Skocz do zawartości
Nerwica.com

"JĘCZARNIA"-czyli muszę się komuś wyżalić!


magdasz

Rekomendowane odpowiedzi

QAbled, nie sadze zeby mysli samobojcze byly rzecza normalna...:/

 

-- 05 sty 2014, 22:54 --

 

Ja czesto slysze, ,,wez sie za robote to ci ta depresja przejdzie", ,,ludzie maja gorzej i nie narzekaja." Problem tylko w tym, ze to nie jest tak, ze ja nic nie robie, w okresie tzw. ,,zrywow" potrafie zrobic bardzo duzo, jednak na takich wysokich obrotach funkcjonuje max.2-3 dni.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

QAbled, nie sadze zeby mysli samobojcze byly rzecza normalna...:/

 

-- 05 sty 2014, 22:54 --

 

Ja czesto slysze, ,,wez sie za robote to ci ta depresja przejdzie", ,,ludzie maja gorzej i nie narzekaja." Problem tylko w tym, ze to nie jest tak, ze ja nic nie robie, w okresie tzw. ,,zrywow" potrafie zrobic bardzo duzo, jednak na takich wysokich obrotach funkcjonuje max.2-3 dni.

 

 

Mam dokładnie tak samo... Nawet zastanawiałam się, czy to nie tarczyca, ale badanie hormonów tarczycy nic nie wykazało. Co gorsza, mam tendencję do brania na siebie więcej, niż mogę udźwignąć, kiedy mam takie "zrywy".

 

Chcę zrezygnować z pracy. Teoretycznie mogę, bo ostatni semestr jest opłacony, a stypendium i żałosny zasiłek, który dostaję za wrodzoną i szpecącą niepełnosprawność, wystarczą na moje potrzeby. Ale komu nie mówię o moim zamiarze, to jest na "nie". :why:

 

I jeszcze to trywializowanie depresji, jakby to był mój kaprys...

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

I jeszcze to trywializowanie depresji, jakby to był mój kaprys...

 

Wydaje mi sie, ze wiekszosc ludzi, ktorzy tego tak naprawde nie doswiadczyli, nie maja pojecia jak na co dzien funkcjonujemy.

 

Ale komu nie mówię o moim zamiarze, to jest na "nie".

 

Czyli, jak rozumiem, rowniez sadza, ze rezygnacja z pracy jest Twoim kaprysem?

W moim przypadku jest podobnie. wydaje mi sie, ze mniej wiecej w momencie gdy poznalam ta firme jakby od podszewki, zaczelo mnie jakby ,,mdlic" i ta praca zaczela mi bardzo doskwierac. Wszyscy wokol mowia mi, ze to glupota, bo niby ta praca taka cudowna bla bla, jednak mi nie spraia ona w ogole satysfakcji, nie wspominajac juz o tym, ze ze wzgledu na to ze praktycznie caly dzien spedzam w pracy, nie mam czasu na to co tak naprawde kocham i czym chcialabym sie zajmowac. Czuje jakby pewien dysonans. Nie boje sie pracy i naprawde potrafie ciezko pracowac. Bylabym w stanie nawet - nie obrazajac nikogo - myc toalety, byleby tylko rezlizowac swoje marzenia. Co z tego, jesli presaja spoleczna jest tak silnym narzedziem, ze jest w stanie wywrzec oszalamiajacy wplyw nawet na mnie, osobe ktora nota bene uwaza sie za indywidualistke.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

alfaArietis - ja już nie mogę, po prostu nie mogę tego znieść, że mam 23l ata i mieszkam ze starymi i poyebanym bratem, który ma w dupie wszystko i wszystkich w koło. A dobija mnie najbardziej BRAK PRACY, czy ja jestem jakaś niedorobiona, że nikt mnie nie chce przyjąć do roboty? w marcu minie rok jak szukam!!!!!!!!!!!

 

ja oszaleję, nie chcę tu mieszkać, ALE NIE MAM KASY ani pracy, żeby się wynieść, jestem tym zmęczona!!!!!!!!

 

-- 06 sty 2014, 13:29 --

 

ewelka91, to pierwszy rok, początek drogi a już jest ciężko...

A co jest Twoim marzeniem?

 

 

hed123 - wiesz ja też na 1-szym roku byłam na skraju załamania, jeden profesorek nie chciał mnie przepuścić, miałam myśli samobójcze, brałam melisę, bo byłam tak roztrzęsiona. inni mieli farta, a ja się uczyłam kułam nocami, a nie zdawałam :( ale potem będzie lepiej, zobaczysz.

