Skocz do zawartości
Nerwica.com

podła hist(o/e)ria


podlec

Rekomendowane odpowiedzi

na początku zaznaczam, że boję się pisać jakiekolwiek posty w internetach. przeraża mnie coś co uroiło mi się w głowie. to, że w pokoju mam jakieś kamery zamontowane przez złych ludzi czy że w guziku spodni mam mikrofon bądź inne narzędzie przydatne przy inwigilowaniu winnego niewinnego istnienia jakim jestem ja. to za sprawą przeszłości, w zasadzie wszystko co mnie dręczy to przeszłość, przyszłość zaś przerasta. jak wielu z Was już pewnie zauważyło - nie potrafię żyć tu i teraz. zamartwiam się tym wszystkim co mnie nie dotyczy. sam nie wiem - czego oczekuję pisząc tego posta, może ma ktoś czarodziejską różdżkę, hm?

do rzeczy(jak mówił pewien filozof, którego nazwiska nie pamiętam).

chodzi o to, że nie potrafię ufać samemu sobie, mam wrażenie, że wszyscy którzy są na mojej drodze są mi przeciwni. nieważne, że nawet gdy mówię tym osobom że tak myślę - one to negują- nadal w to wierzę. ale to też co innego, patrząc na siebie z perspektywy czasu stwierdzam, że musze mieć sporo urojonych chorób psychicznych i jedną bynajmniej. chodzi mi o brak zrównoważenia emocjonalnego. potrafię zanosić się płaczem z byle powodu. przez to staje się agresywny. raczej autoagresywny, gdyż boję się każdego (mówiąc kolokwialnie jestem totalna pizdą, ale chodzi o to że nie powinienem tak o sobie myśleć) w efekcie czego uderzam głową o ścianę, niszczę rzeczy które mam pod ręką. by to określić na usta ciśnie się jedno słowo, którego nie chcę tu używać. dodam tylko że zaczyna się na "p", końcówka "ony". żeby poradzić sobie z problemem od jakiegoś czasu zacząłem sięgać po alkohol. i tak pije sobie już od kilku tygodni każdego dnia, ilość jest nieistotna, chodzi o to, że mam "słaby łeb" i po jednym piwie jestem już lekko wstawiony, co wcale nie przeszkadza w moim postępującym alkoholizmie, wręcz pomaga. świadom tego, że robię źle - robię to nadal. nie cierpię gdy ktoś mnie ignoruje, pisząc ktoś mam na myśli moją dziewczynę, od wczoraj byłą bo to co zrobiłem było chyba sygnałem do zastanowienia się nad swoim problemem. przyjechała do mnie, odebrałem ją z przystanku kompletnie pijany. przywiozła mi moje rzeczy, takie tam rozstanie. leżałem chwilę na łóżku ona siedziała nie odzywaliśmy się do siebie i nie wiem czemu ją zaatakowałem werbalnie czymś w stylu "ja też nie wiem po co tu przyjechałaś". jednakza chwilę mi się odwidziało i gdy odprawiłem ją wystękanym "cześć" rzuciłem się do drzwi by ją zatrzymać. nie było to normalne, moja była zerwała ze mną z tego powodu, ale to inna historia, wtedy wina nie leżała po obu stronach, jednym słowem tamta była inna. ale to nie o to chodzi!

 

jeżeli ktoś mógłby mi poradzić co robić ze swoim niezrównoważeniem byłbym bardzo wdzięczny. nie mam siły dalej tak żyć. każdego dnia cierpię. cierpiąc biję się po głowie czy właśnie walę łbem o ścianę.. to nie jest normalne. pisząc to na potężnym kacu mam zamiar odstawić alkohol, z tego co dostrzegam to nie zdążyłem wczoraj wypić tego wina, które kupiłem. muszę odkupić drzwi do piwnicy bo kilkoma ciosami i kopniakami je zdewastowałem, tata(niepijący alkoholik) był zawiedziony tymfaktem. nie chce być jak mój ojciec. chociaż teraz to dobry człowiek to i tak czepia się wszystkiego. jednego, czego nota bene nie mam prawa pamiętać, mu nigdy nie zapomnę. otóż pchnął moją matkę w szpitalu na schody tak że prawie by się przewróciła na brzuch, w którym wtedy rezydowałem. proszę o pomoc..

Edytowane przez Gość

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

×