Skocz do zawartości
Nerwica.com

Benzodiazepiny - Moja walka z uzależnieniem i odstawieniem


gosia hd

Rekomendowane odpowiedzi

Siema jestem uzależniony od klonów 20 lat tak + - trzy raz chciałem sam odstawić 4 dni i masakra nie ma opcji by samemu odstawić był moment że brałem 3*2 mg .... na dzień dzisiejszy jest pół 2 rano i poł wieczorem plus hydro dorażnie ... 3MAJcie się wszyscy i ...... nie bierzcie gówien 

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

29 listopada minie 5 lat, jak po brutalnej i masakrycznej walce z Xanaxem jestem wolny od uzależnienia. Byłem uzależniony od ogromnych ilości Xanaxu lub Afobamu. Brałem do 8 mg tych leków dziennie. Trzy razy byłem w szpitalu na detoksie, dopiero za trzecim razem udało mi się wyjść z uzależnienia. Okres uzależnienia to 2012 - 2016. Ostatni pobyt dwa miesiące na ciężkim, zamkniętym oddziale w Sosnowcu. Jeszcze do tej pory czasami mam coś na kształt objawów odstawiennych. Przestrzegam przed pakowaniem się w te leki!!!

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Tak, doraźnie...To jest prosta droga do uzależnienia się...Po pewnym czasie organizm będzie domagał się coraz większych dawek, bo dotychczasowe nie będą już działały. Radzę to odstawić, póki jest czas...Potem będzie coraz trudniej, aż stanie się niemożliwe dzięki skutkom ubocznym. Nie radzę się w to pakować.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Witam moi drodzy...

Wpadłem zobaczyć co tutaj słychać i widze ze wątek się słabo rozwija.... Myślę że to dobrze bo chyba to znaczy że nowych ludzi nie przybywa z problemem a starzy jakoś sobie radzą bo nie szukają wsparcia. U mnie spoko. Jestem wolny od tego dziadostwa już ponad rok całkowicie. Z nerwicą sobie radzę... Wszystkie objawy nerwicowe i odstawienne nadal się pojawiają czasami ale są tak słabe ze bez problemu daje rade.... Tak więc u mnie dobrze. Nie rewelacyjnie ale dobrze. Mam nadzieję że u Was też. Pozdrowienia dla wszystkich.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

W dniu 11.02.2022 o 11:39, SayYes napisał:

Witam moi drodzy...

Wpadłem zobaczyć co tutaj słychać i widze ze wątek się słabo rozwija.... Myślę że to dobrze bo chyba to znaczy że nowych ludzi nie przybywa z problemem a starzy jakoś sobie radzą bo nie szukają wsparcia. U mnie spoko. Jestem wolny od tego dziadostwa już ponad rok całkowicie. Z nerwicą sobie radzę... Wszystkie objawy nerwicowe i odstawienne nadal się pojawiają czasami ale są tak słabe ze bez problemu daje rade.... Tak więc u mnie dobrze. Nie rewelacyjnie ale dobrze. Mam nadzieję że u Was też. Pozdrowienia dla wszystkich.

Witaj.Cieszę się, że doszedłes do siebie i czujesz się dobrze.Ja niestety jeszcze nie mogę tego powiedzieć o sobie.Wprawdzie większość objawów już odeszło, tzn.drętwienie jednostrone, uczucie omdlewania, drżenia i wibracje wewnętrzne, jednak mój główny objaw pozostał - zawroty głowy.Już nie chodze po lekarzach, jestem przebadana jak nigdy w życiu.Po prostu czekam aż przejdzie, żaden lekarz nie wierzy, że skutki zażywania tych tabletek mogą być takie straszne.Znalazłam forum benzobuddies, tam ludzie z całego swiata opisują swoje zmagania.Stąd wiem, że nie jestem jedyna, muszę uzbroić się w cierpliwość.Pozdrawiam Cię serdecznie, powodzenia.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Brałem cloranxen około 37 miesięcy. Potem przerwa 5 miesięcy i znowu brałem 122 miesiące. To o wiele za długo. Co prawda stałą dawkę na spanie 10 mg/dobę. Bo miałem napady paniki.  Po tej dawce miałem zaniki pamięci. Jak oglądałem TV , to po pół minuty nie wiedziałem co było w programie. Poszłem do psychiatry i zacząłem brać Kwetaplex 200 mg 1-0-2 , bo miałem omamy. Do tego przeciwdepresyjnie sulpiryd 300 mg/dobę. Odstawiałem cloranxen stopniowo, zmniejszjąc dawkę. Po pół roku odrzuciłem to gówno. I nie biorę go już 9 miesięcy i nie zamierzam go już w życiu brać.Jestem wolnym człowiekiem po 10 latach brania tego gówna.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

W dniu 1.12.2020 o 09:27, Arnin napisał:

 

 

Nawet nie zdajesz sobie sprawy kiedy się uzależniasz.

 

"Panie doktorze, ja biorę już 8 lat te relanium i jeszcze się nigdy nie uzależniłam!"

 

2-4 tyg. to zalecana długość brania benzo, dlatego czemu się dziwisz tak łagodnych objawów przy tak krótkim okresie zażywania? Pobierz przez rok co najmniej, odstaw i wróć tutaj z raportem...

Wszystkie benzo powodują niepamięc następczą. Ci co je biorą, nawet nie zauważą kiedy minie im kawał życia między palcami. Tak jak mi. 10 lat brania 10 do 20 mg /dobę i trudno się z niego odzwyczić. Kiedy mi się to udało , zauważylem,że przespałem 10 lat. Biorę teraz neuroleptyk Kwetaplex 200 mg 1-0-2 i sulpiryd 300 mg/dobę. Dzięki tym lekom odstawiłem cloranxen i pamięć mi się poprawia. Jest naprawdę dobrze. Będzie tylko lepiej.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Cześć. Tu deni, z pomysłem na wasze i moje uzależnienie. Myślę że z tym postem nastąpi pewien "przełom" na tym forum. Zacznę od siebie, benzo w postaci alprazolamu 4-6mg dziennie, praktycznie codziennie do tego alkohol, czasem buprenorfina, kodeina, diazepam, czy inne używki których nie chcę wymieniać. Ale to alprazolam+alkohol przez jakieś 6 lat wyrządził u mnie największe szkody. Wszystko jest fajnie, dopóki człowiek nie dojdzie do poziomu, w moim przypadku wręcz niewyobrażalnych dawek alprazolamu mieszanego z alkoholem. Nawet jeśli bym napisał nie uwierzylibyście jakie dawki człowiek może wytrzymać, powinienem właściwie nie żyć. W końcu dochodzi się do poziomu, kiedy alprazolam przestaje działać, 0.5l wódki w ogóle nie czuć, 6-8 piw również, uwierzcie mi że jak będziecie w to brnąć to skończycie na takim poziomie. Zadałem sobie pytanie, co teraz? Jesteś taki młody, a wj**any po uszy.

