Skocz do zawartości
Nerwica.com

Ciągły strach i zadręczanie się, że on/a mnie nie kocha.


Rekomendowane odpowiedzi

Jeśli chodzi o sam temat, mam trochę podobnie. Tylko trochę, gdyż wiem, że partner mnie kocha i ja kocham jego. Po równo. Umiemy sobie okazywać pozytywne uczucia i nigdy nie nadużywamy słowa "kocham", ale wiem kiedy sobie to mówić :) natomiast w tej chwili czuje inny lęk ( o którym możecie poczytać w moim poście "Kłopoty" w związku?"). Bo jeśli chodzi o mówienie sobie 'co się nam nie podoba" to oboje mamy z tym kłopot. Nie kłócimy się. Np. mnie się ostatnio nie podobało, że partner siedzi tylko na kompie, że nic mu się nie chce za bardzo, co przekładało się na moje chęci i takie tam. Nie mówiłam mu tego, bo nie przeszkadzało mi to aż tak, nie widziałam w tej naszej rutynie kłopotu (bo rutyna to rzecz, która każdego czeka), a tu nagle ni z gruchy ni z pietruchy dowiaduje się tego i owego (to też w moim poście opisałam) i teraz chcielibyśmy zmian, ale boje się, że nawet gdy będzie nam dobrze, to on tak naprawdę nie będzie szczęśliwy. I w tej chwili czuje taki strach, czy spełnię oczekiwania partnera, czy ja nagle nie zacznę za dużo wymagać itp. itd. Nie jest to jakiś duży strach, bo raz znika, raz się nasila. Ale przyznam, chetnię posłuchałabym jakieś porady :) jeśli chcielibyście mi coś poradzić/wyjaśnić, to zapraszam na mój temat!

 

(I może to zabrzmi samolubnie, ale teraz widzę, że naprawdę nasz "kryzys" to nic w porównaniu z kłopotami niektórych ^^")

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Takie nieracjonalne przeczucia wynikają zazwyczaj z niskiej samooceny i niskiego poczucia własnej wartości. Żeby się tego pozbyć, to najlepiej iść do psychologa i zastanowić się, czym to jest spowodowane, a następnie zająć się zwalczaniem negatywnych myśli.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

wegorz7000, j a chyba wiem skąd się u mnie to wzięło, ale raczej nic z tym nei zrobię. Niska samoocena, tak jak najbardziej. I niestety aby ją podnieść potrzebuję komplementów ze strony płci przeciwnej, i poweim szczerze że słyszę je od obcych, od kolegów... pomaga mi. Choć niby wygląd nie jest ważny, ale dzięki kolegom i tego co mi mówili, uwierzyłam w siebie

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

j a chyba wiem skąd się u mnie to wzięło, ale raczej nic z tym nei zrobię. Niska samoocena, tak jak najbardziej. I niestety aby ją podnieść potrzebuję komplementów ze strony płci przeciwnej, i poweim szczerze że słyszę je od obcych, od kolegów... pomaga mi. Choć niby wygląd nie jest ważny, ale dzięki kolegom i tego co mi mówili, uwierzyłam w siebie

 

fajnie jest dostawac komplementy od innych, wiadomo, kazda kobieta lubi wiedziec, ze inni uwazaja ja za atrakcyjna, podziwiana i lubiana, ale najwazniejsze jest, zeby mieć tą wewnętrzną świadomość, wiedzę i pewność gdzieś głeboko w sobie, ze tak wlasnie jest :) ze jestem atrakcyjna, mila, wartosciowa kobitka, i ze wiem to, i nikt nie musi mi o tym mowic, zebym tak wlasnie sie czula :)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

j a chyba wiem skąd się u mnie to wzięło, ale raczej nic z tym nei zrobię. Niska samoocena, tak jak najbardziej. I niestety aby ją podnieść potrzebuję komplementów ze strony płci przeciwnej, i poweim szczerze że słyszę je od obcych, od kolegów... pomaga mi. Choć niby wygląd nie jest ważny, ale dzięki kolegom i tego co mi mówili, uwierzyłam w siebie

