Skocz do zawartości
Nerwica.com

terminacja, ból, niezrozumienie


carrie19

Rekomendowane odpowiedzi

Psycholog, psychoterapeuta, psychiatryk zawsze kojarzyły mi się czymś dla ludzi słabych, znerwicowanych czy nie mogących poradzić sobie z samym sobą. Ironia losu ale moje własne ograniczenie myślowe (wynikające pewnie po części z ignorancji, po części z silnej osobowości) zawiodło mnie na forum, gdzie sama musze szukać pomocy.

W skrócie:

W liceum wzięłam się za siebie, schudłam 25 kg, poszłam na studia, ukończyłam je z wyróżnieniem. Jednym słowem świat stał przede mną otworem. Dziś budząc się ze snu rano wkładam niewyobrażalnie wiele wysiłku aby wstać. Czasami w ciągu dnia kładę się kilka razy pod kołdrę, bo tam czuje się jeszcze bezpieczna.

Pisze bo nie wiem co się ze mną dzieje. Czy to ja jestem aż taka zła, czy najbliżsi się na mnie uwzięli i zamiast mi pomagać i wspierać mnie, każdym słowem czy gestem wrzucają mnie głębiej w ta otchłań ciemności.

Dwa miesiące temu dokonałam terminacji ciąży (16 tydzień) maluszek miał zespół Patau (trisomia 13) to wada letalna. Dzieciaczki z tą wadą nie dożywają kilku godzin po porodzie, jeżeli ciąża wcześniej nie obumrze. Przez miesiąc odkąd dowiedziałam się o sytuacji do dnia terminacji żyłam jak w letargu. To jak wiedzieć, że nasz maluch ma wyrok śmierci ale czekasz na jego wykonanie.

W szpitalu męczyli mnie z wywołaniem pordu trzy dni. Wyszłam ze szpitala pochowałam synka i chciałam zacząć żyć dalej. Bliscy (moja mama, teściowa, w tym mój mąż) oczekuje, że za trzy miesiące ponownie zaciąże i urodzę zdrowe dziecko (tak bynajmniej wypowiedział się mój

ginekolog). Będąc u innego powiedział, żebym poczekała 6 miesięcy. Jak przekazałam ta opinie bliskim to oburzeni stwierdzili że zmyślam.

Nie wiem minęło dwa miesiące a oni myślą że ja mogę żyć normalnie dalej (zawsze miałam silną osobowość, mąż nigdy nie widział jak płacze, dopiero raz podczas całej tej sytuacji) . Stałam się okropna, wrzeszczę na wszystkich, za chwile jest mi ich żal i przepraszam. Jak każą mi gdzieś wyjść do znajomych to popadam w dziwny strach, mam wyrzuty sumienia że nie jestem dobrą żoną, synową i matką.

Pale papierosy (podczas ciąży rzuciłam) mąż powiedział, że jak nie rzucę to nie chce mieć więcej dzieci. Oficjalnie rzuciłam ale poplam po kryjomu. Złapał mnie, krzyki, wyrzuty sumienia i znowu płacz.

Dziś jak zadzwoniłam do męża żeby kupił mi ser powiedział że siedzę w domu i nic nie robie mogłabym wyjść i kupić a on przecież pracuje. I znowu płacz.

Dzwoni mama, że mogłabym przyjechać do nich na wieś bo przyjeżdża rodzina jak odmawiam mówi że jestem jakaś dziwna i nietowarzyska. I znowu płacz.

Proszę męża żeby sok po kartonie wyrzucił do kosza, a on mi odpowiada że i tak nic nie robie to ja mogę wyrzucić, niby żartobliwe ale ja znowu zaczynam płakać.

Jestem teraz na zwolnieniu lekarskim a wcześniej pracowałam w domu. Rzeczywiście może nie jestem teraz najbardziej przykładną gospodynią domową.