 

W tym momencie napiszę wam coś, czego przez 261 stron wątku tutaj właściwie nie było.

Cały mechanizm uzależnienia od benzo czy alkoholu polega na agoniźmie receptora GABA-A i zbiciu glutaminianu w naszym mózgu, oczywiście nie tylko, ale głównie. Co można w tej chwili z tym zrobić, i do czego przez godziny czytania doszedłem. Jest takie coś jak nootropy, nie mylić w żadnym wypadku z psychotropami, są to substancje które dobrze dobrane potrafią pomóc i zregenerować nasz mózg, na przykład w moim benzodiazepinowym piekle. W żadnym wypadku nie celujemy w dopaminę, czy właśnie agonistów GABA-A bo tylko zwiększymy swój poziom lęku. Celujemy w antagonistów GABA-A, czy jak ja to nazywam "zbijaczy" glutaminianu czy kortyzolu. Pod ręką mamy ogrom substancji, niektóre leki, które nam w tym pomogą. Przygotowałem listę, kto chce niech sobie coś o danej substancji poczyta, i wybierze, w żadnym wypadku nie łączymy wszystkiego razem! Powiedziałbym max 2-4 w niektórych przypadkach 5 nootropów, po wcześniejszym sprawdzeniu czy można to zrobić.

 

Nie przedłużając, lista: l-teanina, picamilon, brahmi (bacopa monnieri), rożeniec górski, lion's mane (soplówka jeżowata), melisa, magnolia lekarska, inozytol (wit. B8), pirydoksyna (wit. B6), ashwaganda, dziurawiec, forskolina (pokrzywa indyjska), l-treonian magnezu (najlepiej wchłanialna forma magnezu przez nasz mózg), orotan litu (ostrożnie), selank, aniracetam + cholina (nigdy bez choliny), bromantan, tiamina (wit. B1), fosfatydyloseryna, witamina D3 (bardzo ważne!).

 

Z leków: diazepam (wiadomo, na pierwsze objawy i zejście, wszystko według Dr. Ashton), pregabalina (uzależnia, nawet bardzo, ale nie tak jak benzo, i bardzo pomaga), gabapentyna (podobna strukturalnie do GABA-A przez co działa przeciwdrgawkowo i lekko przeciwlękowo, przeciwdepresyjnie), memantyna (antagonista NMDA, działa przeciwotępieniowo, jakkolwiek to brzmi, przeciwdepresyjnie), tianeptyna (świetne lekkie SSRE, jestem na nim do teraz).

 

Z narkotyków (że jak?!) na najcięższe objawy, próby i myśli samobójcze: ketamina izomer-s, kto będzie naprawdę chciał znaleźć, to znajdzie, ja źródeł nie podam. Poczytajcie o terapiach z jej udziałem w USA, u nas dopiero jakaś klinika w Poznaniu chce się w to bawić, bo zauważyła potencjał, ale stanęło na papierologii oczywiście, bo zbyt piękne by to było gdyby to wdrożyli w Polsce. Sam miałem okazję poznać się z s-ketaminą, najpiękniejsze godziny a potem dni w moim życiu, po prostu was nie ma, a jak się budzicie depresja, lęki wszystko magicznie znika jak na pstryknięcie na czas około tygodnia. Badania wskazują że potrafi zregenerować uszkodzony mózg. Nie uzależnia, niestety wyrabia się tolerancja, potem nie jest to tydzień bez depresji czy lęków, tylko kilka dni, a potem tylko jeden dzień, ale to być może przez moje zbyt częste zażywanie, w zbyt wysokich dawkach. Samokontrola u mnie słaba. Najlepiej gdyby wam ktoś pilnował dawkowania, multum informacji macie w internecie na temat leczenia s-ketaminą.

 

Macie informacje, których ja szukałem właściwie latami, teraz się z wami nimi dzielę, bo chcę pomóc. Nie, nie jestem ruskim agentem, właścicielem firmy sprzedającej nootropy, czarodziejem czy psychiatrą. Jestem 23-letnim chłopakiem pracującym fizycznie, który przeżył to piekło, ale się nie załamuje tylko szuka wyjścia, i dużo czyta na ten temat. Sam jestem na odstawce, i już zawsze będę, bo myśl o benzo nigdy nie zginie Ostatnia dwójka alproxu (która nie działała) poleciała 11 lutego. Tamtego roku. Na ten moment po wielu suplementach i setkach złotych, euro wydanych na moje zdrowie czuję się... prawie dobrze, zawsze można coś poprawić 😉 z moich ulubionych i bardzo bezpiecznych, które bym każdemu polecił to l-teanina, brahmi, picamilon, forskolina, wszystkie witaminy z grupy B, niedoceniana melisa (na bezsenność 8-10 torebek aż się gęsta zrobi) czy dziurawiec. 

 

Nie jest prawdą że objawy będą z wami już zawsze, mózg się da zregenerować, po prostu trzeba umieć bawić się receptorami, czy jego mechanizmami, a tego się da nauczyć. Da się również zwalczyć nałóg i być zdrowym po latach zażywania.

 

Mam nadzieję że przestaniecie jeść te ogłupiające SSRI, które u niektórych na wejściu i na zejściu benzo powodują próby samobójcze, lub po prostu samobójstwo. I przestaniecie chodzić do 60-70-letnich, nie wiedzących o aktualnych rozwiązaniach "lekarzy", którzy odprawią was z kwitkiem właśnie na SSRI i następne dawki benzo.

 

Pozdrawiam, cześć i czołem. Mam nadzieję że wykorzystacie moje sugestie i informacje zawarte w poście, nie musiałem tego pisać, a chciałem, i spędziłem nad tym prawie 2 godziny, bo jest tu wiele osób potrzebujących realnej pomocy.

 

#deni

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Cześć,

Piszę reportaż o różnych doświadczeniach ludzi z benzo. Pomysł na tekst zaczął się w zasadzie ode mnie.
Żeby nie zawalić ważnego dnia wzięłam 0,5 afobamu. Po tym załatwiłam sobie 1 opakowanie i krótko po tym spotkałam kogoś, kto z powodu benzodiazepin był w szpitalu psychiatrycznym.
Po tej rozmowie wzięłam jeszcze kilka razy 0,5 przed ważnymi momentami ale póki co to kontroluję i biorę bardzo sporadycznie.

