Skocz do zawartości
Nerwica.com

rzucam studia, nie daje rady psychicznie


zapominalska

Rekomendowane odpowiedzi

Ja już po 1 terapi. Lekarz mało ze mną porozmawiał, doradził paroksetynę i powiedział, że mam zadecydować, czy chcę brać, nie zmuszą mnie. A ja kompletnie nie mam pojęcia czy zgodzić się czy nie, boję się brać, że to nic nie da, że będę zapominać brać i że jeszcze mi się pogorsz po tym i skutków też się boję. Nie potrafię zadecydować.

Na terapii mało co rozumiałam, nie wiedziałam co się tam dzieje. Na przerwie nie potrafiłam nic, tylko siedziałam i się gapiłam na wszystkich jak w obrazek, a oni się na mnie patrzyli też z takim zdziwieniem. I jeszcze do tego zobaczyłam tam znaną osobę- byłego kolegę mojego brata i boję się teraz tam chodzić. Byłam w takim szoku gdy go zobaczyłam, z jednej srony chciałam uciekać, a z drugiej głupio by mi tak bylo wstać przy wszystkich i wyjść.

Boję się go spotkać drugi raz tam.

Nic nie pamiętam z tego co się tam działo. Tylko tyle, że jakoś przeżyłam, ale mam wrażenie, że to mi nic na rozumowanie nie pomoże.

Znów mam problem z wyszykowaniem, z zaplanowaniem sobie wyjścia, z ułożeniem jak robię z autobusami, jak z biletami. Nie wiem jak ja to wytrzymam. Zaniedbuję siebie, wyglądam koszmarnie, nie umiem pójść do fryzjera, boję się wszystkiego. Nic nie wyciągnęłam z tego spotkania.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Ciężko oceniać po pierwszym spotkaniu czy ta terapia będzie skuteczna czy nie. A właściwie to nie ciężko tylko się nie da. Ciężko też żeby ludzi nie byli Tobą zaciekawieni - pojawiła się w końcu nowa osoba, z nowym problemem. A co do tego kolegi, to on też tam nie bez powodu się znalazł więc na pewno nie ma się czego wstydzić.

 

A czemu miałabyś nie wziąć tej paroksetyny? Bo by się stało jakbyś zaczęła brać?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeżeli chodzi o odstawianie to właśnie odstawia się w odpowiedni sposób, nie z dnia na dzień. Po to, żeby tych skutków uniknąć. Nie wiem, jakie są skutki uboczne zażywania paroksetyny, sama musisz to sprawdzić (powinno być napisane w internecie). Może wcale nie są aż takie poważne? A rodzice czemu Ci odradzają?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Odradzają, bo mówią, że ja po lekach to jeszcze gorzej wyglądałam i miałam większe ataki paniki. No i te skutki miałam, straszną potliwość, suchość w gardle, jakieś dziwne drgawki, no ogólnie nieswojo się czułam i lamentowałam strasznie. Nie chcą bym sobie zdrowie marnowała i też żebym np. nie brała tego kilkanaście lat albo zawsze. Ale powiedzieli, że mam sama zdecydować. A ja mam właśnie problem z podejmowaniem decyzji. Oni na terapii pewnie będą się mnie pytać, czy chce brac czy nie lekarstwo, a ja co im powiem, nie mam pojęcia. I znów się zamartwiam kolejną sprawą. Ehh mam wrażenie, że wszyscy ludzie tam się na mnie dziwnie patrzą, że widzą te moje dziwne oczy. Ogólnie wydaje mi się, że wszyscy ludzie dziwnie na mnie patrzą. I wtedy boję się na kogokolwiek spojrzeć. Boję się strasznie ludzi. Tak bardzo się nimi przejmuje.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Odradzają, bo mówią, że ja po lekach to jeszcze gorzej wyglądałam i miałam większe ataki paniki. No i te skutki miałam, straszną potliwość, suchość w gardle, jakieś dziwne drgawki, no ogólnie nieswojo się czułam i lamentowałam strasznie.

 

Ale nie wszystkie leki mają takie same efekty uboczne. Dlatego jak się ma właśnie takie efekty uboczne to po prostu się przestaje brać ten lek, idzie do psychiatry i on wtedy przepisuje inny. Kwestia dopasowania takiego leku który będzie tolerowany przez organizm:).

