Skocz do zawartości
Nerwica.com

natręctwa na tle religijnym i skrupulatyzm


Gość

Rekomendowane odpowiedzi

Ostatni wyrok inkwizycji hiszpańskiej:

"History of the Inquisition of Spain", Henry Charles Lea, 1907.

"Inkwizycja hiszpańska", J. Edwards

"The History of the Inquisition of Spain", J. A. Llorente, 1826

 

Proces Barbary Zdunk, proces czarownic z XVIIIw, ustawa Sejmu z 1776:

http://kalendarium.polska.pl/wydarzenia/article.htm?id=35311

http://www.reszel.pl/Barbara_Zdunk,23,22.html

http://www.inquisitio.info/index.php?option=com_content&view=article&id=81:ostatni-stos-polski-historia-doruchowa&catid=25:nadesane&Itemid=58

 

Sobór watykański II, wszystkie dokumenty i postanowienia w jez. pol:

http://www.archidiecezja.lodz.pl/sobor.html

http://histmag.org/?magazyn=54&id=342

 

Kościół, a ewolucja:

http://www.rp.pl/artykul/191927.html

 

Pius XII:

http://www.ekumenizm.pl/content/article/20081007103046211.htm <- tu jak widać sami Żydzi mają żal do papieża, że otwarcie nie potępił holcoaustu

http://wiadomosci.wp.pl/kat,1371,title,Dlaczego-Pius-XII-milczal-podczas-wojny,wid,11910327,wiadomosc.html

http://fakty.interia.pl/swiat/news/papiez-pius-xii-tolerowal-holokaust,1196925,4

 

oczywiście druga strona twierdzi coś dokładnie odwrotnego, że to propaganda komuchów, zakłamana czarna legenda, propaganda, więc żeby nie być stronniczym podaję inne źródła, zresztą mówiłem, że to akurat teoria spiskowa, a te niespecjalnie lubię:

http://www.polishclub.org/2011/05/31/odnaleziono-kolejne-dokumenty-swiadczace-o-pomocy-piusa-xii-dla-zydw-w-czasie-ii-w-s-the-united-states-and-great-britain-discouraged-pope-pius-xii-from-speaking-out-against-nazi-brutality/

http://www.fronda.pl/news/czytaj/tytul/pius_xii_osobiscie_ratowal_zydow_w_przebraniu__16657/

http://www.rp.pl/artykul/272263.html

http://ekai.pl/wydarzenia/watykan/x33920/pius-xii-zabiegal-o-uwolnienie-przeciwnikow-hitleryzmu/

 

Przeprosiny Jana Pawła II z 12 marca 2000:

http://www.opoka.org.pl/biblioteka/T/TH/THW/dzien_przebaczenia.html

http://archiwum.polityka.pl/art/kosciol-przeprasza-za-winy-przeszlosci,363640.html

 

Indeks Ksiąg Zakazanych zdjęto 14 czerwca 1966 z inicjatywy Pawła VI, jest to powszechna informacja. Co ciekawe ostatnią edycję IKZ w 1948 zawierającą ponad 4.000 zakazanych książek, zatwierdził Pius XII, czyli ten sam jegomość, którego podejrzewa się o kolaborację z Hitlerem.

 

Btw.

Kościół przyznał się do przypadków pedofilii w Irlandii:

http://info.wiara.pl/doc/381812.Irlandia-Kosciol-przeprasza-za-molestowanie-dzieci

http://wiadomosci.gazeta.pl/wiadomosci/1,114873,7302202,Kosciol_przeprasza_za_molestowanie_dzieci_przez_ksiezy.html

Tutaj to samo na Malcie:

http://www.polskieradio.pl/5/3/Artykul/413486,Ksieza-do-wiezienia-Kosciol-przeprasza-za-pedofilow

http://wiadomosci.wp.pl/kat,1356,title,Ksieza-ida-do-wiezienia-kosciol-przeprasza-za-pedofilow,wid,13656147,wiadomosc.html

Sam Benedykt XVI przeprosił za przypadki pedofilii wśród księży na całym świecie:

http://wyborcza.pl/1,96165,8004484,Papiez_przeprasza_za_pedofilie_w_Kosciele.html

 

Ogólnie tutaj się zgadzam z mniej konserwatywnymi środowiskami watykańskimi, że celibat to straszny idiotyzm i trzeba go natychmiast znieść. No bo jak zdrowy facet, w kwiecie wieku, któremu aż buzuje od testosteronu ma utrzymać swój popęd na wodzy.

 

-- 01 kwi 2012, 17:35 --

 

A mógł zbombardować III Rzeszę. Łajdak.

 

Mógł otwarcie potępić hilteryzm i III Rzeszę na arenie międzynarodowej, a tego nie uczynił. Poza tym mógł się pomodlić do swojego "szefa" na górze, aby on pokarał boskim gniewem nazistów, i ocalił miliony swoich wiernych, którzy również się o to modlili. Jakoś wcześniej nie miał skrupułów, żeby rozpieprzyć Sodomę i Gomorę z powodu dewiacji seksualnych i rozpusty. A tu w grę wchodziło masowe ludobójstwo. No ale coś te modły zawiodły. Twierdzicie, że Bóg nie ingeruje w losy ludzkości, to cena grzechu pierworodnego, każdy człowiek musi nieść swój krzyż, zło to wina szatana, ludzi pod jego wpływem i cena wolnej woli, że cierpienie uszlachetnia dlatego oni wszyscy musieli cierpieć. Tylko jednocześnie twierdzicie, że Bóg wysłuchuje modlitw i próśb swoich dzieci. Czemu nie posłuchał milionów dzieci, matek i ojców, którzy prosili o ocalenie? Czemu pozwala w Afryce na ścinanie dzieci maczetami? Nie robienie niczego, aby powstrzymać zło, to też grzech - grzech zaniechania. A zbrodni komunistów czy systemów totalitarnych nie musisz mi przytaczać, bo ja nie jestem komunistą, ani zwolennikiem takiego ustroju.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Tak jak czuje się codziennie słuchając braci Polaków, którzy obrażają katolików na wszystkie sposoby.

