Skocz do zawartości
Nerwica.com

CHAD- Choroba Afektywna Dwubiegunowa cz.III


Amon_Rah

Rekomendowane odpowiedzi

Też w czasach melanżu sporo jarałem. Potem to rzuciłem jeszcze przed rzuceniem alkoholu. Jestem abstynentem już bardzo długo. 3,5 roku a trawę ostatni raz zajarałem pod koniec wakacji w 2010. Ogólnie jak jestem abstynentem to też jest większe we mnie napięcie i stres. Nie ma już tego odreagowania i rozluźniaczy co przy dawnych weekendach. Tamte czasy sztosu w moim życiu już na pewno nie powrócą. Byłby to taki odgrzewany kotlet i nie odnalazłbym się już teraz w takim trybie życia co kiedyś. Zostały jednak wspomnienia :). Nigdy nie zapomnę jak z 50 letnim sąsiadem zamawialiśmy kurw.y do niego na melanże zakrapiane alkoholem(jedna raz zajebała mi 400 zł z portfela), albo jeździliśmy w nocy samochodem po Warszawie. Albo jak wpadał do mnie w piątek po pracy koleżka. Braliśmy 0,5 l na drinki z sokiem i kręciłem spliffy. Zamówiona pizza na gastro była tak dobra ,że nikt lepszej by nie zrobił :).

[videoyoutube=uBSMNEBVtIo][/videoyoutube]

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

devnull, mam 40 dychy. Paliłem 20lat. Nie miałem żadnego zespołu tylko ChAD od 15 lat.

My chadowcy, mamy takie negatywne jazdy- z używkami lub bez, że jakieś zespoły abstynencyjne to jakaś farsa.

Żaden alkoholik ani narkoman nie zdycha tak jak my.

W IPIN pod f7 jest oddział dla alkoholików.

Taki umierający deliryk po miesiącu detoksykacji truska humorem i tylko jest słabym kaziem, bo wróci do tego, wiedząc, czym to grozi.

Dlatego jointy odstawiłem bezboleśnie, bo ból depresji lub manii jest nieporównywalny z jajimś tam psychicznym głodem czegoś.

Inna sprawa, że objawy choroby powodują olewcze podejście i szukanie chemicznego ukojenia, w przeciwieństwie do zdrowych psychicznie uzależnionych, którzy mają wybór. Nie poznali gorszego.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

... Zostały jednak wspomnienia :). Nigdy nie zapomnę jak z 50 letnim sąsiadem zamawialiśmy kurw.y do niego na melanże zakrapiane alkoholem(jedna raz zajebała mi 400 zł z portfela), albo jeździliśmy w nocy samochodem po Warszawie. Albo jak wpadał do mnie w piątek po pracy koleżka. Braliśmy 0,5 l na drinki z sokiem i kręciłem spliffy. Zamówiona pizza na gastro była tak dobra ,że nikt lepszej by nie zrobił :).

nikogo do"złego" nie namawiam, ale ja też swoje najlepsze wspomnienia nieodzownie łączę ze stanami upojenia alkoholowego. Kiedyś nad morzem podczas wakacji miałem ciąg 30-dniowy i o dziwo nawet kaców nie było. Po 30tce już po 4-5 browarach nachodzą mnie lęki i bóle głowy następnego dnia i tylko to mnie odstręcza od upijania się. Inaczej cały czas byłbym chyba na bani. A tak to stosuję picie kontrolowane co weekend. Odkąd odstawiłem mirtazapinę czuję się trochę lepiej, czyli jako tako dogaduję się z ludźmi i nareszcie pojawiła się ochota na alkohol i nadzieja na pozytywne doznania

 

-- 31 sty 2015, 14:40 --

 

tutaj kilka korzystnych dla zdrowia właściwości piwa (oczywiście w rozsądnych ilościach):

http://kobieta.onet.pl/zdrowie/zycie-i-zdrowie/zdrowotne-wlasciwosci-piwa-chroni-przed-zawalem-demencja-osteoporoza-kamica-nerkowa/qres5

 

