Skocz do zawartości
Nerwica.com

Hipochondria - jakie choroby sobie przypisywaliście..?


LINA

Rekomendowane odpowiedzi

Na mnie praca działa destrukcyjnie, nerwa, bo nasila moje nerwice. Mam po prostu dużo czasu na skupienie się na własnych dolegliwościach. Zresztą praca siedząca jest dla nerwicowca dodatkowym balastem. W trakcie stresu w pracy wytwarzamy dodatkowe hormony stresu, które odpowiadają za nasze źle samopoczucie. Z uwagi na brak ruchu nie wytwarzamy endorfin, które te stresowe hormony mogłyby choć trochę zneutralizowac. Tak więc mi praca raczej pogarsza stan ogólnie...

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

To ja mam taką pracę że muszę pracować 8-16 ale mogę zdalnie z domu więc jak nie mam weny to zostaję, chociaż mam wrażenie że wychodzi mi na lepsze jak jednak jeżdżę do biura a już w ogóle bosko jest jak w pracy zapierdziel bo zapominam o stanach lękowych ;) niestety najczęściej mam dużo wolnego czasu a że cały dzień przed kompem to tylko czytam i czytam ;)

 

Wczoraj za to mój pierworodny zapewnił mi dzień pełen andrenaliny- spadł z krzesła na kaloryfer tak nieszczęśliwie że skończyło się na wezwaniu karetki i szyciu na sor bo z moją mamą nie mogłyśmy mu zatamować krwawienia :/ dodatkowo to ja byłam tą bardziej opanowaną osobą, bo moja mama płakała razem z moim synem a ja na biegu szukałam czegoś do zatamowania krwi (byłam z dzieciakami u mojej mamy w domu) i dzwoniłam na pogotowie...później jeszcze na sor musiałam oglądać całe szycie bo trzymałam małego żeby się nie wyrywał...

na szczęście skończyło się tylko na szyciu, dzisiaj dziecko zadowolone już w ogóle i najważniejsze co pamięta to że jechał karetką ;)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

prozac_nation, no to niezłe przezycie z tym szpitalem! Faktycznie to jest straszne, jak stanie sie cos takeigo naglego - ale to niezle dalas sobie rade! :)

 

Co do pracy, to ja wlasnie mam takie obserwacje, że czesto jak sie zmuszalam zeby isc - to czulam sie duzo lepiej. Np. siedzialam w domu, z lękiem, oslabieniem itd. Szlam do pracy (docieralam tam ostatkiem sił), a tam zaczynalam cos robic, rozmawiac z ludzmi itd. i caly zly stan mijal :) Wiec u mnie dziala to troche tak, jak odwrocenie uwagi i przez to lepszy stan.

Ale niestety, przez to, ze nie musze koniecznie byc na daną godzine, to czesto z tego korzystam, i wtedy konczy sie na wegetacji w domu...

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Na mnie praca działa destrukcyjnie, nerwa, bo nasila moje nerwice. Mam po prostu dużo czasu na skupienie się na własnych dolegliwościach.

Czyli masz zupelnie odwrotnie, bo zamiast odwracac uwage, to w pracy skupiasz sie wlasnie na dolegliwosciach. Ale to nie skupiasz sie na pracy?? :)))) I w takim razie w domu jest lepiej, bo jestes zajeta innymi sprawami, a nie sobą? Bo ja mam wlasnie odwrotnie.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Na mnie praca działa destrukcyjnie, nerwa, bo nasila moje nerwice. Mam po prostu dużo czasu na skupienie się na własnych dolegliwościach.

Czyli masz zupelnie odwrotnie, bo zamiast odwracac uwage, to w pracy skupiasz sie wlasnie na dolegliwosciach. Ale to nie skupiasz sie na pracy?? :)))) I w takim razie w domu jest lepiej, bo jestes zajeta innymi sprawami, a nie sobą? Bo ja mam wlasnie odwrotnie.

 

Mam stresująca pracę, a jak mam silny lęk to i skupienie słabe, a jak słabo z koncentracją to większy lęk, że to choroba, że nie idzie, że nie radzę sobie, a ten lęk napędza pierwotny lęk i takie błędne koło.

Ostatio jak coś innego robię w pracy to jest lepiej, ale rutyniarskie czynności nie pomagają, a wręcz przeciwnie. Wolę pracować na domu czy w garażu...