 

Moje marzenie jest proste i denne - WYPROWADZIĆ SIĘ, ale wszystko co mnie blokuje to zawiera się w jednym czynniku - braku pracy, NIE MAM KASY. Nie wytrzymuję nerwowo z rodzicami, a studiuję tam gdzie mieszkam (tzn. dojeżdzam kilka km) i rodzice mi nie wynajęli nic, teraz widzę, jakie to męczące tyle lat mieszkać ze starymi

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

ewelka91, nie dalej jak rok temu miałam identycznie ten sam problem. W końcu pewnego pięknego poranka postanowiłam postawić wszystko na jedną kartę i wyniosłam się do zupełnie obcego miasta z ilością pieniędzy: 1000 zł, przy czym za pierwszy miesiąc wynajmu zapłaciłam 600 i nic więcej. Posrana byłam strasznie, bo nie wiedziałam nawet czy dostanę się tutaj na te cholerne magisterskie. Planem B był wyjazd za granicę jakby się wszystko pieprznęło. Nie jest łatwo, żeby nie powiedzieć - czasami jest zajebiście ciężko. Ale chociaż wiem co robię i wiem że cokolwiek zrobię to sama ze swojej woli i dla siebie. I nerwicę swoją też hoduję sama ;]

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

rachunkowosc

 

-- 06 sty 2014, 16:38 --

 

niby każdy mówi, że to taki super kierunek i praca jest ale szukam w biurach rachunkowych - ogłoszenia raz na ruski rok się pojawiają, w bankach chcą doświadczenie, a gdzie mam indziej szukać? już tracę nadzieje:(

 

-- 06 sty 2014, 16:40 --

 

zresztą praca w bankach to zwykły call-center, ale powiedzcie introwertykowi, żeby pracować z call center (jeszcze z nerwicą i rozpamiętywaniem spraw)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Prawda jest taka, że do banku pracować może iść każdy z wyższym wykształceniem... jeżeli nie ma "rachunkowości" robi sobie kursik... Uwierz, że praca się znajdzie :), to tu to tam. Moja koleżanka opowiadała, jak jakis dyrektor zaproponował jej posadę w banku, a ona pracowała w sklepie odzieżowym. Poprostu wlazł jako klient i spodobała sie mu jej aparycja.

Znam dziewczynę co z mojego kierunku własnie poszła do banku pracować, dostała umowę na rok, i tak naprawdę nie miała żadnego doświadczenia.

Ale szukała pracy ponad rok, trzeba przyznać

Ja też jestem introwertykiem i wiesz co? Praca z ludźmi mnie uspokaja, imprezy zaś wywołują u mnie lęk. Sama świadomość zarabiania robi ze mnie miłą maszynkę bez uczuć. Po pracy wcale nie czuje sie źle, wręcz dobrze :)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

No dla mojej matki najważniejsza są trzy magiczne literki "mgr" przed nazwiskiem.

Płaci mi za dojazd, więc mam jej się słuchać. Gdybym miała pracę......eh, wtedy mogłaby mnie w d... pocałować.

 

Śmieszna jest, bo dla niej osoby studiujące zaoczne to "tumoki" - bo przecież normalni ludzie idą na dzienne :mrgreen:

 

A ludzie bez mgr są dla niej nikim. Choćby mieli sieć sklepów, byli prezesami dużych spółek ALE BEZ MGR, są dla niej nikim.

Po prostu.

 

Dlatego mnie to irytuje i denerwuje, bo nie mogę nic zrobić, bo słyszę tylko "masz zdać, nie będziesz marnowała moich pieniędzy"

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Najlepsze jest to, że sami nie mają mgr, i nie wiedzą ile trudu psychicznego trzeba w to włożyć. Może nie mam najtrudniejszych studiów, ale też nie najłatwiejsze. Krótko przed licencjatem matka mi powiedziała- rzuć studia, chodź ze mną pracować. Tego dnia wieczorem dostałam ataku lęku, bo wcale nie zamierzam tam wracac. Nie mieszkam z rodzicami. Ale jestem sama jak palec. Ciąży mi juz 4 rok mieszkać samej, a facet uciekł. W sumie cieszę sie, że tak sie stało, bo to dzieciak był, umysłowo niedojrzały, ale przez niego czuje sie podwójnie samotna niż przed wejsciem w ten związek.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Najlepiej sie czułam, własnie kiedy pracowałam i kiedy studiowałam jednoczesnie. Pracowałam 2-3 dni w tygodniu, ale kurcze, miałam 7 stów miesięcznie. Do tego stypendium naukowe, i czułam sie bezpiecznie. Ze jak zawale to mam jakies zabezpieczenie. W tym roku nie dostałam stypendium mimo średniej 4,5. Nie mogę pracować bo od rana do wieczora jestem na uczelni. Byliśmy z początku dosyć biedni, ale teraz moich rodziców stać na dostatnie życie, siostra z bratem utrzymują sie sami. To napawa mnie lękiem, bo teraz wychodzę na najsłabsze ogniwo. I tak dowiedziałam sie od terapeuty że jestem silna, że widzę dobre strony w siedzeniu całymi dniami na uczelni, odcięciu stypendium. Ale to że gnój mnie rzucił,to tego sie nie spodziewałam. Tego dnia wylądowałam na pogotowiu i co zrobiłam... jak gdyby nic poszłam stamtąd :D. Terapeutka sie zdziwiła, że wogóle po takim szoku tak szybko optrzytomniałam.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×