Co do dyskusji o pacjencie A i B. Zawsze zastanawiało mnie, dlaczego zdrowi ludzie wierzą w moc pozytywnego myślenia nie widząc jednocześnie, że wszystko, absolutnie wszystko jest tylko chemią (nawet pozytywne myślenie w niewielkim zakresie). Odpowiedzi nasuwają mi się 2: 1) tak jest po prostu wygodniej, bo strach przyznać, że tak niewiele w życiu zależy od nas samych, poczucie wartości zdrowych ludzi nieco by spadło i żyło by im się po części tak, jak nam- świadomym chemicznego prawa dżungli tego świata; opcja 2) szczęście i dobrobyt odbierają świadomość i racjonalne myślenie.

Ja się jednak skłaniam ku pierwszej opcji. To tak jak każdy z nas: wstajemy rano i zjadały kiełbasę z musztardą, nie zastanawiając się nad tym, że jemy ciepłe zwłoki ubitego tydzień wcześniej świniaka. Subtelnie wycinamy ten kawałek świadomości - nazywa się to pragmatyzmem. I ów pragmatyzm ludzi zdrowych każe im wierzyć w swoją wewnętrzną moc pozytywnego myślenia, na którą tak ciężko zapracowali. Niestety my ujrzeliśmy część Matrixa, świata, jakim prawdopodobnie jest. Dobrze, że mamy piwo i piguły. Za kilka godzin swoją ciężką pracą otworzę puszkę i w pocie czoła przechylę jej zawartość do ust delektując się ulotną chwilą kojącego stanu pozytywnego myślenia...

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

hmmm nie wiem nawet co napisać. Znowu szarość zwykłego dnia. Wczoraj rano pojechałem na nordic walking. Kostka już mnie nie boli w porównaniu do poprzedniego tygodnia. Dało radę przejść 4,5 km. Potem mały relax w postaci gorącej kąpieli w wannie. Popołudniu opierdalanko i oglądanie skoków narciarskich. Wieczorem wyszedłem do koleżków do piwnicy. Trochę żeśmy pogadali o różnych pierdołach. Oni oczywiście popili. Ja stałem trzeźwy. Zaburzenia poznawcze trochę mi dokuczają. W takich gadkach co drugie słowo jakie pada to "ku,rwa, Ku,rwa" :D. Nawet urządziłem sobie taką zabawę i naliczałem im przekleństwa w ich wypowiedziach :). Wyszło tego sporo. Potem robiłem oczywiście za kierowce. Trochę pojeździłem. Na wiochę i z powrotem po dziewczynę jednego kumpla. Wszyscy mi mówią jakie chuchro się ze mnie zrobiło. Odbieram to jako komplement :). Chcę się odchudzać dalej. Wróciłem gdzieś około 1 w nocy.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Pytanie do biorących lit: jakie dawki bierzecie i czy czujecie jakieś działanie przeciwdepresyjne tego leku?

Dawka to jedno a stezenie litu we krwi to drugie.

Stad czeste badania na poczatek aby okreslic ta wymagana dawke.

Ja przy dopiero 1250mg weglanu litu na dobe mialem wymagana warosc.

(Z tym, ze lekarz mi mowila ze w ich labie okresla sie zanizona warosc.)

Chodzi o to aby wartosc byla lecznicza ale nie toksyczna

http://online.synapsis.pl/Poradnik-dla-leczonych-litem/Lit-poczatek-leczenia.html

Sa jednak dane ze mnijsze dawki sa tez lecznicze.

Faktycznie wczesniej sadzono, ze lit radzi sobie duzo lepiej z mania niz depresja.

Okazuje sie, ze i na depresje jest skuteczny.

http://bipolarnews.org/?p=2940

Nie ulega tez podwazeniu jego skutecznosc w zapobieganiu samobojow.

http://bipolarnews.org/?p=2518

 

-- 02 lut 2015, 12:24 --

 

"czy czujecie jakieś działanie przeciwdepresyjne tego leku?"

Hmmm pytanie raczej brzmi czy lit chroni przed nawrotem depresji (manii)?

