Skocz do zawartości
Nerwica.com

Osobowość chwiejna emocjonalnie (typ BORDERLINE)


atrucha

Rekomendowane odpowiedzi

A u mnie duuuużo lepiej, wyszłam z tego dołka chyba. Na "potańcówkę" (hehe) nie poszłam, ale śmiałam się, wyszłam z przyjaciółkami coś zjeść, kupiłam 3 cienie do oczu z inglota, posprzątałam w pokoju (!!) i jestem happy :D

A tak, od niedzieli do wczoraj siedzenie cały czas w pokoju, spanie cały czas... Itd itd.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

poniższy post nie jest fachową diagnoza nie bierz tego zbytnio do siebie jesli dostrzegasz w sobie cechy bordeline

hmm to ja mam chyba wahania nastrojow tylko ale zawsze jest jakis bodziec ktory ten nastroj rozpoczyna

co mi nie pasuje? nie analizowalem tematu doglebnie, ale w niektorych miejscach osoby z bordeline sa przedstawione jako świry, ktorzy nie widza granic i potrafia rozpedzac sie samochodem do 200 km na godzine. No.. ja tak nie mam..

Osoby z bordeline zwykle maja dusze artytyczna. Łatwo się w nich zakochac. Szczegolnie gdy kobieta trafia na mezczyzne/kobiete z borderline. Są ciekawe.

Osoby z bordeline tworzą burzliwe związki. Jestem konfliktowy ale nie na tyle aby niszczyc kogos. Zwykle dąże do ugody. To druga strona zwykle jest bardziej rozemocjonowana (mama, siostra).

 

Reasumujac. Jak poczytalem w necie to sie wystraszylem i przestalem czytac. Ale rzeczywiscie zdarzaja mi sie czasem mysli samobojcze i czasami dobry nastroj. Ale dobry nastroj jest dlatego ze nie pojawiaja sie myśli ktore aktywuja zly nastroj.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

co mi nie pasuje? nie analizowalem tematu doglebnie, ale w niektorych miejscach osoby z bordeline sa przedstawione jako świry, ktorzy nie widza granic i potrafia rozpedzac sie samochodem do 200 km na godzine. No.. ja tak nie mam..

Osoby z bordeline zwykle maja dusze artytyczna. Łatwo się w nich zakochac. Szczegolnie gdy kobieta trafia na mezczyzne/kobiete z borderline. Są ciekawe.

Osoby z bordeline tworzą burzliwe związki. Jestem konfliktowy ale nie na tyle aby niszczyc kogos. Zwykle dąże do ugody. To druga strona zwykle jest bardziej rozemocjonowana (mama, siostra).

To bzdury, ja mam zdiagnozowane borderline i również nie podpisuję się pod żadną z tych rzeczy. No, może te 200 km/h byłoy możliwe, mam problem z określaniem co jest niebepieczne a co nie i czasami nawet jak potrafię, to nie przemawia to do mnie za bardzo :v

Miałam naprawdę dużo szczęścia, nie raz naraziłam się na morderstwo, gwałt, wywiezienie za granicę do burdelu, spadek z paruset metrów, niechcianą ciążę, groźne choroby... Hm...

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

AAAAAAAAAAAAA ale się cieszę, czekam na jutro od paru dni <3 Od paru dni marzę o tym, żeby jutro po szkole, wracając do domu (z walizką niestety) pójść na kawkę i doczytać do końca lekturę (pierwsza w tym roku szkolnym, jaką czytam!) i wieczorem tableteczki :twisted:

 

