Skocz do zawartości
Nerwica.com

Praca a nerwica


kumikokumiko

Rekomendowane odpowiedzi

Jestem skłonny zgodzić sie z ta wypowiedzią u mnie w pracy na

Jestem skłonny się z nią nie zgodzić, bo u mnie w pracy takich nie stwierdziłem wśród ok 35. na zmianie, chyba, że świetnie maskują, bo rzecz jasna nie pytałem ich o to, ale z tego co mówią i jak się zachowują to żadnych nerwic, depresji czy innych zaburzeń psychicznych się w nich nie dopatrzyłem. Wśród znajomych mi osób też miałbym duże trudności, by kogoś do nerwicowców zaklasyfikować.

 

Poza tym widzę kolejki do psychiatrow i psychologów to widać ze coś jest na rzeczy

Tego nie wiem, bo sam nie chodzę. A kolejki to chyba do każdych lekarzy są w bezpłatnych przychodniach. Przynajmniej w moim mieście to zjawisko pospolite.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jestem skłonny zgodzić sie z ta wypowiedzią u mnie w pracy na

Jestem skłonny się z nią nie zgodzić, bo u mnie w pracy takich nie stwierdziłem wśród ok 35. na zmianie, chyba, że świetnie maskują, bo rzecz jasna nie pytałem ich o to, ale z tego co mówią i jak się zachowują to żadnych nerwic, depresji czy innych zaburzeń psychicznych się w nich nie dopatrzyłem. Wśród znajomych mi osób też miałbym duże trudności, by kogoś do nerwicowców zaklasyfikować.

 

Poza tym widzę kolejki do psychiatrow i psychologów to widać ze coś jest na rzeczy

Tego nie wiem, bo sam nie chodzę. A kolejki to chyba do każdych lekarzy są w bezpłatnych przychodniach. Przynajmniej w moim mieście to zjawisko pospolite.

A kto ci sie przyzna ze chodzi do psychiatry ??? Od razu byłby czubkiem w oczach kolegów. A moje 2 koleżanki które maja nerwice w życiu byś nie powiedział ze ja maja. A ja ??? Ostoja spokoju i dowcipu ???

Co do lekarzy psychiatrow i psychologów za $ sa mega kolejki i wizyta kosztuje minimum 100 zł. Wiem bo chodziłem. A za darmo w przychodni to Olga ci dać benzodiaziny i spier... Takie to jest podejście

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

JKB,

A kto ci sie przyzna ze chodzi do psychiatry ??? Od razu byłby czubkiem w oczach kolegów.

Skoro niby co trzeci Polak ma problemy psychiczne, to czego tu się wstydzić skoro to takie powszechne? ;) Ale spoko, wiem co jest pięć, choć i tak nie wierzę w te statystyki.

 

A moje 2 koleżanki które maja nerwice w życiu byś nie powiedział ze ja maja

Dlatego napisałem to.

chyba, że świetnie maskują

Bo mnie też nikt by nie powiedział, że ten kolo ma w planach samobója.

 

Co do lekarzy psychiatrow i psychologów za $ sa mega kolejki i wizyta kosztuje minimum 100 zł.

Ja byłem tylko 2 razy i wszystkich umawiano na konkretną godzinę, więc żadnych kolejek nie było.

 

A za darmo w przychodni to Olga ci dać benzodiaziny i spier..

Co za Olga? :shock: Za kasę też Ci mogą to dać. To, że bulisz za wizytę, to nie oznacza zaraz, że Cię wyleczą, albo, że w ogóle robią to dobrze.

 

-- 5 lis 2013, o 11:11 --

 

JKB,

Od razu byłby czubkiem w oczach kolegów

To sporo mówi o tym jakich kolegów/koleżanki mamy i jak ogół ludzi do tego podchodzi. Ja dlatego swoim powiedziałem bajbaj. Wiem (a raczej podejrzewam na podstawie opinii jakie głosili na te tematy), że reakcja byłaby podobna. Smutne. :(

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Dziękuje za wszelkie rady i odpowiedzi.

 

Mialam odpisac na kilka, ale calkiem sie w tym wszystkim pogubilam. Napiszę ogolnikowo.

 

Wiem jak wazne zeby pracowac, przynajmniej odgoni sie te okropne mysli od siebie gdy sie czyms zajmie [dlatego w domu robie wszystko co moge byle by nie siedziec i nie myslec o swojej bezndziejnej sytuacji]. Nie chodzi o pieniadze. Poza tym nie musze pisac jak co o mnie sadza inni, ze nie pracuje... Wiem mi tez jest okropnie wstyd. Ale ten wstyd jest slabszy niz strach. Juz nawet potencjalny telefon od pracodawcy wywoluje u mnie paralizujacy lek.