 

Nie chcą bym sobie zdrowie marnowała i też żebym np. nie brała tego kilkanaście lat albo zawsze.

 

Stres też marnuje zdrowie, być może nawet bardziej niż niektóre leki. Poza tym jest szansa, że leki będziesz brała tylko przez jakiś okres, a potem się wyleczysz. A stres sam nie minie. Tak samo można powiedzieć, że nie warto leczyć grypy, bo lekarstwa na grypę to też chemia i też marnują zdrowie. No i ja też mówię, że musisz sama zdecydować:) I tak czy inaczej sama to zrobisz, tylko możesz być z tej decyzji zadowolona albo nie.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Wiem, że muszę sama zadecydować, tylko ja nie potrafię tego zrozumieć, dlaczego akurat mi są potrzebne takie leki i boję się tego, że znów się napalę na te leki, a potem nie widząc poprawy żadnej będę zaczynać wariować. Już brałam trochę lekarstw, a teraz następne mam brać. Czuję się jak jakaś wariatka, co bierze takie lekarstwa. Niby teraz mam wrażenie, że wszyscy się na mnie patrzą, a po lekarstwach boję się, że będzie jeszcze gorzej. Sama nie wiem czego ja chcę. Wydaje mi się, że lekarstwa nic nie pomogą mi na pamięć, na logiczne myślenie, a tylko będę miała świadomość, że jestem jakaś gorsza, że biorę leki, że inni na mnie inaczej patrzą. Wiem, że jeśli by były jakieś skutki uboczne mocne to się kontaktuje z lekarzem, ale ja z tym nawet poradzić sobie nie mogę. Bo nie zawsze lekarz będzie miał wolny termin. Ja nie będę umiała zadzwonić, dowiedzieć się niczego, a w ogóle mam wrażenie, że ten lekarz prawie nic nie zainteresował się moim problemem tylko poczułam, że patrzył się na mnie jak na wariatkę następną z kolei. I nawet boję się drugi raz z nim spotkać, bo wydaje mi się, że nie jestem wcale ważna dla niego jako pacjent i że może mi krzywdę zrobić, dobierając mi lekarstwa i potem odstawiając jeśli by była taka możliwość. Nawet nie wiem jakbym mogła z nim się skontaktować, komu to powiedzieć na terapii, nie umiem sobie ułożyć.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Wiem, że jeśli by były jakieś skutki uboczne mocne to się kontaktuje z lekarzem, ale ja z tym nawet poradzić sobie nie mogę. Bo nie zawsze lekarz będzie miał wolny termin. Ja nie będę umiała zadzwonić, dowiedzieć się niczego, a w ogóle mam wrażenie, że ten lekarz prawie nic nie zainteresował się moim problemem tylko poczułam, że patrzył się na mnie jak na wariatkę następną z kolei.

 

Skoro na terapię Ci się udało zapisać, to wierzę, że i to by Ci się udało:)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Postanowiłam, że na razie pochodzę trochę bez lekarstw, a potem najwyżej zobaczę.

