Skocz do zawartości
Nerwica.com

Przychodzi pacjent do lekarza na wizytę po miesiącu a


bedzielepiej

Rekomendowane odpowiedzi

lekarza kurwa nie ma i całuję klamkę. Rzygać mi się chce. Lekarka zwiększyła mi dawkę leku miesiąc temu i jest mi niedobrze po nim, myślałam że dziś jej o tym powiem. Ale nie powiem bo po prostu drzwi gabinetu były zamknięte. Mam jak byk na kateczce z rejestracji z pieczątką że wizyta na godzinę 8 dzisiaj, lecz nikogo nie zastałam. Tak wygląda leczenie ludzi z depresją. Czuję się jak gówno, które jest zbędnym balastem dla służby zdrowia. Nic tylko się zabić, bo jeśli tak ma wygladać leczenie depresji nawracającej zdiagnozowanej już od 10 lat to rzeczywiście ma to sens.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Frustrujące, to małe określenie w tym wypadku. Najciekawsze jest to, że jak pacjent chce nagle odwołać wizytę, to płaci, a to, że ona zmarnowała Twój czas (pomijam szkody w leczeniu) to nieistotne... Babka jest na nfz czy prywatnie chodzisz?

Tak czy owak powiedz jej, że zabierasz swoje grube pieniądze (bo to są grube pieniądze w chorobie przewlekłej) do kogoś innego i nie omieszkasz w internecie umieścić informacji o tym, jak traktuje swoich pacjentów.

Ale najpierw popatrz na nekrologi, bo może ją coś potrąciło po drodze :roll:

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Mam wrażenie, że tak wygląda leczenie wszystkich ludzi, z różnymi chorobami i że wszyscy pacjenci są zbytecznym balastem dla służby zdrowia. Świetnie, jak się zapisują do lekarza i idą za nimi pieniądze z NFZ, ale jak się leczą, to już gorzej. A prywatnie jest niewiele lepiej.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

 

Ale najpierw popatrz na nekrologi, bo może ją coś potrąciło po drodze :roll:

:mrgreen: Sorki, ale rozbawilo mnie to.

 

Miało :mrgreen:

Nie no, potrącił mnie raz gościu w drodze do pracy to zanim się dowiedzieli w robocie, to na pewno psy na mnie wieszali czemu mnie nie ma, a nie uprzedziłam ;)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Miałam podobnie. Zwolniłam się z roboty, kombinowałam, żeby być na czas zapieprzałam taxówką. Przyjeżdżam i co? Puuusto... Zero informacji, telefonu, kontaktu. NIC. Myślałam, że mnie ch... jasny strzeli na miejscu.

Dziś ja przyjść nie mogłam, bo się pochorowałam i co? Dostałam zjebę i mimo że gościu miał ryj przy kompie z informacjami odnośnie rejestracji , to ten z fochem kazał mi dzwonić do rejestracji.

Ch... mu w dupę.

:evil:

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Źle zrobiłam, że nie zmieniłam lekarki. Dzisiaj miałam kolejną wizytę.

 

W ogóle jak weszłam to jej przeszkodziłam w pogaduszkach z jakąś psiapsiółą stażystką, króra zawsze u niej przesiaduje. Weszlam, a dr G. zapytała jaki e nazwisko a później jakie imię. Sprawiała wrażenie że mnie nie pamięta, ale później wyszło że to tylko takie zagranie z jej strony.

 

Zaczęłam od poinformowania jej, że nie jestem w stanie brać leków które mi przepisała ostatnio, chodzi o Trittico 75mg. Przepisała mi go na bezsenność, bo nie mogę spać w nocy, często leżę do 3-4 rano i nie mogę spać. Mial mi ten lek wyregulować niby fazy snu, a spowodował tylko że się nim zatrułam. Po wzięciu jednej tabletki calą noc nie spałam, wszystko w nosie mi wyschło i w gardle, nie mogłam leżeć, dusiłam się. Spadło mi ciśnienie (a z natury mam strasznie niskie, w liceum musiałam chodzić do pielęgniarki na mierzenie bo groziła mi zapaść). No i po takiej nieprzespanej pełnej męczarni nocy kiedy bałam się ze nie doczekam rana, miałam iść na zajęcia o 8 rano. Chodziłam po ścianach, bylam osłabiona, brało mnie na wymioty i przez następny TYDZIEŃ miałam migrenę.