Chryste, co się ze mną dzieje, AŻ takich skoków nastrojowych chyba jeszcze nie miałam. Wczoraj wieczorem żyć mi się nie chciało.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Borderline to niemal ciągły wkurw i dopadające w samotności przybicie, psychiczny ból na pół przecina twarz. Człowiek bardzo życzyłby sobie wyjść z siebie i stanąć obok. Border w dole mocno przypomina zombie. Ciężar w barkach, jakby człowiek chodził w ołowianej zbroi, trudność skupienia myśli, gdyż umysł zaprzątają ''flashbacki'' mocno niemiłych przygód z przeszłości. Borderline wykształca się w wieku dojrzewania, ok. 16-19 roku życia, rzekomo najgorzej jest do 25 roku życia, potem niby jest lepiej. Znałem pobieżnie ok. 40-latki, które ledwie z tym zipiały. Border łatwo się ''zakochuje'', ergo: wmawia sobie, że oto właśnie trafiła mu się ta właściwa żeby zapełnić na chwilę wewnętrzną pustkę. Border potrafi łatwo zauroczyć i błyskawicznie odrzucić, wystarczy jakiś niekontrolowalny wybuch pierdolca. Skacze się ze skrajności w skrajność i niemal ciągle kogoś udaje. Najpierw kogoś idealizuje, wynosi pod niebiosa, cieszy się z serdeczności jak dziecko z lizaka, potem wystarczy pierdoła, nieprzyjazne słowo, nieprzyjazny grymas, żeby ten ktoś przeistoczył się w wyobrażeniu bordera w ostatnie bydlę. Myśli destrukcyjne skupiają się raczej na autodestrukcji. Świetnie potrafi się manipulować ludźmi i jest to nieraz niezbędne, żeby wytrzymać z sobą kolejny dzień. W dole w samotności czas płynie inaczej, wlecze się niemiłosiernie i człowiek zapętla się w swoim własnym wirze popierniczenia. Świat w dole jest jakiś taki ciemny. Człowieka jakby toczył taki wewnętrzny czerw, który zjada od środka i usiłuje przejąć kontrolę.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jesteś pisarzem? :D

 

Dlaczego wszyscy uparcie robią z borderów potwory? Ja nikim nie manipuluję na przykład.

Najpierw kogoś idealizuje, wynosi pod niebiosa, cieszy się z serdeczności jak dziecko z lizaka, potem wystarczy pierdoła, nieprzyjazne słowo, nieprzyjazny grymas, żeby ten ktoś przeistoczył się w wyobrażeniu bordera w ostatnie bydlę.

A tooo jest najgorsze, właśnie tak się trafia na złych ludzi, nie widzi się ich wad na początku. Potem nienawidzę tej osoby a potem jakimś cudem wszystko wracam do normy i znowu jest super. A potem zdarza się, że ten ktoś mnie wykorzysta, nazywa się to naiwnością a tak naprawdę jest to idealizacja.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

ja tez mam zdiagnozowany borderline

mam problem z określaniem co jest niebepieczne

ja nie

Borderline to niemal ciągły wkurw

nie mam, jestem bardziej smutny

dopadające w samotności przybicie

mam

wykształca się w wieku dojrzewania, ok. 16-19 roku życia, rzekomo najgorzej jest do 25 roku życia, potem niby jest lepiej

ja mam 25 lat, moj psycholog mowil ze ja sie tego nauczylem ponizej 10 roku zycia ze wzgledu na brak ojca

Border łatwo się ''zakochuje'

mam tak

Border potrafi łatwo zauroczyć i błyskawicznie odrzucić

chyba tak mam, podobno to wynika z tego ze bradzo ptrzebujemy drugiego czlowieka ale jednoczesnie panicznie boimi sie otwrozyc i pokazac siebie. w konsekwencji odrzucamy. robimy ludziom to czego sami najbrdziej sie boimy - odrzucenia

Najpierw kogoś idealizuje, wynosi pod niebiosa, cieszy się z serdeczności jak dziecko z lizaka, potem wystarczy pierdoła, nieprzyjazne słowo, nieprzyjazny grymas, żeby ten ktoś przeistoczył się w wyobrażeniu bordera w ostatnie bydlę

mam tak

 

wynik 4/7 czyli tak jakby mam ten bordedline

 

akwen naprawde sie w troche dziwny i specyficzny sposob rozpisales. Nic z tego nei rozumiem, za duzo metafor, napisz ksiazke moze co? :) Naemo ma racje

 

Ponawiam pytanie, jest ktos z Poznania lub chcialby pogadac o bordeline na skype?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

No u mnie brak ojca + wychowanie w otoczeniu sekty + mama niestabilna poglądowo + śmierć mamy w wieku 12 lat [i śmierć prababci, z którą mieszkałyśmy rok wcześniej]

Potem przewrócenie życia do góry nogami w związku z tym -> zmiana domu, szkoły, opiekunów, otoczenia itd.