Tak, chroni.

Ja mialem go podawanego w pierwszych 3 miesiacach z antydepresantem sertralina

 

-- 02 lut 2015, 12:30 --

 

Nie mam na celu "wywyższania się" ciężkością przypadków, lecz mój do ciężkich należy.

Niektórzy chadowcy i "spektrumowcy" nie zaznali manii, ani np. manii psychotycznej, a tych boję się bardziej niż depresji.

Waplo krótkie hipomanie? A moja półroczna mania? A depresje po 3 lata?

Funkcjonują normalnie, albo tak twierdzą, bo są w remisji chyba tylko ci z lekkim przebiegiem choroby, połączonym z dobrą reakcją na leki.

Obalam przez falsyfikacje. Wiele osob z tego forum, ktore mialo ciezkie manie (a wiec ciezki przebieg choroby) funkcjonuje normalnie.

Nie przecze istoty dobrej reakcji na leki.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Właśnie chodziło mi o zapobieganie depresji, na takie działanie lidze. Antydepy wyprowadziły mnie z doliny, więc czas na stabilizację. Cieszy mnie fakt, że właśnie ponoć sprawdza się też na myśli samobójcze. Nie chciałbym, by wróciły.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Nie wiem doslownie rzecz biorac czy/jak wplywa na mysli samobojcze w sensie np. czestosci, tresci itp.

Po prostu badania pokazuja, ze mniejszy % tych co bierze lit popelnia samobostwo niz Ci co biora placebo

http://natemat.pl/68557,lit-zmniejsza-ryzyko-samobojstwa-u-osob-z-zaburzeniami-nastroju

poszukaj w necie-jest sporo danych na ten temat

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Widmo

 

Nie mam na celu "wywyższania się" ciężkością przypadków, lecz mój do ciężkich należy.

Niektórzy chadowcy i "spektrumowcy" nie zaznali manii, ani np. manii psychotycznej, a tych boję się bardziej niż depresji.

Waplo krótkie hipomanie? A moja półroczna mania? A depresje po 3 lata?

Funkcjonują normalnie, albo tak twierdzą, bo są w remisji chyba tylko ci z lekkim przebiegiem choroby, połączonym z dobrą reakcją na leki.

Obalam przez falsyfikacje. Wiele osob z tego forum, ktore mialo ciezkie manie (a wiec ciezki przebieg choroby) funkcjonuje normalnie.

Nie przecze istoty dobrej reakcji na leki.

 

Obalam kontrfalsyfikacją.

Nie mam aktualnie ani depresji ani manii. Teoretycznie remisja.

Jestem codziennie w pracy, opiekuję się dzieckiem, robię zakupy, gotuję, sączę browary.

Z naukowego punktu widzenia funkcjonuję normalnie.

Wskaż mi chorującego, np. mającego własny biznes, który Ci powie "normalnie funkcjonuję

Z ChAD". Koń by się uśmiał. Niech sobie weźmie np. kredycik, żeby rozwijać interes.

Może taki górnik z ChAD - nie ujmując nic większości górników odważy się podnieść takie stwierdzenie. Bo jest chroniony na całej linii i jeśli ma zapaść, to gnije na zwolnieniach, czesząc przy tym godziwe kwity, pójdzie sobie na wcześniejszą emeryturkę i będzie zwiedzał świat.

Z tą chorobą nie ma nic z normalngo funkcjonowania. Normalnie, funkcjonują zdrowi.

A mnie i każdego kolejnego ozdrowieńca choroba dopadnie prędzej, czy później.

Może naczytałeś się w opracowaniach naukowych, jak to wspaniale chadowcy funkcjonują.

Na pewno nie w Polsce, chyba, że są zabezpieczeni finansowo.

Rzeczywistości nie fałszuj.

