Skocz do zawartości
Nerwica.com

zaburzenia osobowości (cz.II)


Gość paradoksy

Rekomendowane odpowiedzi

Asiu, próbuję obejrzeć ten wywiad z tą kobietą, ale rozumiem co 50 słowo ( a byłam niegdyś o krok od zrobienia CAE)

czy możesz z grubsza powiedzieć jakie ona miała objawy? Ta od brreliozy? Bo ja zrozumiałam tylko social fobia i agorafobia i depersonalization i derealization...czy miała coś z uczuciami? Jakieś zaniki? Jakieś " za szybą"?

 

-- 16 cze 2011, 18:51 --

 

Sprawdzilam w swojej teczce. Robiłam test na borelioze. Nie wiem jaki, ale jest napisane IgG ilościowo oraz IgM ilościowo. Wyszły mi negatywie.

 

-- 16 cze 2011, 19:05 --

 

Jezu, rozmawiałam z moją Mamą nt ewentualnego pójścia do szpitala...Boże...jakbym nie wiem z kim rozmawiała...ale nie z matką...moja Mama nigdy wprost nie powie swojego zdania...zawsze powie " rób coc chesz, to Twoje życie" ale takim tonem, w którym słychać " ale jak pójdzxiesz do szpitala, to wiedz, że ja jestem temu przeciwna"...tonem żandarma z emną rozmawia " pamiętasz hehehe jak w ostatnim szpitalu wyłaś jak pies"...Jezu co za słowa...albo ulubione mojej mamy " nie skomlej"...:( Malibu mojej Mamie by do głowy nie przyszła tak postawa jak Twoja :(

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Monika1974, przeczytałam o Twojej sesji. Bardzo wnikliwie i ciekawie opisałaś kwestię stosunków z mamą. Masz bardzo wysoki poziom samoświadomości. To Ci powinno pomóc na terapii. A jakie miałaś stosunki z tatą? Jak teraz wyglądają Twoje relacje z rodzicami?

Kasiu. Mój tata nas nie wychowywal, tylko chował. Nie odrabiał ze mną lekcji, nie bawił się ze mną, nie brał na kolana, to był taki zimny chów z Jego strony. Mogę powiedzieć, ze opiekował się mną jak bylam noworodkiem, kąpał, przewijał i karmił.

U niego liczyło się to czy ja jestem najedzona. Pamiętam do dziś jak przygotowywał mi zawsze jedzenie gdy byłam mała, jak mama była w pracy. Wymiotywać mi się chciało, a on dalej kazał mi jeść. Nie smakowało mi to, co mi przyrządzał. Np. jajecznicę porem, kanapki tak grubo posmarowane masłem.

Mój tata w dzieciństwie nie dojadał, mięli biedę w domu. Może stąd ta jego troska o mnie, o to, żebym była nakarmiona po samą szyję!

Zajmował się mną na poziomie opieki nad niemowlakiem. Gdy dorastałam nie odczuwałam jego obecności.

Pewnie nie umiał. Wychowywał się praktycznie bez ojca.

Pamiętam jak czytał mi i siostrze bajki przed zaśnięciem.

Wychodząc do pracy czy na zakupy zawsze powtarzał ta samą litanię „Nie otwierajcie nikomu drzwi, nawet gdy ktoś Wam powie, że rodzice kazali otworzyć”. Bałam się bo odbierałam to , jakby nas straszył. (Pewnie tu też już kształtowała się moja lękliwość).

Pamiętam jeszcze jak nas zabierał na łąkę, on się opalał, a my z siostrą bawiłyśmy się.

Mama mówiła, że potrafił w maju wyciągnąć choinkę, żeby tylko mieć swięty spokój, żeby nas czymś zająć. Dał nam też radio tranzystorowe do zabawy. Zepsułyśmy je.

Obydwoje rodziców pracowało, wymieniali się z mamą wychowując mnie i siostrę.

W porównaniu z siostrą byłam numerem 2 dla mojego taty... tak to zawsze odczuwałam.

Siostra była oczkiem w Jego głowie. Ja nie.

Mama z nami odrabiała lekcje, pilnowała nas, chodziła na wywiadówki.

Tata zarabiał pieniądze, chodził do pracy.

Mamy się zawsze bałam, taty nie. Gdy mama wjeżdżała i zostawałyśmy z siostrą i tatą w domu to była laba, każdy robił to co chciał. Całkowity luz. Tata się nie czepiał. Lubił moje koleżanki. To było gdy już dorastałam.

