Skocz do zawartości
Nerwica.com

Akceptacja


diatas

Rekomendowane odpowiedzi

czasem jestem zbyt pewna siebie a czasem właśnie tej pewności siebie mi brakuje.

tez tak mam

to pewnie przez tan brak konsekwencji w wychowaniu

 

-- 20 sie 2012, 14:43 --

 

http://demotywatory.pl/3896043/Szukasz-kogos-kto-bedzie-cie-kochal-bezwarunkowo-kto-nigdy-cie-nie-skrzywdzi-i-nie-opusci

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

hehe a jak ktoś miałby mnie skrzywdzić, to będę to ja sama zapewne :P

i też nie kocham siebie bezwarunkowo, bo wgl siebie nie kocham, uważam, że ta pewność siebie to maska. lubię bawić się uczuciami mężczyzn. przykro mi to mówić, ale często ich porzucam. pogadam, oni za mną lecą, a ja mam z tego ubaw. jestem taka pewna siebie, jakby w swoim żywiole... ale to chyba maska. przecież ja taka chamska naprawdę nie jestem. mam po takich sytuacjach wyrzuty sumienia, no ale litować się nie będę. :bezradny: taka jestem dziwna. ;) pewność siebie to kolejna sztuka aktorska.

 

-- 20 sie 2012, 14:51 --

 

i zobacz ranię innych, a sama nie chcę być raniona... sama się skazuję na cierpienie

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Miał długie, zaniedbane włosy, lekki zarost na twarzy (bo chyba mu się nie chciało dokładnie golić...), podkrążone oczy i seplenił. Był też osobą zamkniętą, co wszyscy dostrzegali w jego ruchach i głosie. Wydawało mi się, że bał się pokazać, kim jest naprawdę
Co do akceptacji siebie. Najpierw trzeba tez siebie znać, by móc się zaakceptować. Tzn poznac swoje wady i zalety i umieć je rozgraniczać, wiedziec co można zmienić, a co nie. Dopiero jak człowiek jako-tako zna siebie to można wtedy zaakceptować siebie jako człowieka. Tak mi sie przynajmniej wydaje. Myślę, że dobrze na początek zapisać sobie swoje wady i zalety.

 

Właśnie aby najpierw coś zaakceptowac trzeba to wpierw poznać i nazwać po imieniu. Takie oczywiste a jednak potrafi umknąć.

A z wadami i zaletami to jest takie pokręcone że jedna wada potrafi przysłonić 10 zalet. Ja znam swoich wad od liku a zalet wcale. Wady też łatwo dostrzec bo patrzysz w lustra i już wszystko wiesz. A zalety to cholera wie. Macie jakieś zalety?? ;)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

diatas, mnie terapeuta na początku wypytywał o to "jaka jestem". nie potrafiłam mu odpowiedzieć. to on po 30minutach rozmowy określił mniej-więcej, jaka jestem. porażka :P i tak się mnie kilka razy wypytywał o dobre i złe strony, to ja mówię, że wad mam więcej to od wad kazał mi zacząć, ale ich też do końca nie umiałam wymienić, a dobrych stron to już wgl... nic. dziwne. nie znam siebie. mam takie wrażenie, że się nie znam.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Mi się wydaje, że całe to określanie swoich zalet i wad niekoniecznie pomaga (może zależy komu, mi nie). Ja w ogóle nigdy za bardzo nie umiałam nazwać ani jednych ani drugich. No bo...

 

Można np o kimś powiedzieć, że jego wadą jest lenistwo. Ale dla mnie to trochę szufladkujące. Bo nazwanie kogoś "leniwym", to tak jakby powiedzieć, że on jest cały czas leniwy. A nikt nie jest cały czas leniwy. Każdy kiedyś coś robi. Albo np nazwanie kogoś "wesołym". Nikt nie jest cały czas wesoły. A kiedy ta osoba jest akurat smutna albo poważna, to co? Już nie nazwiemy jej "wesołą"?