Po tym zaczęłam się interesować aprazolamem, trochę pytać w necie i widzę, że sporo ludzi ma jednak przez to przerąbane i ląduje w czarnej dziurze. Myślałam – od czego to zależy? że jedni od leku na uspokojenie prawie niszczą sobie życie, inni w ogóle się nie uzależniają (jednak chyba większość) a jeszcze inni – jak moja mama na przykład – łykają to ciągle w tej samej dawce, bo lekarz przepisał i nawet nie wiedzą, co biorą.
Dużo ludzi po pierwszym razie mówi – 'wezmę tabsy i stres zniknie'. Albo rekreacyjnie – 'na imprezie wezmę klona, popiję alkiem i będzie cool'. A potem część z nich ma duże kłopoty.

Pomyślałam, że może znajdę na tym forum osoby, które będą chciały anonimowo opowiedzieć mi swoją historię z benzo. Chciałabym pokazać różne historie – uczciwie. I to, że można to kontrolować i wtedy taki afobam nas ratuje (w końcu to lek). Ale też żeby ostrzec osoby, które myślą – a, co tam, od jednej tabletki się nie uzależnię. Że jest ryzyko. I dowiedzieć się od czego może zależeć to ryzyko. Myślałam, żeby zapytać osoby chętne żeby pogadać, np.:co czuliście po tym pierwszym razie? Dlaczego był drugi i trzeci? Kiedy poczułeś/poczułaś, że jest już za późno, że nie można tak łatwo z tego wyjść?

Może ktoś zechciałaby – może być pod pseudonimem/zmienionymi danymi personalnymi - opowiedzieć o swoim doświadczeniu z tymi lekami, jakie by nie było. Chodzi o rzeczywistość. Nie chcę siać histerii, ale też może jakaś osoba to przeczyta i pięć razy się zastanowi, zanim zwiększy dawkę.

Edytowane przez exodus!
usunięto niedozwoloną treść

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Dla dobra społeczeństwa mogę opowiedzieć swoją historię, rzadko tutaj zaglądają ludzie, najwięcej informacji znajdziesz na hyperrealu. 

 

A więc od początku, zaczęło się od tego że mój ojciec bardzo pił, niedługo po moich narodzinach (jakiś 5-6 rok mojego życia) jednak przestał, i przerzucił się na benzo w postaci alprazolamu. Jadł to garściami i latami, z początku jak każdy nie wiedział jakie będą tego konsekwencje, a jedna tabletka stawiała na nogi. Sam jest w tym po uszy do teraz, widać zaniki pamięci, otępienie, problemy ze skokami ciśnienia, jest po zapaleniu mięśnia sercowego, skutki zażywania benzodiazepin przez prawie 20 lat. 

 

Poszedłem do szkoły, w podstawówce było w porządku, świetne wyniki w nauce, pochwały i wyróżnienia od dyrektora, od nauczycieli. Jednak jestem mocno introwertyczny, i już wtedy nie byłem do końca akceptowany przez rówieśników czy starszych. 

 

Piekło zaczęło się w gimnazjum, dokładnie w klasach 2-3, zastraszanie, brak akceptacji, czasem pobicia, kradzieże przedmiotów, lęk przed pójściem do szkoły codziennie, no i nowotwór mojej mamy. Podupadłem bardzo na nauce, z inteligentnego miłego chłopaka zrobił się ze mnie zamknięty w sobie lękliwy introwertyk. W pewnym momencie chciałem przestać chodzić do szkoły bo jako 16 latek już sobie z tym wszystkim nie radziłem, wtedy tata dał mi jedną magiczną tabletkę, 0.5mg alprazolamu. Motywacja, brak lęku, wróciłem do szkoły i udało mi się skończyć tą torturę w postaci gimnazjum. Oczywiście na benzo. Pytasz jak wyglądał pierwszy raz, dokładnie ciężko mi określić tym w niższych dawkach, ale świetnie pamiętam pierwszy raz z 1mg Alpragenu - ciśnienie krwi spadło do tego poziomu, że zemdlałem. Było za mocno, jeszcze wtedy nie brałem tak kosmicznych dawek.

 

Potem wiadomo, szkoła średnia, niestety przez problemy z pamięcią spowodowanymi benzo nie miałem najlepszych wyników. Ludzie byli dla mnie w porządku, mimo to brałem te leki bo nie dało się już bez (lęki, brak motywacji, słabe umiejętności rozmowy z ludźmi, wycofanie społeczne).

 

Potem życie dorosłe, praca fizyczna w Polsce i za granicą, pamiętam jak jeszcze to benzo dobrze działało, 1mg rano na pusty żołądek, 15min i czułem się jak młody Bóg, motywacja, chęć do działania, do tego kawa i było super.

 

Problem zaczął się gdy zacząłem zwiększać dawki, 1mg nie wystarczał, musiałem jeść po 1.5, potem 2 żeby wstać z łóżka, w tym oczywiście dawki południowe i wieczorne, podobne ilościowo. Potem zaczęło się mieszanie z alkoholem, w ogromnych dawkach (rzędu 10mg alprazolamu w połączeniu z 0.5l wódki), po prostu chciałem zniknąć. Raz po takiej dawce współpracownicy ledwo mnie dobudzili, podobno serce mi prawie nie biło, i chcieli dzwonić po karetkę.

 

Gdzieś od tego momentu benzo przestały działać, brak tej motywacji, energii, zmiana profilu działania, sedacja, i jesz, bo musisz. 

 

Doszedłem to takiego poziomu uszkodzenia receptorów GABA-A że nie czułem już tego typowego kłującego lęku na sercu, tylko pojawiały się negatywne myśli, a normalnie funkcjonowałem po 2mg alpry i 3 piwach.

 

W końcu dochodzi się do takiego poziomu, że (o dziwo!) odstawka nie jest już właściwie taka straszna, kilka dni w łóżku, właściwa suplementacja jak wyżej i da się ją przeżyć, po tygodniu da się nawet pracować, kiedy wcześniej nie było szans żebym odstawił leki. Być może to przez kilka pauz które zrobiłem wcześniej, najdłuższa 3 miesięczna (pod wpływem szoku, bo zrobiłem coś naprawdę bardzo nieodpowiedzialnego po mixie alprazolam+alkohol), i kilka krótszych 2-3-4 tygodnie. 

 

W końcu stwierdziłem że skoro te leki już mi nic nie dają, to po co je brać, i może lepiej znajdę jakiś sposób żeby z tego wyjść, zacząłem dużo czytać, badania, wątek na hyperrealu, Dr. Ashton i udało mi się w miarę bezboleśnie zejść, sposobem jaki napisałem post wyżej.

