Skocz do zawartości
Nerwica.com

deni

Użytkownik
  • Postów

    2
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

Treść opublikowana przez deni

  1. Dla dobra społeczeństwa mogę opowiedzieć swoją historię, rzadko tutaj zaglądają ludzie, najwięcej informacji znajdziesz na hyperrealu. A więc od początku, zaczęło się od tego że mój ojciec bardzo pił, niedługo po moich narodzinach (jakiś 5-6 rok mojego życia) jednak przestał, i przerzucił się na benzo w postaci alprazolamu. Jadł to garściami i latami, z początku jak każdy nie wiedział jakie będą tego konsekwencje, a jedna tabletka stawiała na nogi. Sam jest w tym po uszy do teraz, widać zaniki pamięci, otępienie, problemy ze skokami ciśnienia, jest po zapaleniu mięśnia sercowego, skutki zażywania benzodiazepin przez prawie 20 lat. Poszedłem do szkoły, w podstawówce było w porządku, świetne wyniki w nauce, pochwały i wyróżnienia od dyrektora, od nauczycieli. Jednak jestem mocno introwertyczny, i już wtedy nie byłem do końca akceptowany przez rówieśników czy starszych. Piekło zaczęło się w gimnazjum, dokładnie w klasach 2-3, zastraszanie, brak akceptacji, czasem pobicia, kradzieże przedmiotów, lęk przed pójściem do szkoły codziennie, no i nowotwór mojej mamy. Podupadłem bardzo na nauce, z inteligentnego miłego chłopaka zrobił się ze mnie zamknięty w sobie lękliwy introwertyk. W pewnym momencie chciałem przestać chodzić do szkoły bo jako 16 latek już sobie z tym wszystkim nie radziłem, wtedy tata dał mi jedną magiczną tabletkę, 0.5mg alprazolamu. Motywacja, brak lęku, wróciłem do szkoły i udało mi się skończyć tą torturę w postaci gimnazjum. Oczywiście na benzo. Pytasz jak wyglądał pierwszy raz, dokładnie ciężko mi określić tym w niższych dawkach, ale świetnie pamiętam pierwszy raz z 1mg Alpragenu - ciśnienie krwi spadło do tego poziomu, że zemdlałem. Było za mocno, jeszcze wtedy nie brałem tak kosmicznych dawek. Potem wiadomo, szkoła średnia, niestety przez problemy z pamięcią spowodowanymi benzo nie miałem najlepszych wyników. Ludzie byli dla mnie w porządku, mimo to brałem te leki bo nie dało się już bez (lęki, brak motywacji, słabe umiejętności rozmowy z ludźmi, wycofanie społeczne). Potem życie dorosłe, praca fizyczna w Polsce i za granicą, pamiętam jak jeszcze to benzo dobrze działało, 1mg rano na pusty żołądek, 15min i czułem się jak młody Bóg, motywacja, chęć do działania, do tego kawa i było super. Problem zaczął się gdy zacząłem zwiększać dawki, 1mg nie wystarczał, musiałem jeść po 1.5, potem 2 żeby wstać z łóżka, w tym oczywiście dawki południowe i wieczorne, podobne ilościowo. Potem zaczęło się mieszanie z alkoholem, w ogromnych dawkach (rzędu 10mg alprazolamu w połączeniu z 0.5l wódki), po prostu chciałem zniknąć. Raz po takiej dawce współpracownicy ledwo mnie dobudzili, podobno serce mi prawie nie biło, i chcieli dzwonić po karetkę. Gdzieś od tego momentu benzo przestały działać, brak tej motywacji, energii, zmiana profilu działania, sedacja, i jesz, bo musisz. Doszedłem to takiego poziomu uszkodzenia receptorów GABA-A że nie czułem już tego typowego kłującego lęku na sercu, tylko pojawiały się negatywne myśli, a normalnie funkcjonowałem po 2mg alpry i 3 piwach. W końcu dochodzi się do takiego poziomu, że (o dziwo!) odstawka nie jest już właściwie taka