 

Dr G. wysłuchała tego bez słowa komentarza, i powiedziała ze w takim razie to nie może tak być że ja calą noc nie śpię, i zaproponowała Ketrel. Odpowiedzialam jej na to że nie chcę tego leku, słyszałam że jest za silny. W ogóle sorry, ale co to za pomysł by dawać tak otumaniający lek komuś kto jest spowolniały i ma problemy z koncentracja. Po tej jeździe z Trittico nie mialam też ochoty żeby coś nowego testować, i spytałam czy może coś ziołowego. Bardzo ja to rozbawiło i z politowaniem rzekła że z takim czymś to do zielarza, a nie do niej... Dała mi jakiś Anafranil, który jest bezplatny, wyciągnęła go z szuflady, pewnie dar od firm farmaceutycznych, jakieś gówno, którego nie mają gdzie zutylizować więc rozdają za darmo.

 

Poprosiłam jeszcze o usprawiedliwienie za trzy dni na studiach, ktore opuściłam bo brałam te glupie Trittico. I wtedy się zaczęło... Najpierw rozlozyła ręce, jak ja to sobie wyobrażam, bo to było tydzien temu i ona mnie wtedy nie widziała w jakim byłam stanie, i ona się nie podpisze pod czymś, co nie wie czy nawet jest prawda. Powiedziałam jej to co przyszło mi na myśl "Pani mi nie wierzy, że mówię prawdę?" Ona na mnie wtedy że "Pani czuje na mnie teraz złość, bo nie spelnilam pani polecenia, a ja nie muszę spelniać pani poleceń" Jakich poleceń, spytalam sie tylko grzecznie"czy mogłaby mi pani wypisać usprawiedliwienie za te dni co opuściłam" a ona że no jak ja mogę żądać tego co ona nie ma w procedurach, czy jest niezgodne z procedurami... I czy ja ją rozumiem, pytała się 5 razy czy ja ją rozumiem, dlaczego nie może mi wypisać usprawiedliwienia, a ja za każdym razem mowiłam że nie rozumiem co było zgodne z prawdą. Wtedy zaczęła na mnie najeżdżać, że zachowuję się jak małe dziecko, co mu nie kupią zabawki i się złości...WTF??!! Poczułam się żalośnie i poniżona, a ona "Zawsze z panią jest jakiś problem! Ostatnio był problem, że za późno przyszłam, a teraz jest problem bo pani nie rozumie w ogóle innego punktu widzenia!" Jechala po mnie, a ja tak zrezygnowalam i zdolowałam się, że mówiłam tylko z rezygnacją, dobrze, pani jest tu lekarzem, ja jestem tylko pacjentką, pani doktor ma rację. Potem dowaliła mi że mam problem z interakcją i czy jestem zapisana na psychoterapię. A ja na to że akurat u nich jestem zapisana i czekam już 3 miesiące ale jeszcze nikt nie dzwoni, więc to nie moja wina chyba? Pokłóciłyśmy się i wyglądało to mniej więcej tak

Dr G:-Przychodzi tu pani i nie wiadomo czego ode mnie oczekuje!

Ja:- No a czego mogę oczekiwać, przychodzę bo 10 lat choruje na depresję i szukam pomocy lekarza. Chodziłam prywatnie, ale mnie nie stać już na to, więc chodzę teraz do pani.

Dr G: -No to przecież robię co w mojej mocy żeby pani pomóc i daję pani leki! Mogę pani jeszcze zapisać...

Ja: -Ale ja źle reaguję na leki i nie chcę być już szczurem doświadczalnym, myśli pani że przez te lata malo lekow sie nabrałam?

Dr G: Obraża mnie pani! Myśli pani że ja tak na chybił trafił dobieram leki dla pani? Ja skończyłam studia i mam wiedze farmakologiczną więc niech mnie pani nie obraża takimi insynuacjami!

