Skocz do zawartości
Nerwica.com

Czy mam szanse na takie zycie jak kiedys??


zagubiony83

Rekomendowane odpowiedzi

Misiek_NL,

 

Dziwny wybor - Sertralina raczej nie jest dobrym lekiem na lęk - poniewaz czesto ona wrecz nasila lęk zwlaszcza na poczatku, ale pozniej tez u niektorych.

 

Dzialanie Sertry na lęk przychodzi po paru miesiacach i jest wynikiem dzialania posredniego- poptrzez poprawe nastroju itp - moze o to chodzilo lekarce.

 

Jednak zdrowiej jest brac np Seroxat niz tyle benzo.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

od tygodnia biore ten drugi lek dodatkowow i czuje jak moje objawy depresji sie powiekszaja , czuje jeszcze wiekszy smutek przygnebienie i coraz mniejswze szanse na wyjscie z tego , wczoraj poszlem do lasu zeby ze soba skonczyc wrocilem jak bylo ciemno cala rodzina mnie szukala , nie dalem rady tego zrobic to juz kolejna proba nie udana... nie moge dalej tak zyc wiem ze to te nowe leki pewnie tak dzialaja ze jeszcze gorzej sie czuje bo to poczxatek kuracji a tamte co biore od ponad miesiaca bue dzialaja nic ...

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Hey

doskonale Cie rozumiem.

Obawiam sie , że na dniach zrobie z sobą porządek, a co za tym idzie zniszcze przy okazji tą ku.re.wska CHAD która w 3 lata zniszczyła mi życie, karierę , rodzinę.....wszystko.

Pozdrawiam

Robert

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

mi moja depresja tez niszczy zwiazek ktory trwa juz 9 lat , kobieta mnie kocha ale ile moze zyc z czlowiekiem ktory jest roslina.. ktory jest ograniczony , ktory ciagle narzeka jak mu zle i ktory nic jej nie moze dac... moze jak odejdzie to ulatwi mi zadanie...kariere tez mam znoszczona bylek mierownikiem , zostalem zerem ktory nie moze nigdzie pracowac bo poprostu nie dalbym rady...

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

.....ja często nie wiem gdzie jest w ogóle mój synek, gdzie moja Żona, nie rozumiem slowa pisanego, nie potrafie sam nic napisac.

Jakże więc mam walczyc i z czym?

walczę 3 lata.

o 3 za duzo. jestem w punkcie wyjścia.

Nie dziwię sie mojemu Ojcu i Jego Siostrze , że nie dali rady i skończyli ze sobą.

po co mam sie męczyć. ??? Skoro 3 lata INTENSYWNEGO leczenia nie daly żadnego rezultatu , to byłbym masochistycznym idiota sadząc , że przyszlośc cos pozytywnego przyniesie....

Ja mam CHAD mieszany-nie rozkminiam problemow egzystencjonalnych-ja zdycham z kompletnego odrealnienia , niewiadomego pochodzenia totalnego zaćpania, zidiocenia , oraz napięciu , lęku i bezsenności.

Tak nie można wegetować

Robert

Akt słabości? Akt słabości , to zyjąc w stanie upodlonej chorobą szmaty nie mieć Odwagi tego zakończyć,tylko jęczeć i biadolic dalej, zatruwając tym życie najbliższym.....

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

samobójstwo to akt słabosci,ucieczki przed życiem któremu trzeba na przekór Swoim słabością stawic czoła...
A mówią to najczęściej ci, którym życie nie dało kopa w dupę. Rozumiem, że jak zabija się 14 latek z nieszczęśliwej miłości, to jest to przesadzone, ale są niestety sytuacje, które usprawiedliwiają samobójstwo, czy chcesz się z tym pogodzić, czy nie. Jednak nikogo do tego nie zachęcam, walczcie, nie żyjemy w średniowieczu, nauka pędzi do przodu, jak nie podziała psychoterapia, to wymyślą lepsze leki niż te, które są dzisiaj. Szansa jest, samobójstwa nie wrócimy.

 

W niektórych przypadkach roczny pobyt w Guantanamo jest mniej bolesny niż zaburzenie psychiczne (nie mówię o sobie, na dzisiejszy dzień czuję się dobrze).