straszna, kilka dni w łóżku, właściwa suplementacja jak wyżej i da się ją przeżyć, po tygodniu da się nawet pracować, kiedy wcześniej nie było szans żebym odstawił leki. Być może to przez kilka pauz które zrobiłem wcześniej, najdłuższa 3 miesięczna (pod wpływem szoku, bo zrobiłem coś naprawdę bardzo nieodpowiedzialnego po mixie alprazolam+alkohol), i kilka krótszych 2-3-4 tygodnie. W końcu stwierdziłem że skoro te leki już mi nic nie dają, to po co je brać, i może lepiej znajdę jakiś sposób żeby z tego wyjść, zacząłem dużo czytać, badania, wątek na hyperrealu, Dr. Ashton i udało mi się w miarę bezboleśnie zejść, sposobem jaki napisałem post wyżej. Teraz prowadzę zdrowy tryb życia, pracuję nad kognicją, pamięcią, celem jest powrót mojego mózgu do stanu sprzed zażywania benzodiazepin. Narazie jestem na dobrej drodze, spełniam marzenia, pracuję, prowadzę zdrowy tryb życia, biorę suplementy, ćwiczę na siłowni. Ot, i to moja historia. Wiele szczegółów pominąłem, ale jeśli masz jakieś pytania, pytaj śmiało, służę pomocą
  2. Cześć. Tu deni, z pomysłem na wasze i moje uzależnienie. Myślę że z tym postem nastąpi pewien "przełom" na tym forum. Zacznę od siebie, benzo w postaci alprazolamu 4-6mg dziennie, praktycznie codziennie do tego alkohol, czasem buprenorfina, kodeina, diazepam, czy inne używki których nie chcę wymieniać. Ale to alprazolam+alkohol przez jakieś 6 lat wyrządził u mnie największe szkody. Wszystko jest fajnie, dopóki człowiek nie dojdzie do poziomu, w moim przypadku wręcz niewyobrażalnych dawek alprazolamu mieszanego z alkoholem. Nawet jeśli bym napisał nie uwierzylibyście jakie dawki człowiek może wytrzymać, powinienem właściwie nie żyć. W końcu dochodzi się do poziomu, kiedy alprazolam przestaje działać, 0.5l wódki w ogóle nie czuć, 6-8 piw również, uwierzcie mi że jak będziecie w to brnąć to skończycie na takim poziomie. Zadałem sobie pytanie, co teraz? Jesteś taki młody, a wj**any po uszy. W tym momencie napiszę wam coś, czego przez 261 stron wątku tutaj właściwie nie było. Cały mechanizm uzależnienia od benzo czy alkoholu polega na agoniźmie receptora GABA-A i zbiciu glutaminianu w naszym mózgu, oczywiście nie tylko, ale głównie. Co można w tej chwili z tym zrobić, i do czego przez godziny czytania doszedłem. Jest takie coś jak nootropy, nie mylić w żadnym wypadku z psychotropami, są to substancje które dobrze dobrane potrafią pomóc i zregenerować nasz mózg, na przykład w moim benzodiazepinowym piekle. W żadnym wypadku nie celujemy w dopaminę, czy właśnie agonistów GABA-A bo tylko zwiększymy swój poziom lęku. Celujemy w antagonistów GABA-A, czy jak ja to nazywam "zbijaczy" glutaminianu czy kortyzolu. Pod ręką mamy ogrom substancji, niektóre leki, które nam w tym pomogą. Przygotowałem listę, kto chce niech sobie coś o danej substancji poczyta, i wybierze, w żadnym wypadku nie łączymy wszystkiego razem! Powiedziałbym max 2-4 w niektórych przypadkach 5 nootropów, po wcześniejszym sprawdzeniu czy można to zrobić. Nie przedłużając, lista: l-teanina, picamilon, brahmi (bacopa monnieri), rożeniec górski, lion's mane (soplówka jeżowata), melisa, magnolia lekarska, inozytol (wit. B8), pirydoksyna (wit. B6), ashwaganda, dziurawiec, forskolina (pokrzywa indyjska), l-treonian magnezu (najlepiej wchłanialna forma magnezu przez nasz