Ale zawsze się z tatą kłóciłam, dwa zodiakalne barany jak to mówiła zawsze moja mama.

 

Na dzień dzisiejszy…..z uwagi na to, że wprowadziłam się do nich to jestem na ich warunkach. Moje stosunki z nimi są teraz chłodne. Z mamą się ciągle kłócę, z tatą też.

Nie powinnam tu z nimi mieszkać. Czekam na tą wyprowadzkę.

Mama mnie nie wspiera, tata też nie. Mama chce mieć cały czas kontrolę nade mną. Ojciec jest malkontentem, lękliwy paranoik. Nie podobaja mi się stosunki między nimi panujące. Oni też się nie wspierają, walczą ze sobą. Ciągle się kłócą o nieistotne dla mnie sprawy.

Fakt, mieszkam tu i doceniam to, że nie ponoszę żadnych wydatków z utrzymaniem domu, wyżywienia. To jest duża pomoc z ich strony. Mogę odłożyć na mieszkanie etc.

Mam żal i złość w stosunku do nich… o te wszystkie błędy wychowawcze.

Sami zostali wychowani tak a nie inaczej, może nie umięli, nie chcieli…..nie wiem. I nie chcę Ich tłumaczyć czy usprawiedliwiać.

Nie wiem kiedy będę na etapie godzenia się z myślą, że to są przecież rodzice, którzy nigdy nie chcą dla mnie-Ich dziecka źle.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Pamiętam jak czytał mi i siostrze bajki przed zaśnięciem.

 

ojca nie mam, ale chciałabym, żeby moja mama mi czytała bajki jak byłam dzieckiem... :105: na szczęście nauczyłam się szybko czytać, to chociaż sama sobie czytałam. :mrgreen::pirate:

 

-- 16 cze 2011, 18:54 --

 

Moniko, a próbowałaś namówić rodziców na jakąś wspólną sesję terapeutyczną, zastanawiałaś się nad terapią rodzinną?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

_asia_, Czasem szybko czytał, omijał wersety, bo Mu się pewnie nie chciało. A ja znałam bajkę na pamięć. I Go poprawiałam,że źle czyta,że teraz miało być to i to. No i musiał czytać od nowa, do czasu kiedy zasnęłyśmy.

Pamiętam bajkę o Kotku i Kogutku najbardziej. To była bajka opowiadana przez tatę, nie czytana.

 

Byłaś zdolna Joasiu!

:D

 

Moniko, a próbowałaś namówić rodziców na jakąś wspólną sesję terapeutyczną, zastanawiałaś się nad terapią rodzinną?

Asiu? To miał być żart? :shock:

Oni? Na sesję?

Coś Ty, Oni nie widzą problemów.

NIe namówiłabym Ich.

Po co mi teraz terapia rodzinna?

Jak się wyprowadzę, to mam nadzieję szybciej ozdrowieję, a Oni.......to już sobie sami ze swoimi problemami będą musieli radzić. Ja tego w końcu nie będę wysłuchiwała!

Bo teraz chcąc czy nie chcąc słucham, wysłuchuję, jestem uwikłana w ich życie. Wiesz jak to jest, jak się z kimś mieszka....z rodzicami. Żyć , nie umierać :evil:

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

brak uczuć, jeśli tam było napisane samo IgG i IgM bez Western Blot to prawdopodobnie była to Elisa, która jest g*wno warta niestety, bo sprawdza się w 10-30 % przypadków. :roll:

ta kobieta cierpiała na fobię społeczną, agorafobię, różne lęki, depersonalizację, derealizację, była za szybą, jakby odcięta od świata, czuła się jak na narkotykach, odurzona, zobojętniała, nagle zaczęła się bać rozmawiać z ludźmi, rozmawiać przez telefon, jej świat stał się bardzo mały itd. a w czasie leczenia najpierw straciła umiejętność czytania, na proste pytania odpowiadała "nie wiem", zgubiła się też w swoim własnym mieście... długo by pisać. w każdym razie zanim dowiedziała się, że to borelia to łykała różne psychotropy, które niewiele pomagały, a ona czuła się coraz bardziej odizolowana od świata.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Moniko, a próbowałaś namówić rodziców na jakąś wspólną sesję terapeutyczną, zastanawiałaś się nad terapią rodzinną?