Teraz prowadzę zdrowy tryb życia, pracuję nad kognicją, pamięcią, celem jest powrót mojego mózgu do stanu sprzed zażywania benzodiazepin. Narazie jestem na dobrej drodze, spełniam marzenia, pracuję, prowadzę zdrowy tryb życia, biorę suplementy, ćwiczę na siłowni.

 

Ot, i to moja historia. Wiele szczegółów pominąłem, ale jeśli masz jakieś pytania, pytaj śmiało, służę pomocą 🙂

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Teraz, deni napisał:

Dla dobra społeczeństwa mogę opowiedzieć swoją historię, rzadko tutaj zaglądają ludzie, najwięcej informacji znajdziesz na hyperrealu. 

 

A więc od początku, zaczęło się od tego że mój ojciec bardzo pił, niedługo po moich narodzinach (jakiś 5-6 rok mojego życia) jednak przestał, i przerzucił się na benzo w postaci alprazolamu. Jadł to garściami i latami, z początku jak każdy nie wiedział jakie będą tego konsekwencje, a jedna tabletka stawiała na nogi. Sam jest w tym po uszy do teraz, widać zaniki pamięci, otępienie, problemy ze skokami ciśnienia, jest po zapaleniu mięśnia sercowego, skutki zażywania benzodiazepin przez prawie 20 lat. 

 

Poszedłem do szkoły, w podstawówce było w porządku, świetne wyniki w nauce, pochwały i wyróżnienia od dyrektora, od nauczycieli. Jednak jestem mocno introwertyczny, i już wtedy nie byłem do końca akceptowany przez rówieśników czy starszych. 

 

Piekło zaczęło się w gimnazjum, dokładnie w klasach 2-3, zastraszanie, brak akceptacji, czasem pobicia, kradzieże przedmiotów, lęk przed pójściem do szkoły codziennie, no i nowotwór mojej mamy. Podupadłem bardzo na nauce, z inteligentnego miłego chłopaka zrobił się ze mnie zamknięty w sobie lękliwy introwertyk. W pewnym momencie chciałem przestać chodzić do szkoły bo jako 16 latek już sobie z tym wszystkim nie radziłem, wtedy tata dał mi jedną magiczną tabletkę, 0.5mg alprazolamu. Motywacja, brak lęku, wróciłem do szkoły i udało mi się skończyć tą torturę w postaci gimnazjum. Oczywiście na benzo. Pytasz jak wyglądał pierwszy raz, dokładnie ciężko mi określić tym w niższych dawkach, ale świetnie pamiętam pierwszy raz z 1mg Alpragenu - ciśnienie krwi spadło do tego poziomu, że zemdlałem. Było za mocno, jeszcze wtedy nie brałem tak kosmicznych dawek.

 

Potem wiadomo, szkoła średnia, niestety przez problemy z pamięcią spowodowanymi benzo nie miałem najlepszych wyników. Ludzie byli dla mnie w porządku, mimo to brałem te leki bo nie dało się już bez (lęki, brak motywacji, słabe umiejętności rozmowy z ludźmi, wycofanie społeczne).

 

Potem życie dorosłe, praca fizyczna w Polsce i za granicą, pamiętam jak jeszcze to benzo dobrze działało, 1mg rano na pusty żołądek, 15min i czułem się jak młody Bóg, motywacja, chęć do działania, do tego kawa i było super.

 

Problem zaczął się gdy zacząłem zwiększać dawki, 1mg nie wystarczał, musiałem jeść po 1.5, potem 2 żeby wstać z łóżka, w tym oczywiście dawki południowe i wieczorne, podobne ilościowo. Potem zaczęło się mieszanie z alkoholem, w ogromnych dawkach (rzędu 10mg alprazolamu w połączeniu z 0.5l wódki), po prostu chciałem zniknąć. Raz po takiej dawce współpracownicy ledwo mnie dobudzili, podobno serce mi prawie nie biło, i chcieli dzwonić po karetkę.

 

Gdzieś od tego momentu benzo przestały działać, brak tej motywacji, energii, zmiana profilu działania, sedacja, i jesz, bo musisz. 

 

Doszedłem to takiego poziomu uszkodzenia receptorów GABA-A że nie czułem już tego typowego kłującego lęku na sercu, tylko pojawiały się negatywne myśli, a normalnie funkcjonowałem po 2mg alpry i 3 piwach.

 

W końcu dochodzi się do takiego poziomu, że (o dziwo!) odstawka nie jest już właściwie taka straszna, kilka dni w łóżku, właściwa suplementacja jak wyżej i da się ją przeżyć, po tygodniu da się nawet pracować, kiedy wcześniej nie było szans żebym odstawił leki. Być może to przez kilka pauz które zrobiłem wcześniej, najdłuższa 3 miesięczna (pod wpływem szoku, bo zrobiłem coś naprawdę bardzo nieodpowiedzialnego po mixie alprazolam+alkohol), i kilka krótszych 2-3-4 tygodnie. 

 

W końcu stwierdziłem że skoro te leki już mi nic nie dają, to po co je brać, i może lepiej znajdę jakiś sposób żeby z tego wyjść, zacząłem dużo czytać, badania, wątek na hyperrealu, Dr. Ashton i udało mi się w miarę bezboleśnie zejść, sposobem jaki napisałem post wyżej.

Teraz prowadzę zdrowy tryb życia, pracuję nad kognicją, pamięcią, celem jest powrót mojego mózgu do stanu sprzed zażywania benzodiazepin. Narazie jestem na dobrej drodze, spełniam marzenia, pracuję, prowadzę zdrowy tryb życia, biorę suplementy, ćwiczę na siłowni.

 

Ot, i to moja historia. Wiele szczegółów pominąłem, ale jeśli masz jakieś pytania, pytaj śmiało, służę pomocą 🙂

 

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

W dniu 4.10.2021 o 16:28, Piter7806 napisał:

Siema jestem uzależniony od klonów 20 lat, trzy raz chciałem sam odstawić 4 dni i masakra nie ma opcji

Jaki jest sens brania benzo przez tyle lat? U mnie po 3-4 miesiącach klony nadawały się na śmietnik, bo nie powodowały prawie żadnych efektów. Tolerancja na efekty benzodiazepin jest nieunikniona i przez 20 lat to już nie było leczenie, tylko zaleczanie objawów odstawiennych. Zgłoś się do specjalisty, może dostaniesz fenobarbital i rozpiskę kiedy i jak zmniejszać dawki, ale będzie to trwać pewnie ponad rok i nie będzie przyjemne. Nagłe odstawienie może skończyć się zgonem.