 

A co potem pewnie aż tak dużego wpływu nie miało :)

 

Ja jestem zirytowana prawie cały czas.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Grubo miałaś Naemo :twisted::( to ja się tez trochę rozpisze.

W podstawówce wpier... psychiczny i fizyczny na dzień dobry, przez kilka lat niemal systematycznie do tego w domu wpier... psychiczny od Ojca i czasami fizyczny. Mama nadopiekuńcza. Nie było się gdzie ukryć. Do czasu, tak było. Któregoś dnia nie wytrzymałem i poprosiłem, czy sam mi zaproponował Ziomek z podstawówki, ze będzie mnie uczył bicia się :twisted: potem już nie dałem sobą pomiatać. Często miałem przypał, bo nauczyciel widział tylko to jak oddaje a nie widział tego jak mnie zaczepiają :twisted: Nie skarżyłem się w szkole, ani nigdzie aż do teraz i tak będzie zawsze. Mnie obrzydza to, jak ktoś donosi. O mało co bym kilka razy nie pozbawił życia tych, co mnie zaczepiali. Wystraszyłem się i potem bałem się uderzać, przez jakiś czas. Dusiłem damskiego-boksera tak mocno, że gdyby nie nauczyciel to by była tragedia a ja by pewnie jechał do poprawczaka. Na farcie o dziwo, nie dostałem nawet nieodpowiedniego a groziła mi za ten czyn nagana. Sorki, to nie przez duszenie a przez połamanie nosa. Pewnie to wszystko do kupy zebrali, jeszcze skopanie na ziemi jednego, co mnie ciągle wyzywał i rękoma przed oczami machał.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

No ja byłam stale odrzucana przez uczniów w podstawówce... Miałam przyjaciółki, ale one też się czasami ode mnie odwracały, był chyba rok kiedy byłam całkiem sama w klasie.

I też przez jakiś czas trzymałam się z koleżanką, która "nauczyła" mnie kraść...

Mama mnie niby nie biła za bardzo, ale pamiętam moje przerażenie z tym związane.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

chyba tak mam, podobno to wynika z tego ze bradzo ptrzebujemy drugiego czlowieka ale jednoczesnie panicznie boimi sie otwrozyc i pokazac siebie. w konsekwencji odrzucamy. robimy ludziom to czego sami najbrdziej sie boimy - odrzucenia

 

Otwieranie z borderem rzadko kończy się dobrze. Człowiek tego unika, bo zbyt wiele razy się sparzył. Każdy ocenia według siebie i ludzie lubią oceniać, więc lepiej po prostu nie mówić o sobie za dużo, chyba że ktoś lubi speszone spojrzenia i niezręczne sytuacje. Border zmiennym jest, raz dziecinny, raz dojrzały, raz smutny, raz w euforii, raz szlachetny, raz egoistyczny. Dodatkowo lubi się dobrze wyglądać w cudzych oczach. Nieraz odrzuca się tylko dlatego, żeby wyjść z danej sytuacji z twarzą, a potem sobie to wyrzuca, ale to jest silniejsze. Jakby człowiek był zdalnie sterowany, pomiatane w przeszłości ego zmusza do tego, tak każe i już, tak każe i tyle.

 

I jeszcze jeszcze, jest się podatnym i wpływowym. Człowiek szuka na siebie sposobu i ma plastyczny styl bycia. Łatwo się zmienia pod wpływem otoczenia, przejmuje mimikę, gestykulację, słownictwo. Dzieciak przejmuje wzorce od otoczenia w wieku paru miesięcy, lat i robi to nieświadomie. Border świadomie musi zastąpić starego ''ja'' i zamienić go nowym. Niestety ten stary wciąż siedzi gdzieś w okolicach kręgosłupa i lubi o sobie przypominać w sytuacjach kryzysowych. Jeśli powinie się noga czasem przejmuje kontrolę i to jest naprawdę noc żywych trupów. Wówczas zmienia się w zombie dosłownie, ma się tylko inne nawyki żywieniowe.