Takich głupich przypadkowych rozmów, które wywołują u mnie płacz jest mnóstwo. Tylko, że ja płacze w ukryciu a rodzina widzi złość. Mam strasznie zmienne nastroje od euforii po rozpacz. Nie mogę spać w nocy i wstaje późno, też bliscy robią mi z tego powodu wyrzuty sumienia.

Pisze, gdyż widzę że coś ze mną dzieje się nie tak. Nie wiem czy to normalne zachowanie, co zrobić by poczuć się normalnie i wyzbyć się tej złości. Czuje, że tracę grunt pod nogami. Pozwalam dyrygować innym moim życiem, jestem zła że wykorzystują moją słabość.

Napiszcie co o tym sądzicie, może ja czegoś nie dostrzegam jakiegoś błędu w sobie.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Psycholog, psychoterapeuta, psychiatryk zawsze kojarzyły mi się czymś dla ludzi słabych, znerwicowanych czy nie mogących poradzić sobie z samym sobą. Ironia losu ale moje własne ograniczenie myślowe (wynikające pewnie po części z ignorancji, po części z silnej osobowości) zawiodło mnie na forum, gdzie sama musze szukać pomocy.

W skrócie:

W liceum wzięłam się za siebie, schudłam 25 kg, poszłam na studia, ukończyłam je z wyróżnieniem. Jednym słowem świat stał przede mną otworem. Dziś budząc się ze snu rano wkładam niewyobrażalnie wiele wysiłku aby wstać. Czasami w ciągu dnia kładę się kilka razy pod kołdrę, bo tam czuje się jeszcze bezpieczna.

Pisze bo nie wiem co się ze mną dzieje. Czy to ja jestem aż taka zła, czy najbliżsi się na mnie uwzięli i zamiast mi pomagać i wspierać mnie, każdym słowem czy gestem wrzucają mnie głębiej w ta otchłań ciemności.

Dwa miesiące temu dokonałam terminacji ciąży (16 tydzień) maluszek miał zespół Patau (trisomia 13) to wada letalna. Dzieciaczki z tą wadą nie dożywają kilku godzin po porodzie, jeżeli ciąża wcześniej nie obumrze. Przez miesiąc odkąd dowiedziałam się o sytuacji do dnia terminacji żyłam jak w letargu. To jak wiedzieć, że nasz maluch ma wyrok śmierci ale czekasz na jego wykonanie.

W szpitalu męczyli mnie z wywołaniem pordu trzy dni. Wyszłam ze szpitala pochowałam synka i chciałam zacząć żyć dalej. Bliscy (moja mama, teściowa, w tym mój mąż) oczekuje, że za trzy miesiące ponownie zaciąże i urodzę zdrowe dziecko (tak bynajmniej wypowiedział się mój

ginekolog). Będąc u innego powiedział, żebym poczekała 6 miesięcy. Jak przekazałam ta opinie bliskim to oburzeni stwierdzili że zmyślam.

Nie wiem minęło dwa miesiące a oni myślą że ja mogę żyć normalnie dalej (zawsze miałam silną osobowość, mąż nigdy nie widział jak płacze, dopiero raz podczas całej tej sytuacji) . Stałam się okropna, wrzeszczę na wszystkich, za chwile jest mi ich żal i przepraszam. Jak każą mi gdzieś wyjść do znajomych to popadam w dziwny strach, mam wyrzuty sumienia że nie jestem dobrą żoną, synową i matką.

Pale papierosy (podczas ciąży rzuciłam) mąż powiedział, że jak nie rzucę to nie chce mieć więcej dzieci. Oficjalnie rzuciłam ale poplam po kryjomu. Złapał mnie, krzyki, wyrzuty sumienia i znowu płacz.

Dziś jak zadzwoniłam do męża żeby kupił mi ser powiedział że siedzę w domu i nic nie robie mogłabym wyjść i kupić a on przecież pracuje. I znowu płacz.