 

fajnie jest dostawac komplementy od innych, wiadomo, kazda kobieta lubi wiedziec, ze inni uwazaja ja za atrakcyjna, podziwiana i lubiana, ale najwazniejsze jest, zeby mieć tą wewnętrzną świadomość, wiedzę i pewność gdzieś głeboko w sobie, ze tak wlasnie jest :) ze jestem atrakcyjna, mila, wartosciowa kobitka, i ze wiem to, i nikt nie musi mi o tym mowic, zebym tak wlasnie sie czula :)

 

hmmm no właśnie, jeżeli chodzi o tą atrakcyjność to ja nigdy w sobie nigdzie głęboko w to nie wierzyłam... i pewnie skoro tylko dzięki komplementom to zauważam, to nadal tak jest... ale lepsze to niż nic

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

hmmm no właśnie, jeżeli chodzi o tą atrakcyjność to ja nigdy w sobie nigdzie głęboko w to nie wierzyłam... i pewnie skoro tylko dzięki komplementom to zauważam, to nadal tak jest... ale lepsze to niż nic

 

to juz sa dobre fundamenty pod to, zeby moc w koncu uwierzyc we wlasna atrakcyjność. skoro kilku facetow powiedzialo jakies mile slowo na Twoj temat, to chyba musi to byc prawda, no nie? ;) uczeszczalas kiedys na jakas terapie?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

socorro, dopiero do tego dojrzałam. Pod koniec sierpnia mam pierwszą wizytę u psychologa i to będzie moja pierwsza terapia... mam nadzieje że dam rade :)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

hej, właśnie przeczytałam Wasze wpisy i zrozumiałam,że nie jestem sama, że nie jestem "dziwna" i "inna", bo do tej pory tak właśnie o sobie myślałam. A oto moja historia: z moim facetem nie jestem długo bo niecałe trzy lata, ale znamy się od liceum i byliśmy dla siebie przyjaciółmi. W liceum był z moją koleżanka z ławki, często przyjeżdżał do mnie po "wizycie" u niej, na kawę i pogaduchy. Na kilka tygodni przed końcem ostatniej klasy, powiedział mi, że wyjeżdża do Augustowa (ok. 300 km od nas) do innej dziewczyny. Nie widzieliśmy się przez ponad 2 lata ale przez cały ten czas utrzymywaliśmy kontakt ze sobą. Po prawie 3 latach stwierdził,że przyjedzie do mnie w odwiedziny. Wtedy mieszkałam już w Warszawie bo przyjechałam tu na studia. Był u mnie prwaie prze tydzień. Przez ten czas były sytuacje, w których czuliśmy iż między nami nie jest tylko przyjaźń. W trakcie pobytu dowiedziałam się, że z tą dziewczyną z Augustowa już praktycznie nie jest, nie układa im się i że ona go oszukuje więc wraca do rodzinnego miasta. Wyjeżdżając zapytał się czy nie chciałabym być z nim. Powiedziałam,że muszę sie zastanowić i że za dwa tyg przyjeżdżam do naszego misata i wtedy dam mu odpowiedź. Oczywiście była twierdząca. Kocham go strasznie, jest moją pierwszą miłością i jest to mój pierwszy poważny związek.Dlaczego? Bo do tej pory myślałam,że nie nadaję się do związków. I chyba miałam racje. Cały czas boję się,że mnie zostawi, tak jak poprzednie dziewczyny( każdą następną miał przed prawdziwym zerwaniem z tą ostatnią). Mówi że mnie kocha, a ja mu wierzę. Czasami. Czasami nie.Bywają takie tyg czy miesiące gdzy jestem pewna w 100% jego uczucia. A później wszytsko się wali. On jest bardzo towarzyski.Naprawde nie da go się nie lubić. Jest przystojny.Dziewczyny lgną do niego.A ja jestem cholernie i chorobliwie zazdrosna. Teraz znowu mam cięzki czas. Ma on znajomą którą niby znam ale nie długo.Nienawidze jej.Chodź jest fajna. Nienawidze jej za to,że on ma z nią taki dobry kontakat. Piszą ze sobą prawie codziennie. Ostanio podczas spotkania ze znajomymi ona tez była. Przez cały wieczór był zajęty praktycznie tylko nia.Ja zeszłam na drugi plan. A najgorsze jest to,że jak worciłam z siku, ona siedziała między jego nogami i tak sobie siedzieli. Oczywiście później zrobiłam z tego mega awanture.On mówi że nic takiego się nie stało że normalnie siędziełi i że ja przesadzam.Może i ma racje.Tylko że teraz ja żyję w strachu. Codziennie się boję że mnie zostawi. A ja go tak bardzo kocham. od tego wydażenia mineło dopiero 3 dni a ja już jestem kłębkiem nerwów i płaczę codziennie. Boję się że mnie już nie kocha. A dlaczego? bo na moje słowa" kocham cie" on nic nie odpowiada. Jeśli chodzi o sex to on zawsze go inicjował. Ostatnio zrobiłam to ja. I czułam że on nie ma na to ochoty. Pierwszy raz. Nie wyobrażam sobie życia bez niego ale jednoczeście sama się siebie brzydzę za to że byłabym w stanie zrobić wszystko byle by został przy mnie. Wiem że mega długi jest ten post ale prosze pomóżcie mi zrozumieć samą siebie. Nie wiem co robić...

