Skocz do zawartości
Nerwica.com

"JĘCZARNIA"-czyli muszę się komuś wyżalić!


magdasz

Rekomendowane odpowiedzi

właśnie trzeba sobie zdać z tego sprawę. Ja sam czasem o tym zapominam ale to właśnie prowizorycznie ułożone / szczęśliwe życie niektórych ludzi dobrze mi o tym przypomina, że oni na siłę próbują być szczęśliwi wchodząc w jeszcze większe bagno.

Ja mam swoje szczęście w którym czasem są gorsze dni ale wiem, że nie uciekam w to szukanie szczęścia na siłę.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Veikko, hehe, co racja to racja, szczęście to pewien sposób życia, a nie stan umysłu jakby chciała nam wmówić dzisiejsza hvjkultura.

Raczej miałem na myśli odwrotnie - szczęście może nas spotkać na chwilę, ale ono nie będzie trwało w nieskończoność - a dzisiejsza hujkultura IMHO twierdzi, że szczęście można mieć zawsze i na zawołanie. Napier----- nam do głów gówna tak naprawdę.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

właśnie trzeba sobie zdać z tego sprawę. Ja sam czasem o tym zapominam ale to właśnie prowizorycznie ułożone / szczęśliwe życie niektórych ludzi dobrze mi o tym przypomina, że oni na siłę próbują być szczęśliwi wchodząc w jeszcze większe bagno.

Ja mam swoje szczęście w którym czasem są gorsze dni ale wiem, że nie uciekam w to szukanie szczęścia na siłę.

O to to, nie można być cały czas szczęśliwym chyba, zawsze coś, ale trzeba umieć, nauczyć się niektóre rzeczy trochę zlewać, cieszyć się tym co dobre i jak najwięcej z tego wyciągać. Choć ja uważam przede wszystkim, że "szczęście jest możliwe tylko razem".

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Przede wszystkim się nie spinać, że coś muszę - muszę być szczęśliwym, muszę z tego jak najwięcej wyciągnąć. Przypominają mi się tu skoki narciarskie - tam zawsze, jak ktoś za bardzo chciał, albo za bardzo musiał to miał twarde lądowanie. Jak coś się musi, to to na pewno nie wyjdzie. Czy normalni ludzie tak myślą, że muszą być szczęśliwi? Do kurwy nędzy nie. Odrobina olewizmu jest nieraz cholernie potrzebna.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Dokładnie, jak patrzę czasem na znajomych, takich olewaczy, co często olewają, nie spinają się tak tym co ja, to są po pierwsze szczęśliwsi, po drugie i tak im wychodzi. Pracujesz na to coś nazwane tym magicznym słowem szczęście, ale nie można się spinać, że zrobię to to teraz będę szczęśliwy.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Casablanca, a nie możesz po prostu rodzicom powiedzieć, jak się mają sprawy? Dać im szansę, żeby zrozumieli i pomogli? U mnie akceptacja przychodziła długo, ale ostatecznie to determinacja Mamy pozwoliła mi wrócić do równowagi psychicznej. Teraz, kiedy sama jestem mamą, mam nadzieję, że moje dzieci, będą mi mówić o swoich problemach. Rodzic jest w stanie zrobić dla swojego dziecka bardzo wiele, ale trzeba mu na to pozwolić... Może warto spróbować?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Mama zwróciła mi uwagę na to, że jestem w dobrej sytuacji życiowej, bo przecież jestem młody, mam wykształcenie, dobrą pracę, mieszkanie, dziewczynę i że to jest nienormalne, że nie mam na nic siły. Powiedziała, że mogę mieć depresję i powinienem iść do psychiatry. Nie odpowiedziałem jej, że już tam chodzę i biorę leki. Może to już czas? Skoro to tak widać to nie ma czego ukrywać.

 

Nie mam siły na nic nawet na to, aby się wziąć za leczenie. Na myśl o terapii tracę siły. I tak tkwię w tym nieszczęściu i narzekam na to jaki marny jest mój los. Co będzie dalej? Nie wiem.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

boza krowka, niestety nie ma takiej opcji zebym im powiedziala. To jest drugi raz jak rzucilam studia, rodzice dali mi druga szanse, a ja ja spieprzylam. Juz tak im naklamalam, ze wstydzilabym sie wyznac prawde.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

boza krowka, niestety nie ma takiej opcji zebym im powiedziala. To jest drugi raz jak rzucilam studia, rodzice dali mi druga szanse, a ja ja spieprzylam. Juz tak im naklamalam, ze wstydzilabym sie wyznac prawde.

