Skocz do zawartości
Nerwica.com

Spowiedź...


majstero

Rekomendowane odpowiedzi

Śmiertelniczka, ja tez nie mam takiego typu problemow..i cieszy mnie to,natomiast czy ty aby nie cierpisz na nerwicè natrèctw na tle religijnym??a moze forum http://www.wiara.pl odpowie na Twoje pytanie??

 

[Dodane po edycji:]

 

majstero, swietny avatar :twisted:

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Śmiertelniczka,

 

Spróbuj by się przekonać.

 

Wyspowiadaj sie z tego grzechu, ale jak go powiesz do ucha księdzu to powiedz mu,ze czujesz,że powinnaś się z niego wyspowiadać, ale powiedz mu tez,że nie czujesz zalu i skruchy za ten grzech. Napewno wyjaśni Tobie w czym tkwi problem, z ktorym oczywiscie będziesz mogła się zgodzic bądź nie.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Majster, zawiodłam się na Tobie.
Nikomu nic nie obiecywalem. Nie dzialam pod kogos konkretnego, nie mam misji zbawienia swiata. Werbalizuje po prostu czasem moją intuicję ;)
Zawsze wydawałeś mi się taki inteligentny, rozsądny, doświadczony...
Rozumiem ironie, powtorzę jedynie, ze nie jestem ani alfą ani omegą. Nigdy tez nie sugerowalem nawet, ze jestem.
Niemal autorytet, jeśli chodzi o to forum.
Bez przesady, jest tu sporo ludzi "kumatych".
Co prawda lubisz się wymądrzać
Obiektywnie przyznaje - fakt.
i chyba masz bardzo wysokie mniemanie o sobie,
Przesadna skromność to wada. Czy mam wysokie mniemanie? Kazdy czlowiek ze zdrowym napedem ma dobrze rozpoznane i okreslone poczucie wlasnej wartosci, wiec ja tez ;)
ale w sumie lubiłam czytać Twoje posty.
Cokolwiek by to nie znaczylo. Zakladam, ze juz nie lubisz?
Jesteś ateistą, prawda? Jeśli tak, to wszytko jasne.
I tak i nie. Moj storunek do religii jest kompatybilny z kilkoma cytatami:

"Jestem głęboko religijnym niewierzącym.(...) Idea osobowego Boga jest mi raczej obca, a nawet wydaje mi się naiwna."

"Moralność człowieka zależy od zdolności współodczuwania z innymi ludźmi, wykształcenia oraz więzi i potrzeb społecznych; żadna religia nie jest do tego potrzebna. Człowiek byłby zaiste żałosną istotą, gdyby kierował się w życiu wyłącznie strachem przed karą i nadzieją na nagrodę po śmierci."

"Dzieci zaczynają w końcu myśleć, że Bóg jest kręgowcem w gazowym stanie skupienia."

Powiedzial to wszystko jeden czlowiek, wg mnie gleboko wierzacy, chociaz nigdy otwarcie nie zadeklarowal zadnego kosciola. Ja rowniez nie wierze w zaden kosciol. Nie wierze w zadna wspolnote wielu ludzi obdarzonych wolną wolą i uczestniczacych w jakimkolwiek obrzadku, bez poczucia presji otoczenia, bez wplywow srodowiska.