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Marek77,

 

Jego problem polega na tym, ze jego wiekszosc lekow miazdzy, nie to, ze NIE dzialaja, ale pogarszaja jego stan...

 

W przypadku Robera to zostal jeszcze tylko Neurontin, Amitryptylina ,Kwetiapina, Lyrica...

 

Oraz elektrowstrzasy, wlasnie EW sa szansa na wyzdrowienie Robera...

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

kurwa co za zycie w cierpieniu ,smutku , jestem oderwany od swiata , w piekle lecz na ziemi w srod zywych ... ja dopiero zaczynam to leczyc to moja 3 kuracja , mam nadzieje ze kiedys trafie na taka chemie ktora pozwoli mi zyc .. a jesli przetestuje wszystkie leki i nic mi nie pomoze to popelnie samobojstwo , nigdy takiego zycia nie zaakcpetuje bo to nie zycie to udreka..

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

GreenGo opowiadasz straszne kocopoły...bzdury totalne... nic nie usprawiedliwia ucieczki od zycia w nieodwracalny akt samobójstwa... ale widac mamy rózne kryteria wartosci ludzkiego zycia i mozliwosci jego zmiany na własną modłe...
Może i bzdury, uważam że ze swoim życiem każdy ma prawo robić co uważa za słuszne (pod warunkiem, że nie zniszczy tym życia innych ludzi...). Ludzie, którzy są poddawani torturom też czasami się zabijają i jest to ucieczka od bólu nie do zniesienia, a nie od życia jako takiego.

 

Robek dopuki bedziesz wlewał łyżke dziegciu (alkohol i inne używki) w trudny i bolesny proces zdrowienia naznaczony niewątpliwie słusznymi wyborami jak farmakoterapia,praca itp... doputy bedziesz szedł dwa kroki do przodu i trzy do tyłu...czy tak wg Ciebie wygląda progres??????
Dokładnie, leczenie razem z alkoholem to żadne leczenie.

 

a moze byc gorszy ból psychiczny od anhedonii,apatii a wiec typowych objawów schizofreni prostej??
No cóż, chyba rozumiem, dlaczego nie wyobrażasz sobie powodów do popełnienia samobójstwa. A co jeśli przez chorobę czujesz przez kilka miesięcy we dnie i w nocy ostre bóle fizyczne w całym ciele, mięśnie napięte do granic wytrzymałości, bóle głowy nonstop, zawroty, stan warzywoidalny :? wtedy nie ma zmiłuj, to jest jak tortury, dziś dla mnie to abstrakcja, ale był taki moment kiedy myślałem, że sie tego nie da znieść, ale udało się.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Znam historie Roberta i widze mnóstwo niekonsekwencji w Jego leczeniu... nie jest mozliwe technicznie wyleczyc sie chlając na umór...patrzymy na tą samą sprawe z dwóch róznych perspektyw.. coz z tego ze wezmie -załóżmy skuteczny lek skoro popije go czyms co znosi jego uzdrawiającą moc..wiem ze choroba psychiczna z własnego przykładu potrafi człowieka zniewolic i uczynic z doń rosline niezdolną do jakichkolwiek wolincjonarnych akcji... no ale trzeba tez wiedziec ze działamy na zasadzie kontrastu i ze tak powiem-z gówna piany nie ubijemy..mózg ludzki jest elastyczny ale na trucizne reaguje prawidłowo-wyzwala ból i cierpienie psychiczne by jego własciciel nie podąrzał nadal w tym błędnym kierunku...

 

.....najpierw była choroba , potem picie, jako jedyne panaceum na nią...

wzięła się znikąd-nikt mnie nie zgwałcił, nie umarł mi kotek, nie wylała sie 20 letnia whysky na podłogę. :D

Co mam robić, gdy pod wplywem "prawidlowego" leczenia nie poznaje ludzi na ulicy i nie wiem gdzie zostawilem samochod ?? Nie wiem czy moj brat ma syna czy córkę ?? mam po lekach (i bez nich ) takie jazdy, że wieczorem może z całego dnia pamietam tylko godzinę?

Mam sie powiesic czy schlać???