Ja: Nie obrażam pani, tylko pierwszy raz się z takim czymś spotykam, że lekarz nie chce wypisać usprawiedliwienia.

Dr G: -No ja nie wiem do jakich pani lekarzy chodziła, że takie coś robili, na co ja się nie zgadzam.

 

Super, podważyła tym samym bardzo fajnych lekarzy, których szanuję bo byli życzliwie nastawieni i bardzo mi pomogli, ale do których nie chodzę już z racji tego że jeden przyjmuje 400 km ode mnie, a drugi tylko prywatnie...

 

Na koniec powiedziała, że jak mi źle to ja nie muszę do niej chodzić, jest wielu innych lekarzy mogę sobie zmienić na lepsze. Powiedziałam że tak właśnie zamierzam zrobić. Wyszłam stamtąd i po prostu rozryczałam się.

 

Jak do cholery się leczyć, no jak, sami powiedzcie skąd brać na to siły, bo mi się chyba pogarsza od tego leczenia. A jednocześnie boję się nawrotu myśli samobójczych i fobii społecznej, ze znowu nie będę rok wychodzić z domu jeśli zostanę bez leków, a biorę Parogen od dwóch lat.

 

Zachorowalam na depresję w wieku 13 lat, przeszedł 3 hospitalizację w tym jedna pólroczną. Studiuję, ale dopiero zaczynam studia, a powinnam je już skończyć. Czasem myslę, że sobie nie poradzę z tym zyciem. .. nie wiem co robić

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Wybacz, ze tak cos takiego napisze, ale moment:

Dr G: Obraża mnie pani! Myśli pani że ja tak na chybił trafił dobieram leki dla pani? Ja skończyłam studia i mam wiedze farmakologiczną więc niech mnie pani nie obraża takimi insynuacjami!

sprawil, ze parsklem smiechem. Gdybym cos takiego uslyszal, to żywnie zasmial bym sie jej w twarz.

 

Tego, ze powinnas zmienic pania konowal chyba nie musze mowic. Jak pojdziesz do jakiegos ogarnietego internisty (zapewne znasz swoich lekarzy rodzinnych i wiesz ktory jest jaki) i przedstawisz sytuacje, to raczej powinien zrozumiec i wypisac usprawiedliwienie. Niestety, ale taki juz nasz (chorych) los, ze jedynie na wlasna reke mozna sie w tym kraju wyleczyc...

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Tiaaa... Też trafiłem raz na pewną agentkę. Kilka miesięcy temu w desperacji poszedłem do kolejnego lekarza. Trafiłem na babkę w sędziwym już wieku, ok. 70 lat musiała mieć. "Zdiagnozowała" mi schizo, której w ogóle nie ma już w DSM jak i ICD, dała jakieś neurolepy (solian jeszcze zrozumiem, ale perazyny już nie), zaleciła GIMNATYSTYKĘ i RYSOWANIE. Wyszedłem bez komentarza.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli rzeczywiście tak było, to ta lekarka jest kompletnie nieprofesjonalna i nie nadaje się do kontaktu z osobami z problemami psychicznymi. Sama ma poważne problemy "z interakcją" i jest niestabilna, może złe leki sobie wypisała.

 

Właśnie ja byłam w szoku, że można się tak pastwić wiedząc, że ma się do czynienia z osobą chorą emocjonalnie. Żaluję że tej rozmowy w ogóle nie nagrałam. I przepraszam za pokrętny styl pisania, pisałam na szybko bo chcialam wyrzucić to z siebie jak najszybciej, i żeby ktoś mi odpisał bo już sama nie wiem czy to ze mną jest coś nie tak, może powinnam pokornie kiwać głową i zgadzać się na wszystkie jej pomysły czyli potulnie przyjąć ten Ketrel. Tylko że wtedy mogę zawalić studia, a to moja ostatnia szansa żeby znaleźć później godziwa pracę. Już sam Parogen który biorę powoduje u mnie problemy z pamięcią i koncentracją. Dlatego biorę jak najmniejszą dawkę. Całkowicie zejść z leków nie mogę, za silne lęki.