 

W dniu 4.10.2021 o 16:28, Piter7806 napisał:

nie bierzcie gówien

Mówią tak ci, którzy byli na tyle sprytni, żeby uzależnić się często na kilka lat (20? serio?) i potem nagle zdziwienie, płacz, że ciężko żyć, spać nie można, stany lękowe nie do wytrzymania i jeszcze drgawki i jeszcze coś. To nie są leki do długotrwałego stosowania, powinniście o tym wiedzieć, jeśli interesujecie się własnym zdrowiem, lub tym bardziej w porę powinien was o tym poinformować lekarz, zwłaszcza, kiedy wypisywał receptę już któryś raz z rzędu. Nie demonizujcie tych leków, bo bywają one ostatnią deską ratunku dla osób chorych. Tak jak morfina jest na silny ból, tak niektóre benzodiazepiny są często jedynym ratunkiem dla osób z padaczką, czy lękiem napadowym, który niejednokrotnie kończy się w szpitalu.

 

W dniu 1.12.2021 o 15:19, Tomek 68 napisał:

Tak, doraźnie...To jest prosta droga do uzależnienia się...Po pewnym czasie organizm będzie domagał się coraz większych dawek, bo dotychczasowe nie będą już działały

To o czym mówisz nazywa się tolerancją i występuje podczas codziennego stosowania benzo przez odpowiednio długi czas. Doraźne używanie (np. 1x w tyg. dawek terapeutycznych) nie grozi wzrostem tolerancji ani tym bardziej rozwinięciem się uzależnienia fizycznego. Co innego uzależnienie psychiczne, które może wystąpić po danej substancji, lub nawet czynności doświadczonej chociaż jeden raz i jest to trudny temat.

 

W dniu 23.02.2022 o 16:32, biedak napisał:

Wszystkie benzo powodują niepamięc następczą. Ci co je biorą, nawet nie zauważą kiedy minie im kawał życia między palcami. Biorę teraz neuroleptyk Kwetaplex 200 mg 1-0-2 i sulpiryd 300 mg/dobę. Dzięki tym lekom odstawiłem cloranxen i pamięć mi się poprawia. Jest naprawdę dobrze. Będzie tylko lepiej.

Tak, wszystkie benzodiazepiny mają tę właściwość, tylko, że brane w dawkach terapeutycznych ten czynnik nie ma praktycznie żadnego wpływu na życie. Tak jak duże dawki benzo potrafią całkowicie urwać film, tak mniejsze pewnie robią to samo tylko mniej intensywnie sprawiając, że pacjent może co najwyżej widzieć przeszłość niewyraźnie i z małymi urywkami, których nie jest w stanie sobie przypomnieć. Nie wszyscy jednak tego doświadczają i osobiście pierwszy raz słyszę o czymś takim.

 

Kwetaplex😨... omdlenia, nagłe spadki ciśnienia, opadnięcie z sił + palpitacje serca, zatkany nos, zubożenie funkcji poznawczych, po czasie parkinson i możliwe napady drgawek. Sam to biorę w ilości 100 mg, kilka razy już straciłem przytomność w losowych miejscach i jest to najgorszy lek jaki mi się w życiu trafił zaraz po fluwoksaminie, ale bez niego nie potrafię spać.

 

Jak jedna taka starsza lekarzyna przepisała to matce na sen, miałem ochotę tam pójść i napluć jej w twarz. Starsze osoby, żeby tak męczyć, lekami dla osób ciężko i nieodwracalnie chorych psychicznie.

 

Wrócę do tematu.

Może jestem jakiś dziwny, ale po kilkukrotnym przerobieniu czterech opakowań klonazepamu w ok. 2 miesiące, odstawiałem go nagle i po tygodniu jeśli już, to pojawiały się co najwyżej lekkie objawy odstawienne, być może nawet placebo. Brałem wtedy jedną tabletkę i koniec historii. Żadnych horrorów, męczarni.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

W dniu 8.06.2022 o 21:32, deni napisał:

Z leków: diazepam (wiadomo, na pierwsze objawy i zejście, wszystko według Dr. Ashton), pregabalina (uzależnia, nawet bardzo, ale nie tak jak benzo, i bardzo pomaga), gabapentyna (podobna strukturalnie do GABA-A przez co działa przeciwdrgawkowo i lekko przeciwlękowo, przeciwdepresyjnie), memantyna (antagonista NMDA, działa przeciwotępieniowo, jakkolwiek to brzmi, przeciwdepresyjnie), tianeptyna (świetne lekkie SSRE, jestem na nim do teraz).

 

Dodałbym tu jeszcze lamotryginę, która hamuje uwalnianie glutaminianu, co może zmniejszać nadmierne pobudzenie receptorów NMDA. Dodatkowo blokuje receptory 5-HT3 (tu nie potrafię powiedzieć jakie to ma znaczenie, może ktoś wie???) i też działa na receptory sigma-1, które stabilizują układ dopaminergiczny. To daje lamotryginie efekt przeciwdepresyjny, przeciwlękowy i aktywizujący. Sam biorę lamotryginę i działa na mnie super. 

 

Chciałem przy okazji powiedzieć, że jestem absolutnie przeciwny braniu jakichkolwiek benzodiazepin, też mi je wciskano w szpitalu. Wiem, że wyżerają mózg, powodują zaburzenia pamięci (szczególnie krótkotrwałej), a nawet trwałe zmiany w osobowości i wiele innych cudów. ALE...

Ostatnio co jakieś kilka miesięcy zaczęły mnie nawiedzać w nocy wyjątkowo silne stany lękowe, takie z derealizacją i depersonalizacją. Próbowałem je zbijać sporymi dawkami hydroksyzyny, którą biorę doraźnie i działa na mnie odpowiednio zwyczajnie wyciszająco, nie powodując żadnej senności ani otumanienia. To skłoniło mnie do powrotu do brania benzodiazepin, których tak jak już powiedziałem jestem i będę zawsze przeciwnikiem, co by nie było, to jednak są takie sytuacje, których one wymagają. Tak silne lęki dopadają mnie wyłącznie w nocy, a wiecie wtedy jest totalnie ciemno, nie mam do kogo napisać, zwrócić się o pomoc, pogadać, lęk mnie wówczas zjada żywcem, aż w końcu myślę tylko o zadźganiu się, taki silny potrafi być w moim przypadku lęk, z resztą raz miałem nawet podejrzenie stanu prepsychotycznego, więc wiecie... U mnie jednak te kryzysowe nocne sytuacje zdarzają się na tyle rzadko, że mogę sobie pozwolić na wzięcie najmniejszej dawki benzodiazepiny, która pomoże mi zasnąć i stłumi i wykasuje z pamięci lęk. Na takie rzeczy dostałem od lekarza temazepam, który jest jedną z najsłabszych benzodiazepin - raptem 10mg temazepamu (jedna najmniejsza tabletka) odpowiada zaledwie 5mg diazepamu (dla porównania 0,5mg alprazolamu odpowiada 10mg diazepamu). 