Nie mam nerwicy eklezjogennej. Po prostu ostatnio zaczęłam się zastanawiać, czy jest sens w tym, żebym się w ogóle spowiadała, skoro spowiedź będzie nieważna.
Moze nie do konca rozumiem idee spowiedzi, ale wg mnie mowienie o swoich prywatnych sprawach komus obcemu, tylko dlatego, ze wszedl do konfensjonalu w dziwnym ubraniu, ma z rozgrzeszeniem niewiele wspolnego. Rozwazanie "waznosci" spowiedzi w sensie odnoszenia jej do panujacych kanonów zachowan, jest wg mnie juz takim wątkiem eklezjogennym. W kontekscie nerwicy lekowej trudno zaniedbac takie rozwazania. Chociaz, z drugiej strony, moze faktycznie nie powinienem twierdzic autorytatywnie, ze cos jest czarne lub biale, cos w tym chyba jest ;)
Mogłyby to być rozterki osoby zarówno chorej (chyba), jak i zdrowej, wierzącej.
Załóżmy przez chwile, ze tak. Czy nigdy wczesniej nie mialas takich watpliwosci? Czy czlowiek w konfensjonale zawsze (!!) uslyszal "wszystko"? Jestes w stanie dac gwarancje ze nigdy niczego nei zatailas?
Tak się składa, że ostatnio mam kryzys wiary, prawie się nie modlę (nie pamiętam, kiedy ostatnio mówiłam pacierz, ale było to bardzo dawno temu),
Modlitwa moze byc kazde zdanie wypowiedziane w okreslonych intencjach. Nie musi przybierac formy wierszyka klepanego do poduszki, na kleczkach. Jesli mowimy o modlitwach, to moje nigdy nie mają takiej formy. Nie sa w zaden sposob zdefiniowane ani regularne. W Twoim rozumieniu nie są pewnie w ogole modlitwami.
nie byłam kilka razy w kościele. Nie wiem, czy jest sens.
Miejscem modlitwy moze byc garaz, kolejka w sklepie, siedzenie w autobusie, szkolna lawka, krzeslo na stołówce. Nie jest do tego potrzebny zaden rekwizyt ani zadne specjalne towarzystwo czy otoczenie.
W Boga niby wierzę, ale do religii czuję zniechęcenie (owszem, ma to związek z moją nerwicą, ale w żadnym wypadku nie jest to nerwica eklezjogenna).
Zdaje sie, ze sama nie masz co do tego przekonania. Pozdrawiam ;)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli nie ma szczerego żalu za grzechy, jeśli nie ma postanowienia poprawy, jeśli nie ma zadośćuczynienia, jeśli świadomie ukrywa się jakieś grzechy - spowiedź jest nieważna, oczywiście możesz powiedzieć o chcesz, odklepiesz parę zdrowasiek, pójdziesz do komunii....ale tak czy inaczej w twoim sumieniu, jak i w sumieniu każdego katolika który udaje się do spowiedzi z zachowaniem zasad wiary - spowiedź będzie nieważna.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Ja byłam ostatnio na spowiedzi w listopadzie. Wyspowiadałąm się z tego co mi lezało na sercu. Powiedziałam też księdzu,ze mam zaburzenia lękowo-depresyjne. Wysłuchał, strasznie skrytykował moje postępowanie (sprawy osobiste), zapytał czy czytam jakieś czasopisma katolickie , a potem powiedział "idź kobieto nawróć się" Wtedy byłam w gorszej kondycji psychicznej niz teraz.

Tak przejęłam się slowani księdza,ze moje lęki pogłębiły się, mozecie się śmiać.....ale tak było.

 

Słyszałam już od niejednej osoby,ze najlepiej znalesc sobie spowiednika wsród zakonników. Oni inaczej , jakby z innej perspektywy patrzą na nas-grzeszników. Nie wiem jak......bo nie korzystałam jeszcze z takiej formy spowiedzi-w zakonie, ale moze kiedyś się zdecyduję i pojadę ......do Kalwarii.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

wovacuum, nie, moja choroba nie jest związana z religią.
Zdecydowanie jest. Nazywa sie to nawet nerwica eklezjogenna. NIkomu zdrowemu nie przyszloby do glowy zeby zadawac takie pytania.

 

No jasne Majster i zamiast przyznać się zwyczajnie do błędu lub przesady piszesz kolejną tyradę. Co więcej piszesz o moralności, współodczuwaniu i o tym że jesteś religijnym niewierzącym nie zauważając, że przed chwilą zraniłeś czyjeś uczucia (i co z tego, że to uczucia religijne? one nie są warte szacunku?)