Asiu? To miał być żart? :shock:

Oni? Na sesję?

Coś Ty, Oni nie widzą problemów.

NIe namówiłabym Ich.

Po co mi teraz terapia rodzinna?

Jak się wyprowadzę, to mam nadzieję szybciej ozdrowieję, a Oni.......to już sobie sami ze swoimi problemami będą musieli radzić. Ja tego w końcu nie będę wysłuchiwała!

Bo teraz chcąc czy nie chcąc słucham, wysłuchuję, jestem uwikłana w ich życie. Wiesz jak to jest, jak się z kimś mieszka....z rodzicami. Żyć , nie umierać :evil:

 

Moniko, ale to nie rozwiązuje do końca problemu... To, że się od nich odetniesz. Na pewno dużo pomoże, uwolnisz się od ciągłej kontroli. Ale nawet po wyprowadzce problemy zostają, sama coś o tym wiem, bo już nie mieszkam z rodziną, a mimo to nie jest lekko, wciąż jestem kontrolowana, a każda rozmowa z mamą przez telefon wyprowadza mnie jakoś z równowagi.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

A mi te wszystkie żale do rodziców przeszły jak się wyprowadziłam na swoje...oni wtdy też zmienili do mnie nastawienie...a teraz nawet nie czuję tych żalów...zresztą mówiłam o tym tyciącf razy więc wyrzuciłam z siebie cały żal. Nie mówiąc o tym, że jak nei odczuwam prawie emocji to wszystko jest takie spłaszczone... w sumie rozumiem moich rodziców, że chcieli dla nas jak najlepiej, że falki sobie wypruwali...i jeśli coś (intelektualnie ) czuję to raczej wdzięczność...ale wystarczy byle okazja a och obwiniam o mój stan z zanikiem uczuć włacznie...nie umiem im wypowiedzieć wdzięcznosci, bo oni w to nie wierzą... za duzo usłyszeli ode mnie pretensji..teraz nie wiem jak to naprawic... moje słowa wdziecznosci brzmią dla nich nieszczerze

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

_asia_, Ta kobieta ozdrowiała Joasiu?

 

no sama nie ozdrowiała. :D antybiotyki tylko pogorszyły na dłuższą metę jej stan, miała jeszcze gorsze problemy poznawcze, psychiczne. ale potem zaczęła się leczyć niekonwencjonalnie, w tym ozonoterapią. i po pewnym czasie doszła do zdrowia, oczyściła organizm z toksyn po borelii i zniknęły jej te wszystkie objawy psychiczne.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Ahaaaaaa Asiu, a to kobita z laboratorium mówiła, że jak ELisa nie wykaże, to Western Blot już na pewno nie.Ale i tak sobie pewnie zrobię. A u Ciebie było jak? Wykazalo Elisa czy western blot?

Ja gadałam z pracy z laboratorium i wszedl do pokoju kolega akurat jak wypowiadalam slowa "test westren blot" i jakis się zrobil nieswoj...western blot to sie kazdemu z hiv kojarzy...na szczescie zaraz dodalam, ze chodzi o kleszcze.

Swoją drogą to się czasami obawiam czy się w tych szpuitalach hivem nie zarazilam i stad te pogorszenia...obiecywalam sobie z uwagi przede wssystkim na najbliszych ze zrobie test na hiv, ale jako nie mam odwagi.

A Wy bylyscie w szpitalach.

PS Dziekuje Asiu za przetlumaczenie

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

brak uczuć, nie ma za co. :)

no Western Blot też nie daje 100%owej gwarancji, ale jest o wieeeele bardziej miarodajny od Elisy.

a ja robiłam najpierw od razu Western Blot, bo wiedziałam, że Elisa prawie nic nie warta i miałam szczęście, że WB wyszedł mi za pierwszym razem dodatni, bo czasem dopiero za którymś razem wychodzi...

ta kobieta jak się dowiedziała w końcu, że ma borelię to zrobiła testy i na różne koinfekcje i okazało się, że ma też m. in. babeszjozę, bartonellę, mycoplasmę i wirusa Epsteina-Barr. :pirate: wszystkie te "drobiażdżki" powodują różne problemy psychiczne i emocjonalne... :hide:

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Badziak, nie, choć taka myśl przeszła mi ostatnio przez głowę w chwili zwątpienia...