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Cholera nawet nie wiecie ile razy od wczoraj probowalam tu cos napisac. Zawsze cos mi przerywalo a do dyspozycji mam tylko telefon :(

 

Chcialam odniesc sie do postu luli gdzie pisala ze nie zawsze by znalezc przyczyne nerwicy trzeba szukac w dziecinstwie. Moja obecna psycholog ma takie samo zdanie. Chodzilam do kilku terapeutow (nie rzadko za gruba kase) i kazdy grzebal mi w dziecinstwie. I nic nie wygrzebal. Nic co mogloby spowodowac az taka nerwice, natrecwa, leki. Za kazdym razem mialam poczucie ze leczenie nie przynosi efektu, bylam zniechecona i sfrustrowana ze sie staram, grzebie i nic z tego nie wynika :( Dopiero ta lekarka ku mojemu zdziwieniu zapytala o kilka rzeczy i uznala ze nie ma co grzebac, ze taka moja natura, neurotyczna, ze przez lata pielegnowalam te objawy, swoja nerwice, sytuacje stresowe ja nasilaly, ach dlugo by gadac.

 

Piski w uszach takze mam, non stop. I nie jest to szum fizjologiczny ktory slyszy kazdy czlowiek a regularne piski, tak jak ktos okreslil tak jakby stary telewizor kineskopowy byl wlaczony na czuwanie. Czasem w jednym uchu nasila sie to na kilka sekund. Oczywiscie lepiej slysze to w cichym pomieszczeniu ale jak sie skoncentruje to uslysze nawet w bardzo glosny miejscu. Psychiatra powiedzial ze to typowy objaw nerwicy. Zapisalam sie do laryngologa na .... kwiecien :/

 

Natomiast od 2-3 dni mam dziwne uczucie w ustach. Na dolnej wardze od wewnatrz, jakbym miala odparzenia od zebow. Mam w tych miejscach takie dziewne, szorskie miejsca, lekko biale jakby odparzona skora wlasnie. Nie wiem co to jest,czytalam o aftach, o grzybicy, o raku jamy ustnej. Staram sie nie wkrecac, ale chyba kupie jakas plukanke, czy cos.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Co do przyczyn nerwicy to ja chyba też się nie dokopałam, pomimo 4-ech lat ciągłej terapii...tzn. wiadomo, że suma wszystkich ew wydarzeń/ relacji mogła na jej rozwój wpłynąć ale nigdy nie znalazłam jakiegoś konkretnego punktu zaczepienia, więc i szukać i drążyć mi się nieco odechciało :?

 

U mnie na pewno w dużej mierze to czynnik genetyczny (bo moja babcia miała nerwicę, połowa rodzeństwa ojca również, z tego pokolenia mam ja i moja siostra oraz spora część kuzynostwa, do tego np. widzę, że mój syn jest w kwestiach emocjonalnych bardzo podobny do mnie z dzieciństwa i obawiam się, że w przyszłości będzie miał podobne problemy do moich...także jeśli już coś bym miała "leczyć" to najchętniej właśnie spróbować "uratować" dzieci...ale z drugiej strony nie wiem czy pakować się w kolejnych psychologów i kolejne terapie)

Oczywiście w rozwoju nerwicy pomogły pewnie też czynniki środowiskowe, niektóre zdarzenia etc. ale pomimo przepracowania tego na terapii i tak w dużej mierze nadal objawy nerwicy się pojawiają i dają mi nieźle w kość, więc ja osobiście trochę straciłam do tego wszystkiego chęci, chociaż nikogo zniechęcać nie chcę, bo to jak z antydepresantami, na jednego podziała jedno a na drugiego drugie...

 

A najbardziej w mojej nerwicy wkurza mnie to, że ja tak na prawdę w sytuacjach stresowych w codziennym życiu doskonale daję sobie radę, natomiast kompletnie pokonują mnie moje wyimaginowane lęki :evil:

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

A najbardziej w mojej nerwicy wkurza mnie to, że ja tak na prawdę w sytuacjach stresowych w codziennym życiu doskonale daję sobie radę, natomiast kompletnie pokonują mnie moje wyimaginowane lęki

przypomnialo mi sie, jak ja kilka lat temu - bylam w stanie sama latac samolotem do innego kraju, potem tam pociagiem itd. A jednoczesnie nie bylam w stanie, isc z domu do pobliskiego sklepu na zakupy, bo balam się, ze mi sie cos stanie daleko od domu (np. 500m) :)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

To ja mam tak, że najbardziej boję się chorób, których nie mam i których nawet nikt u mnie nie podejrzewa (tzn. lekarz). Potrafię przez nie przestać jeść, spać i funkcjonować w trybie zombie...

