Skocz do zawartości
Nerwica.com

Samookaleczenia.


Samara

Rekomendowane odpowiedzi

Chaotic terapia ma różne etapy i nie w każdym jest tak, że musi Ci ise polepszać inaczej terapia do śmieci. Terapia rozdrapuje wiele ran i może nawet powodować pogorszenie stanu. Czy była efektywna możesz stwierdzić dopiero na jej koniec, więc szkoda zmarnować ten czas chodzenia, bo teraz wydaje Ci się to bezsensu. Dochodź do końca mimo wszystkich swoich wątpliwości. Nic nie tracisz.

 

Ja okaleczałam się od 12 roku życia, do bodajże 20. Ładny kawał czasu. Było to jak uzależnienie, nie tylko po to aby odreagować, ale wiecznie byłam sama i tylko ten sposób dawał mi możliwość skutecznie zwrócić na siebie uwage. Dzisiaj nawet za tym tęsknię. Kiedyś wystarczyło zrobić parę sznyt i ludzie wiedzieli już jak podle się czuję. Dziś ponieważ walczę, ludzie nawet bliscy bagatelizuja moje przeżycia, uważają, jakby to za niemożliwe, bym mogła czuć się gorzej niż wtedy, bo przecież sobie radzę nie?

 

Ludzie potrafią być też oporni na wiedzę. Nawet jak powiem np. mojemu chłopakowi, że mnie zranił tym i tym, będzie on bronił siebie i swojego ego i próbował odwrócić kota ogonem. Z niektórymi takie zabiegi to jak walenie głową w mur. Gdybym się pocięła dotarłoby do niego jak delikatna jestem i inaczej wyglądałoby jego dopytywanie się dlaczego, z czym mi źle, niż wyciągnięte na dzień dobry zarzuty w jego stronę.

 

Dlatego mam coraz więcej myśli, czy znów tego nie zrobić. Choć nie wiem czy bym jeszcze potrafiła. Kiedyś potrafiłam połamać żyletki i ich kawałki wbić sobie w nadgarstek, by na dobę go obwiązać ściśle bandażem, albo bić metalowym prętem, aż do zniekształcenia ręki. Dziś boję się zwykłego upadku na łyżwach. Życie chyba zakpiło sobie ze mnie dając taką przemianę.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Dusiorek, bo niestety ludzie zazwyczaj muszą zobaczyć, że wyrządzili jakąś szkodę, no a Ty to podłapałaś i zaczęłaś wykorzystywać. Może ludzie wiedząc o Twojej autoagresji, również przestali brać do siebie Twoje słowa, 'bo przecież się nie pocięłaś'?

Nie robisz tego i bardzo raniącym i demotywującym byłoby gdybyś do tego wróciła, prawda? Wiem po sobie, że gdy po jakiejś tam przerwie się wraca, tym bardziej czuje się jakąś porażkę. Owszem, może być nam łudząco dobrze - acz to uzależnienie, ale...

Kurczę, trzymaj się :* :(

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Vett wiem że to była manipulacja, ale dawała mi poczucie, że mogę jakoś wyrazić mój ból w jego realnej formie. Inaczej brzmi że czuję się zraniona, jak to powiem, a inaczej jak powiem i pokaże krwawiące ręce. Ludzie nie mają porównania do bólu wewnętrznego, na fizyczny i owszem bo każdy z nas kiedyś się skaleczył, uderzył itd. Jak dodamy myślenie, że ten ból ktoś sam sobie zadał, automatycznie bierzemy poważniej jego stan psychiczny...

 

Wiem też, że "nie wolno mi siebie krzywdzić przez innych". Znam masę cudnych frazesów z terapii. Uczyli mnie tam też jak sobie radzić z tym wewnętrznym bólem, ale nie powiedzieli jak radzić sobie z innymi ludźmi, jak umiejętnie krzyknąć na nich, że spadam. Czuję się kompletnie bezradna. Chorowałam też na anoreksję. Wtedy nawet nie musiałam się tłumaczyć, mówiłam że nie jadłam ze 3 dni i każdy rozumiał, w jak podłym muszę być stanie.

 

Nie chciałabym zaczynać od początku... masz rację Vett... jesli to zrobię to jakbym przegrała całe swoje życie...

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Dusiorek, ale to nie jest tak, że zawsze ludzie inaczej reagują czy bardziej rozumieją okaleczenia niż mówienie o uczuciach. Ludzie często źle odczytują nasze intencje.

Czasem np. jest mi źle i nikt się nie zapyta, a czasem nic dziwnego nie robię, a zostaję posądzona o nie wiem co.