Na terapii już jedna godzina była poświęcona dla mnie. Mówiłam o swoich objawach i tak mnie dopytywali, że nie wiem czemu ale zaczęłam mówić też o mamie.W sumie nie powiedziałam nic konkretnego. Powiedziałam tyle, że jak bylo cos nie po jej mysli to sie obrazala i lezala w lozku przez jakis czas nie odzywala do nikogo i ze jak na zakupy szlam z nia to zawsze jej musialo sie spodobac to co ja chcialam kupic i ze jak bylam mniejsza to jak cos zle robilam to ona mi wyrywac chciala cos z rak i pokazac jak sie robi jej sposobem albo poprawiala zawsze po mnie. I oni wtedy WSZYSCY powiedzieli, ze moja mama mnie tym zniszczyła, a ja taka troche zdziwiona bylam, ze oni tak źle nastawieni do niej są, bo przeciez troszczyla sie o mnie, opiekowala jak mogla i mowie im ze teraz to mi na duzo pozwala, moge cos porobic w domu, a oni mowia ze teraz to jest za późno. Sama nie wiem co o tym myśleć. Wiem, że chciała jak najlepiej, opiekowała się nami, bo tata pracował, a ona w domu z nami była. Nie wiem czy to mogłoby być powodem tego, że aż tak bardzo nie umiem funkcjonować i wszystko robię źle. Nie wiem co o tym myśleć. Niby denerwuje mnie to, że ona jest taka idealna, a z drugiej strony zawsze do niej przychodziłam jak sobie z jakąś czynnością nie radziłam. Pytam się ją o wszystko, nawet mówię na głos- biorę ten garnek, biorę to tamto i tylko czekam, że mi powie, że mam to zostawić i wziąć coś innego albo w ogóle nie zaczynać tego. Rozmawiałam z tatą, to mówił, że też ją wkurzało to zawsze w mamie ale on sobie radzi, olewa to, zrobi coś po jej myśli dla świętego spokoju, ale swoje zdanie ma, wie jakie ma on zdanie. Na zewnątrz umie podejmować decyzje. A ja nie radzę sobie ani w domu, ani na zewnątrz z decyzjami, boję się, że jak coś wezmę, dotknę to ktoś na mnie będzie krzyczeć, że źle coś zrobiłam. Co o tym myślicie?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Powiedziałam tyle, że jak bylo cos nie po jej mysli to sie obrazala i lezala w lozku przez jakis czas nie odzywala do nikogo i ze jak na zakupy szlam z nia to zawsze jej musialo sie spodobac to co ja chcialam kupic i ze jak bylam mniejsza to jak cos zle robilam to ona mi wyrywac chciala cos z rak i pokazac jak sie robi jej sposobem albo poprawiala zawsze po mnie. I oni wtedy WSZYSCY powiedzieli, ze moja mama mnie tym zniszczyła, a ja taka troche zdziwiona bylam, ze oni tak źle nastawieni do niej są, bo przeciez troszczyla sie o mnie, opiekowala jak mogla i mowie im ze teraz to mi na duzo pozwala, moge cos porobic w domu, a oni mowia ze teraz to jest za późno. Sama nie wiem co o tym myśleć.

 

Zgadzam się ze wszystkimi.

 

Rozmawiałam z tatą, to mówił, że też ją wkurzało to zawsze w mamie ale on sobie radzi, olewa to, zrobi coś po jej myśli dla świętego spokoju, ale swoje zdanie ma, wie jakie ma on zdanie. Na zewnątrz umie podejmować decyzje. A ja nie radzę sobie ani w domu, ani na zewnątrz z decyzjami, boję się, że jak coś wezmę, dotknę to ktoś na mnie będzie krzyczeć, że źle coś zrobiłam. Co o tym myślicie?

 

Twój tata - w przeciwieństwie do Ciebie - nie był tak traktowany w etapie rozwoju, czyli wtedy, kiedy uczysz się życia (a uczysz się go od środowiska które Cię otacza, więc ma ono na Ciebie ogromny wpływ w tym okresie!). Twoje środowisko silnie uzależniało Cię od innych. To nie było specjalnie, Twoja mama pewnie chciała dobrze, chciała Ci po prostu przekazać swoje doświadczenie. Ale jest tylko człowiekiem, też popełnia błędy i nie zrobiła tego w idealny sposób, chociaż prawdopodobnie bardzo się starała. Nie nastawiaj się do niej negatywnie. Po prostu musisz teraz zdać sobie sprawę, że to był jej błąd i nad sobą popracować. Tak na prawdę to chyba każdy w dorosłym życiu musi trochę popoprawiać błędy po swoich rodzicach:).