Bo Twoje -zapewne przemyslane i słuszne z Twojego punktu widzenia -wywody nie sa niestety dla mnie konkretną pomocna dłonią

Robert

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

No jasne , że o licytacje nie chodzi. :D

Chodzi o to , że ja juz nie wiem i nikt praktycznie nie wie jak owe chwasty wyrywać.

I to nie dlatego, że jestem zbyt pijany aby po szpadel sięgnąc.

alkohol ani nie byl przyczyną mojej choroby, ani nie jest przeszkodą w powrocie do zdrowia.

Gdy jednak-nie ze swojej winy-jestem w stanie nadającym sie do zapięcia w pasy w psychiatryku (po SSRI taki stan trwa nawet tydzień ) to wole zamiast tego wypić butelke wódki.....i kolejna jak wytrzeźwieje czyli po 2-3 godzinach, bo ukryty stan manii w tym mieszanym gó.wnie powoduje jakąs błyskawiczną matabolizacje alkoholu.

Gdy przez 2 tyg escitalopram działał (myślalem że pierwsze chwasty leca własnie za płoty ) nie tknąlem nawet piwa.Nic. Czułem sie dobrze.A wtedy mam jasny, cięty umysl i nie nawidzę go przymulac niczym.

Jestem twardy.Całe zycie przezyłem na wysokich obrotach.Obecny stan jest nie do przyjęcia.Dlatego pewnie sie zabiję.I to nie jest strach. To odwaga. Malo kto potrafi to zrobić. Wiem co przeżyja moi bliscy, zwłaszcza mój kochany synek,wszakże mój ojciec z powodu tej choroby tez sie powiesil.

Strach? Ucieczka.? Nie jestem bufonem, ale zanim zachorowalem robiłem takie rzeczy, na ktore tylko jednostki potrafią się zdobyć.Panuje nad strachem.

Jestem przekonany po 3 lat babrania się w gnoju choroby, że już nigdy nie będzie jak kiedyś-a skoro nie będzie to nie ma sensu żyć

Bóli głowy współczuję.....zanim zapadłem na CHAD kilka lat również męczyły mnie strasznie.To była chyba zapowiedź choroby. Znam ten ból-juz od rana masz spuchnięta twarz, boli głowa (mnie bolała potylica ) , jestes rozbity jak na kacu. Razi światło.najgorsze jest to że nawet opakowanie pyralginy dziennie ledwie zamulalo ten ból,ale nie likwidowało całkowicie...

 

Robert

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

lekarz kazal mi zmiejszyc esc to 10 czyli biore 10 esc pod nazwa elicea i 20 prozacu pod nazwa bioxetyna, jak ja bym chcial wiedziecz czy nie trace czasu biorac te leki...

 

[Dodane po edycji:]

 

wczoraj ciut lepiej sie czulem a dzis znowu masakra , od rana to koszmar ledwo zyje gorzej byc chyba nie moze...

 

[Dodane po edycji:]

 

jebac takie zycie powoli trace cierpliwosc i nadzieje i mysle o smierci na powaznie

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

nic sie w moim zyciu nie zmienia na lepsze , jem leki juz escy 5 tyg a fluo 11 dni i zero poprawy , powinny te pierwsze chociaz ciut pomagac a tu nic , zero to juz wkoncu 5 tyg.... popelnie samobojstwo nie mam zamiaru zyc jak czlowiek ograniczony i cierpiacy cala dobe... trace sile i nadzieje do walki to nie ma sensu

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

zagubiony83, bardzo współczuję! Depresja tak działa, że wszystko wydaje się nie mieć końca... już samo oddychanie boli, a czas stoi w miejscu.

Pozostaje tylko cierpliwość, leki muszą się rozkręcić... weź poprawkę na to, że pogoda jest tak szitowa, że depresja dopada również zdrowych, no może tych prawie zdrowych ;) ...

Wiem, że Ci ciężko, pomimo tego pogodowego syfu, spróbuj wyjść na spacer - poprawi się krążenie krwi, podniesie się poziom endorfin, co podniesie trochę nastrój. Zrób taki mały test, może zadziała, napisz czy cośkolwiek pomogło :smile: . Będę trzymać kciuki.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×