Zależy w jakim środowisku się obracasz jak wśród młodych w dużych miastach to tak jest. Na wsiach np. na Kaszubach przyznanie się do ateizmu jest b. źle widziane, bo to objaw komunizmu lub satanizmu, natomiast chodzenie codziennie do kościoła jak najbardziej szanowane.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

I na koniec metoda terapeutyczna dająca 100% skuteczności w walce z nerwicą natręctw na tle religijnym. Byłem INDOKTRYNOWANY religijnie, przymuszany do uczestnictwa we wspólnocie Kościoła: miałem natręctwa religijne. Skończyłem ze wspólnotą Kościoła i praniem mózgu, które serwuje: nie mam żadnych natręctw religijnych. Udowodniona skuteczność w praktyce. Tylko błagam Cię, nie wyjeżdżaj mi znowu z teoriami, że nerwica natręctw sama w sobie jest spowodowana konfliktami intrapersonalnymi, zakorzenionym w świadomości niewłaściwym obrazem Boga czy kryzysem wiary albo podświadomym poszukiwaniem bliskości Boga, bo już to przerabialiśmy. Jak Bóg jednak istnieje to padnę na kolana, uderzę się w pierś, i przeproszę za to, że się myliłem, bo nie jestem niereformowalnym fundamentalistą, ale to tego czasu jak nie otrzymam wiarygodnego dowodu, a takiego nie otrzymam, bo wiara polega na tym właśnie, że się wierzy, to nie licz na pokorę z mojej strony.

 

Ale jaki ja jestem zły, nieobiektywny, bo wypowiadam się z pozycji uprzedzonego ateisty. Tak jakby z pozycji wyznawcy jakiejkolwiek religii można było wypowiadać się w sposób obiektywny bez naleciałości ideologicznych i doktrynalnych. Mogłaś zatytułować ten temat "Kółko samopomocowe wzajemnej adoracji wyłącznie dla osób wierzących i związanych z Kościołem katolickim, cierpiących z powodu natręctw na tle religijnym" to omijałbym ten temat szerokim łukiem. A tak musisz wypędzać z trawnika łobuzów ateistów. A nie daj... Bóg, wpadnie Ci na trawnik jakiś muzułmanin i powie, że jesteś niewierna, dopuszczasz się świętokradztwa i ranisz jego uczucia religijne, bo oddajesz cześć prorokowi Jezusowi Chrystusowi. Ciekawe co wtedy.

 

Na tym miał polegać ten temat, prawda? Na poszukiwaniu pomocy i optymalnych rozwiązań dla osób cierpiących z powodu natręctw na tle religijnym i skrupulatyzmu? Więc ja udzielam optymalnego MOIM ZDANIEM rozwiązania: rzuć religię, zostań racjonalistą, idź do psychiatry po klomipraminę, nie baw się w analityczne hokus pokus. Tylko neurobiologia jest w stanie wyjaśnić choroby mózgu i zaburzenia psychiczne. Możesz uważać, że ta metoda nie jest rewolucyjna i nie pomaga wierzącym, masz prawo. Nie ma za co.

 

Tak samo ze skrupulatyzmem. Koncepcję i pojęcie grzechu wyrzucamy do kosza i nie ma skrupulatyzmu. To nie znaczy, że wprowadzamy anarchię, wszyscy róbta co chceta, mordujcie, gwałćcie, kradnijcie, bo nie ma żadnych wartości. Jest prawo karne, jest powszechna deklaracja praw człowieka, która mówi, że życie ludzkie jest najwyższa wartością, są świeckie systemy etyczno-filozoficzne. Ale grzech i straszenie diabełkiem, piekiełkiem i Jeziorem Ognia? Śmiechu warte. Tylko błagam, nie rób mi teraz analizy, że wpojono mi niewłaściwy obraz szatana i nie wciskaj kitu, że jest o tym napisane w pierwszym lepszym studium psychologii, bo trochę ich przerobiłem i na związki psychologii z religią nie poświęca się nigdzie więcej niż jeden akapit.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

rzuć religię, zostań racjonalistą.

Przeczytałem nacjonalistą najpierw. :mrgreen:

Jestem ciekawy czy np. ci popaprańcy co w imię Allaha wysadzają siebie a przede wszystkim innych niewiernych są chorzy psychicznie z tego co kiedyś czytałem są całkowicie zdrowi na umyśle a wypełniają tylko wole Bożą.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jedni w imię Jahwe palili na stosie i torturowali, drudzy się w imię Allaha się wysadzają. Ta, w tym wypadku się zgadzam z niektórymi hamerykańskimi psychiatrami, że religia to zbiorowa psychoza, zbiorowe zaburzenia urojeniowe. Ci od Kaszpirowskiego też mieli zbiorową psychozę.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

A ja wczoraj wymyśliłem prosty eksperyment za pomocą, którego można się dowiedzieć czy Bóg lub Szatan istnieje czy też nie.

Możemy ten eksperyment przeprowadzić sobie samemu w domu :smile: Będzie nam do tego potrzebna jedna zapałka. Bierzemy ją do ręki i mówimy: Boże, jeśli istniejesz daj mi znak i zapal tą zapałkę nim skończę liczyć do 5-ciu. Po czym zaczynamy liczyć do pięciu. Tak samo robimy z szatanem, duchami itd.