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Cały czas łapię się na tym, że nie myślę, przy każdej sytuacji. Jak byłam z tatą na wycieczce na cały dzień, to on pił piwo i ja zapomniałam, że auto trzeba przestawić z centrum miasta kawałek dalej i siedząc z tatą w barze chciałam od niego piwa się napić, bo kompletnie o tym nie pomyślałam, że trzeba przestawić auto. Myślałam, że jak pojadę z tatą tylko gdzieś, to jakoś inaczej się poczuje, będę umiała z nim normalnie rozmawiać na luzie, nie kontrolować się. A jednak było tak jak cały czas, nie potrafiłam nic powiedzieć na to co on mówi, czułam się ciągle taka nieprzytomna, wszystko mi się dookoła rozmazuje, nie mam ostrości, ale wzrok mam dobry. Patrzę na coś, ale tego nie widzę. Cokolwiek robię to przy tym nie myślę i np. dotykam gorącą patelnię, parzę się czymś, wszystko bezmyślnie robię i ręce jakoś dziwnie wykonują czynności. Gdy chcę policzyć sobie w myśli ile mi pieniędzy czegoś wyjdzie, albo ile zapłaciliśmy za wycieczkę, to wszystko mi się miesza. Boję się, że ja kiedyś zrobię krzywdę komuś, bo na prawdę niebezpiecznie wygląda to jak wykonuje wszystko. Czytam przepis jakiś i słowa czytam, a nic z tego nie rozumiem, nawet prosty przepis na budyń. Cokolwiek powiem, nawet do psa, lub dziecka mam wrażenie, że to głupio brzmi, bez logiki. Cokolwiek robię w domu, nawet jak się myję, to łapię się, że zapominam o wszystkim. Nic nie robię, tylko jeżdżę na te terapie, a mam problem nawet z dojazdami tam. Na terapiach nie rozumiem ich, co mówią i pod koniec tygodnia zaczęłam okazywać swoją złość. Powiedzieli mi, że chciałabym byc najważniejsza, w centrum uwagi i że cały czas rywalizuje ze swoją mamą, chciałabym wszystko od razu, za dużo rzeczy niż jestem w stanie zrobić. Nie umiem sobie nic w głowie ułożyć, robię coś w domu a potem nie pamiętam co robiłam. Cały czas sprawdzam, czy gaz wyłączyłam, bo przez to moje zapominalstwo, to boję się, że coś się złego stanie. Mam problem z wyszykowaniem się z domu, ze zdecydowaniem, co muszę kupić, albo uporządkowac sobie ubrania, posegregować. Mam problem nawet z tym biorąc torebkę, będąc gdzies w mieście nie wiem co mam w tej torebce. I co zrobię, jak ktoś mi ją ukradnie, bo nie będę nawet wiedzieć jakie dokumenty miałam. Rozmawiam z rodzicami, mówię bezmyślnie, zapominam słów, zaczynając słowo chcę w tym samym czasie powiedzieć inne słowo i tak to potem głupio brzmi. Cały czas jestem w takim szoku, przeżywam coś, a nie umiem sobie potem tego przypomnieć. Ktoś musi mi opowiadać jak gdzies było, co robiłam, bo ja nie umiem. Dali mi lekarstwa, a ja na razie nie chciałam ich brać, ale nie wiem co im powiedzieć, jak będa mi w czwartek nastepne dawać. Bo jak powiem im, że teraz nie chce, to potem będę miała ciężko znów do lekarza się zapisać i znów nie wiadomo co mu mam mówić. Sama nie wiem czy chce brać. Niczego nie jestem pewna. O niczym nie decyduje tylko zostawiam tak jak jest. Będąc cały dzień w domu, nawet jak robię jakieś rzeczy to pod wieczór mam wrażenie, że nic nie zrobiłam i ten dzień nie może juz się skonczyć. Mam taki niedosyt. Rodzice idą spać, a ja czuję taką złość, że mnie opuszczają, że co się stanie jak ich zabraknie itd. No ciężko cały czas. Bezradność ciągle ;/ i zapominam nawet to co pisze.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

zapominalska, myślę że póki co najlepiej będzie słuchać się lekarza i brać te lekarstwa.