ale mam analityczny umysł, wszystko muszę przekalkulować, sprawdzić, no i jak przetrząsnęłam fora o boreliozie to przy przewlekłej antybiotyki często narobią więcej szkody niż pożytku, ludzie po wielu miesiącach (a czasem po 3 latach :shock: ) antybiotykoterapii przechodzą na te Buhnerowskie zioła, bo jest z nimi gorzej niż przed leczeniem. :shock:

póki co zdecydowałam, że na razie odpuszczam, i od dziś wieczora schodzę z dawek ziół do minimalnych, bo jest mi ciężko już wytrzymać, a przede mną obrona pracy mgr.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

brak uczuc, moi rodzice byli (tata juz nie żyje) podobni do Twoich, tak wiec rozumiem...chyba w ich pokoleniu takie zachowanie jak moje nie jest "godne rodzica", rodzic powinien byc "twardy" i wszystko wiedzący :lol:

 

Co do mojego syna to rzeczywiscie , może tak być ze zdarzyło się cos o czym nie wiem , a on nie chce mi powiedziec..

No i od "zawsze" był zamkniety , izolujący sie , nie lubił nowych sytuacji, nowych rzeczy, ma bardzo wiele z Zespołu Aspergera :x

Ja oczywiscie cały czas doszukuję sie moich błedów wychowawczych :-| , nie żeby sie zadręczać tylko coś zmienic,naprawic.

 

Monika, Twoja rodzina jak nic "stereotyp " ;) wielu ludziom by on odpowiadał albo był obojetny ale ludziom wrażliwym emocjonalnie niestety komplikuje zycie :( tym bardziej za nadal z nimi mieszkasz ...Ja wyprowadziłam się z domu mając 19 lat, z jednej strony dobrze bo nie musiałam juz znosić różnych ich pretensji ,krytyki i obelg w stosunku do mojej osoby a z drugiej strony tak bardzo czułam sie samotna....brrrrr, aż mi zimno jak sobie przypomnę jak było mi żle i smutno.

 

brak uczuc,tak mi sie nasuneło , jesli wolno zapytac,jak sie skończył Twój związek z chłopakiem w którym byłas zakochana?

 

Aaaa,na terapie grupową ,z Wami :D , to ja bardzooooo chętnie :papa:

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Ja w ogóle pierwszy raz w życiu od Ciebie, Asiu, dowiedziałam się o istnieniu takiej choroby jak fibromialgia. Przeczytałam o niej na Wikipedii, tak, żeby się jeszcze bardziej wdrożyć w to, o czym piszesz i nie rozumiem... tam jest napisane, że chorzy cierpią na bóle całego ciała......a w leczeniu zaleca się psychoterapię. :shock: Jak niby psychoterapia ma zniwelować bóle? :bezradny: A pytam z czystej ciekawości.

 

Wiecie co, i tak się trochę zastanawiam, czytając ostatnie posty, czy nie za dużo rozmawiacie o tych chorobach... że u Asi została stwierdzona przez lekarzy borelioza, to oczywiście rozumiem, też bym się tym na jej miejscu martwiła, ale jak brak uczuć wyskoczyła z HIV, to zaczęłam odnosić wrażenie, że zaczyna popadać w.... hipochondrię... a z nerwicy hipochondrycznej też niełatwo jest potem wyjść. :roll: Mnie się wydaje, że najważniejsze są uczucia, smutek i że te sprawy powinno się leczyć farmakologicznie antydepresantami, gdy psychoterapia nie pomaga... bo można wpaść w błędne koło, zapętlając się w rozmyślaniu o swoich ewentualnych chorobach. Poza tym, to jest jak przerzucanie "winy" za zły stan psychiczny na choroby zakaźne, żeby nie okazało się, że po prostu pewnych przeżyć nie mogliśmy wytrzymać psychicznie i załamaliśmy się.... i że nasza choroba jest psychiczna w większej mierze niż fizyczna... choć w sumie organizm ludzki to jedna całość. Ja jak zaczynam się łapać na tym, że ciągle się zastanawiam nad tym, co mi dolega, staram się spuścić z tonu, przerwać to błędne koło, póki jeszcze mogę. U mnie, jak byłam młodsza, 4 lata temu doszło do tego, że po jednym nieudanym wyjeździe zastanawiałam się, czy ktoś mi nie dosypał narkotyku do napoju, który piłam... bo nie umiałam pogodzić się z tym, że tak gwałtownie zareagowałam na wydarzenia, które miały miejsce na tym wyjeździe... i sama przed sobą musiałam się jakoś tłumaczyć. :roll: Teraz wiem, że nie byłam naćpana i że na tym wyjeździe obudziła się po prostu uśpiona do tej pory część mnie, a ja się tej części przestraszyłam i wyparłam ją.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Agnieszko, fibromialgia dawniej była uznawana za chorobę psychosomatyczną, na szczęście trwają nad nią ciągle badania i stwierdzono w końcu, że mogą ją wywoływać drobnoustroje takie jak: borelia, mycoplasma, chlamydia.

