Skocz do zawartości
Nerwica.com

Osobowość chwiejna emocjonalnie (typ BORDERLINE)


atrucha

Rekomendowane odpowiedzi

No tak, standard, znam to. Nawet siedząc przed terapeutką udaję, że wszystko jest pięknie, gdzie gołym okiem widać, że jestem strzępkiem nerwów, nosi mnie itd. Ale ostatnio na szczęście to się zmienia, mniej udaję, mniej gram, otwieram się... Co z jednej strony mnie cieszy, a z drugiej doprowadza do wściekłości, no bo jak to, przecież ja jestem silna, poradzę sobie sama, nic mi nie jest, nie dam jej tej satysfakcji i tak w kółko :/

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Helvetti, A wiesz już dlaczego tak masz ? Skąd te 2 rywalizujące osoby w Tobie?

Ja dopiero ogarnęłam to niedawno, a właściwie to przyjęłam to do wiadomości, no bo wcześniej teoretycznie to wszystko wiedziałam, ale z uświadomieniem sobie, że tak faktycznie jest, że ta i ta osoba wpłynęła na mnie w taki a nie inny sposób, no to już było kiepsko.

W czwartek miałam przełomową sesję, po 7 miesiącach, nagle coś we mnie pękło...2 dni byłam z siebie jakże dumna, ale teraz pojawia się problem.. bo znowu zaczynam walczyć ze sobą i mieć wyrzuty sumienia, że się odsłoniłam. we wtorek najchętniej nie poszłabym na terapię, ani w czwartek (chodzę 2x w tyg), chyba chcę troszkę uciec... aaaaaa zaczynam trochę wariować. ok, nie pójdę w tym tyg.na sesję, za tydzień mam obronę mgr, odpocznę od terapii, od wałkowania tego wszystkiego, no bo przecież obrona, egzamin, trzeba się w koncu coś przygotować, ale za tydzień terapeutka będzie już na urlopie, czyli przez jakiś czas nie będę się z nią widzieć...

Takie sytuacje wyprowadzają mnie z równowagi, nie wiem czy ogarniasz to..

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Trochę wiem, trochę nie wiem. Może chcę pokazać grupie że pomimo tylu lat leczenia nie jestem aż tak chora? Może związek z tym ma również to, że staram się ładnie wyglądać na terapii. Maluję co dzień oczy, ubieram buty na obcasie. Chcę się pokazać w dobrym świetle. Nadal wstydzę się moich rąk, i nie pokazałam się jeszcze w krótkim rękawku (minęły dwa tygodnie terapii na razie). Także staram się nie jeść, lub jeść mało w ich towarzystwie (mamy śniadania na oddziale). Boję się, że gdy zobaczą że jem to pomyślą, że jestem gruba. To chore, ale tak jest. Powoli wyznaję jakieś prawdy, fakty o sobie. Niedługo będę przedstawiała swój życiorys. A ja nadal myślę tylko o tym, by jak najlepiej się zaprezentować (fizycznie chyba głównie) O co mi chodzi? Przecież to terapia, tam ludzie płaczą i cierpią, i opowiadają o swoim życiu.

A ostatnio czuję się chorobliwie samotna. Może ma to związek z terapią? Że chcę się pokazać w dobrym świetle, by kogoś zyskać?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Rozumiem Cię..

A co by się stało, gdybyś się odsłoniła przed osobami z terapii, terapeutami? Gdybyś pokazała, że jest Ci ciężko, ze czujesz się samotna..? Czegoś się boisz...

Wiążesz z czymś takie przedstawianie siebie- jaka jestem fajna, silna, zobaczcie...

Może aż nadto włącza mi się jakaś analiza, ale po prostu męczę ten temat niemalże na każdej sesji...

Pamiętaj, że do wszystkiego potrzeba czasu, oklepane, wiem, ale naprawdę prawdziwe...

 

Ja w ost. dniach też czuję się bardziej samotna niż zwykle... dlatego weszłam na forum, bo nawet nie mam się do kogo odezwać...