 

Za to jak np. chorują dzieci i mają po 40 stopni niezbijalnej gorączki to wcale nie myślę od razu o najgorszym i nie załamuje się. Podobnie rok temu jak wylądowałam z niespełna roczną córką na diagnostyce w szpitalu i na rutynowym rtg płuc wyszedł jej jakiś wielki cień w śródpiersiu, lekarze (pulomonolodzy), debatowali nad nim kilka dni, codziennie przychodziło kilkoro lekarzy osłuchiwać i oglądać (czekaliśmy na usg 3 dni bo było w innym szpitalu a musieliśmy wpasować się w grafik transportu medycznego)...oczywiście stres ogromny ale nie załamałam się, dawałam radę - finalnie po usg okazało się, że była to grasica, która na zdjęciu wyszła jak wyszła bo mała się trochę "bujnęła" w jedną stronę...a już mniejsze stresy typu praca etc. to wcale mnie nie ruszają ;)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Przybijcie piątke. U mnie dokładnie tak samo, w obliczu realnego zagrożenia, powodu stresu radzę sobie idealnie. Praca pod presją? No problem. Choroba dzieci - jestem twardzielem. Nawet w najbardziej stresującej sytuacji w życiu gdyb zmarł mój Tata dałam radę. Zawsze na myśl o śmierci rodzica/rodziców myślałam że tego nie przeżyję, od samej myśli dostawałam ataku paniki. Gdy dowiedziałam się o okropnej chorobie Taty nie załamałam sie, zaczęłam szukać leków, lekarzy... Gdy Tata zmarł wiadomo, był smutek, złość, bezsilność, płacz... ale nie były to uczucia nerwicowe... pojawiały się owszem natręctwa, ale były jakoś na drugim planie. W tym okresie nawet psychiatra powiedzial ze jest ze dobrze się trzymam, że po tym co i jak mówiłam zawsze o rodzicach myślał że będzie gorzej ...

 

Niedawno zaczęłam się nawet zastawnawiać co mi daje ta nerwica, skoro jak przychodzi co do czego to okazuje się że daję radę.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

no wlasnie, to tez jest ciekawa sprawa - co nam to daje :)

Wiem, ze wiekszosc powie, że wiadomo, że nic nie daje i że pozbyliby się tego od razu.

Ale są tez teorie mowiace, że może to być (nieswiadoma oczywiscie!) chęc zwrocenia na siebie uwagi, albo chęc, zeby ktos sie nami zajął (bo jesteśmy ciezko chorzy), czy ucieczka od obowiązków itd. Tak jak proby samobojcze są czesto sposobem na zwrocenie na siebie uwagi otoczenai.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

A ja mam od zawsze paniczny i paraliżujący strach o zdrowie bliskich. Przyjmuje więc do mojego i tak chorego baniaka dodatkowe nerwice dotyczące ich zdrowia. Jakbym miał nerwice za nich wszystkich. Jedyną różnica jest taka, że ich zdrowia nie mogę skanowac 24/h , a siebie monitoruje jak szalony, bez przerwy.

Potrafię co prawda zareagować odpowiednio na zagrożenie dla bliskich , ale wewnętrznie napięte mam wszystkie emocje. Męczarnie hipochondryka są bezkresne :/

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Wiecie, że ja też tak mam z tym stresem? Pracuję w marketingu, pod presją czasu i wyników finansowych, prowadzę szkolenia, w weekendy mam drugą pracę - w branży ślubnej i nie mam sobie równych, serio. Ja w stresie myślę trzeźwo, ale jak mnie zemdli to się rozsypuje jak dziecko. Boli mnie gardło=stres, bo może to angina i będzie paw, boli mnie pęcherz=stres, że zapalenie i będzie paw, mam biegunkę=stres, to na pewno wirus i będę rzygać. Za to w poważaniu mam choroby nie związane z wymiotami.

 

Przy okazji - mam drugi dzień okresu i dopadła mnie biegunka :( Stresuję się jak diabli :(

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

lula30, a to ciekawe, bo ja w ogole tych chorob (angina, pecherz, wirus) nie wiaze z wymiotami :) Nawet bym nie pomyslala, ze mozna przy tym wymiotowac. Tzn. oprocz wirusa - gryby zoladkowej.

 

a z tym okresem to jest masakra - tez tak miewam :( W ogole okres to jest cos strasznego jesli chodzi o samopoczucie i najrozniejsze "akcje". Jak ja tego nie nawidze!!!