 

-- 02 lut 2015, 15:22 --

 

Czy zwalnianie kroku na korytarzu w pracy w obawie przed nakręceniem się w manię można zaliczyć do normalności? ;)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Cały czas się zastanawiam nad „ciężkością” przypadków w ChAD i tym kiedy objawy można nazwać ciężkimi czy lekkimi. Czy mam ciężki ChAD jeśli zaliczyłem ciężką manię psychotyczną z pełnym spectrum objawów? Nie wiem, bo za to depresje chyba przechodzę lżej, krócej niż niektórzy tutaj. No i miewam remisje, kiedy nie odczuwam żadnych chorobliwych stanów. Mogę nawet nie brać leków wtedy.

Czy da się żyć normalnie? Próbuję cały czas… Ale oczywiście, że nie jest to łatwe, bo w momencie kiedy człowiek się jakby wydobywa na powierzchnię, zaczyna do czegoś dochodzić, choroba wraca i znów wszystko trzeba zaczynać od nowa.

Wróciłem dziś do pracy po kilkumiesięcznym zwolnieniu (zwolnienie nie z powodu ChAD, tylko powypadkowe) i… no mam mieszane odczucia. Najpierw wizyta u pani doktor od medycyny pracy i oczywiście musiało paść pytanie o stan psychiczny (bo w papierach stoi jak byk), a moja reakcją jest od razu spięcie, panika – zwykłe pytanie. Wyjąkałem, że dobrze. Nie przyznałem się, że we wrześniu miałem odjebkę znowu. Na szczęście nie chciała zaświadczenia od psychiatry.

Potem niezbyt sympatyczne docinki kolegów w pracy… dla nich zawsze pewnie będę świrem. No ale mam pracę. Na razie dostałem do zrobienia coś, z czym sobie poradzę, bałem się o to czy mi się uda skoncentrować.

Chcę żyć normalnie… Normalnej rodziny już pewnie mieć nie będę, ale przynajmniej mam ukochaną kobietę. Będę próbować. Do następnego razu, do następnej manii, do następnego odlotu w kosmos.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

U mnie dzisiaj dzień na lekkim hejcie. Kiedy się obudziłem rano to strasznie bolało mnie gardło w dodatku z ciężką chrypą i zmienioną barwą głosu. W pracy ledwo co dawałem radę. Kierownictwo zauważyło ,że mam tą ciężką chrypę ,że ledwo gadam i chciało mnie zwolnić wcześniej do domu. Niestety u nas w firmie takie infekcje gardła trzeba po prostu odchorować w domowym zaciszu. Zarabiamy na życie głosem i słuchem. A głos jest niestety bardzo ważną częścią tego co robimy. Ta kontuzja odbiła się na moich dzisiejszych wynikach. Tak więc jak jutro znowu będę miał tą chrypę to trzeba będzie wziąć jeden dzień wolnego. Nastrój w sumie do przyjęcia. Jakiejś wielkiej tragedii nie ma. Pojechałem dzisiaj z lokatorem do naszego rodzinnego miasta. Wzięliśmy trochę sprzętu w postaci hantelków, gryfów, ciężarów. Pownosiliśmy je do mieszkania. Trochę się poćwiczy i nie trzeba będzie kupować karnetów na siłownie. Poza tym odebrałem w końcu paszport :).

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Spałem w dużym pokoju. Wstałem i wykonując delikatne ruchy sprawdziłem czy nadwyrężony kręgosłup ( tym razem w trakcie dupczenia) boli bardziej niż wczoraj. Na szczęście mniej. Obejdzie się tym razem bez deksametazolu ( jedyny lek, który pomaga mi od lat w podbramkowych sytuacjach odkąd miałem kontuzję w zamierzchłych czasach. Trenowalem kick boxing ).

Zachciało mi się srać. Postanowiłem wytrzymać do momentu kiedy wypiję pierwszą kawę. Po kawie sra się owocniej.