 

-- 02 kwi 2012, 01:17 --

 

"Poznacie prawdę, a prawda was wyzwoli"

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Mad_Scientis

Na tym miał polegać ten temat, prawda? Na poszukiwaniu pomocy i optymalnych rozwiązań dla osób cierpiących z powodu natręctw na tle religijnym i skrupulatyzmu? Więc ja udzielam optymalnego MOIM ZDANIEM rozwiązania: rzuć religię, zostań racjonalistą, idź do psychiatry po klomipraminę, nie baw się w analityczne hokus pokus. Tylko neurobiologia jest w stanie wyjaśnić choroby mózgu i zaburzenia psychiczne. Możesz uważać, że ta metoda nie jest rewolucyjna i nie pomaga wierzącym, masz prawo. Nie ma za co.

 

Czyli znieczul się prochami, olej rozwój wewnętrzny i swoją duchowość. Według mnie to jest właśnie regres. Jak nie pomoże, to trzeba sobie odciąć głowę? Dla mnie to podobna logika. Nie wiem co pomoże innym, ale mi pomogło coś dokładnie przeciwnego.

 

-- 03 kwi 2012, 12:46 --

 

Moim zdaniem chodzi o to, żeby rozwijać swoje poczucie wolności i możliwość decydowania o tym, kim się jest i co się ze mną dzieje. Odnaleźć swój wpływ na samopoczucie, który się straciło przez nerwicę. Jeżeli mogę o sobie decydować, to jestem zdrowy. Jeżeli przyjmę, że tylko neurobiologia i prochy wyprostują moje myślenie, to zrzekam się tej wolności. Cofam się w rozwoju.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Tak jakby religie miały monopol na rozwój wewnętrzny i zgłębianie duchowości. To proste - ja jestem zwolennikiem kierunku biologicznego, a Ty humanistycznego, nie dojdziemy w tej materii do konsensusu. Ideałem byłoby podejście systemowe.

 

Wesołych Świąt życzy ateista. P.S. ładne pisanki robisz.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Biorę też leki, choć coraz mniej. Uważam, że SNRI pomagają wyjść z błędnego koła objawów nerwicy. Przynajmniej u mnie tak było. Ale same leki nie wystarczały. Oczywiście, że religie nie mają monopolu. Jednak podejście biologiczne, jakie akurat Ty prezentujesz, co by o nim nie mówić, mało ma wspólnego z rozwijaniem duchowości. Tak, jestem zwolenniczką podejścia humanistycznego, jeśli chodzi o natręctwa, bo uważam, że żadna inna metoda nie ma zbyt wiele do zaoferowania. Weź jakikolwiek podręcznik psychiatrii czy psychologii. Przeczytasz, że to jedna z najcięższych nerwic, że nie za dobre rokowania, że terapia jest mało skuteczna, ale trzeba ją stosować itd. Polecam też książkę "Pozytywne rokowania w nerwicy natręctw" - podejście humanistyczne. Choć uprzedzam, że może budzić kontrowersje.

Oczywiście masz prawo do swojego zdania i szanuję je. Ale pozostanę przy swoim, bo jestem z nim szczęśliwa i dobrze się czuję.

 

PS. A skąd wiesz o pisankach? :~

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Oooo, ile postów... I znowu te kłótnie, powiedzmy inaczej - wymiany argumentów ;)

Co do waszych rad, wcale nie chce opuszczać wiary itp, chce żeby to przeszło te wszystkie natręctwa i potem żeby było tak jak wcześniej przed tą nerwicą. Fakt, jest źle. Nawet zmówienie "Ojcze nasz" sprawia mi problemy. Nie wiem, co robić. Może sie poradzę jakiegoś księdza psychologa... Zobaczymy.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

We wcześniejszym poście pisałeś że każdej myśli towarzyszy lęk. Czy nadal masz te lęki? Pisałeś że bierzesz zoloft. Czy pomógł ci on na lęki? Może należałoby przede wszystkim te lęki zlikwidować. Nie musisz opuszczać wiary ale możesz sobie zrobić przerwę na jakiś czas. Potrafiłbyś żyć bez kościoła , bez modlitw? Wiara pewnie daje jakieś bezpieczeństwo, wiemy że jest ktoś kto nad nami czuwa, daje nam obietnice raju itp.

 

Ale wlasnie wiele osób wierzy ale nie zadaje pytań. A co ja bede w raju robił, jak wygląda dzień w raju? Z tego co pamiętam to raj daje możliwość wiecznego oglądania boga czy coś takiego. Ale co? Będę się od rana do wieczora gapił w Boga i nic wiecej nie robił? A nie znudzi mi się to? A co bóg robi cały dzień? Gdzie on właściwie sięznajduje, gdzie jest to "niebo"? Możę poprostu kiedyś nas odwiedzili przybysze z innej planety i stąd się wzieli bogowie z niebios ..... Kiedyś przyszli do mnie jechowi i pogadalem z nimi dluzsza chwile w progu poczym sobie poszli. Bo mowie ze ja wlasciwie nie wiem czy jest jakiś bog czy nie ma , żę kiedyś wierzylem ale jakoś zwątpiłem. TO mi mówią żę jak zapala pan światło to sie robi widno żę coś tam że to bóg ... niepamietam dokladnie a ja im mowie ze to prąd wtedy plynie, czyli strumien elektronow i rozgrzewa sie włókno w żarówce i emituje fotony....., że tu nie ma nic nadzwyczajnego w tym, to oni na to że bóg stworzyl pokłady węgla w ziemi (w ogóle ską ten pomysł, czy ta jechówka była przy tym obecna , widziala jak bog stwarzal ten węgiel żę tak mówi, w ogóle jacyś ludzie byli śwadkami tego stworzenia żę tak mowi, naj kaiej podstawie...), a ja im na to żę węgiel powstał pod wpływem wysokiego ciśnienia czy temperatury (coś sie o tym uczyłem w szkole) z drzew które kiedyś zasypała ziemia. No i tak dalej i coś poruszyłęm temat o życiu na innych planetach a ta babka na to żę coś tam mojzesz mial powiedzieć że jak by ktoś mowil o życiu poza ziemskim to ..... i wlasnie nie dowiedzialem sie co bo zaraz uciekli:) Wie ktoś moze co ten mojżesz mówił? Albo w ogóle gdzie ten raj się znajduje? Jest ziemia, a w niebie tam są inne planety inne galaktyki gwiazdy itd. Nikt nie zna odpowiedzi na moje pytania a mógłbym ich zadać wiele. W ogóle to kto wymyślił spowiedź? W "ojcze nasz" jest "i odpuść nam nasze winy jako i my odpuszczamy je swoim winowajcom", czy to nie wystarczy? Czy ksiądz jest jakims wysłannikiem boga ze decyduje komu dac rozgrzeszenie czy nie? Chrystus chyba nie chodził do kościoła ani sie nie spowiadał, mówił on w ogóle coś o spowiedzi? :)

