Skocz do zawartości
Nerwica.com

Osobowość chwiejna emocjonalnie (typ BORDERLINE)


atrucha

Rekomendowane odpowiedzi

Dzieki. Kilkanascie lat temu pisalam cos w stylu wierszy choc nie mozna raczej tego tak nazwac. Nie mialo raczej nic z nimi wspolnego. Nie wiem czemu ale pisac o uczuciach i emocjach potrafie ale rozmawiac juz nie. Blokada jak cholera

 

 

Ostatnio spisuje swoje przemyslenia i emocje ktore mna targaja by zapobiec swojej impulsywnosci. Chcialabym umiec mowic tak jak potrafie pisac. Ponizej zamieszczam kilka fragmentow aby latwiej bylo mnie zrozumiec.

 

 

Oto fragmenty moich przezyc w ostatnim czasie:

 

 

W koncu nastapila kulminacja. W srodku gotowalo sie az od emocji. Wszystko niczym lawa wybuchlo z wulkanu. Ulga. Poczucie pustki zapelnione. Ale co z tego? Jakim kosztem? Nie chcialam zrezygnowac z terapii. Zalezy mi na niej. Teraz poczucie winy. Nie powinnam tak sie zachowac. Pani W nie jest niczemu winna. Nie potrzebnie zmieszalam ja z blotem. To byl pretekst. Brak adrenaliny. Ponosiło mnie od dawna. Szukałam zaczepki. Pustka byla nie do zniesienia. Lęk nie do wytrzymania. Pozostal wstyd. A przeciez tyle jej zawdzieczam. Nie zasłużyła na takie traktowanie. Im staje się mi bliższa tym bardziej prowokuje ją do odrzucenia. Przeraża mnie ta bliskość. Chcę się zaangażować, zaufać - strach wygrywa. Wszystko zniszczyłam. Całą naszą relację. Jak tornado. Ciemne chmury nademną zawisły. Na własne życzenie. Myśli w głowie krążą. Znów mętlik. I ból. Ten cholerny ból wewnątrz mnie. To on sieje spustoszenie. Kolejny błąd. Poniosło mnie. Teraz pozostał niesmak odniesionej porażki.

 

 

Zwariowalam. Z kazdym dniem jest coraz gorzej. Te mysli sa straszne. Tak bardzo sie boje. Nie wiem co sie dzieje. Wszystko jest takie obce. Otoczenie obce. Ja jestem obca. Moj glos. Moje cialo. Moje mysli. Uczucia. Co się ze mną dzieje. Kompletne odrealnienie. Oderwanie od rzeczywistości. To nieracjonalne. Panikuje. Te cholerne leki. Nienawidze ich. Mój strach je potęguje. Wpadam w obled. Pojawiają się łzy. Potwornie sie boje. Probowalam zasnac. Obudzilam sie z przerazeniem. Snil mi sie gwalt. Znów czuję ten strach, ból. Ból nie do zniesienia. Czuję ten dotyk, oddech. Upokorzenie. Jestem na skraju wyczerpania. Ten bol jest nie do wytrzymania. Nie chce juz czuc, bac sie, myslec. Nie daje juz rady. To mnie przerasta. To jakis obłęd.

 

 