zalecna jest psychoterapia ponieważ ta choroba ma to do siebie, że boli każdy kawałeczek ciała i cierpi się na bardzo silne napięcia mięśniowe, a każdy stres, silne emocje przeżycia powodują nasilenie tego napięcia. i nie ma, że jak chcesz to sobie rozluźnisz mięśnie. one się zaciskają jak kleszcze, to jest czasami ból nie do wytrzymania. poza tym chorym towarzyszą nastroje depresyjne, z powodu ciągłego bólu i ograniczeń. psychoterapia jest jak najbardziej wskazana z różnych przyczyn.

moja terapeutka jak usłyszała, że dostałam diagnozę fibromialgia to od razu mi powiedziała, żebym się zbadała na boreliozę. to było w ubiegłym roku. no ale ja tego nie zrobiłam, bo nie pamiętałam kleszcza, a lekarze wręcz odradzali badania w tym kierunku. :shock: to ciekawe tak swoją drogą - żeden lekarz, w tym profesorowie nie zasugerowali mi boreliozy, a wspomniała o tym moja terapeutka. ;)

tu jes twzruszająca historia pewnej dziewczyny chorej na fibromialgię: http://www.fibromialgia.net.pl/viewtopic.php?t=49

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Badziak, nie, choć taka myśl przeszła mi ostatnio przez głowę w chwili zwątpienia...

ale mam analityczny umysł, wszystko muszę przekalkulować, sprawdzić, no i jak przetrząsnęłam fora o boreliozie to przy przewlekłej antybiotyki często narobią więcej szkody niż pożytku, ludzie po wielu miesiącach (a czasem po 3 latach :shock: ) antybiotykoterapii przechodzą na te Buhnerowskie zioła, bo jest z nimi gorzej niż przed leczeniem. :shock:

póki co zdecydowałam, że na razie odpuszczam, i od dziś wieczora schodzę z dawek ziół do minimalnych, bo jest mi ciężko już wytrzymać, a przede mną obrona pracy mgr.

Buhnerowskie zioła...? Medycynę niekonwencjonalną stosuje się jeśli zawiodą metody konwencjonalne, a nie odwrotnie. Opierasz swoje leczenie na opinii obcych ludzi z forum? Asia... W angielskiej i polskiej Wikipedii w leczeniu "alternatywne metody" nie ma nawet słowa o tych ziołach. Podstawowym leczeniem są i będą antybiotyki. Pamiętaj, że im dłużej zwlekasz z prawidłowym leczeniem, tym borelioza wstępuje w cięższe stadium i tym trudniej będzie z niej wyjść.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Badziak, nie tylko obcych ludzi z forum...

Nawiązałam kontakt ze Stowarzyszeniem Chorych na Boreliozę w Polsce, dużo dowiadywałam się o tej chorobie, o abx-ach i ziołach, jeździłam do lekarzy zajmujących się leczeniem tej choroby. Wiem o boreliozie, jej leczeniu i rokowaniach więcej niż Ci się wydaje.

W Polsce nie ma dostępnych tych ziół (oprócz dwóch). Poza tym Wikipedia to nie jest dla mnie jakieś super źródło. :roll: Jak chcesz to sobie wpisz w googlach "protokół Buhnera", na pewno sporo możesz o nim się dowiedzieć, to bardzo doświadczony zielarz i psychoterapeuta. Moja lekarka również uznaje jego zioła.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

_asia_, czytałam. Podstawowe zioło tych wywarów (Andrographis Paniculata) było stosowane gdzieś w zamierzchłych czasach, w Indiach przed wynalezieniem antybiotyków. Wikipedia to jedno, ale źródło, na które się powołuje czyli lekarze z ILADS to dla mnie większy autorytet. I na pewno większy niż Twoja lekarka. ;) Najbardziej dziwi mnie to, że nawet nie próbowałaś. Rozumiem, że jakby antybiotyki nie pomogły to można szukać alternatywnych metod, ale tak od razu...?

