hej, właśnie przeczytałam Wasze wpisy i zrozumiałam,że nie jestem sama, że nie jestem "dziwna" i "inna", bo do tej pory tak właśnie o sobie myślałam. A oto moja historia: z moim facetem nie jestem długo bo niecałe trzy lata, ale znamy się od liceum i byliśmy dla siebie przyjaciółmi. W liceum był z moją koleżanka z ławki, często przyjeżdżał do mnie po "wizycie" u niej, na kawę i pogaduchy. Na kilka tygodni przed końcem ostatniej klasy, powiedział mi, że wyjeżdża do Augustowa (ok. 300 km od nas) do innej dziewczyny. Nie widzieliśmy się przez ponad 2 lata ale przez cały ten czas utrzymywaliśmy kontakt ze sobą. Po prawie 3 latach stwierdził,że przyjedzie do mnie w odwiedziny. Wtedy mieszkałam już w Warszawie bo przyjechałam tu na studia. Był u mnie prwaie prze tydzień. Przez ten czas były sytuacje, w których czuliśmy iż między nami nie jest tylko przyjaźń. W trakcie pobytu dowiedziałam się, że z tą dziewczyną z Augustowa już praktycznie nie jest, nie układa im się i że ona go oszukuje więc wraca do rodzinnego miasta. Wyjeżdżając zapytał się czy nie chciałabym być z nim. Powiedziałam,że muszę sie zastanowić i że za dwa tyg przyjeżdżam do naszego misata i wtedy dam mu odpowiedź. Oczywiście była twierdząca. Kocham go strasznie, jest moją pierwszą miłością i jest to mój pierwszy poważny związek.Dlaczego? Bo do tej pory myślałam,że nie nadaję się do związków. I chyba miałam racje. Cały czas boję się,że mnie zostawi, tak jak poprzednie dziewczyny( każdą następną miał przed prawdziwym zerwaniem z tą ostatnią). Mówi że mnie kocha, a ja mu wierzę. Czasami. Czasami nie.Bywają takie tyg czy miesiące gdzy jestem pewna w 100% jego uczucia. A później wszytsko się wali. On jest bardzo towarzyski.Naprawde nie da go się nie lubić. Jest przystojny.Dziewczyny lgną do niego.A ja jestem cholernie i chorobliwie zazdrosna. Teraz znowu mam cięzki czas. Ma on znajomą którą niby znam ale nie długo.Nienawidze jej.Chodź jest fajna. Nienawidze jej za to,że on ma z nią taki dobry kontakat. Piszą ze sobą prawie codziennie. Ostanio podczas spotkania ze znajomymi ona tez była. Przez cały wieczór był zajęty praktycznie tylko nia.Ja zeszłam na drugi plan. A najgorsze jest to,że jak worciłam z siku, ona siedziała między jego nogami i tak sobie siedzieli. Oczywiście później zrobiłam z tego mega awanture.On mówi że nic takiego się nie stało że normalnie siędziełi i że ja przesadzam.Może i ma racje.Tylko że teraz ja żyję w strachu. Codziennie się boję że mnie zostawi. A ja go tak bardzo kocham. od tego wydażenia mineło dopiero 3 dni a ja już jestem kłębkiem nerwów i płaczę codziennie. Boję się że mnie już nie kocha. A dlaczego? bo na moje słowa" kocham cie" on nic nie odpowiada. Jeśli chodzi o sex to on zawsze go inicjował. Ostatnio zrobiłam to ja. I czułam że on nie ma na to ochoty. Pierwszy raz. Nie wyobrażam sobie życia bez niego ale jednoczeście sama się siebie brzydzę za to że byłabym w stanie zrobić wszystko byle by został przy mnie. Wiem że mega długi jest ten post ale prosze pomóżcie mi zrozumieć samą siebie. Nie wiem co robić...