Skocz do zawartości
Nerwica.com

"JĘCZARNIA"-czyli muszę się komuś wyżalić!


magdasz

Rekomendowane odpowiedzi

Czasem dopada mnie dół. Popełniam błędy za błędem w swoim życiu. Poszłam na ekonomię, bo moja mama jest wykształcona w tym kierunku więc myślałam, że mam jakąś pomoc. Na studiach musiałam radzić sobie sama. Do tego się wypaliłam przez studia ekonomiczne. Nie wyobrażam sobie, że miałabym zajmować się ekonomią przez resztę życia. Dla rówieśników byłam kozłem ofiarnym, którego łatwo oskarżyć o rzeczy, których się nie popełniło.

Żałuję tego, że weszłam w tą ekonomię co ciągnie się za mną dopóki nie zmienię branży.

Nie potrafię w siebie uwierzyć. Zwłaszcza w to jak ktoś mi mówi, że masz talent do pisania tekstów o samochodach. Czy też w to, że kochasz motoryzację skoro się uśmiechasz na widok każdego auta. Uważam, że każdy głupi to by stworzył.

Zastanawiam się sama czy kiedyś przerwę to pasmo nieszczęść i będę czuła, że dobrze robię.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Nie wyobrażam sobie, że miałabym zajmować się ekonomią przez resztę życia.

.

 

Tez tak teraz mam, przestalo mnie moje wyksztalcenie i doswiadczenie zawodowe w tym kierunku interesowac z jedna roznica kiedys nie wyobrazalam sobie robic co innego. Nie pracuje ale nie wiem tez co moglabym innego robic :?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Nie wyobrażam sobie, że miałabym zajmować się ekonomią przez resztę życia.

.

 

Tez tak teraz mam, przestalo mnie moje wyksztalcenie i doswiadczenie zawodowe w tym kierunku interesowac z jedna roznica kiedys nie wyobrazalam sobie robic co innego. Nie pracuje ale nie wiem tez co moglabym innego robic :?

 

Ja niestety nie znam siebie i nie za bardzo wiem czym sama chcę się zajmować. Jestem DDD.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Czasem boli to jak albo słyszę co mój szanowny brat zrobił i stworzył. Tylko ja nie mam czym się chwalić. Dalsza rodzina nigdy się nie pytała co u mnie. Zawsze mnie mają w dupie. Odwalam najwięcej roboty w domu i zero rozmowy ze mną.

Szukam ostatnio pracy. Chce się z domu wyprowadzić. Czuję, że moja psychika potrzebuje odpoczynku i terapii. Poza tym brakuje mi bliskości i tego by się przytulić do kogoś.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Smutno mi. Dziś było tak goraco ze dostałam depresji. Chciałam sobie cos kupic bo juz mam zniszczone ciuchy i ogolnie na lato nic, a nic nie mogłam znaleźć dla siebie. Wszystkie ciuchy obcisłe i dla osób które nie mają nic do ukrycia. Wszystkie tkaniny które sie szybko nagrzewają, a jak cos mi sie spodoba to i tak tego nie moge nosić bo brak rękawów bo to i tamto. Powinnam sie nauczyć krawiectwa to bym zaoszczędziła wiele godzin. ale nie mam na to zupełnie czasu ani pieniędzy. Duszę się zawsze i mam nerwicę bo nic nie mogę zrobić z tym poczuciem gorąca i jeszcze goręcej tak że nie sposób cokolwiek robić. Nogi mi puchną i bolą stopy. Nie mogę chodzic. Błagam zimo, wróć.............

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Nie wyobrażam sobie, że miałabym zajmować się ekonomią przez resztę życia.

.

 

Tez tak teraz mam, przestalo mnie moje wyksztalcenie i doswiadczenie zawodowe w tym kierunku interesowac z jedna roznica kiedys nie wyobrazalam sobie robic co innego. Nie pracuje ale nie wiem tez co moglabym innego robic :?

 

Ja niestety nie znam siebie i nie za bardzo wiem czym sama chcę się zajmować. Jestem DDD.[/quote

 

Byl czas, ze znalam siebie chyba teraz juz nie...

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Czasem się zastanawiam jakby wszystko wyglądało gdyby mnie na świecie nie było.

Poza tym nieco żałuję, że się posłuchałam faceta, który mnie na gg namawiał do założenia bloga. Co prawda autorką postów jestem ja jak i koncepcji strony.

Jestem sfrustrowana tym, że wysłałam kilkanaście CV przez miesiąc i od tej pory brak odzewu.

Że też ja dałam się podpuścić tekstami w stylu ty chcesz być dziennikarką motoryzacyjną tylko się boisz. Przyzwyczaiłam się do tego blogowania i mi się ono podoba owszem.

Dlaczego odkrycie powołania jest takie trudne. Piszę własnego bloga prawie 2 miesiące. Ten blog o dziwo ma ponad 1900 odsłon. Nie wiem czy ja mam polot do tekstów, że licznik tak szaleje czy o co chodzi. Nic z tego nie kumam.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Zrobiło mi się gorąco bo zapomniałam na facebooku ustawić by mój brat nie widział linku do bloga. Nie przewidziałam tego że będzie mój profil przeglądał. Co prawda podoba mu się blog. Mam za długi jęzor.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Nie lubię jak mi ludzie gadają, że niby jestem humanistką. W głębi duszy tego nie czuje. Studiowałam filologię i bardzo szybko znienawidziłam ten kierunek. Ekonomię po 3 latach.

Czuje się Automaniakiem.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Dziś moja matka wróciła ze szpitala. I co słyszę. Już słyszę o szukaniu chłopaka.

