Skocz do zawartości
Nerwica.com

Objadanie się i inne problemy...


facebook

Rekomendowane odpowiedzi

Witam,

Jestem tu nowa, chciałabym przedstawić swój problem. W zasadzie jest on tak złożony, że początkowo nie mogłam się zdecydować, do którego działu go umieścić. Chcę tu opisać wszystko co mi leży na duszy, bo nie mam nikogo komu mogłabym to wszystko powiedzieć. Wiadomo, napisać łatwiej, tym bardziej anonimowo.

 

Od jesieni 2010 r. zaczęłam się odchudzać. Schudłam ok. 10 kg. Odchudzałam się powoli i zdrowo, jadałam regularne posiłki, niskokaloryczne dania, ćwiczyłam. Byłam chuda. Dalej w pełni nie lubiłam swojego brzucha, ale mogłam powiedzieć, że dobrze czuję się w swoim ciele, w końcu się akceptowałam, wyglądałam świetnie w każdym ubraniu. Jednocześnie wypadały mi okropnie włosy, okresu nie mam do dzisiaj. Byłam z siebie dumna, że potrafię sobie odmówić słodyczy, mimo że kiedyś objadałam się nimi bez ograniczeń. Byłam dumna ze swojej silnej woli i determinacji. Rozpoczęłam pracę w kawiarni, gdzie zaczęłam (najpierw w małych ilościach, później w większych) objadać się wszelkimi sprzedawanymi tam dobrociami. Zauważyłam, że od niedawna mam problem z kompulsywnym objadaniem się. Czuję, że to nie jest zwykła ochota na coś dobrego. Smak nie ma żadnego znaczenia. Po prostu odczuwam niepohamowaną potrzebę wkładania sobie czegoś do ust, przeżuwania i połykania. Trwa to parę dni, po tych paru dniach w końcu opamiętuję się i staram się jeść jak podczas diety – przede wszystkim regularnie i bez podjadania między posiłkami. Podczas napadów cały dzień jest jednym wielkim posiłkiem. Jem, mimo iż nie odczuwam głodu. Nie opycham się słodyczami, (no chyba, że mnie ktoś poczęstuje albo coś dostanę, sama ich nie kupuję , chociaż nieraz jak już nie mogę wytrzymać to kupię sobie loda). Niemniej jednak opróżniam całą zawartość lodówki. Chrupki kukurydziane, całe opakowanie musli na raz, płatki kukurydziane, pełno owoców, suche kromki chleba, jogurty, plasterki sera żółtego, paluszki, odtłuszczony deser czekoladowy (w dalszym ciągu nie mogę się przełamać i kupić normalnego). Przytyłam na razie 4 kg, ale widzę że to idzie w złym kierunku, a te napady bardzo mnie martwią. Napadom towarzyszy poczucie wstydu przed innymi, że tak dużo jem. I przed samą sobą. Że nie mogę wrócić do tego stanu, w jakim byłam parę miesięcy temu. I że nie mogę się opanować, mimo iż jeszcze parę miesięcy temu byłam tak zmotywowana i zdeterminowana. Nie lubię swojego ciała, czuję się brzydka, kompletnie nie seksowna, nie podoba mi się we mnie nic, nieustannie porównuję siebie do innych. Nie kupuję nowych ubrań, bo w żadnych nie wyglądam dobrze. Wszystkie, które kupiłam, gdy byłam chuda są już za małe.

Najprawdopodobniej za dużą uwagę przykładam do wyglądu, ale kiedy byłam chuda czułam się psychicznie o wiele lepiej. Byłam szczupła i ładna, koleżanki podziwiały moje wyniki. Od bliskich wiem, że mam zaniżoną samoocenę. Od dłuższego czasu jestem ze wszystkiego niezadowolona. Nawet jeżeli coś mi wyjdzie to nie potrafię się z tego cieszyć, mimo że tych rzeczy jest w zasadzie wiele. Chciałabym być w czymś naprawdę dobra, najlepsza, ale nie potrafię. Jestem zwykłym, szarym przeciętniakiem. Napady obżarstwa tylko pogarszają moją sytuację, ponieważ uważam, że jestem za słaba. Silna wola, która kiedyś pozwoliła mi schudnąć zniknęła na zawsze.

Ja chcę tylko lubić siebie. Pomóżcie

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Ja mam tak jak Ty, ale na odwrót. Zauważyłem w pewnym momencie, że w ogóle nie jem. A wiadomo witaminy, itd, itp. wpływają w ogromnym stopniu na fizyczne jak i psychiczne funkcjonowanie organizmu. No, ale nie o to mi chodzi.