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Witaj ruda24,

 

zastanawiałaś się nad tym czy przypadkiem nie kochasz go za bardzo? czy nie jesteś uzależniona od niego? w ogóle uzależniona od miłości..

 

jak u Ciebie jest z samooceną? myślisz że mogłabyś być szczęśliwa sama? albo z kimś innym?

 

jak dla mnie sytuacja którą opisujesz nie jest normalna. osobiście nie chciałabym być w takim związku. raz niebo raz piekło. i co, chciałabyś tak już zawsze?

 

z drugiej strony Twoje obawy o jego wierność mogą być bezpodstawne, po prostu znasz jego przeszłość i boisz się, że historia jego związków kolejny raz się powtórzy.

 

rozmawiałaś z nim o swoich obawach?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

ruda24, po przeczytaniu Twojego postu nie mam najlepszego zdania o Twoim chłopaku. O ile nie uważam, by było coś złego w tym, by mężczyzna miał koleżanki lub przyjaciółki, to jednak sposób wyjaśnień, jaki on stosuje w przypadku kłopotów, daje wiele do myślenia.

z tą dziewczyną z Augustowa już praktycznie nie jest, nie układa im się i że ona go oszukuje więc wraca do rodzinnego miasta.

...

ona siedziała między jego nogami i tak sobie siedzieli. ... On mówi że nic takiego się nie stało że normalnie siędziełi i że ja przesadzam.

W każdym z tych tłumaczeń zarysowuje się schemat: 'to on jest biedny, za to te <> kobiety oszukują go, coś wymyślają, czepiają się, przesadzają'. :shock:

 

Wg mnie on daje powody do zazdrości, ale też nie jestem pewny czy również Ty nie jesteś zbyt zazdrosna.

Dlaczego swoją pierwsza miłość przeżywasz w wieku dwudziestu kilku, a nie nastu lat? Dlaczego uważasz, że nie nadajesz się do związków?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Socoro, co do mojej samooceny... może nie jest najwyższa ale taka wypośrodkowana, widzę swoje wady ale też zdaję sobie sprawe z zalet. Co do mojej miłości do niego, to najprawdopodobniej jest zbyt duża, tylko że chyba nie potrafię kochać inaczej, tak na pół gwizdka. Czy widzę siebie z kimś innym? Nigdy w życiu. Jest jedynym z którym chce być. Albo z nikim. Jeśli on tak postanowi.