 

W ogóle w księdze bodajżę Ezekiela jest wizja rydwanu bożego czy coś takiego , mnie to przypomina lądowanie czy start jakiegoś statku powietrznego z napędem odrzutowym/rakietowym (http://biblia.deon.pl/rozdzial.php?id=705#P2) Czytałem też 12stą planete ZECHARIA SITCHIN'a: http://www.radosc.piwko.pl/Katalog/12planeta/666-ind.htm http://www.vismaya-maitreya.pl/zakryte_zagadki_anunnaki.html Wiążę się to z istnieniem Planety Nubiru:) I ci którzy przybyli na tej planecie zklonowali siebie z jakimś czlowiekiem pierwotnym (małpoludem czy coś takiego) i ten cały biblijny raj gdzie byl adam i ewa to byl poprostu jakiś rezerwat gdzie ci kosmici klonowali ludzi. Natomiast naukowcy z Nasa Twierdzą żę taka planeta nie istnieje, czyli co? kolejna bajeczka dla dzieci ta książka. Jakies plemię indian z Ameryki w ogóle wierzy że bogowie przybyli z kosmosu, ze byli to kosmici - taką mają wiarę ...... JAkby kogoś to interesowało to na youtube jest cykl filmów pt. "Starożytni kosmici" :P

 

-- 05 kwi 2012, 22:33 --

 

Pamiętam też że ksiądz na religi w liceum mówił że coś takiego: ską sięwzieło drzewo? ano z drugiego drzewa spadlo nasionko i wyrosło a to drugie skad sie wzieło z jakiegoś innego drzewa itd. ale skąd się wzieło pierwsze drzewo? Ano bóg je stworzył. A widział ten ksiadz jak bog stwarzal to pierwsze drzewo ze tak mowi. On w to wierzy ale to nie jest zaden dowód naukowy. Albo żę bóg nie ma początku , że istniał zawsze. Dlaczego bóg istniał zawsze dlaczego bóg nie ma stwórcy który mógł go stworzyc:) skoro drzewo musiał ktoś stworzyć by istniało, to dlaczego bóg jest jakims wyjątkiem. W ogóle widział kiedyś boga rozmawiał z nim itd. że sie na jego temat wypowiada. Wie to co przeczytał w biblii itp. pismach. Został "wyprodukowany" w szkole dla księży. Czy w ogóle jest ktoś kto ma jakieś pojęcie o bogu wyrobione na podstawie wlasnego poznania, doświadczeń, przeżyć itp czy tylko wie to co przeczytal w jakiś pismach. No a w 12 planecie też pisze co innego i co? I kto ma racje? Ano i gdzieś też czytałem żę ktoś tam spedził 30 lat życia na poszukiwaniu boga i na nic sie to zdalo stracil tylko 30 lat zycia. Ależ ten bóg musi być niemiłośierny. Tożto mógłmy dać jakiś znak skoro ten ktoś tak bardzochcial go odnaleźć ale niestety, nie ma zmiłuj, gdzieś sobie siedzi w ukryciu i sie ani nie pokazuje ani nieodzywa ani nie daje zadnego znaku zycia:) A jeszcze gdzies czytałęm żę bóg jako jakiś tam byt jest sam w sobie zbyt bezosobowy żeby się ludźmi i ich problemami przejmować, tak jak np. my nie przejmujemy sie życiem czy problemami mrówek. W ogóle są rzeczy nie pojęte których nigdy nie pojmiemy czy zrozumiemy tak jak np. przczółka która sobie produkuje miodek nie ma zielonego pojecia o komputerach a nawet nie wie o ich istnieniu tak i my nie mamy zielonego pojecia o bogu ale mozemy sobie o nim pogdybać chociaz:)

 

-- 05 kwi 2012, 23:13 --

 