Np. musiałam wydrukować kilka dwustronnych dokumentów, a drukarka ma szufladę na mocny zatrzask i musiałam ją do każdego wydruku otworzyć i zamknąć. Się dowiedziałam, że "dostałam szału" i "mogłabym przecież poprosić o pomoc zamiast się wściekać" :silence: A jakbym się pocięła po rękach, to by spytali tylko "który kotek".

 

Tak że dla mnie płacz i autoagresja to wyłącznie wyraz bezsilności dla samej siebie, w żadnym wypadku robienie tego na pokaz nie pomaga mi w relacjach z innymi, więc staram się nie robić. Jak byłam mała, to myślałam, że jak będę płakać łzami, to każdy się nade mną pochyli i zacznie pocieszać, a temu co mi przykrość zrobił, to już w ogóle wstyd będzie. ŹLE MYŚLAŁAM.

 

Czasem jak się muszę wysmarkać to pytają "czemu płaczę", a kiedy płaczę na prawdę to jakoś nie widzą.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

W pewnej całkiem niezłej książce była taka rada, ze jesli masz ochotę sie pociąć zamiast tego zjedz ostra papryczke, wgryź sie w cytrynę, włóż ręce pod lodowata wodę, ściskaj w rękach kostki lodu itp. Boli podobnie a jednak nie wyrządza krzywdy i nie zostawia śladów. Było to wytłumaczone przynajmniej w przypadku moich zaburzeń jako zastąpienie pragnienia silnych doznań w postaci ciecia sie innymi metodami. To była w sumie jedyna rada której mam ochotę spróbować. Ja cielam sie głownie zeby "sprowadzić sie z powrotem na ziemie" to moze i cytryna mi w tym pomoże kto wie. Nie chce miec blizn :< nie wiem czy była wczesniej podobna rada ale wybaczcie nie jestem w stanie przeczytać 6tys postów :)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Vi vi i tak i nie. Zależy pewnie w jakich sytuacjach. Prawdą jest jednak, że osobie autoagresywnej zazwyczaj więcej poświeca się uwagi. Bo daje ona sygnały, które trudno zignorować. Np. w gimnazjum można się wściekać czy pokrzyczeć na kogoś - norma, ale nie wyobrażam sobie, aby ktoś się pociął, chodził ze sznytami po korytarzu i byłoby zero reakcji ;) Pedagog, psycholog, wychowawca, wezwanie do rodziców, skierowanie do psychologa - tak zadziało się w moim przypadku i niezależnie czy mi się to akurat wtedy podobało czy nie, nie mogę zaprzeczyć - byłam w centrum wydarzeń, jej. W późniejszym życiu też zauważyłam, że kiedy powiedziałam, jak podle się czuję, ludzie często gęsto nie mieli na to czasu, mieli swoje problemy itd. Kiedy powiedziałam, że się pocięłam - "ojej dziewczyno, jestem tu dla Ciebie, tylko nie rób tego więcej, dlaczego to zrobiłaś, co się stało". I nawet jak racjonalnie wiem, jakie to było głupie zachowanie, to jednak dostawało ono sporo pozytywnych wzmocnień. To ludzie mnie uczyli na co bardziej zareagują, ja sobie tego nie wymyśliłam.

 

W rozmowach w toku widziałam dziewczynkę, która delikatnie rysowała sobie rączki szpilką, nie było w zasadzie nawet ran, ale robiła to zawsze jak mama jej czegoś zabraniała. A mama co? Cóż. łatwiej zignorować, płacz, wrzaski, bunt, niż próby samookaleczenia. To naprawdę w wielu przypadkach zwrócenia na siebie uwagi, szantażu, chęci zaszokowania innych, jest bardzo skuteczne, skuteczniejsze niż cokolwiek innego, wiec atrakcyjne.

 

MistyDay rada naprawdę fajnie, ale jak vi vi pisze, różni ludzie mają różną motywację. Niekoniecznie chodzi im o sam ból.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Tak że dla mnie płacz i autoagresja to wyłącznie wyraz bezsilności dla samej siebie, w żadnym wypadku robienie tego na pokaz nie pomaga mi w relacjach z innymi, więc staram się nie robić.

Ja może raz zrobiłam to 'na pokaz', ale gdy korepetytorka zaczęła wypytywać ile mam niesfornych kotów w domu, to mi się głupio zrobiło. Praktycznie co spotkanie mówi, że ktoś mnie skrzywdził i mam złą samoocenę i nie wierzę w siebie, więc jakoś tak niesmaczna atmosfera się zrobiła. Poza tym moja matka kiedyś widziała jeszcze niezagojone stopy i zaczęła mnie wyzywać od wariatek, które się tną bez sensu. Wpadła w tak dziką furię, że głowa mała...

Jak byłam mała, to myślałam, że jak będę płakać łzami, to każdy się nade mną pochyli i zacznie pocieszać, a temu co mi przykrość zrobił, to już w ogóle wstyd będzie. ŹLE MYŚLAŁAM.