Od kilku dni znow czuje sie jak w innym wymiarze. Matrix. Chaos mysli. Odrealnienie. Wszystko dochodzi do mnie jakby przytlumione. Jakbym byla oddzielona od swiata szklana szyba. Slowa, mysli, uczucia - niewyrazne. Niemoc odczuwania. Pojawia sie strach, silny niepokoj. Znieksztalcona percepcja otaczajacego mnie swiata. Cos odcina mnie od rzeczywistosci. Bo jak to wytlumaczyc? A moze zaczynam wariowac? Logika z popieprzeniem wzajemnie sie przeplata. Nie ogarniam tego. Mam dosc. Lek mnie przepelnia. Ten cholerny lek. Bezradnosc. Frustracja. Metlik. To to co czuje w tej chwili. Moja dusza krwawi. Powoli umiera. Kawalek po kawalku rozpada sie. Spadam w otchlan. Przepasc. Nicosc. Jestem na dnie. Pozostawiona sama sobie. Zagubiona. Bezbronna. Grunt pod nogami osuwa sie coraz bardziej. Goracy powiew buchnal w twarz. Przerazenie w oczach. Czuje ze wrota piekiel otwieraja sie. Stoje przed brama sparalizowana. Dezorientacja. Chce zrobic krok w przod - nie moge. Zimny pot oblewa mnie. Oddech przyspiesza. Nieprzyjemny dreszcz owladnal moim cialem. Ewakuacja. Cofam sie w tyl, przyjmujac bezpieczna postawe. Slysze szept. Z oddali wydobywa sie cichy glos. Podazam za nim, wsluchujac sie w slowa. Nic nie rozumiem. Boje sie. Brakuje odwagi, ale ciekawosc zwycieza. Niepewnie stawiam krok za krokiem. Zblizam sie. Stop. Dalej nie moge przejsc. Niewidzialny mur odgradza mnie od celu. Szukam przejscia. Bez skutku. Stoje w miejscu. Brak sil uniemozliwia dalsza przeprawe. Opadam bezwladnie na ziemie. Otwieram oczy. Znow stoje przed wrotami piekiel. Znow ten sam metlik. Mysli kraza chaotycznie w mojej glowie. Nie moge sie skupic. Brak zdecydowania. Analizuje drogi. W srodku az gotuje sie od emocji. Boje sie ze nastapi kumulacja. To co ukrywane ujrzy swiatlo dzienne. Odrodzi sie od nowa. Wszystko wybuchnie niczym lawa podczas erupcji wulkanu. Nie chce. Nie jestem gotowa. Bronie sie starajac sie odciac od uczuc. Poczucie pustki zaczyna doskwierac. Brak adrenaliny. Ponosi mnie. Szukam pretekstu. Totalne zawieszenie. Nic nie czuje. Nie istnieje. Pustka jest nie do zniesienia. Lek nie do wytrzymania. Cisnienie wzrasta. Pojawia sie zlosc a za nia mysli jak pociski wystrzelone z karabinu. Jedna za druga. Chaos. Zupelna dezorganizacja. Napiecie poteguje a chec samozniszczenia jest coraz wieksza. Znow metlik i bol. Ten cholerny bol wewnatrz mnie. Codziennosc, szara codziennosc. Zegar zaczal odmierzac czas. Wyscig zaczety. Stawka jest wysoka. Toczy sie walka. Walka o zycie. Moje zycie.

 

 

Znow metlik dopada. W glowie milion mysli krazy. Przeszlosc nie daje o sobie zapomniec. Przed oczami obrazy tamtych lat. Wstyd. Uczucie nienawisci zaczyna towarzyszyc. Czuje sie nieswojo. Pustka powoli wkrada sie w zycie. Znow chaos. Nie daje juz rady. Nuda. Brak doznan. Spokoj. Zawieszenie. Nakrecam sie choc nie chce. To silniejsze ode mnie. Chce czuc. Czuc ze zyje. Ze istnieje. Przywoluje przykre wspomnienia. Lza w oku sie kreci. Poczucie winy doskwiera. Pamietam ten dzien. Ten przeklety dzien. Jakby byl wczoraj. Ten dotyk. Wzrok. Oddech. Moj strach. Bol. Nienawidze sie za to. Nienawidze zycia. Zly dotyk. Gwalt. Ilekroc wystepowal, czulam to samo. Upokorzenie. Wstyd. Strach. Bezsilnosc. Czuje sie jak dziwka. Chce zmyc z siebie ten brud. Nie potrafie. Musze cierpiec. Zasluzylam na to. To ja prowokowalam. To ja jestem winna. Nic nie zrobilam. Dalam przyzwolenie. Zwykla szmata ze mnie.

