.

 

Zobacze co mi psycholog poradzi, tak bardzo chciałabym by naprawił mi ten durny łeb.

 

 

A co do snów proroczych :) Moje ulubione zwłaszcza gdy czekam na wyniki :) Wtedy mam pełno takich snów i w kazdym oczywiscie jakis dramat z tym zwiazany. Przerabane to, bo nie dosc, ze martwie sie w ciagu dnia to jeszcze dodatkowo w nocy. Oszalec mozna :)

 

Kurdesz Mać :)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Ja zawsze przed badaniami mam sny, ale z tego co słyszałam, powinno się interpetować sen na odwrót, czyli jak przyśni się coś źle, to znaczy, ze będzie całkiem inaczej...tak mi zawsze mówila mama :-) A ja mamie wierze jak nikomu :-D Fajny pomysł z tymi historiami, mam kilka naprawdę zawstydzających, ale dziś już idę lulu, jutro może coś napiszę. Pozdrawiam wszystkich!

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Moze ktoś się wyleczył z tego :D

Nie mam już żadnych schizów nt. chorób etc jedynie co mi zostało po hipohondri to silny lęk o moje serce :D Mam tak że nie przejmuje się nerkami, mózgiem, wątrobą, śledzioną czy czymkolwiek innym tylko sercem :D Ciśnienie czasami w ciagu dnia potrafie zmierzyć i 50x jak z tego bagna wyjść?:D

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

No i poszłam wczoraj do lekarza z moja lista. Oczywiscie krecił głową, ze nie potrzebne mi wszystkie, ze młoda jestem (31 lat). Powiedział, ze wygladam zdrowo i z wywiadu nic nie wskazuje, ze cos tam moze sie dziac, ale zrobi podstawowe badania i zobaczymy co i jak. Całą wizyte ledwie powstrzymywałam łzy i głos strasznie mi drzał, gdy lekarz zabieral sie do mierzenia cisnienia, tak sie wystraszyłam, ze zaczełam ryczec jak opetana, wyjasniłam, ze cierpie na depresje od czasu do czasu i własnie mam gorszy moment. Wysłuchał mnie, powiedział, ze ma doswiadczenie w leczeniu ludzi z depresji, kazał mi przyjsc za tydzien i opowiedziec, czy ten psycholog mi odpowiada, bo jak nie to sam bedzie mnie leczył i ze postara mi sie pomóc. Ja oczywiscie zaczełam mocniej jeszcze płakac, ze on taki miły :) Wiec jutro ide do tego psychologa i juz sie boje, ze bede ryczec i ze za duzo ode mnie nie usłyszy, bo jak mnie napada płacz to taki, ze az mam problemy z oddychaniem i łapie powietrze niczym ryba. :) Jak takie 5-letnie dziecko, ehh.

 

Wczoraj miałam pojechac z moim chłopakiem postrzelac sobie z łuku, ale tak mnie to wszystko wymeczyło, ze nie miałam siły, ale oczywiscie siłe znalazłam zeby sie upic ogladajac Terminatora II. :) Dzis czuje sie podle na zoładku, ale troche lepiej psychicznie, moze dlatego, ze jestem zmeczona i nie mam czasu na głupie mysli, ani nie oczekuje od siebie zbyt wiele.

 

U mnie chyba najwiekszy problem polega na to, ze zyje od kryzysu do kryzysu. Chodze na terapie, biore lekarstwa, jest mi troche lepiej, mówie sobie "sama dam sobie rade" i zostawiam to wszystko i oczywiscie jest mi nawet dobrze przez kilka miesiecy, a potem bum.

 

Tak bardzo nie chce jutro płakac. F.uck.

 

Czasami jak mam jakas stresujaca sytuacje i zwłaszcza obawiam sie reakcji jakiejs osoby to wtedy, by pokonac ten strach zaczyna wyobrazac sobie te osobe nago na muszli klozetowej, najlepiej jakby sie jeszcze wyprózniała i to w dodatku gdy ma biegunke. :) Troche mi wtedy lepiej, jakiegos takiego dystansu wtedy nabieram, bo ta osoba nie jawi mi sie juz tak bardzo wszechwładna i boje sie jej troszke mniej ;) moze spróbuje tego jutro podczas wizyty. :)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×