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Ja sie o bliskich martwie ale jakos mniej niz o siebie, zawsze podchodze ze będzie dobrze, powtórzy sie badania i będzie ok. Podchodze do tego optymistycznie. Chociaz na synu bardziej mi zależy niż na sobie.

Za to u siebie zawsze doszukuje sie najgorszego.

 

Wlasnie odebralem wyniki z rezonansu calego kregoslupa. Zwyrodnienia w szyjnym i ledzwiowym. 1 przepuklina centralna, 1 mala dotrzonowa, i 7 malych wypuklin. Piersiowy czysty, a tu pokladalem najwieksze nadzieje z jakąs blokadą oddechu... W barku tez jakies uszkodzenie ale tego sie akurat spodziewałem. Więc szukamy dalej :silence:

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Tzn. oprocz wirusa - gryby zoladkowej.

To jest mój największy koszmar, najgorsza wizja, samo zło, przedsionek piekła... choć parę lat temu złapałam - chyba tego - wirusa i miałam "tylko" wysoką gorączkę, ogromne bóle brzucha, biegunkę i bóle kości. :hide:

 

Mi te choroby niby też nie kojarzą się z wymiotami, to mój najnowszy pomysł, bo w tamtym roku bałam się TYLKO grypy żołądkowej, a teraz już boję się wszystkiego :yeah: ale, ale - wiem, że to równia pochyła, pracuję nad sobą :) Biorę poprawkę na to, że w czasie okresu w ogóle mam mentalny zjazd więc staram się nie oceniać siebie zbyt surowo.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

To ja przez moich bliskich też miewam stany lękowe i napady paniki ale właśnie bardziej wynikające z wyimaginowanych problemów niż rzeczywistości. Np. Potrafię obudzić się w nocy z panicznym lękiem że przez to że nie zaszczepiłam córki na pneumokoki to dostanie sepsy, albo jak mąż gdzieś jedzie w trasę to wizualizuję sobie że ma wypadek i że dzwonią do mnie że zginął etc.

Np. Całe dzieciństwo (pewnie to jeden z pierwszych objawów nerwicy) miałam jazdy że mam atak wyrostka...potrafiłam nie spać pół nocy bo wydawało mi się że brzuch mnie boli tam gdzie wyrostek itp. Faktycznego ataku wyrostka dostałam 6 lat temu (ból brzucha w miejscu wyrostka męczył mnie drugi dzień ale bez szału, więc wygooglałam sobie że to może być wyrostek :P) to się nawet sama na izbę przyjęć autem zawiozłam ;) no i generalnie przed operacją luzik totalny, zero czarnych scenariuszy.

 

A co do tego po co mi nerwica to wydaje mi się że w moim przypadku po prostu wychodzą emocje, które na codzień tłumię...przeważnie ich nagromadzenie się w czasie w końcu znajduje sobie jakiś sposób aby ze mnie zejść

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

no wlasnie, to tez jest ciekawa sprawa - co nam to daje :)

Wiem, ze wiekszosc powie, że wiadomo, że nic nie daje i że pozbyliby się tego od razu.

Ale są tez teorie mowiace, że może to być (nieswiadoma oczywiscie!) chęc zwrocenia na siebie uwagi, albo chęc, zeby ktos sie nami zajął (bo jesteśmy ciezko chorzy), czy ucieczka od obowiązków itd. Tak jak proby samobojcze są czesto sposobem na zwrocenie na siebie uwagi otoczenai.

 

A może to przykrywka dla innych problemów. Np dzieje sie coś w naszym życiu z czym sobie nie radzimy, a my na to bach: choroba, lęki. Ja mam teorie że mi się z chorobami nasiliło, bo wciąż nie doszłam do siebie po śmierci Taty. A wcześniej to nie wiem? Może to że mam kompleksy, nie jestem pewna siebie, że mam ch..ową pracę i nic w życiu nie osiągnę, że jestem kiepską matką, ogólnie bo nie wierzę w siebie....