 

To, ze nie znalazlam pracy,a pozniej szybko ja stracilam potwierdzilo moje wczesniejsze przypuszczenia, ze jest nic nie warta, niepotrzebna, po prostu zbedny element. Idz sie dziewczyno utop lepiej niz obrzydzaj innym otoczenie swoja obecnoscia, jestes niepotrzebna - tak mysle.

 

Jak wiecie pewnie z takim nastawieniem trudno jest udowodnic komukolwiek, ze zasluguje sie jakakolwiek prace. Czuje sie niemal jakbym klamala gdyby miala mowic jakim to jestem/bede dobrym pracownikiem. Myslalam o wlasnej firmie, ale zaden dobry biznes do glowy mi nie przychodzi. Niestety.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Dobrze Cię rozumiem z tym, że nie chcesz iść do psychiatry/psychologa. Ja też nie chcę, bo się boję. Mam o tyle gorzej, że mój problem to chyba tylko lęk społeczny. Więc bardzo, bardzo boję się "otwierania się" przed psychologiem. Na razie jestem na etapie szukania specjalisty w Poznaniu. Ale wiem, że aby z tego wyjść muszę iść na terapię. Mam nadzieję, że szybko się zdecyduję, bo mam problemy w pracy. Pamiętaj to tylko lęk, dasz radę iść na terapię, ja mam nadzieję że mi też się uda.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Tak to nie tylko depresja ale głównie nerwica lękowa, wiem bo sama tak mam i też kiedyś pracowałam a teraz d..., jak mam iść na rozmowę to strach, więc pomyślałam że przełamię się i pójdę do lekarza do przychodni i trafiłam na super specjaliste w tych sprawach. A jak wychodzę mam mp3 w uszach aby gdziekolwiek dojść, teraz biorę leki ale one pomagają mi na inną chorobę ważniejszą z którą się zmagam. Bo nie ma leku na wszystko :-(. Ale wiem że samemu siedząc w domu tylko się pogarsza, może masz jakąś koleżankę która mogłaby iść z Tobą?

 

-- 07 lis 2013, 20:55 --

 

A i tak najważniejsza jest terapia. pozdrawiam

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Tak to nie tylko depresja ale głównie nerwica lękowa, wiem bo sama tak mam i też kiedyś pracowałam a teraz d..., jak mam iść na rozmowę to strach, więc pomyślałam że przełamię się i pójdę do lekarza do przychodni i trafiłam na super specjaliste w tych sprawach. A jak wychodzę mam mp3 w uszach aby gdziekolwiek dojść, teraz biorę leki ale one pomagają mi na inną chorobę ważniejszą z którą się zmagam. Bo nie ma leku na wszystko :-(. Ale wiem że samemu siedząc w domu tylko się pogarsza, może masz jakąś koleżankę która mogłaby iść z Tobą?

 

-- 07 lis 2013, 20:55 --

 

A i tak najważniejsza jest terapia. pozdrawiam

 

Wiesz nie o to chodzi, że ktoś musi mnie tam zaprowadzić. Jestem samodzielna i jakbym chciala pewnie sama bym poszła ;D

Ale nie chce, bo chyba głownie w tym lezy problem, ze nie mam w naturze zeby sie komus zwierzac. Nigdy nikomu nie powiedzialam jak podle sie czuje - raz probowalam to tylko wybuchalam placzem i na tym sie skonczylo, bo nie bylam w stanie tego kontynuowac. Od kilku lat wiem, ze jestem przypadkiem do leczenia psychiatrycznego, ale to nic nie zmienia.

 

Jako tako funkcjonuje, ale ciazy mi to bezrobocie, bardzo mi wstyd, ale tu tez nic nie potrafie zmienic choc bym bardzo chciala - gdyby np. ktos zaprooponowal mi prace nawet do sprzatania chetnie bym poszla [to nic, ze skonczylam 2 kierunki]. Obecnie uwazam, ze chyba tylko jako sprzataczka bym sobie poradzila ... Ale pracy (nawet sprzataczki) nikt od tak mi nie da, trzeba ja zdobyc, walczyc. Ja nie mam sily na to. Gdy widze jakakolwiek oferte mysle sobie tylko, ze nikt madry mnie zatrudni, ze nie mam zadnych szans.