Oglądałem też urywek jakiegoś filmu o księżach jakiegoś tam zakonu i ksiądz do starszej kobiety mówił żę powinna być silna , znosić cierpienie jak chrystus itd. Ale właściwie chrystus nawet nie dożył jej wieku bo miał chyba ze 33 lata jak umarł na krzyżu. I co on się nacierpiał? Raptem jeden dzień. Ta cała droga krzyzowa jak niesie krzyż. Ile to wszystko trwało, pół dnia? kilka godzin. A jak są ludzie co miesiącami, latami cierpią z różnych powodów. To więcej niż wycierpiał chrystus. O czym w ogóle ten ksiąz mówił? W łaściwie to można powiedzieć żę chrystus popełnił samobujstwo. Przecież wiedział co go czeka, żę go ukrzyżują mógł się wszystkiego wyprzeć jak rozmawiał tam z piłatem czy z kim (bo nie jestem za dobry z religii) i by go nie zabili. Chyba chciał umrzeć na krzyżu, bo możę życie mu zbrzydło, ani nie założył rodziny ani nie wychował dzieci. TYlko winko sobie pił i gadał jakieś przypowieści. W ogóle gdzieś pracował? Pewnie był bezrobotny. A też słyszałem że za nim zaczoł nauczać to pobierał nauki w tybecie. CZemu zamienił wodę w wino? Alkoholikiem był czy co? Mógł zamienić w sok pomarańczowy. Po co mam pić krew i jeść ciało chrystusa? co ja kanibalem jestem? :) Albo skoro chrystus umarł na krzyżu za nasze grzechy, dla naszego zbawienia, to po co sie spowiadać z grzechów skoro chrystus już za nie odpokutował. Dla kogo to piekło istnieje skoro już chrystus nas zbawił. Był poprostu niewygodny dla pewnych ludzi i go zabili i tyle. Po co do tego dorabiać jakąś ideologie. CZy chrystus o tym mówił że umrze za nasze zbawienie , grzechy? W ogóle ską wiemy żę cierpiał, płakał wił się z bólu, krzyczał coś, skoro miał dar leczenia innych swoją naprzyrodzoną mocą czynienia cudów, wskrzesił Łazarza to równie dobrze mógł umieć sprawić by nie odczuwać bólu, jak go chłostali czy wbijali mu gwoździe na krzyżu itd. I co to w ogóle za śmierć jak później zmartwychwstał. Albo Ci wszyscy ludzie co żyli przed chrystusem to oni wszyscy poszli do piekła? Bo im zabrakło łaski którą zdobył dla nas jezus, czyli właściwie sam bóg bo bóg wystepuje w 3 osobach, bóg stał sie człowiekiem żęby wyprosić łaskę u samego siebie ? Jakieś to wszystko pokręcone i zawiłe.

 

-- 05 kwi 2012, 23:16 --

 

Albo skoro jest tylko jeden bóg, to kto nim jest bog ojciec, syn bozy czy duch święty? W kogo mam wierzyc do kogo sie modlic do boga ojca czy do syna bozego czy do ducha swietego? Nic nie rozumiem:)

 

-- 05 kwi 2012, 23:22 --

 

Trzeba poprostu ślepo wierzyć, nie można nic poddawać w wątpliwość, zadawać pytań. NIe można się niezgadzać. A ja np. na świat się nie prosiłem to po co bóg mnie stworzył, żębym poźniej całą wieczność cierpiał w piekle? To się nazywa miłość Boga? Każdy ma tam swoje różne niedoskonałości ale zapewne stara się żyć w zgodzie z otaczającym go światem na ile mu to wychodzi.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

xanonymous, niebo to rzeczywistość duchowa, pewien stan. Żeby zrozumieć wiarę trzeba wyjść poza wyobrażenie chmurek i aniołków, jak również przyjąć, że to co widzimy na ziemi i doświadczamy zmysłami to tylko część rzeczywistości. Nie masz tego przełącznika, co więcej rozkładają Cię na łopatki już zwykłe językowe metafory czy symbole typu "Bóg jest światłem". Myślę, że z tego się bierze Twoja niemożność wiary, a nie z tego, że jesteś wyjątkowy i zadajesz pytania których nikt inny sobie nie zadał. Myślę, że każdy je sobie zadawał i przechodził przez etap czytania Danikena. Co do kosmitów - sądzę że wiara w nich ma coś wspólnego z wiarą w Boga. To znaczy jedna i druga zakłada, że istnieje jakiś inny byt niż człowiek, o innych właściwościach, który przekracza go rozwojem i stopniem skomplikowania, wobec tego mógł dać początek człowiekowi. Nie wiem tylko dlaczego wiara w kosmitów ma być bardziej naukowa niż wiara w Boga. I dlaczego miałaby bardziej wyjaśniać rzeczywistość. Nadal nie wiemy, skąd wzięli się kosmici. No chyba, że stworzyli ich inni kosmici. Owszem, można zapytać skąd się wziął Bóg. Ale myślę, że byt, który świadomie stwarza inny byt, musi być co najmniej o jeden poziom od niego wyżej. Więc całkiem logiczna jest teza, że byt, który stworzył wszystko co się rozpada w czasie, sam jest wieczny. Inaczej ciągle trzeba się cofać do innego bytu, który był wcześniej i stworzył następne.

 

PS Przy kosmitach autentycznie się wzruszyłam. Nie wiedziałam, że temat natręctw jest aż tak szeroki :)

 

-- 05 kwi 2012, 23:39 --

 

Nie chcę nikogo urazić, ale naszła mnie myśl, że kosmos jest odzwierciedleniem stanu umysłu kogoś, kto nie chce uwierzyć, że jest rzeczywistość duchowa inna niż materialna. Za każdą galaktyką jest następna - mniej lub bardziej podobna do poprzednich. Więc człowiek się wysila, żeby dotrzeć jeszcze dalej, zbadać kolejny fragment kosmosu, bo tam musi być odpowiedź na wszystkie pytania. Dociera tam, a tam znowu to samo. Jakby ktoś w nieskończoność kopiował.

 

-- 05 kwi 2012, 23:58 --

 

Właściwie to nie wiem czy niebo jest tylko stanem. Biblia mówi też o zmartwychwstaniu ciał. Chyba w ogóle mało wiemy na ten temat. Ale z tego co przeczuwa chrześcijaństwo, to po zmartwychwstaniu będziemy poziom wyżej - i nasza część duchowa i ciało. Będziemy bardziej podobni do Boga.