 

W ogóle co to za kraj, gdzie pacjent nie może decydować jak ma być leczony. Walić leki syntetyczne na oślep, bo ja nie widzę w tym żeby była w tym jakaś logika. Co tam, wszystko jedno czy pacjent ma jednobiegunową, CHAD, czy schizofrenię, na to wszystko mamy jeden uniwersalny lek! Przecież to jest jakiś idiotyzm. Ja mam jednobiegunową, z nadmierną sennością, tylko że w dzień, w nocy mam natłok myśli i nie mogę spać do 3-4 leżę i różne niespokojne myśli się kołują. Potem cały dzień przesypiam, albo chodzę jak zombie...

 

Czyli że z tą doktor nie mogłam sie dogadać, oznacza już wg niej że mam poważne problemy z osobowością i jak najszybciej potrzebuję psychoterapeuty... Rozmawiała ze mną w ogóle jak z dzieckiem, jakby miała doczynienia z osobą umyslowo upośledzoną, a ja choruję jedynie na depresję nawracającą!! Czasem mam problem by zrozumieć co ktoś do mnie mówi, a jak już dochodzą do tego emocje to w ogóle czuję się tępa, ale żeby lekarz ironizował z tego powodu i wytykał że nie mogę pojąć jej punktu widzenia? Po tej wizycie czuję się tak poniżona, zdeptana, po prostu jak wielkie nic. Mimo że przepisałam się już do innego lekarza, to czuję lęk przed kolejną wizytą u psychiatry. Cholera, czy to w ogóle ma jakiś sens.

 

Lekarka wyżyła się na mnie i jeszcze wmawiała mi, że czuję na nią złość. W ogóle nie interesowało jej jak to wygląda to od mojej strony. Nie, ja nie czuję zlości, czuje potworny smutek że trafiłam na tak mało empatyczną osobę. Szczęście, że to nie było moje pierwsze doświadczenie z psychiatrą w życiu, inaczej wzięłabym to wszystko za bardzo do siebie (chociaż juz i tak biorę). Czuję przerażenie, jak pomyslę co mogłoby być gdyby ktoś np. mający myśli samobojcze do niej trafił. Albo ktoś w ostrej psychozie. Takiego pacjenta też by traktowała jak szmatę, ironizowała i oceniała?

 