Sposób jaki obrałem być może pomoże i Tobie. Najpierw znalazłem na necie 2 fajne stronki:

http://jekyllhyde.kakadoo.pl/?p=919 tutaj obliczyłem sobie zapotrzebowanie kaloryczne, Ty natomiast oblicz swoje BMR i w ciągu dnia go nie przekraczaj!

http://przelicznik.ilewazy.pl/ tutaj natomiast świetna stronka, gdzie możesz zobaczyć ile kalorii ma choćby pół łyżki cukru, niezwykle funkcjonalna stronka, można mieć swój dzienny kalkulator i takie tam 8)

 

Wrzucam więc do tego kalkulatora wszystko co zjadam w ciągu dnia i staram się dopychać na chama tak żeby zrobić to 2500Kcal, nawet jak mam dni kiedy kompletnie nie chce mi się jeść to wpierniczam wtedy niskowartościowe, wysokokaloryczne rzeczy.

Ty rób na odwrót. Tak normuj dietę żeby nie przekroczyć BMR, a jak przekroczysz to ukaraj się jakimiś ćwiczeniami fizycznymi, typu brzuszki pompki. Najlepsze jest to, że poprzez balansowanie ćwiczenia-smakołyki od Ciebie zależy ile zjesz słodyczy, a i tak schudniesz :smile:

 

Na koniec dodam, że jestem kompletnym laikiem dietetycznym, nigdy do tej pory nie liczyłem kalorii, tłuszczy białek itd, itp. i to tylko moja skromna sugestia, a wypowiedziałem się, bo na mnie póki co działa taki matematyczny motywator :great:

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Ja mam podobny problem... Chorowałam parę lat na anoreksję, 3 hospitalizacje, a mój stan psychiczny dalej sięga dna. Jeszcze w grudniu miałam dużą niedowagę, jadłam o wiele za mało. Trafiłam do szpitala na tydzień - wypisałam się na żądanie. I potem się zaczął mój epizod objadania. Przytyłam około 10kg od początku tego roku, czuję się z tym fatalnie. Jem, właściwie to obżeram się mimo że nie czuję głodu, potrafię pochłonąć 10tys. kcal, słodycze to mój główny posiłek. Żrę, nawet nie przeżuwam, po prostu łykam, potrafię 3h siedzieć i być zajętą tylko jedzeniem... Czasem zdarzy się, że uda mi się sprowokować wymioty, albo wziąć coś na przeczyszczenie. Za każdym razem myślę sobie "to koniec, od jutra się nie objadasz", a przychodzi dzień, czuję lęk, pewien impuls, i znów ląduję z głową w lodówce albo nad sedesem. Tragicznie czuję się z nową wagą, wstyd mi siebie, wstyd mi tego, ile jem (robię to po kryjomu), boję się tego, co mogę zrobić... Dodam, że moja samoocena sięga zera, czuję do siebie jedynie nienawiść. I brak nadziei na wyjście z obecnego stanu, gdyż mam wrażenie, że "żyję po to, żeby jeść" - co wydaje mi się absurdalne...

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

agnes, kluczem do rozwiązania problemu jest nie to, żę jesz, ale to, dlaczego jesz - potrzebujesz się widocznie za coś karać, a Twój umysł wie, że zjedzenie czegoś spowoduje u Ciebie napady nienawiści. W tej chwili nienawidzisz się za jedzenie, ale zaburzenia odżywnia wynikają z czegoś głębszego, z nienawiści, która siedzi głęboko u podstaw Twojej duszy. Akt jedzenia i wymiotów jest bardzo symboliczny, bo wyraźny i widoczny (nie potrafisz zauważyć problemu pierwotnego, który Cię dręczy, więc koncentrujesz się na tym, co widzisz, czyli jedzeniu i wadze).

 

Nagle napady obżarstwa wiązać się mogą z poczuciem utraty kontroli nad życiem, poczuciem braku celu. W anoreksji jest "łatwiej", prawda? ustawia się cel na jakąś tam liczbę kilogramów i się do niej dąży, podporzadkowując całe swoje życie. Teraz jesteście już, moje "napadogłodki" po prostu zdrowsze, już macie częściową kontrolę w swoim życiu, nie tylko dotyczącą jedzenia. Teraz kolejny krok to wizyta u madrego psychologa, który pomoże Wam się znaleźć w nowym życiu.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×