 

http://www2.tygodnik.com.pl/tp/2809/slomka.php

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

No tak, można zadać sobie pytanie, kto stworzył kosmitów. Ale jeśli to kosmici stworzyli ludzi to znaczy że biblia kłamie co do stworzenia ludzi bezpośrednio przez boga, że kościół kłamie, albo głosi nie prawde. No tak sądze żę niebo to inna rzeczywistość jesteśmy pozbawieni ciała, jesteśmy tylko duszą, czyli czym właściwie? Jakąś energią bez jakiejś formy czy jak. Ludzie którzy przeżyli tzw. śmierć kliniczną twierdzą żę widzieli jakieś światło, które było miłością itd. Ale też że spotkali chyba tam swoich bliskich. W takim razie jak ich rozpoznali. I czy wierzyć im czy nie. NIe wpominają nic o żadnym czyśccu. Czy człowiek po śmierci jest jak kropla ktora wpada do oceanu zatraca sie w nim i tym samym przestaje jakby isnieć, tak człowiek wtapia się rozpływa sie w tym swietle milosci. Kiedyś miewałem świadome sny, a ostatnio się dowiedziałem (o ile to prawda) żę można również zachować świadomość w stanie głębokiego snu, wtedy gdy nie ma marzeń sennych , że jest to stan bez myśli, bez żadnej formy żę mamy wtedy bezpośredni kotakt ze źródłem , z bogiem. To fragment książki "Potęga teraźniejszości" Eckhart'a Tolle.

 

"Czy Nieprzejawione jest tym, co na Wschodzie nazywają czi - rodzajem uniwersalnej energii

życiowej?

Nie. Czi płynie z Nieprzejawionego jak ze źródła, tworzy wewnętrzne pole energetyczne ciała i stanowi pomost między tobą zewnętrznym a Źródłem. Leży w połowie drogi między tym, co przejawione, czyli światem formy, a Nieprzejawionym. Można powiedzieć, że jest jak rzeka, strumień energii. Ogniskując świadomość głęboko w ciele wewnętrznym, wędrujesz wzdłuż koryta tej rzeki ku jej Źródłu. Czi jest ruchem, a Nieprzejawione - bezruchem. Kiedy osiągasz punkt absolutnego bezruchu, który zarazem jednak tętni życiem, docierasz głębiej niż ciało wewnętrzne, głębiej niż czi, i dotykasz samego źródła: Nieprzejawionego. Czi jest ogniwem, łączącym Nieprzejawione z wszechświatem fizycznym.

Jeśli więc zapuścisz sondę uwagi głęboko w ciało wewnętrzne, możesz dotrzeć do tego osobliwego punktu, gdzie świat rozpuszcza się w Nieprzejawionym, ono zaś przybiera formę energetycznego strumienia czi, który z kolei staje się światem. Jest to punkt narodzin i śmierci. Kiedy twoja świadomość zwraca się na zewnątrz, powstają umysł i świat. Zwrócona ku wnętrzu, uświadamia sobie własne Źródło i wraca tam, skąd przybyła: w Nieprzejawione. Gdy potem twoja świadomość powraca do świata przejawionego, znowu przybierasz upostaciowioną tożsamość, której chwilowo się wyzbyłeś. Znów masz imię, przeszłość, sytuację życiową, przyszłość. Ale pod jednym zasadni- czym względem nie jesteś ten sam, co przedtem, ponieważ w krótkim przebłysku zobaczyłeś utajoną w tobie rzeczywistość, która jest „nie z tego świata", chociaż nie jest też od niego odrębna, tak jak i od ciebie nic jej nie dzieli.

Stosuj odtąd taką oto praktykę duchową: kiedy krzątasz się wokół życiowych spraw, nie poświęcaj całej uwagi światu zewnętrznemu i własnemu umysłowi. Pewną jej część zatrzymaj w sobie. Mówiłem już o tym wcześniej. Staraj się czuć ciało wewnętrzne nawet podczas codziennych zajęć, a zwłaszcza gdy angażujesz się w związki z ludźmi albo masz kontakt z przyrodą. Odczuwaj tkwiący w tym wszystkim cichy bezruch. Trzymaj bramę otwartą. Można iść przez życie z nieustanną świa- domością Nieprzejawionego: to całkiem wykonalne. Odbierasz Nieprzejawione jako głęboki spokój gdzieś w tle - cichy bezruch, który nigdy cię nie opuszcza, cokolwiek działoby się na zewnątrz. Stajesz się pomostem między Nieprzejawionym a tym, co przejawione, między Bogiem a światem. Jest to właśnie ten stan więzi ze Źródłem, który nazywamy oświeceniem.

Nie wyobrażaj sobie, że Nieprzejawione istnieje w sposób odrębny od przejawionego. Jakże by mogło być od niego oddzielone? Jest przecież obecnym we wszystkich formach życiem, wewnętrzną istotą wszystkiego, co istnieje. Przenika cały ten świat. Pozwól, że to wyjaśnię.

 

Sen bez marzeń

 

Podróż w Nieprzejawione odbywasz co noc, kiedy wchodzisz w fazę głębokiego snu bez marzeń. Stapiasz się wtedy ze Źródłem. Czerpiesz z niego energię życiową, która na pewien czas daje ci napęd, gdy wracasz w sferę przejawioną, do świata odrębnych form. Energia ta jest dużo bardziej niezbędna do życia niż jedzenie. Mówi się przecież: „Nie samym chlebem człowiek żyje". Lecz gdy śpisz, nie śniąc, i wkraczasz w Nieprzejawione, nie robisz tego świadomie. Ciało nadal, co prawda, spełnia swoje funkcje, ale „ty" w tym stanie już nie istniejesz. Czy potrafisz sobie wyobrazić, czym byłoby wejście w sen bez marzeń z pełną świadomością? Nie, wyobraźnia tego nie ogarnia, ponieważ stan, o którym mowa, pozbawiony jest treści.