 

Z rzyganiem miałam jazdy całe lata. Do tego stopnia że nie potrafiłam zjeść NIC poza domem, bo bałam się że będzie paw. Jak szłam do nowej pracy to przez 3 miesiące żarłam suche kajzerki w przekonaniu że one na pewno mi nie zaszkodzą. To była masakra. O dziwo po rocznym leczeniu to jeden z objawów który minął. Owszem jestem podejrzliwa jeśli chodzi o żarcie na mieście, ale już jem normalnie (tzn np u teściowej,w knajpie itd). Kiedyś to było nie do pomyślenia, na wigilie u teściowej zjadałan 1 ziarenko groszki z sałatki, a przed jakąkolwiek uroczystością gdzie trzeba było coś zjeść przez kilka dni jadłam same buły :/

 

Wkręcam się w te cholerne pleśniawki. Wyczytałam że pojawiają się u chorych na hiv/aids, u osob z nowotworami lub cukrzyca. Do tego mam nasilenie łojotokowego zapalenia skóry (pojawiają się na czole suche swędzące placki), które też reaguje na spadek odporności, stres. Sami rozumiecie - mega wkręt, że jestem na coś chora, a pleśniawki i łzs to objawy. Ech.

 

A propos hiv. Kiedyś miałam faze że badania co miesiąc robiłam. Do tej pory jak ide do dentysty to pytam czy napewno mają autoklaw. Z obawy przed zakażeniem nie chodze do manicurzystki, sama nauczyłam sie robić hybrydy w domu. Moje dzieci strzyże mąż w domu albo znajoma fryzjerka naszą maszynką (wyobraźcie sobie co przeżywałam jak kiedyś fryzjerka zacięła moje małe dziecko....). Z tego samego powodu nie zrobiłam sobie jeszcze tatuażu. Jedyne na co się zdecydowałam to piercing, ale zawsze pilnuje czy wszystkie akcesoria są sterylne i przy mnie wyjmowane. Upierdliwe to.

 

Prozac_nation - mam to samo z wizualizacją wypadków jak mój mąż wyjeżdża. Bywa że ryczę pół nocy jak gdzieś jedzie bo jestem przekonana że wizje się sprawdzą :/

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

U mnie na tapecie caly czas rak pluc. Jak mysle o tym zeby isc na rtg klatki to mi sie flaki wywracaja. To wszystko dlatego ze kiedys przyjaciolka mi opowiadala ze jej tato po nie doleczonych zap pluc oskrzeli ma podejrzenie raka pluc. Od razu przypisalam to do siebie mimo ze ka chorowalam dopiero rok temu na zap pluc. Odczuwam jakies bole w plecach ale podobno pluca nie bola bo sa malo ukrwione (?). Ten kaszel dalej mnie dzis meczyl, zadnych objawow wiecej nie mam. Wykoncze sie przez ten weekend. Nawet noe mowie o tym mamie czy narzeczonemu bo bym tylko opierdziel dostala.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Co masz na myśli z "blokadą oddechu"?

Co chwile musze gleboko oddychać, zupelnie nie czuje sie natleniony podczas oddychania nosem albo ustami bo robie to wg mnie za plytko. A zeby wziac gleboki oddech to az klatke musze do gory uniesc. Spoko jakby to nie bylo od 4 miesiecy non stop. W ogole mam dziwny przymus kontrolowania oddechu, tak jakbym oduczyl sie tego automatycznie.

 

 

Leniek644 - tak pluca podobno nie bola. no chyba ze nowotwor nacieka na sciane klatki piersiowej to wtedy boli:D nie martw sie mnie tez boli, i ciezko mi sie oddycha do tego. Kaszlu jeszcze brak.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

A co do tego po co mi nerwica to wydaje mi się że w moim przypadku po prostu wychodzą emocje, które na codzień tłumię...przeważnie ich nagromadzenie się w czasie w końcu znajduje sobie jakiś sposób aby ze mnie zejść

ja mam podobny problem z emocjami, tez tlumie na codzien niestety :(

Kiedys czytalam fajne zobrazowanie tego - emocje są w nas jak gotujaca się woda pod przykrywką. I jak zaczyna sie gotowac za bardzo, to ta energia musi znalezc ujscie (no i wlasnie znajduje - w objawach)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Moja znajoma miala taki problem z oddychaniem. Dyszała tak jakby nie mogła nabrać powietrza, czasami raz za razem. Ja w myślach podejrzewałam najgorsze, okazało się że to tylko astma (żeby nikogo nie wystraszyć prawdopodobnie koleżanka dostała ją gratis po ciężkim wypadku, któremu uległa kilka lat wcześniej, miała wtedy przebite płuco).

 

Jak mnie bolało przy oddychaniu (o czym wspomniałam ortopedzie) powiedział że bardzo często przy oddychaniu boli klatka piersiowa od kręgosłupa. Uprawiasz jakiś sport? Może warto pomyśleć o basenie, na kręgosłup podobno jest super.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×