 

Nigdy nie postrzegałam siebie w kategoriach: jestem taka, taka i taka. Czasem jestem spokojna, czasem zwariowana, czasem poważna, czasem infantylna. To zależy też, z kim rozmawiam, jak się przy tym kimś czuję. Czasem wybucham gniewem, czasem płaczem, bywa, że się śmieję... Bywam wesoła, smutna, narzekająca, agresywna, silna i słaba. Mam w sobie po kawałku wszystkiego. Myślę, że zaakceptowanie siebie nie polega na zaakceptowaniu swoich poszufladkowanych wad i zalet, tylko tych wszystkich zachowań, których można użyć. Wesołości, smutku, złości, głupoty, mądrości, błyskotliwości, tępoty, gniewu, agresji, flegmatyzmu, nerwowości, przynudzania, czułości, oschłości, nienawiści, miłości, prymitywizmu, kultury i wszystkiego, wszystkiego... Każdy człowiek jest czasem po trochu taki, albo inny. Jeden zachowa się częściej tak, a inny tak, ale wszyscy mamy w sobie po trochu wszystkiego.

 

-- 20 sie 2012, 17:05 --

 

to mu o tym powiedz chyba by się obraził...

 

no, niestety na razie nie mogę :) on jest... kimś w rodzaju nauczyciela, który mnie w dodatku nie uczy, choć byłam na jego zajęciach. Strasznie tego człowieka lubię :) Możliwe, że kiedyś będę miała okazję z nim pogadać :)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

no tak, ale znamy siebie swoje reakcje, wiemy mniej-więcej jak reagujemy i wiemy jakie cechy stanowią przewagę. ja uważałam, że jestem uczciwa, chamska, wredna, bezpośrednia, agresywna, niepoukładana, niecierpliwa, czasem dziecinna, pyskata i takie tam. ale wychodzi na to, że połowa tych cech to tzw. maska. jestem chamska, bo boję się odrzucenia, więc wolę sama ludzi odrzucać...

jestem agresywna, bo nikt nie nauczył mnie spokoju. jestem niepoukładana, bo nikt mnie nie nauczył kultury. i takie tam.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

nie znam siebie. mam takie wrażenie, że się nie znam

ooo to tak ja ja ;)

tylko pamiętam że nigdy nie chciałem siebie poznawać :|

Mi się wydaje, że całe to określanie swoich zalet i wad niekoniecznie pomaga (może zależy komu, mi nie). Ja w ogóle nigdy za bardzo nie umiałam nazwać ani jednych ani drugich.

Sądzę że jednak jest to ważny element bo skąd mam uzsykać pewność siebie? Jak ktoś mi powie że jestem leń a wiem że jestem to mi to wisi a jak nie jestem to tym bardziej. A tak ciągle czuję się zraniony bo nie wiem jaki ja jestem i moja samoocena lata z jednej strony skali na drugą pomimo że jestem jednym i tym samym.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Sądzę że jednak jest to ważny element bo skąd mam uzsykać pewność siebie? Jak ktoś mi powie że jestem leń a wiem że jestem to mi to wisi a jak nie jestem to tym bardziej. A tak ciągle czuję się zraniony bo nie wiem jaki ja jestem i moja samoocena lata z jednej strony skali na drugą pomimo że jestem jednym i tym samym.

 

Ja się wtedy nie czuję zraniona. Nie wiem, jakoś moja pewność siebie nie opiera się na moich zaletach, tylko na tym, że w samym swoim rdzeniu jestem kimś wspaniałym. Że mam w sobie obraz Pana Boga. Że mam to "coś", czego się nie da nazwać i co niektórzy ludzie we mnie kochają. I nieważne, czy ktoś nazwie mnie taką, lub taką, ja wciąż mam gdzieś w środku to dziwne coś.

 

-- 20 sie 2012, 17:50 --

 

Hmm, dodałabym jeszcze, że to tak samo, jak z sensem życia: nie można go opierać na czymś, co jest zmienne (pisałam o tym w temacie "MOTYWACJA"). Tak samo pewności siebie nie można opierać na czymś, co jest zmienne (a cechy charakteru są zmienne).