Może zapisuj sobie wieczorem najważniejsze rzeczy/wydarzenia z dnia które chciałabyć zapamiętać. Może wtedy mogłabyś spojrzeć na to bez takich emocji jakie ci dotyczą na codzień i zachować jakąś większą "ciągłość" między jednym dniem a drugim.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Mój brat zrobił właśnie niedawno awanturę z byle powodu, zadręczał mnie i tatę cały czas, krzyczał na cały dom, zachowywał się jak zwykle- jak chory psychicznie. Moja mama jak zwykle go zaczęła bronić i na nas była zła. Z tatą rozmawiałam długo po tym i on mi powiedział, że mój brat się nie zmieni i moja mama też i że jedynym wyjściem jest wyprowadzka moja i jego z domu a moja mama i mój brat niech sobie radzą sami, niech pójdą do pracy. Mój tata sam to by mógł zostać w tym domu, tylko widzi, że ja sobie nie daję rady z niczym, chce mi jakoś pomóc. Jeśli pomyślę o tym, że miałabym mieszkać z tatą, to wydaje mi się, że mogło by mi to pomóc, w końcu bym poczuła się stabilnie, bezpiecznie. A tak to ciągle jestem spięta w domu, bo boję się, że zaraz znów mój brat będzie awanturę robić, albo moja mama obrazi się na coś i nie będzie się odzywać do nikogo przez kilka dni i będzie wzbudzała w nas poczucie winy. Wiem, że sama bym nie umiała zamieszkać, bo mam problem z pamięcią, z załatwianiem spraw, ale myślę, że gdybym zamieszkała z tatą i zobaczyła, że nie ma tych kłótni, trochę odpoczęła, przyzwyczaiła się do nowej sytuacji to by mi to pomogło, w końcu bym dorosła. Tylko gdy o tym pomyślę, to się zamartwiam, że moja mama nas znienawidzi, że będzie się mścić, że oni sobie nie poradzą, bo mój brat 5 lat w domu siedzi i nie pracował nigdy, a moja mama pracowała gdy była młoda. Wiem, że gdyby tata ze mną zamieszkał, to by to oznaczało, że by rozwiódł się z mamą. Wiem, że ich związku dawno już nie ma, ale i tak ciężko mi o tym myśleć, że mogłoby być inaczej niż teraz. I boję się tego, że tata nie odważy się na rozmowę z mamą, ze tylko tak ze mną rozmawia, a potem jak sytuacja się unormuje to on tak jakby o tym zapomni i nic nie zrobi z tym. Nie wiem co o tym myśleć, proszę napiszcie mi co o tym myślicie. Chciałabym bardzo tego, ale boję się że oni sobie nie poradzą, że moja mama nas znienawidzi, że nie będzie chciała nas widzieć, że przestaniemy dla niej istnieć, że nie wytrzymam z wyrzutami sumienia. Ale też wiem, że dłużej w tym domu się nie da wytrzymać, to jest patologia. Tak, muszę przyznać. Napiszcie cokolwiek, proszę. Płaczę teraz z bezradności.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Dzisiaj już niestety zbyt wiele nie wymyślę. Powiem Ci tylko tylko, że absolutnie się nie dziwię że trudno Ci sobie wyobrazić, że mogłoby być inaczej niż jest teraz. Na pewno boisz się po prostu że może się coś zmienić (i to coś bardzo ważnego, właściwie to całe Twoje życie) i to jest całkiem zrozumiałe. Ale o rozwodzie zadecydują ostatecznie Twoi rodzice, Ty nie bierz tej odpowiedzialności na siebie. Oni są już dorośli, powinni wiedzieć co robią. Jutro postaram się jeszcze wymyślić coś mądrzejszego, przepraszam, ale dzisiaj już nie jestem w stanie.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Oni przy każdej kłótni rozmawiali o rozwodzie, a potem to wszystko się uspokajało, bali się zmiany. Byłam na nich wściekła, że zawsze mnie tak jakby straszą, że się rozwodzą, ja już myślałam za każdym razem jak to będzie, z kim zamieszkam itd. a później jakby nigdy nic to wszystko znikało. Tak bardzo bali się coś zrobić, że woleli nic nie robić. Jestem na nich tak bardzo zła, że się nie rozwiedli wtedy kiedy to było potrzebne.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

W jaki sposób Twój tata chce Ci pomóc i czemu dopiero po wyprowadzce? Wyprowadzka prawdopodobnie by Ci nie zaszkodziła, tylko że jeżeli masz osobowość zależną i wyprowadzisz się razem z tatą to możesz się wtedy po prostu uzależnić od jednej osoby a nie od kilku (ale nie jestem tego pewna w 100%!). Myślę nadal że powinnaś spróbować się uniezależnić i wyprowadzić sama.

 

Byłam na nich wściekła, że zawsze mnie tak jakby straszą, że się rozwodzą, ja już myślałam za każdym razem jak to będzie, z kim zamieszkam itd. a później jakby nigdy nic to wszystko znikało. Tak bardzo bali się coś zrobić, że woleli nic nie robić. Jestem na nich tak bardzo zła, że się nie rozwiedli wtedy kiedy to było potrzebne.