Tak więc zrobiłem sobie kawę jak zwykle z jednej łyżeczki kofeinowej i jednej bezkofeinowej. Obie Jacobs. Dodatkowo jedna łyżeczka cukru. Wypiłem i cudownie mnie po chwili nadarło. Zgięty w pół popędziłem jeszcze po jakąś ksiązkę do czytania na sraczu. Tym razem "Konkwista" Łysiaka. Zaczynam ją po raz kolejny. Sranie udane. Wysrałem tyle, że musiałem wodę dwa razy spuszczać. Od razu lepiej. Umyłem zęby. Jeden mi się wczoraj ukruszył - jeden z tych połamanych przez milicję. Muszę iśc do dentysty. Kiedyś chodziłem do tego na ulicy Chorzowskiej, ale juz tam nie przyjmuje tak więc musze szukać gdzie indziej. Aha- zęby umyłem pastą i tą zieloną szczoteczką z Biedronki. Zjedliśmy z synkiem śniadanie. Chleb z serem i cebula oraz ketchupem.

Obejrzałem jeden odcinek Dr Housea.Ten w ktorym

"trzynastka" zaczyna dupczyć się z czarnuchem. Synek poszedł do kolegi, ktory mieszka przy ulicy Wawelskiej numer klatki 4 a mieszkania 3.

Będąc sam w domu wpadłem na pomysl aby zwalić konia. Załączyłem sobie redtube i znalazłem ostre rżnięcie, dzięki czemu szybko doszedłem. Potem musialem oczywiście "go" umyć mydłem "Bobas". Zażyłem tabletki, ktorych zapomnialem zażyć rano...

Poszedłem na zakupy do tego sklepu co zawsze. Kupiłem parówki, golonko, mleko i płatki. Zapłaciłem kartą. Zaszedłem do galerii celem wysmarkania nosa w papier toaletowy w kiblu ( zapomnialem chusteczek) Od tygodnia mam katar. Pierw był wodnisty i przeźroczysty , teraz zgęstniał i jest zielony. Nie wszystko da się "wycharkać" na ulicę tak więc od czasu do czasu muszę sie posiłkować smarkaniem. Gardło już mnie nie boli. Niczego nie brałem na "przeziębienie". Nie ma takiej choroby tak więc nie biorę na nią leków. Tak czy siak przechodzi samoistnie. O czym to ja miałem pisać?

Aha. Wracając ze sklepu zobaczylem straszną sukę w kozaczkach. Gdyby nie to, że już waliłem konia, to ze wszystkich sił starałbym się ją zapamiętać, aby potem zrobić sobie w domu "pamięciówę".

Idąc do domu sprawdziłem skrzynkę na listy. Pusta. Boli mnie kręgosłup tak więc nie schylam się do niej tylko otwieram i sprawdzam ręką czy nic nie ma. W domu rozebrałem buty i napiłem sie herbaty z garnka. Zawszę mam duży garnek miętowej herbaty, ponieważ ciągle chce mi się pić. Nie wiem dlaczego.

Wrócił syn i graliśmy w XBOXA. Spuścił mi wpierdool jak zwykle.

Potem jeszcze kilka razy się wkurwiłem i kilka roześmiałem. Więcej nie srałem. Sikalem wiele razy , ale to norma.

W sumie dzień jak co dzień.

Samopoczucie do dupy.

Wytrzymajcie do jutra. Uraczę Was nowymi rewelacjami z życia świra....

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Nie mam aktualnie ani depresji ani manii. Teoretycznie remisja.

Jestem codziennie w pracy, opiekuję się dzieckiem, robię zakupy, gotuję, sączę browary.

Z naukowego punktu widzenia funkcjonuję normalnie.

To tylko zazdroscic. Wiec o co Ci chodzi?

A ja co jakis czas mam wahania nastroju choc nie skrajne - pracuje nad tym.

Krazenie wokol chad z calymi konsekwencjami jak pomimo, ze sporadyczne to jednak mysli samobojcze nie sa mi obce - pracuje nad tym.

Chodze codziennie do pracy, najczesciej gotuje, robie zakupy itd. czasami nie, kiedy mam gorszy czas-pracuje nad tym

W pracy tez bywa roznie ale do przodu-choc wiem ze duzo przez chad stracilem.

Ale skoro dostalem jakis talent od Boga? moglem dostac i chad. Moglem nie dostac niczego i zamiast siedziec w cieple napieprzalbym teraz na dworze za marne grosze.