 

Bledne kolo, bo rownie boje sie psychiatry co ewentualnego pracodawcy. Poziom stresu, nerwów, leku podczas rozmowy w obu przypadkach identyczny :(

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

hej predicament - mam tak samo jak TY! Tez nie umiem komuś się zwierzać, a szczególnie w grupie oooo nieeeee.

A tez raz byłam na NFZ w przychodni i babka potraktowano mnie koszmarnie, że wyszłam z płaczem z gabinetu i teraz mam uraz. W biurze nijako praca bo boje się że znowu ktoś na mnie nakrzyczy, przeszłam sporo prac na różnych stanowiskach (jaka ja wtedy byłam dzielna + Anglia sama - teraz to dla mnie szok!) i też mam 2 kierunki ale niestety sam lekarz powiedział mi, że dopóki się nie pozbieram to nie powinnam iść do pracy bo może ze mną być gorzej :-(. I koło się zamyka.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

hej predicament - mam tak samo jak TY! Tez nie umiem komuś się zwierzać, a szczególnie w grupie oooo nieeeee.

A tez raz byłam na NFZ w przychodni i babka potraktowano mnie koszmarnie, że wyszłam z płaczem z gabinetu i teraz mam uraz. W biurze nijako praca bo boje się że znowu ktoś na mnie nakrzyczy, przeszłam sporo prac na różnych stanowiskach (jaka ja wtedy byłam dzielna + Anglia sama - teraz to dla mnie szok!) i też mam 2 kierunki ale niestety sam lekarz powiedział mi, że dopóki się nie pozbieram to nie powinnam iść do pracy bo może ze mną być gorzej :-(. I koło się zamyka.

 

Jak dla mnie to jest wielki postep isc do lekarza...Zrobilas przynajmniej spory krok do przodu. A ja dalej tkwie w tej beznadziei i nie jestem w stanie nic z tym zrobic. Nie wiem co dalej za mna bedzie. Dwie rzeczy, ktore mogly stanowic jakis ratunek sa dla mnie nieosiagalne. Oszaleje.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Mój strach przed pracą był ogromny. Po roku bezrobocia i naprawdę aktywnego poszukiwania pracy, w końcu sie udało. Bardzo chciałam pracować, było mi wstyd, że siedzę w domu i nic nie robię. Jak znalazłam pracę to ogarnął mnie paniczny lęk. Że sobie nie poradzę, że zaraz mnie zwolnią. Pracuje miesiąc i jakoś się trzymam, ale każdy dzień jest walką. Strach, stres są ogromne i bardzo utrudniają mi życie. Czekam na weekend jak na zbawienie. A w weekend zamiast odpoczywać martwię się, że jeszcze dzien i trzeba będzie iść do pracy. Paranoja.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Cholera...widzisz ja nie poszłam teraz do pracy bo stwierdziliśmy z lekarzem że dopóki nie dojdę do siebie to mam nie iść do pracy bo może być gorzej. Dlatego widzę że miałabym to samo co ty, a szkoda nerwów. ok wiem, ze niektórzy mają ciężką sytuację np. u mnie tylko zarabia tylko druga strona i to dorywczo, więc wesoło nie jest. Ja z kolei katuję się, że nie mogę pomóc, ale zdrowie jest najważniejsze, a wiadomo do czego doprowadza nieleczona psychika. Normalnie brałabym ten ketrel ale żrę na nim i zero aktywności, plusem jest to że wszystkich mam w d...i wychodzę z podniesioną głową. Kurcze szkoda że nie jesteś z 3miasta :?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Cholera...widzisz ja nie poszłam teraz do pracy bo stwierdziliśmy z lekarzem że dopóki nie dojdę do siebie to mam nie iść do pracy bo może być gorzej. Dlatego widzę że miałabym to samo co ty, a szkoda nerwów. ok wiem, ze niektórzy mają ciężką sytuację np. u mnie tylko zarabia tylko druga strona i to dorywczo, więc wesoło nie jest. Ja z kolei katuję się, że nie mogę pomóc, ale zdrowie jest najważniejsze, a wiadomo do czego doprowadza nieleczona psychika. Normalnie brałabym ten ketrel ale żrę na nim i zero aktywności, plusem jest to że wszystkich mam w d...i wychodzę z podniesioną głową. Kurcze szkoda że nie jesteś z 3miasta :?

