Skocz do zawartości
Nerwica.com

Toksyczni Rodzice


Rekomendowane odpowiedzi

Lady_B, Ciężko powiedzieć... najgorsze jest to,że rodzice mnie i moją siostrę wychowywali tak a nie inaczej

i myśleli ,że tak jest dobrze,że nie robią Nam krzywdy. Ojciec pracował tylko na Naszą czwórkę...

mama miała NL z agorafobią i była na rencie... marne grosze dostawała. Do tego ojciec pił i palił.

Wracał po nocach i robił burdy.

Też jestem wybuchowy i mam dokładnie to samo co Ty. Ale staram się nad tym panować i nie popełniac błędów takich jak popełniali rodzice...

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Lady_B, Można tak napisać... całe życie oglądałem jak mama się męczy i ma ataki lęku...

jak zaczęła pić leki które właściwie do teraz pije to było troszkę lepiej...

ale wiesz ja taki gówniarz przerażony nie wiedziałem o co chodzi... dopiero teraz to zrozumiałem. :-|

Co to znaczy BAĆ SIĘ :why: masakra. Jak byłem zdrowy to z nią wychodziłem wszędzie i trzymała mnie za rękę a jak coś było nie tak to odwrót i do domu...

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Lady_B, Też... moja psycholog stwierdziła,że się to wszystko zbierało...

Trzymanie mnie i siostry pod kloszem. Wieczna obawa o Nas ,że coś może się nam stać...

Tak żebyśmy byli bezpieczni. Ale to ogólnie przez rodziców... biedni...

nie wiedzieli,że robią źle i myśleli ,że takie wychowanie będzie dobre. Ale ja już ich nie zmienię ale mogę zmienić siebie.

I tak też robię... nie popełnię tego samego błędu. Rodzice,rodzina toksyczna...

toksyczne związki z kobietami to się połączyło i wyszło sobie NL ;)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

mi się wydaje, że nie da się uchronić od błędów, że dopóki samemu ma się jakieś problemy, i dziecko może je widzieć to już samo to jest toksyczne dla niego w jakiś sposób...

Nie wiem, u mnie się toksyczni rodzice nie łączą ani z dda ani ddd, chociaż, pewnie to głupie, pewnie nie wiem o czym mówie, ale czasami chciałabym, żeby mój ojciec pił. Mogłabym go jakoś próbować usprawiedliwić. a tak do dzisiaj i pewnie na zawsze w moich oczach jest złym człowiekiem, niszczącym życie mi i każdemu z mojego rodzeństwa po kolei. Nawet na odległość, ech...

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

bretta, toksyczni rodzice nie muszą być alkoholikami a dom nie musi być dysfunkcyjny... Dysfunkcja rodziny często wynika z toksyczności rodziców. W każdym razie ja tak to rozumiem. np. Toksyczni rodzice nieustannie karcą, za wiele wymagają, poniżają, zatem nie zapewniają dziecku poczucia bezpieczeństwa, poczucia bycia wartościowym itd.

Moim zdaniem dokładnie wiesz o czym mówisz...

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Nigdy nie zapomnę czasów podstawówki. Przyjaźniłam się wtedy z taką dziewczyną - prymuską.

Wracałam do domu i uradowana oznajmiałam mamie że dostałam 5 z klasówki, w odpowiedzi zawsze padało pytanie "a co dostała Ewelina?", odpowiadałam że "6" i już się czułam gówno warta... potem był wykład że jak się chce to można, że Ewelina więcej się uczy i bla bla bla :roll:

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Lady_B, Z tym nauczaniem to bardziej moja siostra tak miała... ja tam ogólnie do nauki byłem noga ;)

ale też np. mnie porównywali i to właśnie było okropne... :-| np że ja mam dostateczny a sąsiad ma np czwórkę z tego samego...

Życie było ciężkie... np. W wakacje chłopaki z podstawówki stali na rowerach lub jeździli ile chcieli i gdzie chcieli a ja?

JA niestety o godzinie 21 musiałem być w domu... no ale taki wymysł matki. Jak się sprzeciwiłem to straszyła starym:

"Czekaj tylko wróci ojciec z roboty to dostaniesz po pysku..." :-|

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Nigdy nie zapomnę czasów podstawówki. Przyjaźniłam się wtedy z taką dziewczyną - prymuską.

Wracałam do domu i uradowana oznajmiałam mamie że dostałam 5 z klasówki, w odpowiedzi zawsze padało pytanie "a co dostała Ewelina?", odpowiadałam że "6" i już się czułam gówno warta... potem był wykład że jak się chce to można, że Ewelina więcej się uczy i bla bla bla :roll:

 

 

Haha skad ja to znam :) u mnie matka stosowala to nawet na studiach :)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

ja mam to samo... co z tego ze na studiach mam średnią wyższą niż kiedykolwiek, ojciec gnębi tym mojego brata 'ucz się, bo będziesz zawsze od niej gorszy, bo nic nie osiągniesz', mnie już nie ma do kogo porównywać ale i tak na każdym kroku się dowiaduje jaka jestem głupia beznadziejna, nic nie umiem zrobić, jestem nieodpowiedzialna itd. ...

no i przez niego też, w dzieciństwie patrząc na moje rodzeństwo, na ich różne 'strategie', ja postanowiłam być grzeczną córeczką. Mówili nie, to było nie. Mówili - zrób to, to robiłam. I bardzo długo to trwało. Dalej nie umiem się tak do końca postawić. I jestem zupełnie nieasertywna, nie umiem podejmować decyzji, nawet zupełnie prostych i codziennych no i w ogóle, jestem jakimś inwalidą emocjonalnym przez to wszystko...

