Skocz do zawartości
Nerwica.com

Witajcie


girl anachronism

Rekomendowane odpowiedzi

Witajcie. Jestem nowa i na początek może opowiem swoją historię, postaram się streścić i od razu mówię, że nie będzie w niej fajerwerków - żadnego bicia, nagłych śmierci w rodzinie, traumatycznych przeżyć.

 

Mam 25, od dwóch lat mam najfajniejszego męża świata. Trafiłam do psychiatry w kwietniu tego roku. Po tym, jak kolejny raz jadąc autobusem dostałam napadu duszności, o którym opowiedziałam koleżance i ona stwierdziła, że miała duszności na tle nerwowym i żeby to sprawdzić. Poczytałam trochę w internecie o nerwicy, zrobiłam wszelkie badania u internisty, żeby wykluczyć czysto fizyczne przyczyny i pani doktor poleciła wybrać się do psychiatry.

Starannie wybrałam lekarza, kierując się opiniami w internecie i w połowie kwietnia miałam pierwszą wizytę, na której doktor stwierdził depresję (w obu testach na depresję i nerwicę miałam dość dużo punktów). Dostałam Efectin 75, xanax i imovane. Po tygodniu męczarni po efectinie wszystko się ustabilizowało, po paru tygodniach odczułam znaczną poprawę. Jakoś chyba w czerwcu zaczęliśmy psychoterapię, reakcja na leki była błyskawiczna, terapia szła po prostu super, byłam zachwycona. W ostatnim tygodniu lipca xanax i imovane poszły w odstawkę (xanax bezboleśnie, brak imovanu dał mi się przez tydzień w kość, potem spałam jak dziecko). Moje samopoczucie się poprawiło, libido skoczyło w kosmos, poczucie własnej wartości choć nadal mizerne, zaczęło powoli rosnąć, bo w połowie sierpnia założyłam działalność gospodarczą, sama ogarnęłam całą papierologię, nawet coś tam ogarniałam przez telefon, chociaż wcześniej zadzwonienie lub odebranie telefonu od kogokolwiek obcego powodowało u mnie zawroty głowy, panikę i chęć ucieczki.

 

I nagle jakieś 2 tygodnie temu... Libido spadło do poziomu -5, to chyba pierwszy objaw. Następnie gula w brzuchu, czyli coś, o czym odkąd brałam xanax zdążyłam zapomnieć, że w ogóle istniało i jakie było okropne - flaki zawiązane na supełek. Wróciły różne myśli, najczęściej, że że jestem dla mojego męża obciążeniem - chociaż tworzymy naprawdę super związek, jesteśmy bardzo szczęśliwi, zawsze się wspieramy mimo różnych osobowości (ja typ rozkojarzonej artystki, on twardo stąpa po ziemi), ale uzupełniamy się doskonale, ideał - często mam takie myśli, że on jest za dobry, zbyt ułożony, żeby być skazanym na taką osobę jak ja, która do końca życia będzie miała nieuzasadnione doły, okresy, w których nie może się ruszyć, nie potrafi załatwić różnych spraw, bo boi się telefonować do obcych etc.

 

Aha, no i w piątek/sobotę mi odwaliło ostatecznie, nie jestem z tego dumna - cały dzień w piątek czułam się dziwnie, przede wszystkim miałam strasznie wysokie jak na siebie ciesnienie i czułam dziwny lęk. Ze znajomymi z pracy byliśmy umówieni na imprezę, mój mąż bawił się też gdzieś tam, w nocy mielismy się zdzwonić i spotkać. I faktycznie ja wzięłam jakieś swoje koleżanki i dołączyłyśmy do nich. Koło 4? 4:30? poczułam, że muszę zostać sama, bo nie zniosę niczyjego towarzystwa nawet pół minuty dłużej. I sobie poszłam. Wróciłam do domu tramwajami i autobusami zamiast wziąć taksówkę, wracałam chyba z 1,5 godziny. Jak dotarłam do domu byłam już w takiej histerii, że wzięłam kilka xanaxów i imovane, popiłam szklanką wina i padłam. Nigdy w życiu nie miałam tak przekonujących, jasnych myśli samobójczych, nigdy wcześniej nie byłam tego tak pewna. Ale wbrew pozorom nie wzięłam tych tabletek, żeby zrobić sobie krzywdę, po prostu chciałam zasnąć i się uspokoić (co było idiotyczne, bo po takiej ilości alkoholu, jaką wlałam w siebie tej nocy, wystarczyłoby przyłożyć głowę do poduszki). Po paru godzinach obudziłam się, mąż spał, a ja dalej byłam w histerii - niewiele myśląc wzięłam żyletkę i trochę sobie zmasakrowałam udo, chciałam po prostu zająć ciało czymś. Nie robiłam tego dobre 10 lat, nie wiem, skąd ten pomysł!

Mąż trochę spanikował, zadzwonił do naszego przyjaciela i kazał mu przyjechać. W międzyczasie zdążyłam łyknąć po tabletce imovanu i xanaxu żeby się uspokoić i zanim dojechał kolega, leżałam sobie dość "odpłynięta". Pamiętam tylko, że opieprzał mojego męża, że zostawił mnie samą w nocy, że krzywdy sobie nie zrobiłam i pewnie chciałam się uspokoić tym cięciem, że ma być wyrozumiały i być wsparciem. W sumie tyle.

 

Dziś muszę iść do pracy na cały dzień, a mam lęki, chce mi się wyć. Dalej jestem trochę w szoku po tym, co narobiłam.

 

Miałam się streścić, nie wyszło :? Czy choć jedna osoba dobrnęła do końca?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Monika1974, cześć :)

Psychoterapię już prawie kończyłam, ale chya potym co się stało będziemy wałkować sporo od początku. Jutro zadzwonię do lekarza, bo mam wizytę dopiero na 28 września, a na pewno w tej sytuacji będę musiała przyjść od razu.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×