 

Ja sobie przedtem jakos radziłam i całą uwagę skupiałam na szukaniu pracy. Nie podejrzewałam, że jak w końcu ją znajdę to będzie tak źle. A teraz czuję się źle, najgorzej od kilku lat :( I nie wiem jak długo to pociągnę. Jutro znowu muszę tam iść i już mnie skręca, boli brzuch, jestem poddenerwowana.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Witajcie

Coccinella -Dodam coś od siebie trudności adaptacyjne w nowej pracy powinny zmniejszać się z czasem. Zwykle poprawa jest odczuwalna po 2-3 miesiącach, gdy zwiększa się poziom kompetencji na danym stanowisku i przewidywalność wykonywanych zadań.

Osoby wrażliwe, którym zależy na jakości wykonania pracy i takie, które nie są pewne swoich umiejętności, tego jak będą ocenione doświadczają początków w pracy często jako męki. To co może w tym trudnym okresie być pomocne to: nie rezygnować pośpiesznie pomimo wątpliwości, odwoływać się do tych faktów, które świadczą o tym, że w przeszłości "dawałaś radę z trudnościami", zająć czas wolny aktywnościami, które lubisz, nagradzać się za wytrwałość (każdego dnia).

Jeśli po pewnym czasie nie odnotujesz poprawy samopoczucia to poszukaj profesjonalnej pomocy terapeutycznej. Rezygnacja z pracy to ostateczność -lepiej przy zaostrzeniu objawów wziąć urlop lub zwolnienie.

Pozdrawiam i życzę powodzenia

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Ale co boisz się wyjść z domu? A jakby ktoś z Tobą poszedł? Może jest tu ktoś z Twojego miasta to ci pomoże

 

Już pisałam, że nie, nie boje się wychodzić z domu, jestem samodzielna - boje się najbardziej lekarza i pracodawcy. Psychologa, bo nie potrafie przyznać się głośno do swoich problemów, a pracodawcy, bo uwazam, ze ogolnie jestem do dupy i sobie nie poradze w niczym

 

Mój strach przed pracą był ogromny. Po roku bezrobocia i naprawdę aktywnego poszukiwania pracy, w końcu sie udało. Bardzo chciałam pracować, było mi wstyd, że siedzę w domu i nic nie robię. Jak znalazłam pracę to ogarnął mnie paniczny lęk. Że sobie nie poradzę, że zaraz mnie zwolnią. Pracuje miesiąc i jakoś się trzymam, ale każdy dzień jest walką. Strach, stres są ogromne i bardzo utrudniają mi życie. Czekam na weekend jak na zbawienie. A w weekend zamiast odpoczywać martwię się, że jeszcze dzien i trzeba będzie iść do pracy. Paranoja.

 

Miałam to samo. Dokładnie. Ostatnia praca doprowadzała mnie do rozpaczy, z nerwow nie mogłam spac ani nic robic... A w samej pracy to stres nie pozwalal mi logicznie myslec. No i mnie zwolnili ;D za zarazem ulga jak i wielka krzywda - nie wiem to tej pory czy moje leki, ze sobie nie radze byly urojone czy faktycznie bylo cos na rzeczy i to bylo powodem mojego zwolnienia.

 

Gdyby wtedy mnie nie zwolnili poszlabym do psychiatry, bo bylam w takim stanie, ze chyba dlugo bym nie pociagnela :>

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

właśnie też mam takie doświadczenia przykre po ostatniej pracy, że postanowiłam wtedy odpocząć niby przez jakiś czas i tak to przeciągam już 5 miesiąc..

Nie wiem, moim zdaniem gdybym miała wsparcie, faceta, kogoś do przytulenia, aby z kimś ugotować coś, wspólnie zjeść śniadanie...(to też straciłam bo naraz i praca i partner), że podnieść się trudno jak cholera, może brak dla kogo żyć...ale mam cudownego psa :smile: ..psa ok...

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

właśnie też mam takie doświadczenia przykre po ostatniej pracy, że postanowiłam wtedy odpocząć niby przez jakiś czas i tak to przeciągam już 5 miesiąc..

Nie wiem, moim zdaniem gdybym miała wsparcie, faceta, kogoś do przytulenia, aby z kimś ugotować coś, wspólnie zjeść śniadanie...(to też straciłam bo naraz i praca i partner), że podnieść się trudno jak cholera, może brak dla kogo żyć...ale mam cudownego psa :smile: ..psa ok...

faceci się nie sprawdzają w dzisiejszych czasach

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jakbym nie miał wyjścia to pewnie bym pracował. Póki co mam rentę na F.20 i wsparcie rodziców. Próbuję powoli przyzwyczajać się do tej wizji. Gdyby był większy wybór, to każdy, nawet schorowany znalazłby coś dla siebie. A tak niestety musi brać co dają. :/

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Kiedyś też tak myślałem, że nie będę pracował bo mi się nie uda znaleźć, bo się nie nadaje, bo mnie nie chcą nigdzie, bo nie umiem nic robić.