 

Jest się niestabilnym także w planach życiowym, ciągle ma się inny sposób na życie. Wystarczy pierdoła, przekroczenie masy krytycznej i rzuca się wszystko w cholerę, nieważne ile się wcześniej w to władowało czasu, kasy, energii i zaczyna coś całkiem innego.

 

Częsty jest perfekcjonizm, albo się robi coś idealnie, albo się tego w ogóle nie robi. A jeśli nie jest to idealnie, to tak jakby się nic nie zrobiło.

 

Jeśli jestem pisarzem, to bardzo cholernie niespełnionym, ale dziękuje.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Brawo ja, przed chwilą zepsułam przyjaźń. Powiedzieliśmy sobie papa z przyjacielem, bo, tak jak napisałeś, musiałam wyjść z twarzą...

On napisał "Taką relacja nie ma przyszłości

 

Nie chcę być zdany na czyjesc humoru czy huśtawki"

Potem pisu pisu, wszystko sobie wyjaśniliśmy niby.

A ja, głupio, napisałam tak: "Więc przepraszam

 

Ale to nie ma przyszłość, więc papa."

 

On na to: "Narazie. Trzymaj się"

A ja nie mogłam się powtrzymać i po paru minutach: "Czyli przeprosiny nic dla Ciebie nie znaczą i cżłowiek jest juz skreślony do końca życia? No to faktycznie super."

 

Na razie nie odpisuje.

A ja mam gorączkę, więc na szczęście jest z moimi emocjami teraz okej. No i lamo super na mnie działa...

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Miałam bardzo ciężki tydzień, masakra.

Ale chyba wracam do siebie, powoli. I nadal usilnie wmawiam sobie, że wszystko to tylko część progresu. W sumie sama nie wiem czy to nie naiwne tak myśleć.

Jak kon z klapkami na oczach, rzucić Bieszczady i jechać w to wszystko. :roll:

Za dużo ryzykuję, zdecydowanie, i pewnie przyjdzie za to zapłacić jeszcze.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Carica, zazdraszczam możliwości pacyfikacji. Ja chyba ruszę zaraz dupsko i pójdę ubić lufę.

 

Naemo ze mnie taka miss jak z koziej dupy trąbka więc spokojnie, niczego nie straciłam.

Do dupy bo dałam do pieca w weekend i potem płaciłam. Bo tkwię w czymś i caly świat już mi pokazuje że czas na zmiany i bez nich ani rusz a ja... Tkwię dalej jak osioł.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Naemo, to mój główny problem.

 

Plan na dzis zrealizowany. Jest jak jest, trzeba robić tak żeby było lepiej.

 

Nie spełniłam oczekiwań, bo nie miałam na to ochoty. Naraziłam się na odrzucenie. Piehrdole to. Nie mam ochoty czuć się wykorzystana, nie poczuwam się.

Brawo ja.

 

Jak jest?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Szukam psychoterapeuty i znowu włącza mi się taki tryb "i tak mi nie pomogą, banda 'specjalistów', którzy po prostu poczytali swoje mądre książki, ale nie zrozumieją nigdy w czym rzecz i nie warto marnować pieniędzy" :why:

Do tego juz czuję ten ból, bo przecież taki psychoterapeuta jest dla mnie całkowicie obcym człowiekiem, a ja już wyobrażam sobie inaczej i już myślę o nim jak o kimś bliskim wręcz...

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Naemo żyjesz?

No relacja z terapeutą to specyficzna sprawa, ale skoro ja dałam radę to ty też dasz. Keep calm, to kolejne nowe doświadczenie.

 

Jestem rozkosznie spokojna dziś. Pokornie odwalam poniedziałkowe obowiązki i cieszę się czym się da. Tak bym chciała wstawać co rano :mrgreen:

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Gość
Ten temat został zamknięty. Brak możliwości dodania odpowiedzi.
×