 

Do tej pory tylko raz mi się zdarzyło wziąć temazepam. Była gdzieś godz. 1:00-2:00 w nocy, po jego wzięciu zasnąłem, obudziłem się zupełnie przytomny, pełen energii, akurat wstawałem do pracy, więc było dobrze. Nic nie pamiętam z napadu lęku, jaki wtedy miałem. Więc chyba o to chodziło. 

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

18 godzin temu, MarekWawka01 napisał:

To daje lamotryginie efekt przeciwdepresyjny, przeciwlękowy i aktywizujący

 

W dniu 1.07.2022 o 06:48, Fobic napisał:

Lamotrygina była lekiem ostatniego rzutu na zaburzenia lękowe zastosowana przez mojego lekarza psychiatrę. W kwestii zaburzeń lękowych nie zauważyłem najmniejszej nawet poprawy

 

W dniu 1.07.2022 o 08:00, Kuiklinau napisał:

Bo lamotrygina nie ma działania przeciwlękowego, tylko stabilizujące nastrój i przeciwdepresyjne. Skąd się biorą tacy psychiatrzy, że przepisują absurdalnie leki?

Nigdzie w internecie nie zauważyłem najmniejszej wzmianki odnośnie jakiegokolwiek wpływu na lęk, dlatego ciekawi mnie Twoje stwierdzenie o działaniu przeciwlękowym lamotryginy, natomiast delikatnie podnosiła moje samopoczucie, nie mając przy tym znaczącego wpływu na moją aktywizację. Jak jednak wiadomo, nic się samo nie zrobi, więc było to w części zależne ode mnie. Głównie pamiętam ją z tego, że z w miarę stabilnego nastroju wpędziła mnie w głęboki epizod depresyjny i musiałem natychmiast ją odstawić, co było co najmniej dziwne.

 

18 godzin temu, MarekWawka01 napisał:

jestem absolutnie przeciwny braniu jakichkolwiek benzodiazepin

Jest to jak najbardziej słuszne i zdrowe podejście, wyłączając z niego sytuacje, kiedy tylko benzodiazepiny są w stanie realnie i szybko pomóc, jak np. w przypadku Twoich bezsennych nocy wypełnionych silnym lękiem. Wiesz, może co jest źródłem tego lęku? Może da się to jakoś przepracować z psychoterapeutą?

 

18 godzin temu, MarekWawka01 napisał:

wyżerają mózg, powodują zaburzenia pamięci (szczególnie krótkotrwałej)

Nie mam pewności, lecz zaburzenia pamięci chyba nie są nieodwracalnymi zmianami, a dotyczą raczej osób korzystających w danym czasie z tych leków. Ale, żeby wyżerały mózg? Prędzej powiedziałbym to o SSRI bo nikt nie wie do końca jak działają, a wiadomo jedynie, że zwiększają stężenie neuroprzekaźników i z jaką siłą wiążą się z receptorami. Na początku jak wynaleźli Prozac, leciały w tv reklamy, że to pigułka szczęścia i libido a prawda okazała się całkowicie inna. Po lekach z tej grupy nadchodzi impotencja, czasem długotrwała i przeważnie zubożenie emocjonalne. Benzodiazepiny z najgorszych rzeczy o jakich wiem, prowadzą do deregulacji układu GABA, co ma też związek z funkcjonowaniem innych neuroprzekaźników, ale ten proces, pomimo, że często długotrwały, jest całkowicie odwracalny.

 

Temazepam, o którym mówisz jako jednej z najsłabszych benzodiazepin, w środowisku osób nadużywających środków psychoaktywnych jest uznawany za najbardziej euforyczny i uzależniający ze wszystkich benzo, ale miałeś prawo tego nie wiedzieć. Sprawdziłem go jednak na własnej skórze i jest to naprawdę delikatny środek, przynajmniej w dawkach terapeutycznych. Te przeliczniki mg=mg w porównaniu do diazepamu nie są do końca miarodajne bo jak diazepam działa silniej przeciwlękowo i miorelaksacyjnie, tak temazepam jest silnym agonistą podjednostki GABA(a) odpowiedzialnej za działanie uspokajające, wpływ na motorykę i niezborność ruchową, ale jako benzo posiada również właściwości przeciwlękowe. Czyli po równoważnej dawce diazepamu będziesz chodził/siedział wyluzowany i gadał ze wszystkimi a po temazepamie - spał, albo przysypiał.

 

Nie demonizujcie leków, które mają swoje zastosowanie w lecznictwie od ponad 67 lat i często są niezastąpione, a pisanie o wyżeraniu mózgu i niszczeniu pamięci można odnieść co najwyżej do spożywania alkoholu.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

5 godzin temu, Fobic napisał:

Nigdzie w internecie nie zauważyłem najmniejszej wzmianki odnośnie jakiegokolwiek wpływu na lęk, dlatego ciekawi mnie Twoje stwierdzenie o działaniu przeciwlękowym lamotryginy, natomiast delikatnie podnosiła moje samopoczucie, nie mając przy tym znaczącego wpływu na moją aktywizację. Jak jednak wiadomo, nic się samo nie zrobi, więc było to w części zależne ode mnie. Głównie pamiętam ją z tego, że z w miarę stabilnego nastroju wpędziła mnie w głęboki epizod depresyjny i musiałem natychmiast ją odstawić, co było co najmniej dziwne.

 

Lamotrygina nie jest dla każdego. U mnie ma działanie przeciwlękowe. Aktywizować może przez pewien wpływ na receptory sigma-1. To wszystko mi mówił mój lekarz. Internet to jest zaledwie wierzchołek góry lodowej w przypadku wiedzy o lekach.

 

5 godzin temu, Fobic napisał:

Wiesz, może co jest źródłem tego lęku? Może da się to jakoś przepracować z psychoterapeutą?

Nie chce mi się tu tego opisywać, bo to strasznie skomplikowane. Mogę powiedzieć tak w wielkim skrócie, że przyczyną tak silnych lęków u mnie jest samotność. Owszem psychoterapia jest mi potrzebna, już się w sobie zebrałem, żeby spróbować jej jeszcze raz. Nawet mam już wybranego psychoterapeutę i to na NFZ, tylko wystarczy pójść i się zgłosić, że jestem gotowy. Ale na tą chwilę potrzebuję wsparcia farmakologicznego. Telefon zaufania jest nieczynny w nocy dla dorosłych mój drogi. 