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

klarunia a ty jak to wszystko akceptujesz?, i czy wogóle masz co akceptować?

Bo dla mnie to że ktoś jest trochę nerwowy czy trochę leniwy to żadne wielkie rzeczy, ale weź zaakceptuj jakąś poważną wadę natury fizycznej która powoduje że tworzy się mur między tobą a innymi ludźmi.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

klarunia a ty jak to wszystko akceptujesz?, i czy wogóle masz co akceptować?

Bo dla mnie to że ktoś jest trochę nerwowy czy trochę leniwy to żadne wielkie rzeczy, ale weź zaakceptuj jakąś poważną wadę natury fizycznej która powoduje że tworzy się mur między tobą a innymi ludźmi.

 

Hmm... wiesz, akurat na szczęście nie mam takiej poważnej fizycznej wady i nie wiem, jak trudne jest zaakceptowanie tego (chociaż, czy nie mam? Zależy...) Jedyne, co mogę powiedzieć, to to, że słyszałam o takich przypadkach, że ludzie z takimi wadami byli bardzo sami ze sobą szczęśliwi. I w sumie myślę, że akceptacja nie zależy od tego, jak wielkie wady masz. Jest masa pięknych kobiet, które nienawidzą swojego ciała, inteligentnych ludzi, którzy uważają się za totalnych głupków. Albo np są ludzie bez jakichś specjalnie wielkich wad, którzy uważają, że nie nadają się do miłości. Mam np koleżankę na studiach... wygląda jak anioł. Ma przepiękne, jaśniutkie blond włosy, niebieskie oczy i idealną figurę. Ale w swojej głowie jest brzydka. Mam kolegę, bardzo uzdolnionego matematycznie, ma same 5 na studiach, a twierdzi, że osiąga to "tylko ciężką pracą" (a widać, że tak nie jest). Poza tym twierdzi też, że "nic innego poza matematyką nie potrafi i gdyby nie to, byłby nikim". A wcale tak nie jest, bo ma np genialny słuch muzyczny i każdy o tym wie. Dużo możnaby wymieniać takich przypadków. Myślę, że jeśli ktoś nie chce zaakceptować siebie, to zawsze znajdzie jakiś choćby drobny defekt i zrobi z niego ogromną wadę. I też odwrotnie: ludzie z ogromnymi defektami mogą przyjąć się bez zastrzeżeń. I szczerze mówiąc nie umiem wyobrazić sobie jakiejkolwiek fizycznej wady, która mogłaby stworzyć "mur" oddzielający Cię od innych. Wydaje mi się, że ten "mur" jest bardziej w Twojej głowie.

 

Poza tym jest też taki problem, że chyba niektórzy z nas przyjmują opinię ludzi z zewnątrz, albo społeczeństwa jako własną. Przynajmniej ja tak robiłam. Zawsze cieszyłam się swoją urodą, dopóki nie usłyszałam tych stereotypów na temat tego, jaka kobieta "powinna być". Nie spęłniałam ich. Przestałam na siebie patrzeć swoimi oczami, a zaczęłam patrzeć stereotypem i wydawało mi się, że naprawdę nie podoba mi się we mnie to, czy tamto. Działo się to, aż w końcu wypowiedziałam się na pewnym forum na temat obecnego kanonu urody. A wtedy ktoś mi odpisał mniej więcej coś takiego: "jedyny trend, jaki ja dostrzegam w społeczeństwie, to przejmowanie się tym, co mówią jacyś inni ludzie. Ja jestem chudy jak szkielet i nie obchodzi mnie, co ktoś ma na ten temat do powiedzenia. Ważna jest tylko dla mnie moja dziewczyna, której też się podobam." Wtedy i ja przestałam się przejmować.

 

No i jeszcze to, że być może niektórym się też wydaje (i tu znowu piszę tak,bo mnie to dotyczyło), że jak będą wyglądać inaczej, to będą bardziej lubiani i kochani. A tak też nie jest.