 

Jestem zdania, że trzeba się wypowiadać na tematy o których mamy jakieś pojęcie - jeśli nie wierzysz, to wybacz, ale nie możesz wiedzieć co ktoś czuje spowiadając się, bo ta idea, jak sam piszesz jest Ci zupełnie obca. Gdzie tu logika?

 

Śmiertelniczko, jako osoba zdrowa miałam podobny problem. Mocno wierzę w Boga i w to że Chrystus był Jego Synem, ale odkąd nie czuję skruchy z powodu pewnych działań uważanych przez Kościół za grzechy, po prostu się nie spowiadam. Zdarza mi się spontanicznie modlić, nadal wierzę, ale skoro nie postępuję wedle zasad religii katolickiej, to byłoby oszukiwaniem samej siebie, gdybym chodziła do spowiedzi. Właściwie odpowiedziałaś sobie sama na swoje pytanie zadając je.

 

Myślę, że w wierze/religii nie można robić niczego na siłę. To, że w coś wierzymy jest darem i to bardzo delikatna materia, w której zawsze trzeba być szczerym wobec siebie. Mój ulubiony święty to św. Franciszek :) on był mistykiem i widział odbicie Boga w kwiatach i zwierzętach, ale nigdy nie robił nic na siłę i jego wiara dawała mu mnóstwo radości. Myślę, że można by go porównać do buddyjskiego mnicha który szanuje każde istnienie... Takiej religijności szukam. Ale dopóki jej nie znajdę, nie uczestniczę w katolickich obrzędach, chcę dać sobie czas. Pozdrawiam ciepło! :)

 

Edit: Monika, to prawda, zakonnicy prowadzą życie dużo bardziej podporządkowane sprawom wiary i ja zawsze wolałam się spowiadać w kościołach prowadzonych przy zakonach. Chyba nie trzeba do tego specjalnie jechać gdzieś daleko, w każdym mieście jest jakiś zakon.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

O ile pamiętam, u Katolików warunkiem koniecznym uzyskania rozgrzeszenia, jest skrucha za popełniony grzech (bodajże dodatkowo jeszcze zadośćuczynienie). Skoro nie ma skruchy, raczej nie będzie rozgrzeszenia.

 

to chyba z 90 % spowiedzi jest nieważne.

Co nie zmienia faktu, ze takie są zasady spowiedzi......

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

O ile pamiętam, u Katolików warunkiem koniecznym uzyskania rozgrzeszenia, jest skrucha za popełniony grzech (bodajże dodatkowo jeszcze zadośćuczynienie). Skoro nie ma skruchy, raczej nie będzie rozgrzeszenia.

 

to chyba z 90 % spowiedzi jest nieważne.

Tajemnicą poliszynela jest wybiórczość Polaków-Katolików stosowana przy trzymaniu się nauk Kościoła, w ramach której ma miejsce deklarowanie siebie jako Katolika, przy jednoczesnej niechęci do stosowania się w życiu codziennym m.in. do zakazu seksu "poza małżeństwem", zakazu "nie-naturalnych" metod antykoncepcji, zakazu aborcji, poszanowania dla życia (które stoi w opozycji dla powszechnej u Polaków aprobacie dla kary śmierci), że nie wspomnę o takiej podstawie, jaką jest Główne Przykazanie - miłuj bliźniego swego... :roll:

