Skocz do zawartości
Nerwica.com

Ciagłe udawanie, że jest ok, udawanie w domu, w pracy..


Bez

Rekomendowane odpowiedzi

ja tez cale zycie udaje a najgorsze jest to ze jak pojdzie sie do lekarza to on powie ze dobrze pan robi, czyli tak jakby inni naklaniali aby pokazywac usmiech.

Mam coraz czesciej zdolnosc aby miec normalna twarz, czyli jesli mi smutno to smutno patrzec na ludzi, ale to jest bardzo trudne, praktycznie niemozliwe, np pragnac sexu niepotrafie patrzec na dziewczyne naturalnie wyrazajac to twarza (cialem) tylko wszystko to kamufluje i dalej juz tak niepociagne chyba, szczegolnie to lato, a wystarczylo ze slonce zaswiecilo i nie moge zmyc z siebie potu od spermy, poprostu to sie burzy w srodku, gdy jest sie samemu w pokoju u siebie to w miare spokojnie ale jak ma sie wyjsc do ludzi jest to bardzo meczace - czyli maska pozera duzo energii.

Cale zycie udawalem szczegolnie to ze nieinteresuje mnie sex, ze mnie niepodniecaja dziewczyny itd, skonczylo sie to rozlegla nerwica, stanem z ktorego juz niewiem czy wyjde

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

A mnie moja maska trochę cieszy...

Przypomina mi ona jak było kiedyś,dawniej...

Jestem wtedy znów wesoły i uśmiechnięty. Wiem że to udawany uśmiech ale tylko taki mi pozostał.

Nawet smutek w nocy gdy siedzisz i rozmyślasz o tym wszystkim wydaje się być trochę lżejszy bo jutro znowu będę mógł się pouśmiechać... :105:

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Wszyscy udajemy, mało kto nie daje się porwać modnych trendom i do końca pozostaje sobą. My, ofiary depresji czy nerwicy raczej nie mamy na to szans.

 

To ironiczne, ale moi znajomi (oczywiscie nie wszyscy) mają mnie za quasi-szczęśliwego człowieka, za kogoś, kto potrafi znalezc pocieche we wszystkim. Nie wiem jak do tego doszło, ale jakoś potrafię w dobrym towarzystwie (gdzie nikt mnie nie krępuje, a to niestety też rzadkośc powoli, niestety wtedy pomaga jedynie alkohol) 'zapomnieć' chwilowo o depresji, problemach, mojej załosnej osobie. To właśnie moja 'maska'. Czy lepiej by było gdybym cały czas smutał w kącie? Nie wydaje mi się.

 

Zawsze było tak, że w szkole sobie żyłem a po powrocie po domu totalna wegetacja - godziny na komputerze, odrabianie lekcji do 2 w nocy, pare godzin snu i tak cały czas. Cały czas, przez rok szkolny. Dawałem radę tak żyć, czułem się względnie dobrze. No, ale od roku (od poczatku liceum, mam 17lat) jestem w bardzo aspołecznej klasie, z nikim nie potrafiłem się zaprzyjaźnić, mimo iż na koloniach/obozach nigdy takich problemów nie miałem. Chciałem się przenieść, ale dyrektor nie pozwolił a ja dałem sobie spokój (nie było trudno z osobą ze skłonnościami depresyjnymi), ciągle tego żałuje. Mam z kim spędzać czas po szkole i w weekendy, ale gdy na przerwach nie można nawet z kimś pogadać (a nie chce robic tego na siłę, to mnie męczy) to wracają pewne sprawy, chyba rozumiecie. Zaraz znów wrzesień i wiem, że to napewno wróci. Do dyrektora nie pójde, nie potrafie, nie mogę się przemóc, boje się, jestem zbyt słabą jednostką.

 

Napisałem to tylko żeby się troche poużalać, nie pomogło i tak.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×