Znalazłem swoje nowe hobby i jednocześnie pracę.

Zajęło mi to ponad rok, ale w końcu znalazłem.

Teraz doskonale swoje umiejętności obsługi wózków widłowych i pracuje w magazynie wysokiego składowania.

Praca spokojna, z samymi facetami (z babami się nie dogaduje), cieszę się na myśl, że jutro też tam pójdę.

Nie poddawać się i tyle w temacie. :D

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Osz kurcze ja mam odrotnie, ciesze sie ze ide do pracy, tam mozna napic sie kawy i porozmawiac z ludzmi. Moge sobe wejsc w ten fajny tryb, ze najpierw jade na parking pogadac z gosciem, na jakas herbate a pozniej z kolei jade do biura, a tam można sie napić dobrej kawy i pogadać z wieloma ludzmi.Lepsze to niz weekendy. Mam tam też wiele objawow, ale jakoś daje sobie radę, poznałem tam tez dziewczynę taka która jak mówi, "boi sie strestu" przed stresem. No to też inaczej mi sie z nią rozmawia. No nie jest genrelnie jakoś super, ale wole taki dzien niż weekendy, z zwłaszcza dlugie weekendy.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

hmm ja nie wiem ale ja mam problem taki że obwiniam się ze nie pracuję i nie mogę pomóc mamie, a mama mówi że jak masz pracować skoro jesteś chora i to bez sensu za to się obwiniać.. Ale ja myślę inaczej i jest mi z tym cholernie ciężko, że nie mogę jest wesprzeć finansowo a powinnam - po to się ma dzieci :-(...z przypadku

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jak sobie z tym radzicie?

 

U mnie na pewno praca nie wywołała nerwicy, bo ta była wcześniej. Pracuje już z 6 lat, pierwsze 2 lata w małej firmie ale dojazdy i małe zarobki więc się zwolniłem. W obecnej pracuję 4 lata, niby jakoś sobie radzę raz lepiej raz gorzej ale czasami jest tak ciężko, że idzie zwiksować. Sama praca jest w miarę ok, nie stresuje mnie to co tam robię, że sobie z czymś nie poradzę itd, ludzie są ok, atmosfera dobra ale nigdy się w tej pracy dobrze nie czuję, zawsze nerwica się nasila, albo napady lęku albo derealizacje, czuje się jak w jakimś innym miejscu, inaczej postrzegam otoczenie, trudno normalnie pracować. Zawsze sobie tłumaczę, że pójdę, na spokojnie będę robił swoje i jakoś ten dzień zleci ale jak już tam jestem to wszystko się nasila jakby automatycznie, przed pracą mogę czuć się całkiem dobrze a jak tam jestem to się we mnie załącza jakby inna osoba, nie poznaję siebie. Zdarzają się dni gdzie te lęki i objawy są słabsze ale to rzadkość.

Wiem, że terapia tutaj konieczna, już zacząłem chodzić ale to potrzeba czasu a ja mam czasem wrażenie, że tego czasu mam niewiele, że w końcu tak się będę kiepsko czuł, że tą pracę będę musiał rzucić, bo ile można tak wytrzymać? Już i tak o kilka lat za długo się męczę ;) Zawsze można sobie zrobić jakieś wolne ale co to da? Poczuję ulgę na tydzień czy dwa a potem i tak powrót do rzeczywistości. Bywało, że miałem 2 miesiące wolnego a i tak nerwica nie odpuszczała, może trochę słabła, więc praca to na pewno nie jest główny problem ale pracować z nerwicą to jest dopiero wyzwanie. Zawsze mi się śmiać chce z ludzi co narzekają, jacy to oni zmęczeni nie są jak im się nie chce itp hehe ja bym chciał być tylko zmęczony fizycznie tą pracą, zdecydowanie bardziej jestem zmęczony psychicznie tymi ciągłymi objawami.

 

Ale wracając do tematu :P

Może macie jakieś sposoby, rady co by mogły na tą chwilę trochę pomóc ale konkrety proszę, wszystkie relaksacje, medytacje, odwracanie myśli, melisy, magnezy itd jakoś w moim przypadku nie bardzo się sprawdzają.

Edytowane przez Gość

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×