mózg), orotan litu (ostrożnie), selank, aniracetam + cholina (nigdy bez choliny), bromantan, tiamina (wit. B1), fosfatydyloseryna, witamina D3 (bardzo ważne!). Z leków: diazepam (wiadomo, na pierwsze objawy i zejście, wszystko według Dr. Ashton), pregabalina (uzależnia, nawet bardzo, ale nie tak jak benzo, i bardzo pomaga), gabapentyna (podobna strukturalnie do GABA-A przez co działa przeciwdrgawkowo i lekko przeciwlękowo, przeciwdepresyjnie), memantyna (antagonista NMDA, działa przeciwotępieniowo, jakkolwiek to brzmi, przeciwdepresyjnie), tianeptyna (świetne lekkie SSRE, jestem na nim do teraz). Z narkotyków (że jak?!) na najcięższe objawy, próby i myśli samobójcze: ketamina izomer-s, kto będzie naprawdę chciał znaleźć, to znajdzie, ja źródeł nie podam. Poczytajcie o terapiach z jej udziałem w USA, u nas dopiero jakaś klinika w Poznaniu chce się w to bawić, bo zauważyła potencjał, ale stanęło na papierologii oczywiście, bo zbyt piękne by to było gdyby to wdrożyli w Polsce. Sam miałem okazję poznać się z s-ketaminą, najpiękniejsze godziny a potem dni w moim życiu, po prostu was nie ma, a jak się budzicie depresja, lęki wszystko magicznie znika jak na pstryknięcie na czas około tygodnia. Badania wskazują że potrafi zregenerować uszkodzony mózg. Nie uzależnia, niestety wyrabia się tolerancja, potem nie jest to tydzień bez depresji czy lęków, tylko kilka dni, a potem tylko jeden dzień, ale to być może przez moje zbyt częste zażywanie, w zbyt wysokich dawkach. Samokontrola u mnie słaba. Najlepiej gdyby wam ktoś pilnował dawkowania, multum informacji macie w internecie na temat leczenia s-ketaminą. Macie informacje, których ja szukałem właściwie latami, teraz się z wami nimi dzielę, bo chcę pomóc. Nie, nie jestem ruskim agentem, właścicielem firmy sprzedającej nootropy, czarodziejem czy psychiatrą. Jestem 23-letnim chłopakiem pracującym fizycznie, który przeżył to piekło, ale się nie załamuje tylko szuka wyjścia, i dużo czyta na ten temat. Sam jestem na odstawce, i już zawsze będę, bo myśl o benzo nigdy nie zginie Ostatnia dwójka alproxu (która nie działała) poleciała 11 lutego. Tamtego roku. Na ten moment po wielu suplementach i setkach złotych, euro wydanych na moje zdrowie czuję się... prawie dobrze, zawsze można coś poprawić z moich ulubionych i bardzo bezpiecznych, które bym każdemu polecił to l-teanina, brahmi, picamilon, forskolina, wszystkie witaminy z grupy B, niedoceniana melisa (na bezsenność 8-10 torebek aż się gęsta zrobi) czy dziurawiec. Nie jest prawdą że objawy będą z wami już zawsze, mózg się da zregenerować, po prostu trzeba umieć bawić się receptorami, czy jego mechanizmami, a tego się da nauczyć. Da się również zwalczyć nałóg i być zdrowym po latach zażywania. Mam nadzieję że przestaniecie jeść te ogłupiające SSRI, które u niektórych na wejściu i na zejściu benzo powodują próby samobójcze, lub po prostu samobójstwo. I przestaniecie chodzić do 60-70-letnich, nie wiedzących o aktualnych rozwiązaniach "lekarzy", którzy odprawią was z kwitkiem właśnie na SSRI i następne dawki benzo. Pozdrawiam, cześć i czołem. Mam nadzieję że wykorzystacie moje sugestie i informacje zawarte w poście, nie musiałem tego pisać, a chciałem, i spędziłem nad tym prawie 2 godziny, bo jest tu wiele osób potrzebujących realnej pomocy. #deni
×