Paranoja - to slowa odzwierciedla to co siedzi w mojej glowie. Zjebana psychika nie pozwala do dzis odczuwac przyjemnosci. Blokada emocjonalna. Seks jest obowiazkiem badz odreagowaniem. Jak robot. Nic od siebie. Oddaje swoje cialo do dyspozycji. A mysli błądzą niewiadomo gdzie. Zero satysfakcji. Tylko obojetnosc. Ta pieprzona obojetnosc. Bliskosc boli. Bardzo boli. Nie umiem z niej czerpac rozkoszy. Seks kojarzy sie z przemoca. Przemoca ktora mnie kreci. Fascynacja. Obsesja. Uleglosc. Fantazje niczym z pornola. Ostra jazda. To moj wewnetrzny swiat. Chore mysli. Chora ja.

 

 

Mowia, ze czas leczy rany. Nie w moim przypadku. Moja rana jest otwarta juz przeszlo 11 lat i wciaz tak samo odczuwalna. Myslalam ze jestem gotowa stawic czola przeszlosci. Jednak to takie trudne. Chcac isc do przodu obudzilam lawine uczuc, tych stlumionych uczuc. Wszystko odzylo na nowo. Tak jakby zdarzylo sie wczoraj. Wciaz swieze. Tak samo bolesne. Nie moge sobie dac z tym rady. Poruszajac temat, ruszylam twardy glaz, ktory zaczal pekac pod wplywem rozmowy. Rozsypal sie. Pozostal gruz. To samo stalo sie ze mna. W srodku mnie wszystko runelo. Wrocilo na nowo. Chce wykrzyczec ten bol. Zmyc z siebie ten ciezar. Rozrywa mnie. Ponosi. Nienawisc poteguje. Upokorzenie. Wstyd. Lęk. Strach. Brzydze sie soba. Czuje sie jak smiec. Zdeptac i wyrzucic jak zuzyta rzecz. Jestem rzecza, nie czlowiekiem. Tak sie traktuje. Na to zasluzylam.

W ten dzien cos we mnie umarlo. Moje uczucia. Moja wiara. Moje marzenia. Stracilam poczucie bezpieczenstwa. Godnosc. Szacunek do samej siebie. Czlowieczenstwo. W koncu uswiadomilam to sobie. Gwalt odebral mi wszystko. Wszystko w co wierzylam.

Roznosi mnie. Mam ochote sie zniszczyc. Odpalam fajke za fajka. Bol psychiczny przyslania mi racjonalne myslenie. Chce sobie ulzyc. Poczuc bol fizyczny. On jest latwiejszy do zniesienia. Nie wiem co ze soba zrobic. Znow metlik. Chaos. Tyle pomyslow samounicestwienia sie pojawia. Mam ochote z calych sil dac upust emocjom. Chce krzyczec, biegac a jednoczesnie chce ochlonac. Pokazac swiatu jak mi zle. Sprzecznosc to cala ja. Biore noz do reki i odslaniam dlon. Chec jest wielka. Tylko jedno male naciecie. Kusi mnie. Tesknota za samookaleczeniem. Za uwolnieniem napiecia ktore we mnie siedzi. Ta pieprzona impulsywnosc. Walcze sama ze soba.

Nie dalam rady. Nie zrobilam tego. Nie potrafilam. To by nic nie zmienilo. Nie chce przekreslac tego co osiagnelam dotychczas. Wlaczam myslenie, jak program w tv. Wracam do wspomnien. Analizuje klatka po klatce jak film w ktorym jestem glownym bohaterem. Kazdy szczegol wyswietla sie przed oczami. Lzy naplywaja do oczu, pojawia sie strach. Znow przezywam poraz kolejny ten gwalt. Czuje jego obecnosc. Ten dotyk, zakazany dotyk. Oddech. Spojrzenie. Bol. Staram sie odciac od uczuc. Spojrzec na wszystko z innej perspektywy. Jest mi ciezko. Przypominam sobie dzisiejsza sesje. Slowa ktore zostaly wypowiedziane. Znow analizuje. Znow bezradnosc. Walka z sama soba.