Nieprzejawione nie oswobodzi cię, dopóki nie wkroczysz w nie świadomie. Właśnie dlatego Jezus nie powiedział: „Prawda was wyzwoli". Rzekł natomiast: „Poznacie prawdę, a ona was wyzwoli". Nie ma to być prawda konceptualna, lecz prawda o wiecznym życiu poza wszelką formą, poznawalna wprost albo wcale. Nie próbuj jednak zachować świadomości podczas snu bez marzeń. Szansa powodzenia jest znikoma. W najlepszym razie uda ci się zachować świadomość w fazie śnienia, ale na pewno nie w stanach głębszych. Będzie to tak zwane świadome śnienie. Może ono być interesujące, a nawet fascynujące, ale nie wyzwala.

Posłuż się więc ciałem wewnętrznym jako bramą, przez którą wejdziesz w Nieprzejawione, i trzymaj ją otwartą, żeby trwać w nieustannym kontakcie ze Źródłem. Z punktu widzenia ciała wewnętrznego nie ma znaczenia, czy to zewnętrzne - fizyczne -jest stare czy młode, wątłe czy silne. Wewnętrzne nie podlega czasowi. Jeśli go jeszcze nie poczułeś, skorzystaj z innych bram, chociaż wszystkie one są w gruncie rzeczy jedną bramą. Niektóre obszernie już omówiłem, ale pokrótce znów o nich tutaj wspomnę."

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Wracając do tematu:

 

"Z reguły myśli natrętne (obsesje) lub czynności natrętne stoją w wyraźnej sprzeczności z tym, czym identyfikuje się pacjent. Są postrzegane jako odrażające, wstrętne, nieracjonalne, śmieszne, zawsze jednak ich nawracający charakter sprawia pacjentowi wiele przykrości, tym bardziej, że mają z reguły wulgarny, obsceniczny czy agresywny charakter. Pojawiają się w momentach, w których są najbardziej nieodpowiednie, czyli w takich, w których potrzebne jest skupienie czy wyciszenie - na przykład w trakcie lekcji lub wykładu, nabożeństwa w kościele czy ważnej rozmowy. Nie zawsze są to jednak momenty ważne, natręctwa potrafią bowiem męczyć osobę chorą niemal całą dobę"

 

michał23, jak widzisz Twoje problemy są typowym przykładem. To nie pociesza, ale to jest zaburzenie, za które nie możesz się obwiniać ani przypisywać go jakimś ciemnym siłom.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Mad_Scientist,

Ja teligijna nigdy nie byłam nikt mnie do kościoła nie wyganiał na kopach i prawie tam nie chodzilam nigdy, co wcale mnie nie uwolniło od debilnego natręctwa religijnego. Czyli klepania przed snem formułki boze prosze cie o pokój i szczeście dla ludzi an całym swiecie oraz o szcżęście moich bliskich.Oczywiście bez tego nie zasnełam czułam dyskomfort i odpowiedzialnosc za pokój na swiecie. Jak na drugi dzień było trzesienie ziemi i zginęło duzo ludzi to była to moja wina bo źle powiedziałam, za szybko, za wolno lub niedokładnie i tylu ludzi zginęło po SSRI pierwszy raz od kilkunastu lat zasypiam bez tego durnoctwa i nie obwiniam sie z ajakies tsunami czy wojny plemiennne pomiedzy Tutsi a Hutu i inne pierdoly , wiec jednak bym stawiał na czynnik typowo biologiczny. czasem cos mnie dopadnie, ale jest to związane z dana sytuacja trwa najwyzej pare dni i nie przechodzi w rytuał jak gaszenie światła, które trwało od 5 roku zycia a klepanie tego pierdzielstwa od liceum trwało i codziennie musiało być a zrobienie z tego tematu , tematu o religii, niebie, piekle jest beznadzieją totalna, która zafundowała nam pani Refren.

Religijna nadal nie jestem i konfliktu nie mam a rytuał baj,baj sobie poszedł.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Czy ja Ci mówię w jakim temacie masz się wypowiadać i z czym masz problem? Nie wiem o co Ci chodzi za bardzo. Skoro już się nie obwiniasz o trzęsienia ziemi, to idź za ciosem i nie obwiniaj mnie o swoje problemy. Może na to też jest jakaś tabletka.

 

-- 06 kwi 2012, 22:20 --

 

Sorry, może za ostro, nie chcę Cię atakować, ale Ty atakujesz mnie i nie wiem czego ode mnie właściwie chcesz.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

refren, ty miałaś może taki sam problem jak ja? Problem jest w tym że ciągle nie mam takiego poczucia, że to choroba, że to nic mi nie zrobi. Tylko ciągle boje się opętania, potępienia itp., i za każdym razem ostro się pilnuję w tych myślach, żeby nie pomyśleć coś złego. Zauważam błędne koło; jak nie odpowiem na myśl, jeśli jej "nie odkręcę" słowami to będę miał ciężki grzech, a groźniejszych przypadkach myślowych mnie opęta, zniewoli, trzeba będzie chodzić do egzorcysty. A jeśli znowu będę odpowiadał na te myśli to będą jeszcze bardziej mnie atakować. Czyli tak czy tak - i tak jestem w dupie :/

Psychoterapia jest kosztowna ( 70zł/tydz ), prowadzona jest w "cyklu" psychodynamicznym. Dobre to jest, czy są lepsze?