Znam wielu ludzi ktorzy maja gorzej, przez to kim sa, przez los, pecha, czasami swoja glupote (czyli w zasadzie to kim sa)...

Wiem czym jest strach i obawa przed chad. Wiem jak to psuje normalnosc.

Wiem, ze normalnosc moze byc ulotna bo wiem czym jest chad.

Zdaje sobie swiadomosc, ze to inny rodzaj normalnosci ale moze byc on znosny poniewaz staram sie ja akceptowac.

Sa takie cechy charakteru, ktore w polaczeniu z chad bardzo niszcza czlowieka.

Np. perfekcjonizm. Sam mam ich wiele i wiem jak oswojenie ich wplywa na remisje.

Czym wiec jest normalne zycie?

Jesli tym o czym myslisz to rozejrzyj sie po swiecie -malo kto takie prowadzi.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Normalne życie jest wtedy kiedy nie trzeba chodzić do psychiatry, łykać ścierwa i godzić się na poniżające pobyty w szpitalach psychiatrycznych. Jeżeli ktoś pozbawiony tych obciążeń twierdzi że nie ma normalnego życia to jest zwykłą, niezaradną pi.zdą

Tak więc wszyscy zdrowi mają normalne życie, a wszelkie odstępstwa od tej normlnoci wynikają ze złego kierowania swoim życiem i podejmowania nietrafionych decyzji.

Nawet osoba doświadczona tragediami życiowymi może prowadzić normalne życie. Bo ta normalnośc jest wewnątrz. Kiedy jej nie ma - nie może być mowy o prokurowaniu normalności zewnętrznej...

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Tak więc wszyscy zdrowi mają normalne życie, a wszelkie odstępstwa od tej normlnoci wynikają ze złego kierowania swoim życiem i podejmowania nietrafionych decyzji.

Od losu tez jak sadzi Gadacz

http://www.polityka.pl/tygodnikpolityka/kraj/261684,1,zycie-jako-garderoba.read

Wiesz, calkiem slusznie mowi sie o nas nienormalni :)

W tym sensie sie zgadzam. Dlatego czesciej wole uzywac innych slow jak chocby szczescie, dobrostan, zadowolenie z zycia.

A co powiedziec na kilkaset mln ludzi bez dosteou do pitnej wody?

Wiem skrajnosc.

Czy czlowiek bardziej chory psychicznie moze byc bardziej szczesliwy od tego mniej chorego?

Mysle, ze tak.

Stad w pewnych ramach definicja lepszego/gorszego zycia bedzie plynna.

(paradoksalne sa np. wyniki zadowolenia z zycia wsrod bogatych i ubogich nacji)

Warto wiec zdefiniowac ta "normalnosc" i dorostan dla siebie samego.

Chocby wlasnie tak

http://www.polityka.pl/tygodnikpolityka/kraj/261684,1,zycie-jako-garderoba.read

http://pl.wikipedia.org/wiki/Szcz%C4%99%C5%9Bcie

http://pl.wikipedia.org/wiki/Zdrowie_psychiczne

Nigdy wiec nie twierdzilem, ze prowadze normalne zycie przez duze N ale calkiem normalne i chyba lepsze od wielu, nawet zdrowych psychicznie juz tak. Zreszta kto to wie...

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

A co powiedziec na kilkaset mln ludzi bez dosteou do pitnej wody?

 

No tak, ale ci zdrowi poradzą sobie z tym lepiej od tych nienormalnych.

Poszukają wody gdzie indziej. Przekręcą tych , ktorzy skądś tam wodę zdobyli. Być może wyemigrują tam gdzie woda jest.

Mają MOŻLIWOŚCI aby zmienić swój los. Są w pewnym stopniu kowalami swojego losu ( niezależnie na jakim dnie są- skoro luksusem jest woda i ktoś potrafi sobie o ten luksus zadbać-jest szczęsliwy ) Ci ktorzy należą do tych nie mających dostępu do wody, a dodatkowo są psychicznie chorzy nie mają szans....Żadnych szans

Dlatego nie da się normalnie żyć

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×