 

ej no mowie bylam w identycznej sytuacji ale zwalilam wszystko chorobe to naprawde dziala

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

elo, jak zwale na chorobe, to pewnie zmusza mnie do dozywotniego mieszkania z nimi, tak chcieli zrobic przy rzuceniu pierwszych studiow. Tego nie wytrzymam. Mam rozne pomysly, poczawszy od ucieczki do innego miasta, kraju, a skonczywszy na samobojstwie. Jestem popie*dolona.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

boza krowka, niestety nie ma takiej opcji zebym im powiedziala. To jest drugi raz jak rzucilam studia, rodzice dali mi druga szanse, a ja ja spieprzylam. Juz tak im naklamalam, ze wstydzilabym sie wyznac prawde.

 

Rodzice są po to, by dawać szansę nie raz czy dwa, ale zawsze! Z moimi studiami było podobnie. Pierwszy kierunek zaczęłam, chciałam rzucać, wzięłam dziekankę, wróciłam i ostatecznie rzuciłam, potem siedziałam w domu, chciałam sobie udowodnić, że zrobię ambitniejsze jeszcze studia (wtedy jeszcze się wstępne egzaminy zdawało ;) ), dostałam się, nie wytrzymałam presji, którą sama sobie narzuciłam, kolejne zabieranie papierów z uczelni. Studiowałam w sumie 10 lat ;) Mam w efekcie nic niewarty papier, na którym tak mi zależało...

Pogadaj szczerze z rodzicami, nie rób żadnych głupot, proszę... Jak uważasz, że wyjazd Ci dobrze zrobi, to jedź. Jeśli chcesz uciekać, ucieknij, pod warunkiem, że dasz sobie radę. Tylko nie zostawiaj rodziców w niewiedzy, niech mają szansę Ci pomóc. Niech wiedzą gdzie jesteś. A w ogóle najlepiej by było jakbyś się podleczyła, to pomaga się przyjrzeć swoim problemom w innym świetle... Życie nie kończy się na studiach. Nie ten kierunek, to inny! Albo wcale! Głowa do góry! I nie przejmuj się kłamstwami, zostaną wybaczone, głęboko w to wierzę!

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

casablanca, tak jak ktoś już napisał, ja się podpisuję. Powiedz, bo się wkręcasz w spiralę kłamstewek i w ogóle będzie straszna kapa jak się dowiedzą z innych źródeł. Leczenie to dobra wymówka imho i całkiem niezła zasłona dymna. To Twoi rodzice, nie są od dawania szans, nie ma limitu, że spieprzysz dwa razy i nara. Poza tym, skoro studiujesz to jesteś dorosła, a to kolejny argument przemawiający na Twoją korzyść, bo de facto decyzje możesz podejmować już sama. Chociaż nie wiem jakie tam masz układy w rodzinie. Idź na terapię, powiedz rodzicom. Jeśli potrzebujesz czasu dla siebie to jedź na jakieś waksy od problemów. Ale czym prędzej im powiesz tym lepiej i szybciej Ci z serca kamień spadnie.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Skreca mnie w zoladku na sama mysl o tym, ze mialabym im powiedziec. Na terapie chodzilam, ale mialam tak na wszystko wylane, ze i to olalam. To co moglam przepracowac juz przepracowalam, a nie widze sensu mowienia w kolko o tym, ze odczuwam pustke. Terapeuta sam powiedzial, ze jesli nie chce chodzic na terapie, to on mnie nie zmusi, to ma wyplywac ode mnie. A ja nie odczuwam takiej potrzeby, wiec sie rostalismy z panem terapeuta.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Im dłużej zastanawiam się nad sobą, tym wyraźniej ukazuje mi się obraz totalnie popieprzonego, nieprzystosowanego do życia w społeczeństwie człowieka. Nie wiem czy już taka się urodziłam, czy mnie tak wychowali.

Jestem totalną egoistką, nie mam w sobie za grosz empatii - choć cholernie chciałabym ją mieć :/

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×