Ta dr jest już na czarnej liscie lekarzy, a dziesiejsza wizyta u niej potwierdziła tylko, że slusznie się tam znalazła. Szkoda tracić nerwow i sił na kogos takiego, ta pani minęła sie z powołaniem bo powinna pracować w rzeźni, a nie z udręczonymi ludźmi.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Boję się nawet pomyśleć jak w ogromna może być w Polsce skala braku przyzwoitości, niedouczenia a wręcz braku kompetencji emocjonalnych ze strony lekarzy psychiatrów. Znam wiele osób mających do czynienia z "branżą" od strony bycia pacjentem i ani jedna osoba nie uniknęła napotkania na swojej drodze leczenia, psychiatry, który w rażący sposób odnosił się do pacjenta. Sam w ciągu ostatnich 10 lat swojego kontaktu z lekarzami mógłbym doliczyć się minimum pięciu przypadków specjalistów, którzy co najmniej mieli większe problemy ze sobą niż ludzie, którzy przychodzili do nich po pomoc. To tyle jeśli chodzi o przypadki skrajnie patologiczne i jawnie jatrogenne, a nie wspomnę już o pospolitym braku empatii i umiejętności komunikacji, która jest prawdziwą plagą w ogóle w służbie zdrowia. To jest bulwersujące, że takie sytuacje mają miejsce w stosunku do osób, które przychodzą z ciężarem emocjonalnym, podlegają różnym napięciom, frustracjom i często z uwagi na swoją głęboką wrażliwość bardzo intensywnie reagują na sygnały pochodzące z otoczenia. Nawet jeśli pacjent jest agresywny, wybuchowy i zaczepny, to lekarz powinien tonować nastrój, przecież u licha ten człowiek w końcu właśnie z powodu tych problemów przyszedł do tego jaśnie gościa! To tak jakby internista się irytował i wyżywał za to, że przyjdziesz do niego z zapaleniem gardła. Jak tak robisz, to coś z tobą grubo nie halo lekarzu. Skoro psychiatra sobie nie radzi ze swoimi projekcjami co do intencji pacjenta, to jak sobie poradzi z chorym, który będzie miał ograniczony krytycyzm w stosunku do swoich wypowiedzi i zacznie takiej lekarce gadać, że ta ma ryj jak krawężnik, nie dotknąłby jej osranym kijem, a dyplom pewnie dostała dając dupy? Jak taki specjalista zapomni o przyzwoitości i empatii a na pierwszym miejscu postawi swoje napuszone ego, to niech nikogo nie zdziwi, że takie grubiańskie zachowanie przyniesie ze sobą konsekwencje. Jeszcze pół biedy jak pacjent nie wytrzyma i strzeli w pysk kogoś takiego, bo może po takim czymś pójdzie taki królewicz po rozum do głowy. Gorzej jeśli pacjent będzie w ciężkiej depresji i w poczuciu odrzucenia po doświadczeniu takiej wizyty stanie się ona dla niego impulsem do popełnienia samobójstwa. Kto jak kto, ale psychiatrzy powinni posiadać wysokie standardy kultury i być wręcz wirtuozami pozytywnego oddziaływania na stan emocjonalny pacjenta. Jak ktoś ograniczył swoje kształcenie do wkucia tabel chorób, leków i dawek, to powinien raczej szukać pracy w mięsnym. Czasem to tym lekarzom współczuję, bo albo nie wiedzą albo olali fakt, że ich interakcja z pacjentem może być jak dawka leku dla drugiego człowieka. To smutne, że niektórzy są w tej pracy chyba tylko dla prestiżu, wysłani na studia z powodu presji rodziny i w gruncie rzeczy siedzą nieszczęśliwi za biurkiem, myśląc że są panami i władcami, a w gruncie rzeczy to poniżają się i stają się niewolnikami dilowania tabletkami. Szkoda tylko nas, bo nie raz wychodzimy poniżeni i ukarani na przykład wątpliwą zmianą leku na posiadający przykre skutki uboczne, za dochodzenie swoich praw, a przecież i dla pacjenta i lekarza cel powinien być ten sam, skutecznie rozwiązać problem PACJENTA. Gdy psychiatra próbuje kosztem pacjenta podłechtać swoje ego, to to jest dramat i taki ktoś nie nadaje się do zawodu.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

To tak jakby internista się irytował i wyżywał za to, że przyjdziesz do niego z zapaleniem gardła. Jak tak robisz, to coś z tobą grubo nie halo lekarzu. Skoro psychiatra sobie nie radzi ze swoimi projekcjami co do intencji pacjenta, to jak sobie poradzi z chorym, który będzie miał ograniczony krytycyzm w stosunku do swoich wypowiedzi i zacznie takiej lekarce gadać, że ta ma ryj jak krawężnik, nie dotknąłby jej osranym kijem, a dyplom pewnie dostała dając dupy? Jak taki specjalista zapomni o przyzwoitości i empatii a na pierwszym miejscu postawi swoje napuszone ego, to niech nikogo nie zdziwi, że takie grubiańskie zachowanie przyniesie ze sobą konsekwencje. Jeszcze pół biedy jak pacjent nie wytrzyma i strzeli w pysk kogoś takiego, bo może po takim czymś pójdzie taki królewicz po rozum do głowy. Gorzej jeśli pacjent będzie w ciężkiej depresji i w poczuciu odrzucenia po doświadczeniu takiej wizyty stanie się ona dla niego impulsem do popełnienia samobójstwa.

 

:brawo: Trafiłeś w samo sedno!

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Trafiłem na babkę w sędziwym już wieku, ok. 70 lat musiała mieć. "Zdiagnozowała" mi schizo, której w ogóle nie ma już w DSM jak i ICD, dała jakieś neurolepy (solian jeszcze zrozumiem, ale perazyny już nie), zaleciła GIMNATYSTYKĘ i RYSOWANIE.