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jestem luteranką, u nas spowiedź wygląda inaczej. Oczywiście praktykujemy spowiedź uszną, ale mamy także zbiorową podczas nabożeństwa. Przed wszystkim mówimy Bogu nasze grzechy i przepraszamy także za te, których nie znamy lub nie pamiętamy. Na nabożeństwie jest modlitwa spowiednia, a potem ksiądz odpuszcza nam wszystkim grzechy. Następnie jest komunia święta. Czuję się o wiele bardziej wolna przy takiej spowiedzi, i nie ma możliwości zatajenia grzechu, o czym pisała Śmiertelniczka. Poza tym teraz częściej chodzę do komunii, niż kiedy byłam katoliczką. Po prostu łatwiej mi się spowiada Bogu niż księdzu.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Śmiertelniczka, widzę że twój krótki post spowodował duży odzew... ja miałam podobnie przez jakiś czas, z tym że nie miałam kryzysu wiary, wierzyłam w Boga i w to co mówi Kościół ale nie czułam żalu za grzechy... co za tym idzie nie chodziłam do spowiedzi i komunii. To jest złożona sprawa, myślę że w twoim wypadku to może być kryzys wiary skoro nie widzisz sensu. Po jakimś czasie do mnie doszło że większym grzechem z mojej strony nie był ten (co do którego nie czułam żalu) tylko to że odrzuciłam Boga - obecnego w sakramentach. Każda niedziela kiedy nie przystąpię do komunii, jest z mojej strony odrzuceniem Chrystusa w niej obecnego.

Myślę też że masz dojrzałe podejście do wiary, tzn. wiesz że spowiedź bez żalu jest nieważna, nie ma co nic robić na siłę, zadajesz sobie pytania i prędzej czy później znajdziesz na nie odpowiedzi (np. w modlitwie), ważne żebyś szukała. A odpowiedzi mogą być całkiem inne niż oczekujesz ;)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Tak jest lepiej , i prosciej.

Prościej - na pewno, ale czy lepiej - nie wiem. Ja się przekonałam że to, że spowiedź jest cholernie trudna (bo jest to rodzaj upokorzenia, powtarzania znowu tych samych grzechów, tego czego się najbardziej wstydzimy) - im bardziej jest to trudne, tym bardziej dla mnie jest pomocne... i to że mówię to na głos, do drugiej osoby która to słyszy i mi odpowiada, jest takim doświadczeniem którego nie da się z niczym innym porównać... jest po prostu duchowym doświadczeniem, oczyszczeniem.

 

No, a to temat akurat na wielki post ;)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli popełniam grzech, z którego powodu nie czuję wyrzutów sumienia i nie zamierzam zaprzestać jego popełniania, to co powinnam zrobić?

Skoro nie zamierzasz zaprzestać jego popełniania, to tym samym według teologii katolickiej popełniasz grzech cieżki, bo całkowicie świadomie postanawiasz grzeszyć pomimo tego, że wiesz, że to co robisz jest złe, za to grozi piekło. Nie wiem, czy jeśli za 5, 10 lat przestaniesz to robić, czy to będzie miało duże znaczenie, bo gdyby tak było, że ludzie mogą grzeszyć ile chcą, a po pewnym czasie "szczerą" spowiedzią wymazać swoje winy, to cała ta instytucja spowiedzi nie miałaby sensu. Zresztą skoro dzisiaj nie czujesz swojej winy, to za x lat prawdopodobnie będzie tak samo.

Pytanie zasadnicze brzmi, czy wierzysz w to, że Kościół Katolicki ma monopol na prawdę? Bo skoro nie boisz się piekła - nie czujesz żalu za grzechy, to Twoja wiara nie jest raczej zbyt mocna.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Pytanie zasadnicze brzmi, czy wierzysz w to, że Kościół Katolicki ma monopol na prawdę? Bo skoro nie boisz się piekła - nie czujesz żalu za grzechy, to Twoja wiara nie jest raczej zbyt mocna.
To jest bardzo dobrze postawione pytanie. Czuje, ze burza wisi w powietrzu i ze zaraz wątek sie rozrosnie. Juz widze te dwa obozy: ortodoksów i liberałów, w walce o wolnosc definiowania pojęć i w obronie czystości wyznanej wiary. Kto wygra? Jak zwykle nikt, ale moze kilka par oczu sie otworzy ;)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×