Zadne slowa nie sa w stanie odzwierciedlic tego co czuje w tym momencie. Jestem wsciekla na siebie choc nie powinnam. Obwiniam sie a to nie moja wina. Chce sie ukarac a nie mam za co. Mysli przelatuja przez glowe. Nie nadazam za nimi. Emocje bombarduja. Jestem rozbita, kompletnie wykonczona. Katuje sie wspomnieniami. Zyje przeszloscia. Niebo placze a ja razem z nim. Kazda kropla deszczu jest moja lza. Jest mi zle, cholernie zle. Nie umiem z tym zyc. Z tym przekletym bolem, zalem, zloscia. Nie potrafie zapomniec, zaakceptowac i pojsc dalej. Nie moge na siebie patrzec. Nie moge znalezc sobie miejsca. Chce przestac czuc. Zniknac. Cofnac czas by nigdy to sie nie wydarzylo. Przestac byc ofiara. Zaczynam rozpaczac. Uzalac sie nad soba. Wygladam zalosnie i tak tez sie czuje. Tak bardzo potrzebuje teraz wsparcia. Przytulenia. Pocieszenia. I zrozumienia. Kogos kto doda otuchy. Po prostu bedzie przy mnie. Potrzebuje tej cholernej bliskosci ktorej sie boje.

Znow wlaczam myslenie. Moze przyszedl czas na to by przezyc to ostatni raz. Pozegnac sie z przeszloscia. Pozwolic sobie na zalobe. Pogodzic sie z tym. Odbudowac swoje poczucie wartosci. Znow poczuc sie bezpiecznie. Zaufac. Pokonac lek i strach. Przestac zyc w poczuciu winy. Jednego jestem pewna, chce zostawic przeszlosc za soba, zamknac ten piekielny rozdzial w zyciu i w koncu zaczac zyc. I moc spojrzec w lustro, widzac wartosciowego czlowieka z czystym sumieniem powiedziec sobie: wybaczam.

 

 

Mam nadzieje ze nie zanudzilam Was tymi tekstami. Pisarka ze mnie marna. Pisze by pozbyc sie chaosu. Uwolnic sie od mysli ktore zatruwaja mi glowe

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Ja miałam 3 dni doła Ale dzisiaj kupiłam torebkę i wcześniej rodzinka poprawiła mi trochę humor dzięki czemu stwierdziłam że będzie mi łatwiej udawać szczęśliwą w internacie i potem przyjechały przyjaciolki i faza na nielubienie ich i rodziny momentalnie przeszła i teraz jestem szczęśliwa :mrgreen:

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

19ruda87, dzięki, kiedyś na pewno. Wiesz, ja też piszę. Bardzo, bardzo podobnie. Od dawna.

Teraz staram się dystansować pisząc, nie tylko wywalać emocje i przemyślenia ale i na bieżąco je rozważać, analizować.

 

Jestem smutna, wyczerpana i rozdrażniona. Weekend byl intensywny i naprawde bardzo dobry ale przyniósł też wiele przemyśleń. Niezbyt dobrych, dla równowagi. Poczytam troche i idę spać.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Naemo, powodzenie u lekarza. Powiedz mu to o czym piszesz tutaj na forum. O swoich odczuciach, checiach samookaleczen itd. Wspolnie uda Wam sie cos pomyslec aby to przezwyciezyc

 

 

Chojrakowa, owszem te chwile sa czasem potrzebne aby ochlonac ale rowniez sa bardzo zdradliwe. Mna kieruja impulsy. Spontan

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Dzięki :) Ale tak szczerze to nie wierzę w to, żeby mi pomogła.

U mnie to też są w większości impulsy.

 

Tak czytam swoje posty i leżę ze śmiechu :D Takie huśtawki, ze to jest aż śmieszne i wygląda to jakbym byla nacpana momentami, albo bawiła sie w opowiadanie jakiejś niesamowitej historii...

 

Sama nie wiem co ja jej powiem... I znowu stres mam przed psychiatra, chodzę do niej od września, mniej więcej co miesiąc. Znaczy oczywiście jest dużo mniejszy, raz to miałam derealizacje jadąc do niej :D Teraz to tyko boję się ze sie rozczaruje albo będę potem zalowala ze czegoś nie powiedziałam.