Gods Top 10, ja sobie doskonale zdaję sprawe z tego iż jestem zbyt zazdrosna. Tylko że to nie działa tak,że ktoś mi powie "słuchaj jesteś zbyt zazdrosna" a ja to zmienie od tak. A co tej mojej pierwszej miłości to wydaje mi się,że tak po prostu musiało być... Nie widzę innego wytłumaczenia

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Co do mojej miłości do niego, to najprawdopodobniej jest zbyt duża, tylko że chyba nie potrafię kochać inaczej, tak na pół gwizdka.
Myślę, że właśnie teraz kochasz tak 'na pół gwizdka', a to dlatego, że nie kochasz samej siebie. Zdajesz się na to, co 'on postanowi' lub na los (czy coś podobnego), który 'zrządził', że to on jest Twoja pierwszą miłością. Twoja stanowczość pojawia się jedynie wtedy, gdy twierdzisz, że chcesz być tylko z nim... a dlaczego Twoja stanowczość nie miałaby się pojawić również w Twoim decydowaniu o sobie, związku, własnych potrzebach i oczekiwaniach?

 

Wg mnie możesz zyskać bardzo dużo, jeśli skorzystasz z pomocy psychologa w uporaniu się z przyczynami Twojej zazdrości. :smile:

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jak czytam to wszystko to wiem ,że macie racje, że ja za bardzo go kocham i że w pewniem sposób jestem uzależniona od niego, od jego miłości, tylko tak trudno jest zmienić się... Co do wizyty u psychologa, ja wiem dlaczego jestem tak chorobliwie zazdrosna, to przez to że boje się go starcić a każdą kobięte, traktuje jak zagrożenie...

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

ruda24, ale czy Ty chcesz żyć w takiej ciągłej niepewności? bo może on kogoś pozna, bo może on Cię zdradzi, rzuci i co wtedy? koniec świata dla Ciebie? chcesz pozwolić żeby on rządził Twoim życiem?

 

Gods Top 10 ma rację.. jeśli nie docenisz i nie pokochasz samej siebie, to ciężko Ci będzie być szczęśliwą w związku. dowiedz się o jakąś psychoterapię, choćby na nfz, w Twojej okolicy. może terapeuta pomoże spojrzeć Ci na Twoją sytuację trochę z innej strony ;)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

to chyba nic dziwnego,że jeśli jakiś związek się kończy to choć dla jednej strony jest to koniec świata.Nie zaprzeczam,że tak będzie i w moim przypadku. Tylko, nie wiem co spojrzenie na moją sytuację z innej strony może mi pomóc. Nie wiem czy chce dowiedzieć się jak to wygląda z innej strony.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Tylko, nie wiem co spojrzenie na moją sytuację z innej strony może mi pomóc. Nie wiem czy chce dowiedzieć się jak to wygląda z innej strony.

 

Ruda, czy Ty widzisz co piszesz? Chcesz tak cały czas się oszukiwać? Pewnie pomyślisz, że łatwo mi mówić- no w sumie łatwo, bo mnie to teraz nie dotyczy. ale też przeszłam swoje w toksycznym związku i wyszłam z tego, stąd wiem że wszystko jest możliwe, w Twoim przypadku również. nie wolałabyś być z kimś, kto nie będzie tak grał Ci na uczuciach? mówiąc bez ogródek- z kimś kto tak nie manipulowałby Tobą? tyle że sęk w tym, że musisz chcieć. chcieć spojrzeć na to z innej strony, chcieć zrozumieć, chcieć zmienić swoją sytuację i wziąć byka za rogi. tylko żebyś mogła być z kimś szczęśliwa, musisz zapanować nad swoimi emocjami, poznać je i opanować.

 

pewnie oczekiwałaś innej odpowiedzi, że wyolbrzymiasz, że nic się nie dzieje, że tak w związkach bywa. bywa, ale jaka jest jakość tych związków? chcesz być w takim?

 

trzymaj się. ;)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×