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

izzie, też wchodzę na forum gdy nie mam do kogo się odezwać. Niby mam współlokatorów, ale i tak się czuję sama.

 

Ja potrzebuję terapeuty cierpliwego. Czasem, by coś zrozumieć potrzebuję mówić to samo 10 razy. Chyba też powinnam na sesjach w przyszłym tygodniu powiedzieć o swoich obawach prze otwieraniem się.

Co by się stało? Czułabym się małą, słabą Anią. Samą, co gorsza.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Helvetti, Myślę, że warto powiedzieć o tych obawach. Ale tak sobie jeszcze myślę, że może lepsza byłaby dla Ciebie terapia indywidualna, hmm ?

Zobacz, w ciągu ost. 2óch lat "zaliczyłam" 2 terapie, teraz jestem na 3 (od listopada). I dopiero w czwartek coś we mnie pękło, zaufałam terapaeutce, chciałam z siebie wszystko wyrzucić i udało się... i wiesz, byłam tą małą, smutną, samotną M. Ale t.była cały czas, czułam się bezpiecznie, zupełnie inaczej sobie to wyobrażałam i całkiem inaczej było kiedysś..

Mam nadzieję, że uda Ci się trafić na takiego terapeutce jak moja t.

Cały czas sama jestem przerażona tym wszystkim, że się otwieram, zresztą pisałam to wcześniej, ale mimo wszystko warto..

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

To mój siódmy oddział, jedenasty pobyt.... dużo dużo przeszłam terapii, a cały czas mam objawy. Plus rok temu doszły zab. odżywiania.

Bardzo się boję tego leczenia, które trwa. Bardzo chciałabym mieć wsparcie silnego mężczyzny. Miałam faceta, który bardzo mnie wspierał, ale miał inne wady. Sama go zostawiłam, myślałam że dam sobie radę, ale brakuje mi kogoś. Do kogo się przytulić, a nawet seksu mi brakuje po prostu. Czy ja naprawdę nie potrafię być sama?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Pierwsza terapia w wieku 13-14 lat nie. Potem- przez 2 lata oddział dzienny, też nie bardzo. W międzyczasie trafilam nawet na oddz zamknięty.... Później dopiero rozpoczęło się moim zdaniem prawdziwe leczenie- terapeutyczny oddział stacjonarny, leczenia nerwic. Tam miałam cudowną terapeutkę, najlepszą na świecie. Gdyby było mnie stać, chodziłabym do niej nadal, ale bierze około 100 zł za godzinę... No, potem był oddz dzienny przez 5 msc, ale bez żadnych spektakularnych efektów. Potem dwa oddziały zamknięte. No i moja poprzednia terapeutka. Bardzo jej ufam, chociaż nie do końca potrafię jej pokazać jak bardzo mi na niej zależy. Wstydzę się, chociażbym chciała. No i teraz ten oddział- wiążę z nim duże nadzieje

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Później dopiero rozpoczęło się moim zdaniem prawdziwe leczenie- terapeutyczny oddział stacjonarny, leczenia nerwic. Tam miałam cudowną terapeutkę, najlepszą na świecie. (...) No i teraz ten oddział- wiążę z nim duże nadzieje

Możesz wymienić nazwy tych oddziałów i nazwisko tej terapeutki? Chociażby na priv. Pytam, bo też jestem z Wawy.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Przez kilka miesięcy miałam względny spokój z objadaniem się, wytmiotowaniem, dietami ogólnie, jedzenie sprawiało mi przyjemność, naprawdę..

Ale od jakiegoś tgodnia, dwóch porażka na całej linii... jem i rzygam jem i rzygam i tak w kółko..

za tydzień mam obronę mgr, a czuję się beznadziejnie.. w ogóle objawy mną zawładnęły i jest tak o :/ Wiążę to z tematami na terapii, akurat teraz musiałam się przełamać i analizować wszystko, jakbym nie mogła trochę poczekać

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Gość
Ten temat został zamknięty. Brak możliwości dodania odpowiedzi.
×