 

5 godzin temu, Fobic napisał:

Czyli po równoważnej dawce diazepamu będziesz chodził/siedział wyluzowany i gadał ze wszystkimi a po temazepamie - spał, albo przysypiał.

Pfff, nie no błagam, mi wcale nie chodzi o żadne, głupie, "chemiczne" wyluzowanie, jak co po niektórym tutaj... Ten temazepam sam zaproponowałem lekarzowi, bo chciałem benzodiazepiny, która przede wszystkim mnie położy spać. Z takich benzodiazepin to jeszcze są midazolam i estazolam, ale te są już silniejsze niż temazepam. Poza tym NIGDY bym nie wziął benzodiazepiny w dzień, bo trzeba być w kontakcie, ja pracuję w laboratorium medycznym i nie mogę chodzić jak naćpany za przeproszeniem, bo bym miał przerąbane. Do brania na dzień mam hydroksyzynę, która bardzo mi pomaga wtedy, nie usypia, tylko wycisza i tyle, jestem po niej normalny. 

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

1 godzinę temu, MarekWawka01 napisał:

To wszystko mi mówił mój lekarz. Internet to jest zaledwie wierzchołek góry lodowej w przypadku wiedzy o lekach

To kompetentnego masz lekarza, pozazdrościć. Z mojego doświadczenia wynika, że w internecie można znaleźć więcej danych na temat działania jak i możliwych skutków ubocznych niż w ulotkach samych leków. Mojego "lekarza" musiałem uświadomić po roku męczenia się z objawami parkinsona, że jest to skutek kilkuletniego, intensywnego zażywania neuroleptyków, ale on nawet nie wykazał żadnego zainteresowania, nie spojrzał na mnie i nie skomentował ani jednym słowem. Lekarz, który stosuje w całym swoim leczeniu ledwo ponad dwadzieścia leków, chyba powinien znać mechanizmy ich działania i wszystkie, możliwe skutki uboczne na wylot. Ehh, że też taka gnida dalej robi swoje i nie ponosi najmniejszych konsekwencji 😠

 

1 godzinę temu, MarekWawka01 napisał:

Mogę powiedzieć tak w wielkim skrócie, że przyczyną tak silnych lęków u mnie jest samotność

To musi być trudne. Nie powiem, że Cię rozumiem bo nie znam Twojej sytuacji ale mogę chyba powiedzieć, że miałem kiedyś podobny problem. Tylko u mnie przełożyło się to na ogólnie obniżone samopoczucie, którego jednak na co dzień nie okazywałem i wszystko, co mnie dręczyło, konsekwentnie dusiłem w sobie. Przez to miałem tendencje do popadania w skrajnie depresyjne epizody. Dopiero, kiedy zacząłem mieć myśli samobójcze, zgłosiłem się do psychiatry, który zdiagnozował depresję i rozpocząłem leczenie.

 

1 godzinę temu, MarekWawka01 napisał:

wcale nie chodzi o żadne, głupie, "chemiczne" wyluzowanie, jak co po niektórym tutaj...

Myślę teraz o osobach, które zmagają się z lękiem napadowym, wolnopłynącym, fobią społeczną i innymi zaburzeniami, dla których to "głupie, chemiczne" wyluzowanie pozwala normalnie funkcjonować, przynajmniej przez jakiś czas, ale rozumiem kontekst. Osoby bez zaburzeń lękowych/fobii po użyciu benzodiazepin z reguły mogą czuć się "uwaleni", nadmiernie uspokojeni czy senni, a to z kolei na swój sposób również może zaburzać ich codzienne funkcjonowanie.

 

Estazolam stosuję sam i 2 mg już mi nie wystarcza, więc mam przekichane, zresztą nawet 2 mg klonazepamu z trudem wywołuje jakieś efekty. Midazolam ma najsilniejsze i najszybsze działanie nasenne, lecz jest ono krótkotrwałe (1-6h, średnio 3h) i w bardzo szybkim tempie wychodzi z organizmu, nie pozostawiając po sobie śladu o poranku. Temazepam natomiast działa do 8 godzin i krąży w organiźmie 2-3x dłużej, oraz ma odrobinę słabsze właściwości nasenne, ale jest silniejszy przeciwlękowo, więc wygląda to na dobrze przemyślany wybór.

 

Zdrówka życzę i spokojniejszych nocy.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

W dniu 10.08.2022 o 20:07, Fobic napisał:

 

 

Myślę teraz o osobach, które zmagają się z lękiem napadowym, wolnopłynącym, fobią społeczną i innymi zaburzeniami, dla których to "głupie, chemiczne" wyluzowanie pozwala normalnie funkcjonować, przynajmniej przez jakiś czas, ale rozumiem kontekst. Osoby bez zaburzeń lękowych/fobii po użyciu benzodiazepin z reguły mogą czuć się "uwaleni", nadmiernie uspokojeni czy senni, a to z kolei na swój sposób również może zaburzać ich codzienne funkcjonowanie.

 

Na którymś benzo można "normalnie funkcjonować" ,w sensie nie czuć się zbyt senny i rozmontowany? Bo na przestrzeni już ponad miesiąca to uważam że xanax się nie nadaje w ogóle dla mnie do stosowania poza domem właśnie z takiego tytułu że mała dawka jest zbyt mała żeby zagłuszyć lęki i pozyskać z tego oczekiwany komfort psychiczny a większa to już odcięcie,  uwalenie i ewentualne spanie ( w sumie najczęściej sprowadza się to do snu).

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

@snilek Xanax (alprazolam) jest to na tyle silny środek, że pomimo głównej komponenty przeciwlękowej, zachowuje również niewiele słabsze działanie uspokajające i nasenne (podobno, bo ja tego leku w ogóle nie czuję), więc przy odpowiednio niskiej dawce otrzymasz pożądany efekt przeciwlękowy, a przy wyższej nasilą się pozostałe komponenty działania leku, co wpłynie negatywnie na twoje funkcjonowanie, powodując "uwalenie i ewentualne spanie". Przedział dawek terapeutycznych tej benzodiazepiny jest bardzo niewielki, stąd mogą być problemy w dostosowaniu odpowiedniej dawki.

 

Zauważ, że nie podajesz podstawowych informacji, takich jak dawkowanie, przy którym występują dane efekty, więc mogę zaproponować m. in. przejście na preparat Xanax SR 1 mg, który ma postać leku o przedłużonym uwalnianiu, bo może dochodzić do takiej sytuacji, gdy dawka leku uwalniana w całości i natychmiastowo, wywołuje po prostu zbyt silne działanie na układ nerwowy, prowadząc do nadmiernej sedacji i uspokojenia. W razie gdyby działanie leku było zbyt słabe lub zbyt silne, są jeszcze wersje leku z dawkami 0,5 mg i 2 mg.