Ojciec z kimś tam po znajomości gadał odnośnie stażu w sklepie komputerowym. Nie przeszkadza mi to kompletnie, że mogłabym tam staż odbyć. Z jednej strony to fajnie, bo informatyka mnie ciekawi i dzięki niej wkręciłam się bardzo w motoryzację. Tylko z drugiej te gadki w stylu, że a mam się tak zachowywać. Mam nie przynieść wstydu.

Tak się sama zastanawiałam czy kiedyś spełnię swoje marzenia o pojechaniu na Światowe Targi Samochodowe do Genewy, Paryża, Nowego Jorku. Czy jak zwykle skończy się na niespełnionych marzeniach (jak kiedyś chciałam pojechać zobaczyć Imagine Cup).

Mam beznadziejne życie jak na 25 letnią osobę. Nie znam siebie samej. Nikt mnie nie pytał o moje własne zdanie co myślę na dany temat. W rodzinie w dupie mnie mają. Ich to zapewne by interesowało bym z kimś była w związku i dzieci miała. Ja nie chcę takiego życia.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Cześć wszystkim. Jestem tu pierwszy raz, w sumie już w takim dołku poszukałam tego forum, bo.. nie wiem, co ze sobą zrobić.

Moja historia jest długa, jak każdej osoby. Każdy ma swoje wzloty i upadki, uniwersalne historie i katastrofy. Ja zwyczajnie sobie z tym nie radzę.

To trwa od 7 lat, a ostatnimi czasy się nasiliło. Mam 21 lat, byłam w związku (tego czerwca byłoby 2 lata), miesiąc temu poroniłam 2 miesięczną ciążę, niedługo po tym umarł mój kot, z którym byłam od małego dziecka. Chłopak rozstał się ze mną, z mojej decyzji, bo traktował mnie jak powietrze po moich wybrykach, sądzę, że może i zasłużenie, ale świata po nim nie widzę. Odkąd straciliśmy dziecko nie mam żadnej witalności w sobie. Rozmawiałam o tym z najbliższymi, ale potrzebuję wsparcia od mojego jedynego, który aktualnie sobie gdzieś wyszedł ze znajomymi, a potrzebowałam by mi pomógł z kartą graficzną. Za każdym razem, gdy on wychodzi, czuję się jak gówno. Dosłownie. Nie dlatego, że jestem zazdrosna, bo nie jestem. Ale on jest takim samym introwertykiem, jak ja. I po jego "naładowaniu" potrzeby wyjścia, już nie chce, a ja dalej jak ten chodzik potrzebuję, by ze mną gdzieś wyszedł. Niestety nasza relacja posunęła się do tego stopnia, że do siebie przeklinamy typu "spierdalaj", a on w szczególności. Czuję się beznadziejnie, bo nawet nie mogę się do mojego kota przytulić, bo już go nie ma. A był przy mnie całe życie, i nie umiem się z tym pogodzić. Brakuje mi jego wsparcia, gdy mu o tym mówię, to uważa, że nie jest mi nic winien, że sama spierdoliłam ten związek żaląc się innemu facetowi, gdy leżałam w szpitalu na zanim ciąża umarła. Uważał, że z nim flirtowałam, chociaż jestem osobą, która nie widzi świata poza swoim partnerem. Dosłownie. Wiem, że to źle, że uzależniam się od jednej osoby, ale wszystkie moje potrzeby "zawiesiłam" na nim. Nie chciałam robić niczego z innymi ludźmi, tylko z nim, bo po prostu taka jestem. Mój psychiatra zdiagnozował u mnie zaburzenie osobowości i możliwe, że to jest z tym związane, ale ja kompletnie sobie nie radzę. Piję hydroksyzynę, taką mi dały na wszelki wypadek pielęgniarki z szpitala psychiatrycznego, bym mogła sobie wypić przy większym kryzysie emocjonalnym. Problem tkwi w tym, że nienawidzę swojego życia. Nienawidzę, że mnie tak zostawił z tym wszystkim, że jak jestem u niego, to jest wszystko super, ale nie zaprasza mnie nigdzie, zamyka w swoim pokoju, tam istniejemy, a gdy chcę z niego wyjść z nim, to słyszę, bym spierdalała, bo straciłam swoją szansę. Każdy mi mówi, bym brała się do życia, ale to wszystko traci na znaczeniu, gdy tylko zobaczę, albo sobie znadinterpretuję, że dla niego mogę gnić w tym pokoju. Oddałam mu wszystko, całą swoją duszę, życie, a on mnie kocha tylko fizycznie, nie pokazuję mu jak cierpię, bo uważa, że jestem słaba i że to wszystko stan umysłu. Nie widzę w swoim życiu żadnego sensu. Nie mam już do kogo gęby otworzyć. Nie mam kota, nie mam dziecka. Nie mam jego. Nie mam nic. Moja mama się bardzo stara, wybaczyła mi tyle rzeczy, tak mnie wspiera, a ja nie potrafię się odwdzięczyć, bo jestem zapatrzona w swojego ojca, który krzywdził mamę i mnie. Chciałam jechać do szpitala na leczenie terapią, bo wiedziałam, że sama z siebie po dwóch spotkaniach, albo pierwszych lepszych zapewnieniach ze strony życia zrezygnuję. I zrezygnowałam ze szpitala, bo powiedział mi, że nie jest mi to potrzebne, że nie powinnam robić z siebie wariatki, bo nią nie jestem. Pewnie ma rację, ale ja sobie nie radzę od dłuższego czasu, on mi nie pomaga. Nie wiem już sama. Za dużo żalu we mnie, a ja nie mam żadnych odpowiedzi. Dziękuję każdemu komu chciało się to przeczytać.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×