 

Ta procedura to złoty standard u dr Tyszkiewicz. Czyżbyś u niej był? :D

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Hmmm, nie pamiętam czy gdzieś już o tym pisałem, ale u mnie wyglądało to mniej więcej tak...

 

Lekarz nr.1 (kobieta, w podeszłym wieku, psychiatra, lek.med., ordynator, prywatnie)- trzymała się książkowych schematów, ale bardzo sympatyczna, empatyczna, zaangażowana.

Lekarz nr.2 (kobieta, w średnim wieku, psychiatra, lek.med., ordynator, prywatnie)- trzymała się książkowych schematów, kawał suki.

Lekarz nr. 3 (mężczyzna, w średnim wieku, psychiatra, lek.med., prywatnie)- dla odmiany trzymał się książkowych schematów, taki nijaki, ciepłe kluchy, zniewieściały chłopek roztropek.

Lekarz nr. 4 (mężczyzna, w średnim wieku, psychiatra+neurolog, lek.med. ordynator, prywatnie/ NFZ)- czy odpłatnie czy na fundusz, bez różnicy, dzień dobry, 3 minuty (mierzone stoperem), recepta, do widzenia, "pigułka szczęścia nie istnieje", "no i co?", "przestańcie wydziwiać", kawał ch.uja.

Lekarz nr. 5 (mężczyzna, w podeszłym wieku, psychiatra, dr n.med., ex-ordynator, NFZ)- genialny lekarz i świetny człowiek.

Lekarka nr. 6 (kobieta, w średnim wieku, lek.med., psychiatra, ordynator, NFZ)- jako lekarz niekiedy zbyt asekuracyjna, ale zaangażowana, komplet badań itede, jako człowiek w sumie neutralna.

Lekarz nr. 7 (mężczyzna, w średnim wieku, lek. med., psychiatra, wce-dyrektor, NFZ)- jeden z "naszych" (if you know what i mean...), zwichrowany bardziej niż niejeden forumowicz, jako lekarz kiepski, ale z otwartym umysłem, uczący się, reagujący na sugestie, bardzo elastyczny z lekami, świetny człowiek, komplet badań itepe.

Lekarz nr. 8 (mężczyzna, w średnim wieku. lek.med., psychiatra+seksuolog, ordynator, prywatnie)- sympatyczny, elastyczny z lekami, podejście do pacjenta partnerskie, podejście lecznicze nieco niekonwencjonalne.

Lekarz nr. 9 (mężczyzna, w średnim wieku, lek.med., psychiatra, prywatnie)- prywatnie, ale za bardzo rozsądną stawkę. Lekarz od wypisywania zwolnień, recept na życzenie itede, w tej roli bezkonkurencyjny, takich też potrzeba.

Lekarz nr. 10 (kobieta, młoda, dr n.med., psychiatra+seksuolog, prywatnie)- koleżanka młodego prof. nadzw.(chciałem iść do niego, ale nie było miejsc), wspólnie prowadzili badania, zaangażowana w pracę naukową, przy tym dość dobra klinicystka, elastyczna z lekami, sympatyczna./+

Lekarz nr. 11 (kobieta, w średnim wieku, psychiatra+psycholog+psychoterapeuta, lek.med., dyrektor, NFZ)- bardzo sympatyczna, z lekami elastyczna, zaangażowana, komplet badań itede.

 

Czemu tak wielu? To było na przestrzeni wielu lat, a poza tym to materiał na inna historię... W kazdym razie nie traktuję ich jak pielgrzymka do supermarketu, tak wyszło.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Czuję się jak gówno, które jest zbędnym balastem dla służby zdrowia. Nic tylko się zabić, bo jeśli tak ma wygladać leczenie depresji nawracającej zdiagnozowanej już od 10 lat to rzeczywiście ma to sens.