 

 

Powiedziałąś im o tym?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Chce mi pomóc, bo wie, że nie daję rady w tym domu, a też sama bym nie umiała zamieszkać gdzieś, bo jestem bardzo nieodpowiedzialna i robię głupie bezmyślne rzeczy.

 

Ostatnio się pytałam, dlaczego są ze sobą jeśli się nie kochają, to moja mama do mnie z zarzutami wyskoczyła, że o co mi chodzi. I powiedziała, z taką bezradnością, że gdzie miałaby pójść, by musiała do mamy swojej pojechać a ona daleko mieszka i wtedy byśmy nie mieli kontaktu z jednym rodzicem. I tak mi mówiła, jakby nie wiedziała co wtedy zrobić. Nie da się z nimi o tym rozmawiać, bo to jest taki temat, o którym oni nie potrafią mówić. Ani ze sobą o tym nie rozmawiają, ani z nami. A ja dalej jak teraz moja mama obrażona siedzi, zamknęła się w pokoju to czuje się tak bardzo źle, bo powiedzieliśmy z tatą mamie, że źle robi. I sie obraziła na nas, że na nią naskoczyliśmy we dwoje.

Znów czuję się tak źle, znów nie rozumiem sytuacji i znów jestem bezradna.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Chce mi pomóc, bo wie, że nie daję rady w tym domu, a też sama bym nie umiała zamieszkać gdzieś, bo jestem bardzo nieodpowiedzialna i robię głupie bezmyślne rzeczy.

 

Ja myślę że chce, w końcu to Twój tata:) Tylko czemu dopiero po wyprowadzce? Działać trzeba już.

 

Ostatnio się pytałam, dlaczego są ze sobą jeśli się nie kochają, to moja mama do mnie z zarzutami wyskoczyła, że o co mi chodzi. I powiedziała, z taką bezradnością, że gdzie miałaby pójść, by musiała do mamy swojej pojechać a ona daleko mieszka i wtedy byśmy nie mieli kontaktu z jednym rodzicem. I tak mi mówiła, jakby nie wiedziała co wtedy zrobić. Nie da się z nimi o tym rozmawiać, bo to jest taki temat, o którym oni nie potrafią mówić. Ani ze sobą o tym nie rozmawiają, ani z nami. A ja dalej jak teraz moja mama obrażona siedzi, zamknęła się w pokoju to czuje się tak bardzo źle, bo powiedzieliśmy z tatą mamie, że źle robi. I sie obraziła na nas, że na nią naskoczyliśmy we dwoje.

Znów czuję się tak źle, znów nie rozumiem sytuacji i znów jestem bezradna.

 

Może to zabrzmiało jak robienie wyrzutów, a nie jak rozmowa?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

No dobrze, działać, tylko jak ?

Co on mógłby zrobić...

 

No moja mama ciągle ma jakieś pretensje do innych, przy każdej kłótni wypomina wszystko innym.

Tylko jak mam to zmienić?

 

Nie wiem dalej czy mam brać tabletki czy nie, czy to coś pomoże na te moje objawy, czy nie zaszkodzi jeszcze.

I czy w ogóle będę pamiętać kiedy biorę, czy nie będę sie ich bała.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

No dobrze, działać, tylko jak ?

Co on mógłby zrobić...

 

Na przykład pozwolić Ci samej podejmować pewne decyzje. Najpierw drobne, a potem coraz poważniejsze.

 

No moja mama ciągle ma jakieś pretensje do innych, przy każdej kłótni wypomina wszystko innym.

Tylko jak mam to zmienić?

 

Chodziło mi o to, że to mogło zabrzmieć jakbyście to Wy z Twoim tatą robili jej wyrzuty. Ludzie tego nie lubią więc może dlatego się obraziła. Jeżeli zawsze ma do innych pretensje, to Ty tego nie zmienisz, możesz zmienić tylko sposób w jaki Ty na te pretensje reagujesz. Nie potrzebujesz zmieniać swojej mamy.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

No właśnie, tylko jak to zrobić, jak ja mogę zmienić reagowanie moje na zachowanie mojej mamy, żeby mnie tak to nie denerwowało i nie bałabym się przy każdej rozmowie, że znów będzie kłótnia, obrażenie i nie odzywanie się. Jak tak było cały czas to jak teraz po tylu latach mam przestać się bać głosu drugiej osoby, tylko słuchać to co do mnie mówi, o czym rozmawia. Ja sama nie mam pojęcia, bo za każdym razem gdy ona do mnie coś mówi, albo komuś coś opowiada ja w środku się bardzo gotuję.