Edytowane przez Gość

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Wiecie co, i tak się trochę zastanawiam, czytając ostatnie posty, czy nie za dużo rozmawiacie o tych chorobach... że u Asi została stwierdzona przez lekarzy borelioza, to oczywiście rozumiem, też bym się tym na jej miejscu martwiła, ale jak brak uczuć wyskoczyła z HIV, to zaczęłam odnosić wrażenie, że zaczyna popadać w.... hipochondrię... a z nerwicy hipochondrycznej też niełatwo jest potem wyjść. :roll: Mnie się wydaje, że najważniejsze są uczucia, smutek i że te sprawy powinno się leczyć farmakologicznie antydepresantami, gdy psychoterapia nie pomaga... bo można wpaść w błędne koło, zapętlając się w rozmyślaniu o swoich ewentualnych chorobach. Poza tym, to jest jak przerzucanie "winy" ....na tym wyjeździe obudziła się po prostu uśpiona do tej pory część mnie, a ja się tej części przestraszyłam i wyparłam ją.

No dokładnie tak, zgadzam sie kochana z Tobą w 100% .

Byłam bardzo chorowitym dzieckiem, cała szkoła podst i średnia to pasmo rozmaitych chorób,ciężkich i przewlekłych równiez,antybiotyki były na porządku dziennym , co miesiac .Potem ,na studniach, było juz tylko gorzej, ciągnące sie tygodniami migreny, zapalenia mięsni, paraliż połowy ciała (bez przyczyn, ot tak nagle, przez pół roku ni emogłam ruszac jedną reką -prawą i głową), depresja cięzka, atak serca, guz janika x3 (2 razy operacja ) i mogłabym tak długo wymieniac, w wieku 30 lat byłam fizycznie i psychiczne staruszką . A potem ...poznałam swoją drugą połówkę i od tego czasu,jak za dotkinięciem czarodziejskiej różdzki przestałam chorować :shock::lol: ,od ponad 10 lat nie byłam chora :D i fizycznie czuję się lepiej niż jako nastolatka czy młoda dziewczyna , jak dla mnie stan naszej psyche od razu odbija sie na stanie naszego zdrowia fizycznego, to nie tylko moje zdanie ale równiez w opracowaniach medycznych wiele na ten temat.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Pamiętaj, że im dłużej zwlekasz z prawidłowym leczeniem, tym borelioza wstępuje w cięższe stadium i tym trudniej będzie z niej wyjść.

 

a skąd wiesz, że antybiotyki to prawidłowe leczenie? za dużo już wiem o tej chorobie, żebym mogła w to uwierzyć, to niestety tylko tak pięknie brzmi. :( poznałam kogoś (lekarz), kto walczy z neuroboreliozą od 10 lat, antybiotykami. poznałam kobietę, która leczyła się antybiotykami 3 lata, i tak jej wszystko siadło, że przeszła na zioła. poznałam kobietę, której borelioza wywołała SM, leczenie antybiotykami nie przynosi skutków. nie będę więcej wymieniać, bo tylko się przykro robi...

 

-- 16 cze 2011, 21:29 --

 

Badziak, poznałam osobiście jednego lekarza ILADS. Sam się nie wyleczył od 10 lat.

Buhner obecnie odchodzi raczej już powoli od Andrographis, zastępuje go Stephanią tetrandrą i Żeńszeniem syberyjskim. A podstawą jest rdest japoński, czyli Polygonum cuspidatum.

 

-- 16 cze 2011, 21:31 --

 

_asia_, nie wiem, ja z tego nic nie rozumiem , toksoplazmoza igG 34,5 i listerioza L1 1:80 :mrgreen: a żebym jeszcze wiedziała co to znaczy..

 

Ty chyba żartujesz. :shock::shock::shock:

przecież toxoplazmoza to nie żarty, wywołuje przeróżne schorzenia psychiczne (w tym schizofrenię). leczyli Cię jakoś na to? ją przenoszą najczęściej koty. oczywiście można ją przechodzić łagodnie, zależnie od stanu organizmu tak więc nie straszę.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×