Mnie kiedyś do wiatru wystawiła psychoterapeutka. Zwyczajnie miała w dupie fakt, że ma umówionych pacjentów i nawet w recepcji nie raczyła nikogo powiadomić.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Zastanawia mnie też jak takie indywidua zostają dopuszczone do pracy z chorymi. Nie ma żadnych testów odsiewających psychopatów? No nad czym ja w ogóle się zastanawiam, przecież żyjemy w polszy, gdzie wielka mafia lekarzy, kraj łowców skór, kraj gdzie ludzie bez nóg i rąk są zdolni do pracy, a za śmierć pacjenta lekarza nie pociąga się do odpowiedzialności. Co się działo w Starogardzie Gdańskim na oddziale dziecięcym chyba wszyscy wiedzą. Albo o przetrzymywaniu przez dziesiątki lat zdrowych ludzi na oddziałach zamkniętych.

 

Także o "opiece" lekarskiej można tylko pomarzyć. Zaś do naprawdę dobrych lekarzy nie da się dostać, bo mają terminy na przyszły rok.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

grunt to mieć głowę na karku, nie wstydzić się swoich negatywnych odczuć i nie ulegać autorytetom, na swoją opinię trzeba zapracować faktami. Każdy może trafić na lekarza ze spektrum od świetnego specjalisty po kryminalistę dorabiającego na ludzkim nieszczęściu. Ci źli na szczęście są w mniejszości, ale radzę być czujnym i twardym. Dla mnie dystans jest najlepszym doradcą, nie raz jestem świadkiem jak lekarz jest byle czym zirytowany i przelewa na mnie swój zły humor, ale mi to wisi, a jakieś głupie teksty jednym uchem wpuszczam, drugim wypuszczam. Jestem tam tylko w zasadzie po stałe leki, po 10 latach przestałem wierzyć że zmienianie cokolwiek da. O swoją formę psychiczną dbam na własną rękę.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

bedzielepiej, w najgorszym momencie życia gdy wszystko zmierzało do grobu, byłem opuszczony i ignorowany wszędzie, zwłaszcza przez służbę zdrowia. Byłem już poza nawiasem społeczeństwa gdzie nikt nie podaje ręki. Wiedziałem, że jeśli nie wezmę życia w swoje ręce, to mnie już nie będzie. To rozczarowanie, że ot tak po prostu są zdolni pozwolić mi umrzeć będzie towarzyszyć mi już zawsze. Gdy dobiłem już do miejsca gdzie nie istnienie jest milimetr od ciebie , przeniknęło mnie jak ogrom spraw które się dzieją, są malutkie wobec tego jak ważne jest dbać o samego siebie. Nie warto było wierzyć, że lekarze pomogą, bo to dzięki temu że już nic od nikogo nie oczekuję istnieję na tym świecie. Dystans do wszystkiego i wszystkich to jedyna broń, która pozwala chodzić w tej kupie jaka nas otacza

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

W ogóle jeszcze jedna rzecz mi się przypomniała, a mianowicie, kiedy już opadłam z sił by z nią dyskutować i zaczęłam odpowiadać na jej wzdychanie na temat moich nieumiejętności interakcji i najpewniej zaburzeniach osobowości skoro wiecznie mam do niej jakiś problem "dobrze ja jestem tylko pacjentką, pani ma rację", to ona uniosła się i z pełnym pogardy uśmiechem oznajmiła "Ale oczywiście że jestem najmądrzejszą i najwspanialszą lekarką i że mam zawsze rację"...celowo to mówiła by mnie rozdrażnić, wiedząc że jestem wyprowadzona z równowagi. Czy lekarz powinien się tak zachowywać przy pacjencie?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Trafiłem na babkę w sędziwym już wieku, ok. 70 lat musiała mieć. "Zdiagnozowała" mi schizo, której w ogóle nie ma już w DSM jak i ICD, dała jakieś neurolepy (solian jeszcze zrozumiem, ale perazyny już nie), zaleciła GIMNATYSTYKĘ i RYSOWANIE.

 

Ta procedura to złoty standard u dr Tyszkiewicz. Czyżbyś u niej był? :D

 

Chłopaki, nie chce was martwić, ale... http://www.dziennikbaltycki.pl/artykul/3680760,najdluzej-pracujaca-lekarka-w-polsce-mieszka-w-gdyni-i-leczy-pacjentow-juz-siodma-dekade,id,t.html :mrgreen::twisted::uklon:

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×