Pozdrawiam, i proszę o odpowiedź.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Mi najbardziej pomogła poznawczo-behawioralna i poza tym ksiądz psycholog z poradni na Bednarskiej w Warszawie - tam jest płatna, ale jak się ma trudną sytuację, to można za darmo. Nie próbowałam nigdy psychodynamicznej, ale czytałam, że to bardzo dobre przy natręctwach, na Twoim miejscu bym spróbowała - ważne, żebyś zaczął się jak najszybciej leczyć.

 

Nerwica to jest błędne koło.

 

Ani natrętne myśli ani ich nie "odczynienie" nie mogą być, wydaje mi się, ciężkim grzechem, ani w ogóle grzechem, bo to nie jest Twój wybór ani Twoja postawa, tylko myśli, które Ci się nasuwają zanim je przeanalizujesz. To tak, jakby odpowiadać za to, co przypadkowo zobaczysz oczami. Odczynianie to jest element nerwicy, magiczny rytuał, który nie ma sensu i zabiera Ci wolność. Bóg nie oczekuje żadnych magicznych praktyk - wręcz przeciwnie, potępia je (tak jest napisane w Biblii) i chce, aby człowiek był wolny i świadomy. To co się dzieje z Tobą nie ma nic wspólnego z opętaniem, ale dobrze by było, jakbyś usłyszał to od kogoś kompetentnego, komu uwierzysz i do kogo będziesz miał zaufanie.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Też się leczę na Bednarskiej, ale nie z księdzem. Dodatkowo psychiatra (leki), które rzeczywiście trochę pomogły,

michal23, 70 zł. za wizytę to chyba nie jest dużo na psychoterapię. Jakby co możesz iść z NFZ.

Może dobrze byłoby poszukać psychologa chrześcijańskiego (w Warszawie jest killka ośrodków, nie wiem skąd jesteś) i stałego spowiednika, któremu byś powiedział jakie masz problemy (ze skrupułami).

Mi trochę pomogła strona: http://www.rozmawiamy.jezuici.pl

np. jest też trochę odpowiedzi o natrętnych myślach: http://www.rozmawiamy.jezuici.pl/rozmawiamy/forum/81/n/3075#Com_3075

Być może to Cię trochę uspokoi na początek, ale nie wpadnij w ciągłe sprawdzanie itp. przede wszystkim powinieneś się słuchać swojego sumienia, a nie natręctw.

A póki co lecz się i nie bój się tych myśli. Odwagi!

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Kolejna Twoja wypowiedź, w której trudno mi zobaczyć sens. Kogo konkretnie "nawracałam" i co wspólnego ma "nawracanie" z czepianiem się? A to, że się czepiasz, oznacza że się czepiasz, a nie że "zasłużyłam". Mam wrażenie, że coś sobie źle interpretujesz, ale nie wiem co, bo nadal trudno mi dociec, o co Ci chodzi. I podejrzewam, że już tak zostanie.

 

-- 10 kwi 2012, 08:30 --

 

Mad_Scientis:

MOIM ZDANIEM rozwiązania: rzuć religię, zostań racjonalistą,

 

tahela, i rozumiem, że takie wypowiedzi Ci nie przeszkadzają, natomiast jak napiszę, że rzucanie wiary nie ma jak dla mnie mnie sensu, to będzie to "nawracanie".

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Witam :)

Chciał bym pomóc osobom cierpiącym na tego typu nerwicę :)

Moja historia jest podobna do Waszych - nie ma w niej nic więcej ani mniej. Kilkanaście lat męczarni związanej z "myślami".

Wszystko zaczęło się od bluźnierczych myśli na temat Boga i wielu innych jak Maria Magdalena. Były one na prawdę straszne. Najgorszymi myślami jednak są te które zmuszają do zwątpienia w samych siebie (jak mogłem tak pomyśleć? jestem niegodny Boga, jestem okrutny, Bóg mnie ukarze za to itd.)

 

Nie będę się rozpisywał o sobie ponieważ nie o to chodzi.

 

Po 1 - nie jesteście sami. Nie cieszy mnie ten fakt oczywiście (nikomu nie życzę nerwicy oraz innych chorób) ale świadomość tego że wiele osób to przeżyła i ma to za sobą (pokonała to) pomaga! Mało tego - mogą Oni także pomóc Wam swoimi spostrzeżeniami i praktycznymi poradami.

 

Po 2 - świadomość. Zapytaj sam/a siebie czy wiesz co w ogóle znaczą słowa których się boisz... Ja przez długi czas bałem się słowa duch, szatan, diabeł czy innych --> ZUPEŁNIE NIE ZNAJĄC ICH ZNACZENIA. I od tego trzeba zacząć. Trzeba najpierw uświadomić sobie czego się boję. Ja np. przez spory okres czasu bałem różnych rzeczy na podstawie filmów które obejrzałem a tak na prawdę miały się one nijak do rzeczywistości.

 

Po 3 - NIE musisz się bać tych myśli. Bóg doskonale wie o Twojej chorobie zatem wie że tego nie chcesz i że to nie są rzeczy których pragniesz. Bóg Cię Kocha --> http://www.youtube.com/watch?v=2GjfEXi0FFc&feature=related

 

Po 4 - polecam kilkuodcinkowy program z Szymonem Chołownią i ks. Grzegorza Strzelczyka pt. "Gotowi na śmierć".

http://strzelczyk.edu.pl/n/e107_plugins/content/content.php?cat.37

 

Te materiały wiele mi dały a i samej śmierci przestałem się lękać. Świadomość oraz miłość jest drogą do zwalczenia tych myśli... i wielu innych ;)

Wiem bo jestem tego przykładem.

Pozdrawiam Nerwusy!

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×