 

A propos niestabilnych relacji międzyludzkich, to nawet z psychiatra tak mam, były momenty ze jej nie cierpiałam i chciałam ja zmienić ale powstrzymywala mnie myśl, ze będę musiała komuś znowu to wszystko opowiadać. W tym momencie prawie ją kocham :D

 

Kocham to uczucie, gdy praktycznie mi nie zależy za osobach przez które przeżywałam straszne rzeczy, przez które ryczalam, miotalam się, chodziłam do szpitala, chciałam sie zabić, jechać do Krakowa... itd itd

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeszcze nigdy nie rozmawiało mi się z nią tak dobrze, z godzinę gadałyśmy :D Podejrzewa mnie o chad lub cyklotomię (? jakos tak) i każe mi pisać dzienniczek jak emocje u mnie danego dnia, jak aktywność, jak sen itd itd. Leki zostawiła jakie są, tylko to trittico nie działa na mnie na sen więc mam próbowac zwiększyć do 150 (najpierw 125) i jak nie będzie działać usypiająco to mam drugą receptę na chlorprothixen. I ogólnie czuję się mega dobrze :great: Już przed przyjściem do niej. A tak wgl to spałam dzisiaj 3 godziny i mam pełno energii i to nie pierwszy raz (w zeszłym tygodniu miałam tak 2 dni), więc pewnie dlatego pod katem tych chorob mnie bada ^^ Ale jeśli ja mam doły lub górki to z powodu czegoś zewnątrz, więc myślę że możaby to wykluczyć, ale tym bardziej ją cenię, że na zakłada, że może się też pomylić, więc woli się upewnić ze wszystkim <3

 

19ruda87 zgrałyśmy się :D

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Czy każdego bordera podejrzewają o chad?;)

 

Naemo, dobrze, że dobrze. Rozmowa przede wszystkim.

Ruda, Carica a u Was co?

 

Ja cały dzień słabiutko, spacer nic nie dał, ale za to jak poćwiczyłam chwilę to mi nieco oddało.

Chociaż nadal nie znajduję przyczyny takiego pogorszenia, no ale ale :roll:

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Carica daj żyć, nade mną też nauka wisi... :roll: Ale -chwalić boga - termin odległy (materiału za to w chooj...)

Jaki koncert?

 

Naemo, otóż to, ma się co sie ma się no ;)

 

Diagnoza to imo wskazówka, nie etykietka.

A co do nerwicowych... Wszystkie zeby mnie bolą, mało ze zgrzytam i zaciskam, one bolą jakby same się ściskały, znacie to? (przypomnę, ze nie wiem jaki tego powód i nie, na codzien/przewlekle tak nie mam...)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

No ta, ja też natręctwa od dzieciństwa, w szpitalu zdziwili się, że nikt wcześniej się tym nie zainteresował :D Od przynajmniej 7 lat skubi skórki przy palcach do krwi, do paru centymetrów poniżej paznokci... Najgorzej, że ja tego nie kontroluję, bo nie zauważam. I za każdym razem jak sobie znowu je rozwalę porządnie po jakiejś stresującej sytuacji mówię sobie DOBRA, teraz zapanuję nad tym! I wychodzi jak zwykle :D

Symetryczność.. i takie tam. Dochodziło do tego, że cięłam się symetrycznie, gdy dotknęłam przez 1,5 seksundy czegoś zimnego jedną częścią palca, to musiałam szybko w drugiej ręce tak samo, ten sam palec itd. To już się ogarnęło, ale musze jeść symetrycznie, tyle samo jedzenia na lewą i prawą stronę i jak mam 3- częściowy obiad to po kolei: mięso jakieś, węglowodany i warzywa [ w sensie kęsy tak po kolei i w kółko].

 

chojrakowa ja znam :)

 

Carica, Twój podpis "Życie powstaje w uniesieniu i niszczeje w nudzie." jest przerażający, bo prawdziwy i przez to niszczący najbardziej na swiecie :(

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Gość
Ten temat został zamknięty. Brak możliwości dodania odpowiedzi.
×