Dzwoni mama, że mogłabym przyjechać do nich na wieś bo przyjeżdża rodzina jak odmawiam mówi że jestem jakaś dziwna i nietowarzyska. I znowu płacz.

Proszę męża żeby sok po kartonie wyrzucił do kosza, a on mi odpowiada że i tak nic nie robie to ja mogę wyrzucić, niby żartobliwe ale ja znowu zaczynam płakać.

Jestem teraz na zwolnieniu lekarskim a wcześniej pracowałam w domu. Rzeczywiście może nie jestem teraz najbardziej przykładną gospodynią domową.

Takich głupich przypadkowych rozmów, które wywołują u mnie płacz jest mnóstwo. Tylko, że ja płacze w ukryciu a rodzina widzi złość. Mam strasznie zmienne nastroje od euforii po rozpacz. Nie mogę spać w nocy i wstaje późno, też bliscy robią mi z tego powodu wyrzuty sumienia.

Pisze, gdyż widzę że coś ze mną dzieje się nie tak. Nie wiem czy to normalne zachowanie, co zrobić by poczuć się normalnie i wyzbyć się tej złości. Czuje, że tracę grunt pod nogami. Pozwalam dyrygować innym moim życiem, jestem zła że wykorzystują moją słabość.

Napiszcie co o tym sądzicie, może ja czegoś nie dostrzegam jakiegoś błędu w sobie.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Kurcze jkś dziwna to Twoja rodzina , nidawno przezyałas tragedie aoni tego nie roumija , co to znaczy,ze oni oczekują ze znowu bedziesz miaał dziecko? bez sensu , , bedziesz miała jak bedziesz Ty chciała i jakoś trochę to przeminie, tulam i kurcze, zebyś jakoś sobie poradziła z tym a rodzina w tym temacie tak sie nie przejmuj szkoda,ze nie masz wsparcia od nich jak tego potrzebujesz.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Kurcze jkś dziwna to Twoja rodzina , nidawno przezyałas tragedie aoni tego nie roumija , co to znaczy,ze oni oczekują ze znowu bedziesz miaał dziecko? bez sensu , , bedziesz miała jak bedziesz Ty chciała i jakoś trochę to przeminie, tulam i kurcze, zebyś jakoś sobie poradziła z tym a rodzina w tym temacie tak sie nie przejmuj szkoda,ze nie masz wsparcia od nich jak tego potrzebujesz.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

carrie19, kiedy czytam o zachowaniu Twojej rodziny jestem oburzona i zniesmaczona. Przeżyłaś wielka traumę, bo śmierć dziecka to chyba najgorsze co może być... a oni zamiast to zrozumieć i uszanować / BTW - ich to nie ruszyło ?/ traktują Cie jak linie produkcyjną - teraz nie wyszło, to dawaj dalej .... :shock: ? Zachowanie męża to dla mnie żenada. To ma być wsparcie ?

Na Twoim miejscu wybrałabym się po leki do psychiatry, poprosiła o fachowa pomoc. Bo zostałaś sama ze swoim problemem.

Oprócz tego więcej asertywności, kto ma decydować czy i kiedy zajdziesz w kolejna ciążę, jak nie TY ?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

carrie19, kiedy czytam o zachowaniu Twojej rodziny jestem oburzona i zniesmaczona. Przeżyłaś wielka traumę, bo śmierć dziecka to chyba najgorsze co może być... a oni zamiast to zrozumieć i uszanować / BTW - ich to nie ruszyło ?/ traktują Cie jak linie produkcyjną - teraz nie wyszło, to dawaj dalej .... :shock: ? Zachowanie męża to dla mnie żenada. To ma być wsparcie ?

Na Twoim miejscu wybrałabym się po leki do psychiatry, poprosiła o fachowa pomoc. Bo zostałaś sama ze swoim problemem.

Oprócz tego więcej asertywności, kto ma decydować czy i kiedy zajdziesz w kolejna ciążę, jak nie TY ?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×