 

-- 12 sie 2013, 21:30 --

 

Dzisiaj jak skończyłam terapię, to poczułam taką siłę w sobie. Zauważyłam, że wtedy gdy się złoszczę na terapi to wtedy spontanicznie coś mówię, komentuję, wtedy jakby stres ze mnie spada i przychodza mi słowa do głowy. Tylko czemu tylko wtedy tak mam, albo poczuję siłę jak skończę, a potem jak minie troche minut to wszystko wraca.

Dalej nie wiem co z tabletkami, czy umówić się jeszcze raz do doktora. Mam wrażenie, że terapeutki chcą mi krzywdę zrobić, nie wiem czemu tak myślę, nie umiem patrzeć im w oczy, bo wydaje mi się, że sobie myślą o mnie coś złego.

 

Mam za złe mojej mamie, że nigdy nie rozkazywała mi nic, nie mówiła co mam w domu zrobić, nie miałam żadnych obowiązków. Wydaje mi się, że wtedy bym teraz odruchowo wszystko robiła, wpadała na pomysły. Niby wiem, że inni by mi pozazdrościli, a ja jestem zła za to, że nic nie musiałam nigdy, bo widze tego efekty tego.

2 tyg terapii za mną i jakoś nie widzę poprawy jakieś. Boję się, że już zaraz się to skończy i nie wiem, co będzie dalej.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Przedwczoraj napisał do mnie chłopak, z którym skończyłam znajomość miesiąc temu, nic nie pisaliśmy, miałam takie problemy, że nie umiałam wyjść z domu na kolejne spotkanie, miałam wrażenie, że znów będę zachowywać się przy nim jak głupia, nie wiedziałam nawet czy podoba mi się, czy chce z nim się spotykać. Na 1 spotkaniu było okej, super, ale jak doszło do jakiegoś zbliżenia na następnych, jakieś przytulenia to ja chyba wtedy się tak wystraszyłam, że znów będzie to szybko sie tak działo, jak z moim byłym chłopakiem, który był pierwszym dla mnie i chyba tak się tego bałam, tej bliskości, tego wszystkiego, że znów będę żałować, że po prostu przez te moje objawy wszystkie ucięłam tą znajomość. A on teraz napisał do mnie jakby nigdy nic (bo weszłam na gadu na dostępny) i on chce sie spotkać ze mną, sama nie wiem dlaczego, przecież tak go olałam, najpierw mu napisałam, że sobie nie radzę i mam jakieś tam problemy a potem skończyłam znajomość.

Tylko, że ja dalej nie wiem czy on mi się podoba. Podoba może mi się jego charakter, wiem, że też miał jakieś problemy w przeszłości, tak jakbyśmy byli podobni trochę do siebie, ale jak na żywo to ja nie umiem tego stwierdzić. Ale jednak się zgodziłam na spotkanie tylko nie wiem jak ja mu spojrzę w oczy po tym wszystkim, wtedy przy nim czułam się źle, głupio a teraz to tym bardziej tak będzie. Jak on mógł do mnie napisać, nie rozumiem tego, ja myślałam, że on juz zapomniał, że już zajął się czymś innym, że ma swoje życie, a on mi pisze, że od ostatniej naszej rozmowy nic tak na prawdę się nie zmieniło. Nie rozumiem tego, ja nie chcę żeby on mnie skrzywdził, nie chcę robic coś, tylko dlatego bo tak wypada, żeby ktos inny był zadowolony, a ja będę potem żałowac czegoś. Boję sie tego wszystkiego i tego, że znów będę miała problem z tym spotkaniem, bo ludzi będzie pełno, bo znajomych mogę spotkać, bo wszystko jest nie tak jak powinno być. Nie wiem co on chce ode mnie, powinien nie napisać, a ja powinnam nie wchodzić na dostępny, przecież minął miesiąc a wczesniej widzielismy się tylko kilka razy, byla to krotka znajomosc, wtedy kiedy dopiero mialoby sie cos zaczac ja uciekłam, chcialam go nigdy juz nie zobaczyc.

 

Nie rozumiem sama siebie, co ja wyprawiam ?!

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×