 

Trochę słabszy (w przeliczeniu na dawkę w mg, bo przeciwlękowo działa niezwykle silnie) i z mojego doświadczenia mniej "uwalający" jest lorazepam, przynajmniej dla mnie był on bardzo funkcjonalny (nie działał nasennie w żadnej dawce), czułem jedynie działanie przeciwlękowe, które co prawda objawiało się m. in. odprężeniem, czy ogólnym rozluźnieniem, ale nie zwalało z nóg. Można też łatwiej dostosować jego dawkę do indywidualnych potrzeb (dostępny jest zamiennik Lorabex w dawkach 1 mg i 2,5 mg - wszystkie mają podziałkę na pół).

 

Może warto ewentualnie rozważyć przejście na długo działające benzodiazepiny, takie jak diazepam (Relanium), które bardzo dobrze radzi sobie z lękami w dawkach rzędu 20 mg, lub starszy chlorodiazepoksyd (Elenium), co prawda pięciokrotnie od diazepamu słabszy, z którym już niestety nie mam doświadczenia, jednak również posiada silnie przeciwlękowy i uspokajający profil działania.

 

Oczywiście przypominam koledze po raz kolejny, że stosując benzodiazepiny na co dzień, zwłaszcza te najsilniejsze jak alprazolam, problemy typu

8 godzin temu, snilek napisał:

dawka jest zbyt mała żeby zagłuszyć lęki i pozyskać z tego oczekiwany komfort psychiczny

mogą się przerodzić w sytuację, gdzie długotrwałe stosowanie tych leków, będzie stany lękowe powodować jako objaw z odbicia (uzależnienie) i będzie pan musiał te leki brać prawdopodobnie w co raz większych dawkach, żeby czuć się "normalnie".

 

Jeśli pyta pan o konkretny lek, prosiłbym na przyszłość zrobić to w odpowiednim temacie, aby zachować porządek na forum.

 

Dziękuję za pytanie i mam nadzieję, że choć trochę pomogłem.


 

 

Edytowane przez Fobic

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

W dniu 14.08.2022 o 07:28, Fobic napisał:

@snilek Xanax (alprazolam) jest to na tyle silny środek, że pomimo głównej komponenty przeciwlękowej, zachowuje również niewiele słabsze działanie uspokajające i nasenne (podobno, bo ja tego leku w ogóle nie czuję), więc przy odpowiednio niskiej dawce otrzymasz pożądany efekt przeciwlękowy, a przy wyższej nasilą się pozostałe komponenty działania leku, co wpłynie negatywnie na twoje funkcjonowanie, powodując "uwalenie i ewentualne spanie". 

 

 

Właśnie przy niskiej dawce nie ma efektu przeciwlękowego , powiedzmy 0,5 -1 mg to jest praktycznie nieodczuwalne ale 1,5mg potrafi już "uwalic"  i położyć do snu dlatego pod tym względem uważam jest to duży minus z tym efektem nasennym. 

 

Inna bajka po co te leki w ogóle są w obrocie skoro nikt ich nie chce przypisywać. Stosować można by kilka miesięcy, może lat nie wiem a później się zastanawiać co z odstawieniem itp bo doraźne branie to nie ma żadnego sensu w przypadku GAD

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

23 minuty temu, snilek napisał:

Inna bajka po co te leki w ogóle są w obrocie skoro nikt ich nie chce przypisywać. Stosować można by kilka miesięcy, może lat nie wiem a później się zastanawiać co z odstawieniem itp bo doraźne branie to nie ma żadnego sensu w przypadku GAD

 

Bo benzodiazepiny raczej stosuje się w mocno podbramkowych sytuacjach, np. kiedy napady lęku są tak silne, że wywołują jakieś tendencje samobójcze albo kiedy napady paniki mają miejsce w nocy, kiedy powinien się organizm regenerować, a nie walczyć z demonami, po prostu kiedy istotnie jest zakłócone normalne funkcjonowanie. Ale też ten lęk musi być wyjątkowo silny by odczuć działanie benzodiazepin np. w stanach derealizacji/depersonalizacji, które ciężko jest nieraz wyciszyć "zwykłymi" lekami. W bezsenności też co prawda stosuje się benzodiazepiny, ale to tylko w sytuacji, kiedy bezsenności towarzyszy bardzo silny lęk. Bo przy zwykłej bezsenności stosuje się już inne rzeczy, tak samo GAD też inaczej się leczy. 

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

3 godziny temu, MarekWawka01 napisał:

 

Bo benzodiazepiny raczej stosuje się w mocno podbramkowych sytuacjach, np. kiedy napady lęku są tak silne, że wywołują jakieś tendencje samobójcze albo kiedy napady paniki mają miejsce w nocy, kiedy powinien się organizm regenerować, a nie walczyć z demonami, po prostu kiedy istotnie jest zakłócone normalne funkcjonowanie. Ale też ten lęk musi być wyjątkowo silny by odczuć działanie benzodiazepin np. w stanach derealizacji/depersonalizacji, które ciężko jest nieraz wyciszyć "zwykłymi" lekami. W bezsenności też co prawda stosuje się benzodiazepiny, ale to tylko w sytuacji, kiedy bezsenności towarzyszy bardzo silny lęk. Bo przy zwykłej bezsenności stosuje się już inne rzeczy, tak samo GAD też inaczej się leczy. 

 

Ok mogę się z tym zgodzić ale w takim razie jak się leczy GAD to nie mam pojęcia skoro szybciej wymienić mi leki których nie brałem niż te które już przerobilem a problem jak był tak jest i ma się całkiem dobrze i proszę nie pisać o psychoterapiach jako metodzie bo to już w ogóle jest temat rzeka.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

1 minutę temu, snilek napisał:

Ok mogę się z tym zgodzić ale w takim razie jak się leczy GAD to nie mam pojęcia skoro szybciej wymienić mi leki których nie brałem niż te które już przerobilem a problem jak był tak jest i ma się całkiem dobrze i proszę nie pisać o psychoterapiach jako metodzie bo to już w ogóle jest temat rzeka.

 

Z farmakologii to jest sporo tych strategii. Zwykle dobrze się spisują niektóre antydepresanty, podkreślam niektóre, bo większość z nich nieraz pogłębia lęki. Drugą opcją są niektóre neuroleptyki. Czasem próbuje się pregabaliny. No sporo tego... Lepiej lekarza się doradzić... 

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×