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

bretta, heh co do nieasertywności mam to samo... każdą decyzję prawie podejmuję z matką...

 

co do powrotów do domu... też musiałam wracać wcześnie... nawet z imprez o 22, jak byłam w LO to mogłam zostawać na imprezach do północy pod warunkiem że moja przyjaciółka i osoba organizująca imprezę przyszli na pogadankę w moją mamą... no i ciągle słyszałam że mam uważać na chłopców bo im jedno w głowie i takie tam...

już nie wspomnę o tym że każdy chłopak z którym chodziłam musiał być przyprowadzony do domu i miał pogadankę na temat tego skąd się biorą dzieci... żenada... jakoś to wytrzymywali o dziwo... może dlatego że byli starsi...

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Lady_B, heh no nie źle. Moi rodzice mi nigdy nie powiedzieli skąd się dzieci biorą, chyba ktoś inny będzie mnie musiał oświecić, haha ^^....

ja decyzje podejmuje bez rodziców, nie uważam ich za autorytet ani pomoc w czymkolwiek więc staram się ważniejsze decyzje podejmować sama ale tak czy siak... jest to bardzo trudne...

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Witajcie.

 

Właściwie chciałabym odświeżyć wątek toksycznych rodziców...

 

Sama zaczynam dostrzegać to w moim życiu. Jestem 29-letnią kobietą i nadal mieszkam z rodzicami. Coraz bardziej mnie to męczy. Ojciec jest alkoholikiem i to nie to, że nie pijącym czy coś wręcz przeciwnie. Nie pamiętam go już trzeźwego. Do domu nie zapraszam nikogo... wiecznie pijany, gadający do siebie i przewracający się po całym mieszkaniu człowiek to nie jest przyjemny widok, wstyd mi z tego powodu. Mama jest na rencie... dwa lata temu okazało się że ma raka...jak narazie (odpukać) nawrotów nie ma. I tak sobie razem żyjemy. On pije, mam sobie nie radzi z nim, nie da się nawet namówić na terapię. W sumie jak ją mogę namówić skoro i tak moje zdanie się nie liczy...choćbym miała rację to i tak nie mam nic do powiedzenia w domu. Jeśli coś trzeba zrobić czy załatwić to oczywiście jestem nagle "widzialna". O ojcu szkoda pisać... niczego nie wnosi do mojego życia poza nerwicą i bezsennymi nocami. A mama... ona mnie chyba nie kocha... nie pamiętam kiedy zapytała co u mnie albo żeby kiedykolwiek zauważyła że jestem smutna... nawet jeśli to rzuciła "co, chandrę znów masz?" i nawet nie spytała co się dzieje. Strasznie mnie to wszystko męczy, czasem mam wrażenie że z tłumienia tego wszystkiego w sobie uduszę się. I właśnie chciałabym się od tego uwlonić a mianowicie wyprowadzić. Zacząć żyć na własny rachunek i swoim życiem a nie życiem mojej mamy. Kiedyś o tym wspomniałąm to powiedziała że mam u niej dożywocie, że nie mogę jej samej zostawić. Ostatnio próbowałąm wrócić do rozmowy to skończyło się na tym, że jeśli się wyprowadzę to ona nie zostanie sama z ojcem i ucieknie choćby miała mieszkać pod mostem... dramat... Nie mogę się wyprowadzić a i żyć tak jakbym chciała z nimi się nie da. Może to jest egoizm z mojej strony, ze chcę mieć spokój. Ale oszalaję jeśli czegoś nie zrobę. Ojca zmienić nie mogę, z mamą nawet porozmawiać się nie da bo ile razy powiem że jest mi źle że jestem nieszczęśliwa to ona uważa że to jest atak na nią, że mam do niej pretense i zaraz płącze i zamyka się w pokoju. Powoli przestaję cokolwiek mówić, rozmawiać, tylko słucham.

 

W dodatku poznałam teraz kogoś zaproponował wspólne mieszkanie... co teraz? zostać żeby mama nie cierpiała, żeby nie była sama z ojcem, czy mimo wszystko spróbować odejść i zacząć w końcu swoje życie? Coraz młodsza nie jestem...powoli tracę chęć do życia... nie radzę sobie już z tym wszystkim, czuję się jak w pułapce z której jest tylko jedno wyjście... na które brak mi odwagi

 

Za każdą uwagę będę wdzięczna.

Z góry dziękuję i pozdrawiam.

monia1wvb

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

bretta, coś Ty...ja miałam wykład w wieku 10 lat, potem jak dostałam pierwszą @, i kolejny jak miałam pierwszego "poważnego" chłopaka 6 lat starszego :mrgreen: na pogadance z nim mama kazała mi iść do swojego pokoju a on wrócił po 3 minutach... mówiąc "Twoja mama powiedziała że jak Ci zrobię dziecko to mi ch*ja tasakiem upier*oli" minę miał do tego nietęgą :mrgreen:

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Thazek, tego nie powiedziałam ^^. że rodzicom by to rybka była (aczkolwiek musiał być mnie przygarnąć jakby nas już zaszczyciło dziecko obecnością ^^), to mi raczej nie byłoby to obojętne i wolałabym jednak jeszcze poczekać ^^ ;).

dlatego wiesz. aż do ślubu wstrzemięźliwość i takie tam :mrgreen: ^^

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×