 

My jesteśmy dokładnie tym samym, co słońce, gwiazdy, drzewa, kwiaty itp. Jesteśmy częścią tego świata i tak samo, jak one mamy prawo być tutaj. Bo świat jest dokładnie taki, jaki być powinien.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Monar, no wiem, chociaż szkoda mi tego czasu prawdę mówiąc, miałam już obmyślone o czym będziemy rozmawiać, a teraz musze to znów zmieniać, ale to niestety jest ważniejsze, bo sobie nie radzę.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

kafka, też tam mam... o połowie kurde nie mówię swojemu terapeucie, bo zawsze coś się wydarzy gorszego i moje plany na nic się zdają. ale tak jak piszesz, to jest ważniejsze, więc musisz o tym pogadać... za dwa tygi poruszysz tematy, które chciałaś poruszyć teraz, a może i zdążysz coś powiedzieć nawet jutro... :smile: mam nadzieję, że Ci ta rozmowa pomoże.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Monar, nie zdążę jutro, nie wiem czy z tym tematem się w ogóle wyrobię, bo wiesz my mamy tylko 45 minut :cry:

staram sie jak najwięcej pozałatwiać przed terapią grupową i już mi się czas kończy, a pozostalo bardzo dużo spraw... :bezradny:

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

I szczerze mówiąc nie umiem wyobrazić sobie jakiejkolwiek fizycznej wady, która mogłaby stworzyć "mur" oddzielający Cię od innych. Wydaje mi się, że ten "mur" jest bardziej w Twojej głowie.

 

To też ale jak raz po raz człowiekowi od małego wytyka się jego wady to trudno aby było inaczej.

A oglądałaś kiedyś film quasimodo? Chciałabyś mieć takiego chłopaka? szczerze wątpię ;)

W moim przypadku problem z akceptacją swojego ciała to raczej małe piwo bo wszystko mogę sobie "naprostować", gorzej z przeszłością której nie da się cofnąć, a która drąży i się nie pyta, jak choćby to o czym kafka wspomniała.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

To też ale jak raz po raz człowiekowi od małego wytyka się jego wady to trudno aby było inaczej.

A oglądałaś kiedyś film quasimodo? Chciałabyś mieć takiego chłopaka? szczerze wątpię

W moim przypadku problem z akceptacją swojego ciała to raczej małe piwo bo wszystko mogę sobie "naprostować", gorzej z przeszłością której nie da się cofnąć, a która drąży i się nie pyta, jak choćby to o czym kafka wspomniała

 

Ale czemu sam sobie utrudniasz? Piszesz, że "jak się człowiekowi od małego wytyka...", "gorzej z przeszłością...". Po co sobie powtarzasz takie rzeczy? Wiem, jest w tym jakaś prawda. Ale niewarto myśleć w tych kategoriach. Po co sobie podkreślasz w głowie, że to jest trudne do zrobienia? Tak myślą tylko ludzie, którzy nie do końca wierzą, że mogą coś zrobić. No bo... skoro coś można zrobić w skończonym czasie i jest się tego pewnym, że się to osiągnie, to wtedy nie skupia się na tym, że jest to trudne.

 

Czy chciałabym mieć takiego chłopaka jak quasimodo... hmm :) nie wiem :) nie znam gościa :) ale takiego, jak nick vujicic już bym chciała :) poszukaj na youtube :) a z resztą... wyślę :D

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

...Ale czemu sam sobie utrudniasz? ....Po co sobie powtarzasz takie rzeczy?...

Taki schemat działania - jak najwiecej utrudniać i wszystko robić na opak - to cały ja :D

Dobra widziałem na obrazku vujicic-a...hmm... o gustach się nie rozmawia spoko

 

-- 22 sie 2012, 14:23 --

 

Swoją drogą gościa można podziwiać za samoakceptację. Sam bym tak chciał się niczym nie przejmować.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×