Czasem jak się muszę wysmarkać to pytają "czemu płaczę", a kiedy płaczę na prawdę to jakoś nie widzą.

Ja już nauczyłam się, że płacz jest w moim środowisku czymś bardzo złym i jeśli już bardzo mnie nosi do płaczu np. w szkole, to robię to w łazience. W domu też płakać nie mogę, bo dramatyzuję. :P

Jeśli jestem ze łzami w oczach, zazwyczaj słyszę 'a ty znowu przeziębiona'. Kiedyś pełna spazmów musiałam odpowiadać na co jestem uczulona, więc stwierdzam, że na płacz... jesteśmy znieczuleni.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

MistyDay

Właśnie chodzi o to żeby była krzywda. nie musi boleć, ten ból mnie zawsze zniechęca i się go boję. chodzi o to, żeby było źle, żeby zaszkodzić, zepsuć sobie. choć już sama nie wiem o co chodzi.

Jak byłam mała, to myślałam, że jak będę płakać łzami, to każdy się nade mną pochyli i zacznie pocieszać, a temu co mi przykrość zrobił, to już w ogóle wstyd będzie. ŹLE MYŚLAŁAM.

ja dalej tak myślę

 

karzecie się jak się Wam nie udaje? ja jedna jestem że karzę się gdy mi jest dobrze i gdy się właśnie udaje? (żeby nie mieć czasem nadmiaru tego dobra i pozytywów)

Ehhhh ale mnie litość nad sobą ogarnęła . nie można się litować, twardym trzeba być! (znaczy tak poważnie i pozytywnie)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Fleuve

mnie np cięcie sie nie boli, w rożnych sytuacjach to robiłam, aczkolwiek hm no nie chce miec blizn wiec szukam innych sposobów. Cielam sobie ramie, raz próbowałam szyje za uchem, raz nadgarstek od zewnętrznej strony - w sumie po to zeby zobaczyć w którym miejscu jak krwawi i gdzie trudniej sie przebić. Tak czy inaczej dla każdego "samookaleczenia" maja inny wymiar wiec nie każdemu chodzi o to o co Tobie.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Vi vi, ja mam dwa koty ;P. i miałam taką śmieszną sytuację, że opiekowałam się maluchami na koloniach no i oczywiście "a prosze pani co sie pani tu stało?" No to ja na to, że mam kotki fajne, ale czasem w zabawie drapią. No i luz, łyknęły to. Z kolei gdy oddawałam dzieciaki rodzicom po koloni, jedna małolata podbiegła do mamy przyprowadziła ją do mnie, pokazuje na moje ręce i...

- Paaa mama! Jak panią kotek podrapał!

 

Po jej minie domysliłam się że dziecka więcej na kolonie z moim biurem nie puści ^^'

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

jejciu, jakie to bezsensowne i fałszywe - łudzisz się, że masz nad wszystkim kontrolę, że wysuwasz się na prostą, że sobie radzisz, że normalniejesz. Wystarczy jednak kilka chwil, by przekonać się jakim oszustem wobec samego siebie się jest...

Zastanawiam się czy wraz z zakończeniem edukacji moje ciągoty do złego się skończą - w końcu to one sprowadziły mnie na tę drogę. A może już na zawsze będę uważać to za jedyne i słuszne rozwiązanie?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Gość SmutnaTęcza

Ja tylko czasami się cięłam, ale też nie chciałam jakoś głęboko, bo blizn nie chcę mieć. Najczęściej drapałam się do krwi albo wyrywałam włosy (nie z głowy). Już dawno nie robiłam żadnej z tych rzeczy. W sumie można by pod to podpiąć ostatnie "nałogowe" wyskubywanie brwi. takie wyrywanie włosów wcale nie sprawia mi bólu, a nawet jeśli coś czuję, to nie jest to nieprzyjemne.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

marimorena a mnie druty przy przechodzeniu przez ogrodzenie..

 

Uff, już mi przeszło to ustrojstwo :D

 

Tylko nie wiem jak zasłonić blizny przy +25‘C :?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

zawsze fascynowało mnie jak bardzo wszyscy chcą uwierzyć że to koty mnie podrapały, bo przecież na pewno, przecież to nie mogło być nic innego

ja w pewnym momencie miałam fazy na igły, rozżarzone igły itd, z tego było się ciężej tłumaczyć, ale podniecało mnie to :pirate:

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Lonely94

zawsze fascynowało mnie jak bardzo wszyscy chcą uwierzyć że to koty mnie podrapały, bo przecież na pewno, przecież to nie mogło być nic innego

 

Jak bardzo prawdziwe...też mnie to zawsze zastanawia, czy ludzie są tak głupi, żeby uwierzyć, czy po prostu WOLĄ w to wierzyć...

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×